Tylko życie ma przyszłość!

dr inż. Antoni Zięba

Szukaj
Close this search box.

Naturalny sposób wspomagania płodności

Naturalny sposób wspomagania płodności

O pro­ble­mie nie­płod­no­ści wśród par, zdro­wym ży­wie­niu, au­tor­skim po­ście wa­rzyw­no-owo­co­wym, pro­mo­cji zmian zdro­we­go sty­lu ży­cia oraz naj­now­szej książ­ce „Fe­no­men sa­mo­uz­dra­wia­ją­ce­go się or­ga­ni­zmu. Na­tu­ral­ny spo­sób wspo­ma­ga­nia płod­no­ści” z dr Ewą Dą­brow­ską, le­ka­rzem in­ter­ni­stą roz­ma­wia­ła Ka­ro­li­na Podlewska.

Skąd po­mysł na ta­ką książkę?

To wy­nik ob­ser­wa­cji wie­lu ku­ra­cju­szy w ośrod­kach, w któ­rych spra­wu­ję nad­zór le­kar­ski już od po­nad 25 lat, gdzie pro­po­nu­ję nie tyl­ko zmia­nę sty­lu ży­cia ale też i ży­wie­nia. To zdu­mie­wa­ją­ce, bo nie spo­dzie­wa­łam się, że za­pro­po­no­wa­ny post przy­nie­sie tak wie­le ko­rzy­ści i uzdro­wień do­ty­czą­cych nie­mal wszyst­kich cho­rób. Co ja­kiś czas zgła­sza­ły się ko­bie­ty i pa­ry, któ­re za­uwa­ży­ły zmia­ny do­ty­czą­ce przy­wró­ce­nia do nor­my wie­lu funk­cji or­ga­ni­zmu, tak­że płod­no­ści, po za­sto­so­wa­niu po­stu. Stąd po­mysł, że­by owe świa­dec­twa za­pi­sać i wy­ja­śnić skąd tak ogrom­ne zmia­ny za­cho­dzą­ce w or­ga­ni­zmach. Tak po­wsta­ła książ­ka o „Die­ta dr Ewy Dą­brow­skiej®. Fe­no­men sa­mo­uz­dra­wia­ją­ce­go się or­ga­ni­zmu. Na­tu­ral­ny spo­sób wspo­ma­ga­nia płodności”

W naj­now­szej Pa­ni książ­ce czy­ta­my, że we­dług sta­ty­styk 186 mi­lio­nów lu­dzi na świe­cie cier­pi na nie­płod­ność, a w Pol­sce jest to aż 1,5 mi­lio­na par. Czy jest to już pro­blem cywilizacyjny?

Tak, bo WHO za­kwa­li­fi­ko­wa­ła nie­płod­ność ja­ko cho­ro­bę cy­wi­li­za­cyj­ną. Nie­ste­ty tych par przy­by­wa, co jest moc­no nie­po­ko­ją­ce. Płod­ność jest waż­nym wskaź­ni­kiem ogól­ne­go sta­nu zdro­wia, stąd moż­na stwier­dzić, że w przy­pad­ku po­ja­wia­ją­cej się nie­płod­no­ści ma­my pew­ne za­bu­rze­nia, któ­re na­le­ży zdia­gno­zo­wać i wyleczyć.

My­śli Pa­ni, że wy­ni­ka z try­bu ży­cia i spo­so­bu odżywiania?

To jest istot­ny czyn­nik. Po­stęp, ale i wpro­wa­dze­nie na wiel­ką ska­lę prze­two­rzo­nej żyw­no­ści, za ma­ło ru­chu, du­żo stre­su – wszyst­ko to ma wpływ na funk­cjo­no­wa­nie na­sze­go or­ga­ni­zmu i po­ja­wia­ją­ce się cho­ro­by. Po­nad­to za­uwa­żal­ny jest rów­nież in­ny pro­blem. Prze­ja­da­nie się. Spo­ży­wa­nie zbyt du­żej ilo­ści cu­kru po­wo­du­je po­bu­dza­nie ośrod­ka na­gro­dy w na­szym mó­zgu, przez co czło­wiek chciał­by jeść wię­cej i wię­cej. Tu war­to wspo­mnieć o po­ja­wia­ją­cym się czę­sto w pro­duk­tach nie­zdro­wym sy­ro­pie glu­ko­zo­wo-fruk­to­zo­wym. Nie­ste­ty spo­ro go ma­my już w żyw­no­ści dla dzie­ci, sło­dy­czach, po któ­re tak czę­sto sięgamy.

