Znamy statystyki aborcyjne za rok 2020. W polskich szpitalach przeprowadzono wtedy 1076 aborcji. To o 40 mniej niż w roku poprzednim. Czy na tej podstawie można już wyciągać wnioski dotyczące zmiany postaw po orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego?
W 2020 roku w procederze zabijania nienarodzonych dzieci nadal w zdecydowanej większości wykorzystywano przesłankę eugeniczną. Aż 1053 aborcji zostały przeprowadzone z powodu dużego prawdopodobieństwa ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu, albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu. To aż 98 proc. wszystkich aborcji wykonanych w polskich szpitalach! Ponad tysiąc dzieci straciło życie, chociaż dorośli: lekarze, rodzice powinni byli stać na jego straży. Każda aborcja jest niesprawiedliwością nie do naprawienia – człowiek traci życie. Ale to właśnie aborcje eugeniczne są najokrutniejszą przemocą, którą człowiek w swojej wolności wybiera. I odbiera życie dziecku: niewinnemu, bezbronnemu, choremu. Dziecku, dla którego powinien być najtroskliwszym opiekunem.
Zobaczmy dalej na te smutne statystyki, mając ciągle w pamięci, że nie mówimy o suchych liczbach, ale o konkretnych osobach, które pozbawiono życia w naszych szpitalach, w białych rękawiczkach i za nasze, podatników, pieniądze. Wśród aborcji eugenicznych w 2020 roku najczęstszym rozpoznaniem był zespół Downa. Dotyczył on 373 przypadków. To aż 35 proc. wszystkich aborcji. Statystyki dotyczące dzieci z zespołem Downa są jednymi z najsmutniejszych. W 1993 roku weszła w życie Ustawa o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży, z tzw. przesłanki eugenicznej nie można było wówczas pozbawić życia dziecka z podejrzeniem zespołu Downa. Dopiero później przesłanka ta zaczęła być rozszerzona także na dzieci z trisomią 21.
Według danych resortu zdrowia w 2020 r. z wykorzystaniem przesłanki zagrożenia dla życia i zdrowia kobiety wykonano 21 aborcji. W 2 innych przypadkach powodem była ciąża powstała w wyniku czynu zabronionego. Najwięcej tzw. przerwań ciąży przeprowadzono w szpitalach w woj. mazowieckim (239), pomorskim (147), śląskim (123) i w łódzkim (112).
Jak interpretować te dane? Czy ten nieznaczny spadek jest oznaką zmiany postaw? Nie, zbyt wcześnie o tym mówić, choć niektórzy dziennikarze i publicyści popierający aborcję doszukują się tu na siłę dowodu dla ich tezy – że liczba aborcji spada po orzeczeniu TK. Warto więc przypomnieć, że:
- od lat liczba aborcji jest mniej więcej taka sama i waha się w okolicy 1100, z niewielkimi spadkami i wzrostami; w 2020 roku aż 98 proc. stanowiły aborcje eugeniczne – dla porównania rok wcześniej stanowiły one 96 proc. wszystkich aborcji,
- „stare prawo” obowiązywało nie do 22 października 2020 roku, kiedy odczytano uzasadnienie na sali rozpraw, ale do 27 stycznia br., kiedy to opublikowano je w Dzienniku Ustaw.
Zatem o ewentualnych zmianach czy nowych tendencjach w liczbach będziemy mogli mówić tak naprawdę za rok.
Niepokoi nas fakt, że aktywiści proaborcyjni, niektórzy lekarze, a nawet czołowi politycy opcji rządzącej komentują, że wprawdzie przesłanka eugeniczna już nie obowiązuje, ale kobieta może sobie załatwić aborcję z powodu zagrożenia jej zdrowia psychicznego. Realnym problemem mogą się więc stać skierowania na aborcję podpisywane przez… psychiatrów.
Trudnością, którą ciągle napotykają kobiety w ciąży, jest brak rzetelnych informacji o hospicjach perinatalnych w gabinetach lekarskich. Lekarz ginekolog podejrzewa u dziecka ciężką chorobę, ale zamiast numeru telefonu do najbliższego wyspecjalizowanego ośrodka daje mamie numer telefonu do czeskiej kliniki aborcyjnej.
MG‑N