Oficjalnie w Wielkiej Brytanii zakazana jest zarówno eutanazja, jak i wspomagane samobójstwo. Natomiast w tamtejszych sądach szpitale bez problemu uzyskują zgodę na odłączenie od aparatury podtrzymującej życie pacjentów w ciężkim stanie.
Prawo Anglii, Walii a także Irlandii Północnej stanowi, iż kto „zachęca lub wspomaga samobójstwo” naraża się na karę 14 lat pozbawienia wolności, zaś eutanazja w brytyjskim prawie określana jest jako „morderstwo”. W ostatnim czasie szczegółowo opisywana była historia pana Sławomira R., który zmarł w Wielkiej Brytanii po tym, jak decyzją Sądu, odłączono go od wody i pożywienia. Ta sprawa potwierdza, że eutanazja mimo zakazu jest faktycznie na Wyspach praktykowana na duża skalę. Dlaczego tak się dzieje? Otóż od 2018 roku, wykonywana jest tam eutanazja bierna, która nie wymaga wyroku sądowego, o ile nie istnieje sprzeciw rodziny. Fałszywym mianem „leczenia” określa się zatem podstawową opiekę czyli żywienie i nawadnianie pacjentów. Niestety od tak rozumianego „leczenia” można odstąpić bez wyroku sądowego.
Część rodziny pana Sławomira R. nie zgodziła się na odłączenie go od wody i pożywienia, dlatego sprawa trafiła do sądu. Sąd przychylił się do wniosku lekarzy o zgodę na rezygnację z leczenia, twierdząc, że dalsze podtrzymywanie życia: „nie leży w jego najlepszym interesie”. Ze strony polskiego rządu padła propozycja przewiezienia chorego do Polski i podjęcie leczenia. Wniosek ten został odrzucony. Według brytyjskiego sądu „najlepszy interes” mężczyzny w przypadku takiej decyzji mógłby ucierpieć z powodu ryzyka śmierci podczas transportu. Sędzia uznał także, że mężczyzna „nie chciałby być utrzymywany przy życiu w stanie, który nie daje mu możliwości czerpania przyjemności i który jest tak przygnębiający dla jego żony i dzieci”. Jak wskazuje ks. prof. Paweł Bortkiewicz taka argumentacja brytyjskiego Sądu Najwyższego wpisuje się doskonale w postawę totalnego utylitaryzmu w dziedzinie traktowania ludzkiego życia: „Okazuje się, że dziś łatwiej okazywać troskę o ekologię i zwierzęta niż o chorego, bezbronnego człowieka (…). Znów doszło do wartościowania jakości ludzkiego życia. Wygrało dominujące w kulturze brytyjskiej nastawienie utylitarne. (…) W tym orzeczeniu, gdzie kluczowy fragment poznaliśmy ze strony brytyjskiej, padło stwierdzenie, że ten pacjent mógłby żyć nawet kilka lat, ale nie cieszyłby się odpowiednią jakością życia. To stwierdzenie „jakość życia” jest charakterystyczne dla utylitaryzmu. Jest to standardowe dla cywilizacji śmierci, która dopuszcza prawo do istnienia wyłącznie osób narodzonych, tych silnych, zdrowych, cieszących się dobrym życiem i dobrze usytuowanych życiowo – zauważył ks. prof. Paweł Bortkiewicz.
Brytyjski wymiar sprawiedliwości nie wspomógł części rodziny walczącej o życie pana Sławomira R. Biologiczna rodzina: matka, siostry i siostrzenica zarzuciły brytyjskim sądom podjęcie zbyt pośpiesznej decyzji, która nie uwzględniła katolickich przekonań chorego o świętości życia. Europejski Trybunał Praw Człowieka uznał, że sprawa nie kwalifikuje się do rozpatrzenia z powodu braku naruszenia konwencji. Na Skargę nie zareagował także ONZ. Mężczyzna zmarł 26 stycznia br., mimo że polski rząd przyznał mu paszport dyplomatyczny, a Klinika Budzik przygotowała dla niego miejsce.
Siostra pana Sławomira opublikowała w tej sprawie nowe informacje: „Otrzymaliśmy ze szpitala kuriozalną informację na temat przyczyn śmierci brata”- napisała na Twitterze. Jak podała, medyczna przyczyna śmierci zostanie zarejestrowana jako: odoskrzelowe zapalenie płuc, niedotlenienie mózgu i zawał mięśnia sercowego. Stanie się tak, mimo tego, że to Polak został odłączony od aparatury podającej wodę i pożywienie. Nie będzie przeprowadzana także sekcja zwłok, mimo wyraźnego żądania rodziny: „Doszli do wniosku, że nie ma podstaw do przeprowadzenia sekcji zwłok, ponieważ nie ma obaw co do medycznej przyczyny śmierci. Czyli umarł na zawał serca, który miał 6 listopada, a to, że przez prawie dwa tygodnie był głodzony, bez wody i faszerowany midazolamem nie spowodowało śmierci. Niestety, brat będzie skremowany i już nic nie udowodnimy.” – napisała na Twitterze.
Kościół katolicki stoi na stanowisku, że odżywianie i nawadnianie nie są terapią medyczną, ponieważ nie zwalczają przyczyn procesu patologicznego zachodzącego w organizmie pacjenta. Stanowią natomiast formę pielęgnacji należnej pacjentowi. „(…) podstawową opieką należną każdemu człowiekowi jest podawanie pożywienia i płynów niezbędnych do utrzymania homeostazy organizmu, w takiej mierze i przez taki czas, w jakich służy to właściwym sobie celom, czyli nawadnianiu i odżywianiu pacjenta”- czytamy w Liście Samaritanus bonus o opiece nad osobami w krytycznych i końcowych fazach życia.
JB
Źródło: vatican.va, niezalezna.pl, KAI