Opi­su­je Pa­ni m.in., że uni­ka­nie nad­mia­ru na­bia­łu, czer­wo­ne­go mię­sa wspo­ma­ga płod­ność. Trze­ba się ich po­zbyć z die­ty czy tyl­ko ograniczyć?

Nad­mier­ne spo­ży­wa­nie na­bia­łu jak i czer­wo­ne­go mię­sa zna­czą­co ob­ni­ża­ło płod­ność. Wie­my, że nie jest to naj­lep­szy wy­bór dla na­sze­go or­ga­ni­zmu. Gdy­by­śmy je­dli du­że ilo­ści wę­glo­wo­da­nów, to zwięk­sza się in­su­li­na w or­ga­ni­zmie, któ­ra rów­nież za­bu­rza płod­ność. Nie wszy­scy wie­dzą, że spo­ży­wa­nie biał­ka zwie­rzę­ce­go po­wo­du­je wzrost in­su­li­no­po­dob­ne­go czyn­ni­ka wzro­stu IGF 1. A w jaj­ni­kach znaj­du­ją się re­cep­to­ry dla IGF 1. Dla­te­go każ­dy nad­miar jest nie­do­bry, bo mo­że nad­mier­nie sty­mu­lo­wać jaj­ni­ki, spo­wo­do­wać za­bu­rze­nia owu­la­cji. Ale to nie wszyst­ko. Ma­ło zda­je­my so­bie spra­wę z te­go, że mle­ko za­wie­ra spo­ro hor­mo­nów płcio­wych kro­wich. Ja­kiś czas te­mu otrzy­ma­łam in­for­ma­cję, że dziew­czyn­ka 4‑letnia już ma ce­chy doj­rze­wa­nia płcio­we­go. Na py­ta­nie co po­da­ją dziec­ku, ro­dzi­ce po­wie­dzie­li, że głów­nie mle­ko UHT. Zresz­tą wi­dzi­my, że mło­dzież du­żo wcze­śniej wcho­dzi w okres doj­rze­wa­nia, niż to by­ło wcze­śniej. Na­biał też nie jest naj­lep­szym wy­bo­rem dla­te­go, że biał­ka mle­ka są czę­sto nie­to­le­ro­wa­ne. To zna­czy, że or­ga­nizm wy­twa­rza prze­ciw­cia­ła, któ­re na­stęp­nie kie­ru­je np. do tar­czy­cy i mo­że po­ja­wić się cho­ro­ba Ha­shi­mo­to i w na­stęp­stwie pro­ble­my z płod­no­ścią. Wnio­sek jest je­den: je­śli je­my po­karm nie­to­le­ro­wa­ny, to ma­my w or­ga­ni­zmie prze­ciw­cia­ła, któ­re świad­czą o sta­nie za­pal­nym, z któ­rym mo­gą wią­zać się pro­ble­my z płod­no­ścią. Moż­na bez pro­ble­mu wy­klu­czyć na­biał z die­ty, a za­stą­pić go pro­duk­ta­mi po­cho­dze­nia ro­ślin­ne­go, któ­rych na ryn­ku jest co­raz wię­cej. Mię­so moż­na za­stą­pić biał­kiem ro­ślin­nym – fa­so­le, so­cze­wi­ca, so­ja. To bar­dzo do­bra du­ża gru­pa ro­ślin­ne­go biał­ka, któ­ra nie da­je żad­nych cho­rób a od­ży­wi nasz or­ga­nizm, zwłasz­cza w po­łą­cze­niu z ziar­nem, by uzu­peł­nić aminokwasy.

Daw­niej nie mie­li­śmy ta­kie­go pro­ble­mu z na­bia­łem i mię­sem? Czy ich obec­na szko­dli­wość wy­ni­ka z co­raz bar­dziej mo­dy­fi­ko­wa­nej żyw­no­ści i spo­so­bu kar­mie­nia zwierząt?

