W Sądzie w Warszawie ruszył proces karny Justyny W. – jednej z założycielek Aborcyjnego Dream Teamu. Kobieta została oskarżona o pomoc w aborcji i złamanie przepisów ustawy o prawie farmaceutycznym.
Na początku 2020 r. do jednej z grup promujących aborcję zgłosiła się kobieta, która poprzez polecaną przez tę grupę stronę internetową zamówiła tabletki poronne. Po upływu dwóch tygodni przesyłka z zagranicy jednak do niej nie dotarła. Nie była to sytuacja nadzwyczajna, gdyż część takich przesyłek zatrzymywanych jest przez Urząd celny i pocztę.
Kobieta zdecydowała się na natychmiastowy wyjazd na dokonanie aborcji w Niemczech. Chciała zmieścić się w limicie 12 tygodni na wykonanie aborcji na życzenie jaki obowiązuje w Niemczech. Sprzeciwił się temu mąż kobiety. Wtedy oskarżona Justyna W. wysłała jej tabletki potrzebne do dokonania aborcji. Przesyłkę przechwycił jednak mąż kobiety i zgłosił sprawę na policję.
Przypomnijmy, działaczki aborcyjne do momentu oskarżenia jednej z nich twierdziły, że jedynym celem ich działalności jest szerzenie wiedzy na temat aborcji i promowanie pozytywnego przekazu dotyczącego aborcji. Twierdziły także, że działają zgodnie z prawem, bo nie można karać za dostęp do informacji.
Aborcje własne nie są karane w polskim prawie – więc osoby które skorzystały z ich rad nie są w Polsce karane. Tym razem było jednak inaczej – Justyna W. nie przekazała informacji lecz wysłała tabletki umożliwiające aborcję.
Zgodnie z art. 152. kodeksu karnego: karze pozbawienia wolności do lat 3 podlega ten, kto „za zgodą kobiety przerywa jej ciążę z naruszeniem przepisów ustawy” i ten, kto udziela kobiecie ciężarnej pomocy w przerwaniu ciąży lub ją do tego nakłania. Karalne zatem jest przeprowadzanie aborcji, nakłanianie do niej lub pomaganie poprzez kupowanie, przekazywanie czy odstępowanie środków służących do przeprowadzenia czyjejś aborcji.
Justynie W. postawiono dwa zarzuty. Pierwszym jest pomoc w przerwaniu ciąży poprzez przekazanie co najmniej 10 tabletek mających działanie poronne. Grozi jej za to do 3 lat więzienia. Drugim jest wprowadzenie do obrotu leków, które nie są w Polsce dopuszczone do obrotu. Jest to naruszenie przepisów prawa farmaceutycznego i grozi do 2 lat pozbawienia wolności. W trakcie przeszukania w mieszkaniu oskarżonej znaleziono inne środki, które według prokuratury posiadała w celu wprowadzenia do obrotu bez odpowiedniego zezwolenia.
Proces o pomaganie w aborcji nie jest w Polsce czymś nowym, choć wyroki zapadają bez blasku fleszy i szerszego zainteresowania mediów. Za nakłanianie do przerwania ciąży lub pomoc w aborcji co roku w Polsce skazywanych jest około 30 osób. Wyroki te obejmują lekarzy, pielęgniarki, członków rodzin kobiet, które dokonały aborcji a także zwykłych handlarzy nielegalnymi lekami.
W 2012 r Sąd w Zamościu skazał matkę nakłaniająca córkę do aborcji na rok pozbawienia wolności, a chłopaka dziewczyny na pół roku pozbawienia wolności za zawiezienie jej do gabinetu, gdzie dokonała aborcji. W 2014 r mężczyzna i kobieta sprzedający środki poronne zostali skazani przez sąd w Tarnobrzegu odpowiednio na 2 lata oraz 1,5 roku pozbawienia wolności. W 2021 r Sąd w Białymstoku skazał na rok i 10 miesięcy więzienia mężczyznę handlującego środkami poronnymi przez internet.
Co ciekawe wbrew narracji aborcjonistek, w krajach Europy Zachodniej jaki i w Stanach Zjednoczonych sprzedawanie czy udostępnianie komuś środków poronnych jest karane i to surowiej niż w Polsce. Sąd w Londynie skazał 51 letnią kobietę na 2 lata i 3 miesiące więzienia za sprzedaż tabletek poronnych.
Wiele osób nie zdaje sobie sprawy, że żadna aktywistka aborcyjna w Niemczech, Holandii, Wielkiej Brytanii czy Stanach Zjednoczonych nie wyśle potrzebującej kobiecie w tym kraju środków poronnych. Nawet jeśli w jakimś kraju aborcja na życzenie jest możliwa i wykonywana przy pomocy środków farmakologicznych to podlega one ścisłej kontroli. Lekarz musi wykluczyć szereg przeciwskazań: upewnić się, że ciąża nie jest pozamaciczna, w którym tygodniu ciąży w rzeczywistości jest pacjentka, musi wykluczyć anemię, problemy z krzepliwością krwi, chorobę nerek czy wątroby, uwzględnić leki jakie przyjmuje pacjentka, czy też usunąć założoną wkładkę wewnątrzmaciczną.
Lekarz musi monitorować stan pacjentki by w razie komplikacji udzielić jej pomocy. Żaden z krajów w których dostępna jest aborcja na życzenie nie zdecydował się na oferowanie tych środków do samodzielnego zakupu bez udziału wykfalifikowanego personelu medycznego. Mogą być dostarczone pocztą, ale po uprzednim kontakcie z lekarzem. Dlaczego oferowanie niezarejestrowanych leków jest tak surowo karane? Ponieważ oferowanie ich bez kwalifikacji medycznych może być bardzo niebezpieczne dla pacjentów.
Drugim ważnym powodem odmowy sprzedaży tych środków przez internet jest niebezpieczeństwo nadużywania ich przez osoby, które chcą zmusić kobiety do aborcji – przez partnerów czy grupy przestępcze, które handlują kobietami lub czerpią korzyści z prostytucji. Konieczność wizyty lub konsultacji z lekarzem, czasem zażycie środków w jego obecności i pod jego nadzorem ma ograniczać nadużycia i chronić kobiety, które mogłyby zostać zmuszone do aborcji.
W 2020 roku w Stanach Zjednoczonych zapadł wyrok 22 lat więzienia dla mężczyzny, który domieszał kobiecie do napoju środki poronne zakupione przez internet. Inny mężczyzna – Jeffrey Smith, który swojej dziewczynie rozpuścił w butelce wody środki poronne– oczekuje właśnie na proces. Grozi mu do 66 lat więzienia.
Jaki wyrok zapadnie w Polsce? Będziemy bacznie przyglądać się tej sprawie.
MN