Tylko życie ma przyszłość!

dr inż. Antoni Zięba

Szukaj
Close this search box.

Myśląc o śp. Wandzie Półtawskiej

Wanda Półtawska

O śmier­ci waż­ne­go czło­wie­ka za­wsze po­wie­my, że przy­szła nie w po­rę, choć ktoś mógł­by po­wie­dzieć, że ta­ka jest na­tu­ral­na ko­lej rze­czy – prze­cież za ty­dzień dr Wan­da Pół­taw­ska skoń­czy­ła­by 102 la­ta… Gdy­bym mia­ła w jed­nym zda­niu na­pi­sać, ja­ki te­sta­ment nam zo­sta­wia, bez wa­ha­nia po­wiem, że to praw­da o god­no­ści czło­wie­ka. O god­no­ści oso­by ludz­kiej, na któ­rą w ża­den spo­sób nie mu­si­my za­słu­gi­wać i któ­rej nie trze­ba so­bie ku­pić. Nie mo­że­my też z niej zre­zy­gno­wać, sprze­dać, zrzec się na ko­goś in­ne­go. Ta god­ność przy­na­le­ży nam tyl­ko i aż dla­te­go, że je­ste­śmy ludź­mi. Bez­dom­ny­mi, w kry­zy­sie, sa­mot­ny­mi, opusz­czo­ny­mi, na tzw. mar­gi­ne­sie, scho­ro­wa­ny­mi, nie­na­ro­dzo­ny­mi? To nie ma żad­ne­go znaczenia.

Wie­le osób pi­sząc wspo­mnie­nia o Wan­dzie Pół­taw­skiej, do­po­wia­da, że zmar­ła przy­ja­ciół­ka Ja­na Paw­ła II. To praw­da – przez kil­ka­dzie­siąt lat łą­czy­ła ich sil­na więź. Jed­nak ży­cio­rys Wan­dy Pół­taw­skiej jest tak bo­ga­ty, iż nie trze­ba jej przed­sta­wiać przez pry­zmat dru­gie­go wiel­kie­go człowieka.

W krę­gu naj­więk­sze­go za­in­te­re­so­wa­nia Pa­ni dok­tor by­ła kon­dy­cja pol­skich ro­dzin i ochro­na dzie­ci nie­na­ro­dzo­nych. Ży­cie. War­tość naj­wyż­sza, bez­cen­na. Jej nie­zwy­kłą wraż­li­wość ukształ­to­wał naj­pierw nie­miec­ki obóz kon­cen­tra­cyj­ny w Ra­vens­brück, gdzie bez jej zgo­dy by­ła pod­da­wa­na oka­le­cza­ją­cym na trwa­le pseu­do­me­dycz­nym eks­pe­ry­men­tom, a po­tem pro­abor­cyj­na kul­tu­ra ko­mu­ni­zmu – przy­po­mnij­my, że w la­tach 50. i 60. ofi­cjal­na licz­ba tzw. le­gal­nych abor­cji wy­no­si­ła w Pol­sce po­nad 200 tys. rocz­nie, a we­dług sza­cun­ków or­ga­ni­za­cji po­mo­co­wych się­ga­ła na­wet 400 tys. rocz­nie (!). Ja­ko le­karz psy­chia­tra wie­dzia­ła, że mu­si zro­bić wszyst­ko, aby od abor­cji oca­lić obo­je – i nie­na­ro­dzo­ne dziec­ko, i je­go mat­kę, któ­ra bo­le­sne kon­se­kwen­cje tej tra­gicz­nej de­cy­zji nie­sie na swo­ich bar­kach do koń­ca ży­cia, czę­sto zu­peł­nie sa­mot­nie. Nie wprost ty­mi sło­wa­mi, ale jak­by chcia­ła po­wie­dzieć do każ­dej mat­ki w kry­zy­sie: chcę tak­że cie­bie obro­nić przed abor­cją, bo za­słu­gu­jesz na coś lep­sze­go; za­słu­gu­jesz na praw­dzi­wą pomoc.

Bar­dzo waż­ną kar­tą w jej ży­cio­ry­sie jest nie tyl­ko ochro­na ży­cia dziec­ka od po­czę­cia do na­tu­ral­nej śmier­ci. Wan­da Pół­taw­ska za­bie­ga­ła o wol­ność, tak­że o wol­ność su­mie­nia. W 2014 ro­ku za­ini­cjo­wa­ła po­wsta­nie tzw. de­kla­ra­cji wia­ry, któ­rą bar­dzo szyb­ko pod­pi­sa­ło kil­ka ty­się­cy le­ka­rzy. Ka­te­go­rycz­nie prze­ciw­sta­wia­ła się ła­ma­niu su­mień le­ka­rzy, pie­lę­gnia­rek i po­łoż­nych. Wie­dzia­ła, że wol­ność su­mie­nia w tym za­wo­dzie mo­że oca­lić nie tyl­ko ich, ale rów­nież pa­cjen­tów mo­że ustrzec przed strasz­ną pomyłką.