Do­kład­nie tak. Pa­mię­ta­my prze­cież ro­bio­ne przez na­sze ma­my zsia­dłe mle­ko, śmie­ta­nę i ni­ko­mu nic się nie dzia­ło. Ale tu­taj trze­ba uwzględ­nić wie­le pa­ra­me­trów. Mle­ko, któ­re jest po­zy­ski­wa­ne przed wy­cie­le­niem jest in­nym mle­kiem, niż to któ­re uzy­sku­je­my po wy­cie­le­niu. Do­dat­ko­wo sam pro­ces pa­ste­ry­za­cji, któ­ry z jed­nej stro­ny jest do­bry, bo po­zby­wa­my się bak­te­rii, ale z dru­giej stro­ny nie­ste­ty też zmie­nił struk­tu­rę biał­ka ka­ze­iny. I to biał­ko mo­że być dla nas cho­ro­bo­twór­czym antygenem.

Py­tam, bo tak wie­le mó­wi się o zróż­ni­co­wa­nej i zba­lan­so­wa­nej die­cie, peł­nej skład­ni­ków od­żyw­czych. Czy mo­że wy­klu­cze­nie nie­któ­rych pro­duk­tów do­ty­czy osób, któ­re bo­ry­ka­ją się z trud­no­ścia­mi, a nie osób zdrowych?

My po­le­ca­my wszyst­kim zdro­wą i zróż­ni­co­wa­ną die­tę. Za­le­ca­my jed­nak, by w mia­rę moż­li­wo­ści wy­bie­rać pro­duk­ty jak naj­mniej prze­two­rzo­ne, z do­brych źró­deł, od lo­kal­nych rol­ni­ków i eko­lo­gicz­nych go­spo­darstw. Jed­nak je­śli już re­zy­gnu­je­my z biał­ka zwie­rzę­ce­go i na­bia­łu, a za­stę­pu­je­my go ro­ślin­nym, to mu­si­my do­brze za­pla­no­wać die­tę. Strącz­ki łą­czyć z ka­sza­mi, chle­bem ra­zo­wym, tak by do­star­czyć nie­zbęd­nych ami­no­kwa­sów, su­ple­men­to­wać wi­ta­mi­nę B12, któ­rej nie ma w ro­śli­nach. War­to do swo­jej die­ty do­da­wać wszel­kie­go ro­dza­ju su­per­fo­ody (spi­ru­li­nę, chlo­rel­lę, py­łek psz­cze­li, pierz­gę). Zio­ła rów­nież ma­ją mnó­stwo wspa­nia­łych wła­ści­wo­ści, a czę­sto o nich za­po­mi­na­my. Goź­dzi­ki, cy­na­mon, kur­ku­ma wszyst­ko to bo­ga­te jest w po­li­fe­no­le, któ­re ma­ją nie tyl­ko dzia­ła­ją an­ty­ok­sy­da­cyj­ne, ale tak­że mo­gą proz­dro­wot­nie prze­stro­ić na­sze geny.

W opi­sy­wa­nych przy­pa­dło­ściach w książ­ce o wpły­wie die­ty na płod­ność wszę­dzie mo­że­my prze­czy­tać, że to wła­śnie nad­wa­ga jest przy­czy­ną wie­lu problemów.

Złe jest ja­kie­kol­wiek odej­ście od nor­my. To po­cią­ga za so­bą la­wi­nę wie­lu cho­rób i scho­rzeń. Cu­krzy­ca, miaż­dży­ca, uda­ry, za­krze­py. War­to rów­nież wie­dzieć, że nad­miar tłusz­czu trzew­ne­go od­kła­da­ją­ce­go się w brzu­chu sta­je się na­rzą­dem hor­mo­nal­nym i pro­du­ku­je nie­bez­piecz­na hor­mo­ny – adi­po­ki­ny, któ­re są od­po­wie­dzial­ne m.in. za in­su­li­no­opor­ność. Ta zaś jest przy­czy­ną cu­krzy­cy, ale rów­nież m.in.: ze­spo­łu po­li­cy­stycz­nych jaj­ni­ków i co za tym idzie nie­płod­no­ści. Do oty­ło­ści pro­wa­dzą dwa czyn­ni­ki: in­su­li­na – któ­rej wzrost wią­że się z je­dze­niem wę­glo­wo­da­nów oczysz­czo­nych, głów­nie cu­kru i bia­łej mą­ki. Dru­gi to kor­ty­zol – hor­mon stre­su. Te dwa hor­mo­ny: in­su­li­na i kor­ty­zol po­wo­du­ją oty­łość, a na­stęp­nie pro­ble­my z płodnością.

