31 marca feministki złożyły w sejmie projekt ustawy „Legalna aborcja bez kompromisów”. Tytuł idealnie odzwierciedla żądania promotorów śmierci dzieci nienarodzonych – żadnych kompromisów nie będzie, chcemy aborcji nawet do końca ciąży.
Autorzy projektu ustawy żądają legalnej i darmowej aborcji na życzenie do ukończenia 12. tygodnia ciąży – to ich propagandowe hasło flagowe. Ponadto aborcja ma być legalna do 24. tygodnia ciąży w trzech przypadkach:
- gdy jest ona następstwem gwałtu, przy czym o przestępstwie nie trzeba informować organów ścigania, wystarczy jedynie oświadczenie kobiety, co może być polem do wielu nadużyć,
- gdy ciąża stanowi zagrożenie dla życia lub zdrowia matki, w tym zdrowia psychicznego,
- oraz gdy dziecko prawdopodobnie ma wady rozwojowe lub genetyczne, które uwidocznią się w jakimkolwiek badaniu obrazowym wykonanym przez lekarza.
Jeśli: „stwierdzone u płodu nieprawidłowości uniemożliwiają późniejszą zdolność płodu do życia poza organizmem osoby w ciąży” – dziecko będzie można zabić także po 24. tygodniu ciąży. Co to oznacza w praktyce? Skoro nie jest określona górna granica, należy domniemywać, że zabijanie dzieci ma być legalne aż do końca ciąży. Projekt ustawy „Legalna aborcja bez kompromisów” to więc nic innego jak próba wprowadzenia bez rozgłosu do polskiego ustawodawstwa zapisów pozwalających na dokonywanie legalnej aborcji aż do porodu.
Przy okazji organizacje proaborcyjne chcą załatwić kilka innych spraw. Dziewczynki, które ukończyły 13 lat, będą mogły samodzielnie podejmować decyzję o aborcji. Ale jak to? Przecież polski Kodeks Karny przewiduje karę pozbawienia wolności nawet do 12 lat za obcowanie płciowe z osobą poniżej 15 roku życia. Feministki chcą więc obniżyć tzw. wiek zgody, co zapewne jest im przydatne, by już dzieciom wciskać antykoncepcję, środki wczesnoporonne i aborcję.
„Legalna aborcja bez kompromisów” zakłada też zmiany w Kodeksie Karnym. Uszkodzenie ciała dziecka pod koniec ciąży podczas tzw. nieudanej aborcji, która zakończy się żywym urodzeniem dziecka, nie będzie karane. Co więcej, jeśli ktoś zabije dziecko w dziewiątym miesiącu ciąży, także nie będzie podlegał żadnym przepisom karnym. Szczególnie chore dziecko będzie chronione prawem dopiero po narodzinach.
Absurdalnym żądaniem jest priorytetowa obsługa pacjentek żądających aborcji – na wykonanie tzw. zabiegu szpital ma mieć 72 godziny. Czyli np. lekarz ma odwołać planową operację raka jajnika – operację, która jakiejś kobiecie może uratować życie – bo właśnie zgłosiły się inne pacjentki, które żądają aborcji. Aborcji, która jest przedstawiana jako „opieka zdrowotna”. Zrywajmy więc NFZ-owskie kontrakty ze szpitalami, które odmawiają aborcji – mówią feministki. No i skończmy z tym anachronicznym tworem, jakim jest klauzula sumienia.
Pod propozycją takiego koszmaru podpisało się ponad 200 tys. obywateli. Wielu komentatorów się dziwi, że aż tyle osób poparło takie szaleństwo. My zdziwieni nie jesteśmy. Po pierwsze, feministki są bardzo konsekwentne w realizowaniu swojej strategii. Po drugie, podczas zbierania podpisów, bazowały na celowym wprowadzaniu swoich odbiorców w błąd.
W przekazie medialnym do dziś promują tylko aborcję na życzenie do 12 tygodnia ciąży. Celowo przemilczają fakt, że żądają aborcji także dla pięcio‑, sześcio‑, siedmio‑, ośmio‑, dziewięciomiesięcznych dzieci. Wiedzą dobrze, że tak skandalicznego pomysłu nie popiera wielu ich fanów.
Dlatego komentarze w stylu: „Naprawdę chcecie zabijania 7‑miesięcznych dzieci? To już przesada!” są usuwane. Narracja: chcemy przywrócenia prawa sprzed Trybunału Konstytucyjnego to jedno wielkie kłamstwo. Strajk Kobiet, Dziewuchy Dziewuchom, Aborcyjny Dream Team i inne tego typu grupy idą o kilkanaście kroków dalej.
Zbieranie podpisów szło bardzo kiepsko aż do śmierci śp. pani Izabeli z Pszczyny. Mimo że kobieta zmarła nie z powodu prawa chroniącego życie dzieci, ale z powodu rażących błędów lekarskich – co potwierdziła prokuratura – ta tragedia została bezczelnie wykorzystana do wyprowadzenia ludzi na ulicę i namawiania do podania swojego PESEL‑u.
Teraz czas na pytanie: co na to nasi politycy? Prawo i Sprawiedliwość obiecało, że żadnego obywatelskiego projektu nie wrzuci do niszczarki. Bardzo dobrze. Czekamy teraz na pierwsze czytanie „Legalnej aborcji bez kompromisów”, by kolejny raz powiedzieć politykom „sprawdzam”. Pamiętajmy też, że w grze nadal jest tzw. projekt prezydencki, który de facto przywraca aborcję eugeniczną, a którego prezydent Andrzej Duda do tej pory z niewiadomych przyczyn nie wycofał.
Mamy nadzieję, że nasi posłowie nie zagrają w grę: odrzućmy projekt feministek, a na pociechę dla nich przyjmiemy projekt Dudy i wszyscy będą zadowoleni. Nie, nikt nie będzie zadowolony. Aborcjoniści nie chcą żadnego pseudokompromisu, a my nie chcemy powrotu do eugeniki. Panie prezydencie, to już naprawdę ostatni dzwonek, by wycofać ten dziwny pomysł.
MN