W kra­kow­skim śro­do­wi­sku, z któ­rym je­stem zwią­za­na, jej za­słu­gi są nie do prze­ce­nie­nia. Dzię­ki jej sta­ra­niom przy ów­cze­snej Pa­pie­skiej Aka­de­mii Teo­lo­gicz­nej, a dzi­siej­szym Uni­wer­sy­te­cie Ja­na Paw­ła II, po­wstał In­sty­tut Teo­lo­gii Ro­dzi­ny, któ­rym przez po­nad 30 lat kie­ro­wa­ła. In­sty­tut ten wy­kształ­cił set­ki, o ile nie ty­sią­ce do­rad­ców ży­cia ro­dzin­ne­go, słu­żą­cych mał­żeń­stwom i ro­dzi­nom nie tyl­ko w na­szej die­ce­zji, bo do Kra­ko­wa przy­jeż­dża­li lu­dzie z ca­łej Pol­ski, że­by wła­śnie od niej uczyć się i jej słu­chać. Sa­ma wy­cho­wa­łam się na pi­smach dr Wan­dy Pół­taw­skiej. Cza­sa­mi jej książ­ki i ar­ty­ku­ły czy­ta­łam z wy­pie­ka­mi na twa­rzy, a cza­sa­mi bu­dzi­ły one mo­je zde­ner­wo­wa­nie i iry­ta­cję swo­im bez­kom­pro­mi­so­wym to­nem. Z nie­któ­ry­mi mia­ła­bym ocho­tę po­dy­sku­to­wać, do in­nych doj­rza­łam, gdy sa­ma sta­łam się mat­ką. Dok­tor Wan­da Pół­taw­ska mia­ła zdro­wy dy­stans do swo­jej nie­no­wo­cze­sno­ści. Ma­wia­ła: „Oczy­wi­ście, że je­stem sta­ro­świec­ka i so­bie to chwa­lę. No­wo­cze­sność, któ­ra jest po­ni­ża­niem czło­wie­ka, nie jest żad­nym postępem”.

My­śląc o śp. Wan­dzie Pół­taw­skiej ma­my po­czu­cie stra­ty zwią­za­ne z jej odej­ściem, ale jed­no­cze­śnie to­wa­rzy­szy nam prze­ko­na­nie, że Do­bry Pa­sterz przy­wi­tał ją ra­do­śnie na zie­lo­nym pa­stwi­sku. Bo ci, któ­rzy ko­cha­ją każ­de­go czło­wie­ka, tra­fia­ją wła­śnie tam, prawda?

Je­stem dziś bar­dzo wdzięcz­na za jej twór­cze ży­cie, za to, że nada­ła kształt pol­skie­mu ru­cho­wi pro-li­fe, w któ­rym przez dłu­gie la­ta współ­pra­co­wa­ła m.in. ze śp. An­to­nim Zię­bą, za­ło­ży­cie­lem Pol­skie­go Sto­wa­rzy­sze­nia Obroń­ców Ży­cia Czło­wie­ka. Cie­szy mnie ich spo­tka­nie w Do­mu Oj­ca. Z dru­giej stro­ny po raz ko­lej­ny do­cie­ra do nas, że po­ko­le­nie, któ­re swo­ją gi­gan­tycz­ną pra­cą wpro­wa­dzi­ło sta­bu­izo­wa­ny wcze­śniej te­mat ochro­ny ży­cia czło­wie­ka do de­ba­ty pu­blicz­nej w la­tach 80. i 90. XX w., po­wo­li od­cho­dzi. A to ozna­cza, że ktoś mu­si ich za­stą­pić. I jest to we­zwa­nie dla każ­de­go z nas, że­by frag­ment dzie­dzic­twa Wan­dy Pół­taw­skiej, za­brać ze sobą.

 

Mag­da­le­na Gu­ziak-No­wak – dy­rek­tor ds. edu­ka­cji Pol­skie­go Sto­wa­rzy­sze­nia Obroń­ców Ży­cia Człowieka

Udostępnij
Tweetnij
Wydrukuj