Czy­li brak tkan­ki tłusz­czo­wej też nie jest dobry?

Zde­cy­do­wa­nie tak. Kie­dy re­zer­wa tłusz­czu spa­da, ko­bie­cie usta­ją mie­siącz­ki, i po­ja­wia się nie­płod­ność. Or­ga­nizm w ten spo­sób się bro­ni, gdyż brak re­zerw tłusz­czo­wych mo­że być za­gro­że­niem dla dziec­ka w ło­nie mat­ki, któ­ry mo­że nie zo­stać na­le­ży­cie od­ży­wio­ny. Tłuszcz za­wsze sta­no­wi ma­te­riał ener­ge­tycz­ny na wy­pa­dek gło­du, więc je­śli go bra­ku­je, ko­bie­ta sta­je się nie­płod­na. Kie­dy wpro­wa­dza się zdro­we, peł­no­war­to­ścio­we ży­wie­nie, od­bu­do­wu­je się or­ga­nizm wra­ca­ją mie­siącz­ki i wra­ca płodność.

Je­dze­nie ma aż tak ogrom­ny wpływ na płod­ność? Czy­li fak­tycz­nie praw­dą jest, że je­ste­śmy tym co jemy?

Do wzro­stu cia­ła po­trzeb­ny jest po­karm, od sa­me­go po­cząt­ku, czy­li od po­czę­cia. Dla­te­go tak waż­ne jest ja­kie skład­ni­ki do­star­cza­my na­sze­mu organizmowi.

W czy­ta­nych w książ­ce świa­dec­twach wi­dzi­my ogrom­ne plu­sy po­stu wa­rzyw­no-owo­co­we­go, scho­rze­nia, z któ­ry­mi lu­dzie bo­ry­ka­ją się od lat ustę­pu­ją sa­mo­ist­nie. Nasz or­ga­nizm ma ta­ką zdol­ność sa­mo uzdrawiania?

Nasz or­ga­nizm jest ge­nial­nie skon­stru­owa­ny. Dla­te­go nie ma co się dzi­wić, że po­sia­da rów­nież ge­nial­ne zdol­no­ści sa­mo­le­cze­nia, ale obec­ność tok­syn mo­że utrud­nić te pro­ce­sy uzdra­wia­nia. Dla­te­go też prak­ty­ka po­stu jest tak cen­na, gdyż post usu­wa tok­sy­ny, a po­wsta­ją­ce w cza­sie po­stu ke­to­ny uru­cha­mia­ją pro­ce­sy sa­mo­le­cze­nia – to sta­no­wi praw­dzi­wy fe­no­men na­sze­go organizmu.

Py­tam, bo czę­sto brzmi to wręcz nie­wia­ry­god­nie, że tam gdzie tak roz­wi­nię­ta me­dy­cy­na nie po­ma­ga, a po­ma­ga wła­śnie post.

Post wy­ka­zu­je dzia­ła­nie na naj­niż­szym po­zio­mie = na po­zio­mie na­szych ge­nów, któ­re na­pra­wia. To za­słu­ga spe­cjal­nych bia­łek, któ­re post ak­ty­wu­je, zwa­nych sir­tu­ina­mi. Uru­cha­mia się au­to­fa­gia czy­li oczysz­cza­nie wnę­trza ko­mó­rek z wszel­kich zwy­rod­nień, rów­nież uspraw­nia­ją się pro­ce­sy fa­go­cy­to­zy, czy­li sa­mo­zja­da­nia uszko­dzo­nych lub mar­twych ko­mó­rek. Opi­su­ję w książ­ce, że post po­wo­du­je usu­nię­cie zro­stów w ja­jo­wo­dach, co w prak­ty­ce ozna­cza, że pod­czas uru­cho­mio­nej au­to­fa­gii i fa­go­cy­to­zy zro­sty zo­sta­ją „zje­dzo­ne” przez sam or­ga­nizm. Dzię­ki te­mu ko­bie­ta od­zy­sku­je płod­ność. Rów­nież w książ­ce znaj­dzie­my in­for­ma­cje o co­fa­niu się en­do­me­trio­zy po po­ście, czy też zmniej­sza­nie się i zni­ka­nie tor­bie­li jaj­ni­ków i mię­śnia­ków ma­ci­cy. We­dług mo­ich ob­ser­wa­cji je­den ty­dzień die­ty wa­rzyw­no-owo­co­wej po­wo­du­je zmniej­sze­nie tor­bie­li i tak­że mię­śnia­ków ma­ci­cy o 1cm. Kie­dy chi­rurg wcho­dzi z no­żem na­ru­sza się bar­dzo wie­le tka­nek i ner­wów, a prze­cież mo­że­my sa­mi po­ko­nać cho­ro­bę dzię­ki prak­ty­ko­wa­niu po­stów. Post moż­na po­rów­nać do ope­ra­cji bez noża.

Co w ta­kim ra­zie po­win­ni jeść lu­dzie, aby po­pra­wić swo­ją płodność?

Prak­tycz­nie to py­ta­nie po­win­no brzmieć, co jeść aby za­cho­wać zdro­wie, a więc pra­wi­dło­we wszyst­kie funk­cje or­ga­ni­zmu, tak­że płod­ność. W na­szej die­cie po­win­no zna­leźć się mnó­stwo wa­rzyw i owo­ców, tak­że zie­le­ni­ny, ro­śli­ny strącz­ko­we, ja­ko źró­dło biał­ka ro­ślin­ne­go, zdro­we ole­je, orze­chy wło­skie nie tyl­ko od świę­ta, ale czę­ściej, sie­mię lnia­ne mie­lo­ne, do kok­taj­li, mu­sli, wszel­kie su­per­fo­ody, antyoksydanty.

Szcze­gól­ną uwa­gę zwra­cam na su­ple­men­ta­cję jo­du, bo jest to pier­wia­stek bar­dzo istot­ny, a czę­sto de­fi­cy­to­wy w na­szym or­ga­ni­zmie. Je­go brak po­wo­du­je nie­płod­ność. Jod za­war­ty jest w glo­nach, ry­bach, a te zaś bo­ga­te są w kwa­sy ome­ga 3, któ­re też peł­nią nie­zwy­kle waż­ną ro­lę w płodności.

Jak czę­sto moż­na sto­so­wać post?

Trud­no od­po­wie­dzieć jed­no­znacz­nie na to py­ta­nie. Jak ktoś do­świad­czył do­bro­dziej­stwa ta­kie­go po­stu, to na pew­no w przy­szło­ści bę­dzie do nie­go wra­cał. Lu­dzie wi­dzą efek­ty, die­ta przy­wra­ca płod­ność, od­mła­dza, re­ge­ne­ru­je tkan­ki, da­je si­łę, wy­dłu­ża ży­cie. Oso­bi­ście uwa­żam, że war­to przy­naj­mniej raz w ty­go­dniu zro­bić post warzywno-owocowy.

Do ko­go kie­ru­je Pa­ni tę książkę?

Książ­ka tak na­praw­dę jest nie tyl­ko dla tych, któ­rzy zma­ga­ją się z nie­płod­no­ścią, ale rów­nież dla lu­dzi, któ­rzy pla­nu­ją ro­dzi­ciel­stwo. Mo­wa tu o przy­szłych mał­żon­kach. Tak, by za­czę­li my­śleć o przy­go­to­wa­niu cia­ła do po­czę­cia już wcze­śniej, usu­nę­li wszel­kie tok­sy­ny i pa­to­lo­gie z or­ga­ni­zmu. Choć książ­ka to no­wość, ale już wiem, że ku­pu­ją ją np. ro­dzi­ce dla dzie­ci ja­ko pre­zent ślub­ny. Książ­ka słu­ży też dla sze­ro­kie­go gro­na osób z pro­ble­ma­mi z po­czę­ciem i za­bu­rze­nia­mi gi­ne­ko­lo­gicz­ny­mi. To te­mat, któ­ry war­to po­ru­szać w wie­lu śro­do­wi­skach, w szko­le, na spo­tka­niach, w ro­dzi­nach, by mó­wić, że mo­że­my wpły­nąć na płod­ność w nie­in­wa­zyj­ny spo­sób. To szan­sa, któ­rej nie wol­no nam zmarnować.

Dzię­ku­ję za rozmowę

Udostępnij
Tweetnij
Wydrukuj