Tylko życie ma przyszłość!

dr inż. Antoni Zięba

Szukaj
Close this search box.

Piłatowy sąd nad dzieckiem nienarodzonym

Ks. abp. Marek Jędraszewski. Fot.: diecezja.pl

Za­miast Je­zu­sa, oskar­żo­nym jest nie­na­ro­dzo­ne dziec­ko, któ­re­mu za­rzu­ca się, że „do­ma­ga się opie­ki ze stro­ny ko­bie­ty i in­nych lu­dzi, któ­ra to opie­ka ogra­ni­cza ich pra­wo do bez­tro­skie­go roz­ko­szo­wa­nia się do­bra­mi te­go świa­ta”. Tłum za­miast „Ukrzy­żuj! Ukrzy­żuj!” krzy­czy „Abor­cja! Abor­cja!”- mó­wił ks. abp Ma­rek Ję­dra­szew­ski pod­czas ho­mi­lii roz­po­czy­na­ją­cej tra­dy­cyj­ną Dro­gę Krzy­żo­wą w Kal­wa­rii Ze­brzy­dow­skiej. Me­tro­po­li­ta kra­kow­ski swo­je roz­wa­ża­nia po­świę­cił „Pi­ła­to­we­mu są­do­wi nad dziec­kiem nienarodzonym”.

Peł­na treść roz­wa­ża­nia ks. abp Mar­ka Jędraszewskiego:

Pi­ła­to­wy sąd nad dziec­kiem nienarodzonym

Ży­ją­cy w II wie­ku św. Me­li­ton, bi­skup Sar­des, mia­sta znaj­du­ją­ce­go się w Azji Mniej­szej, nie­da­le­ko Smyr­ny, za­sły­nął ja­ko au­tor wspa­nia­łej ho­mi­lii pas­chal­nej, w któ­rej wy­sła­wiał Je­zu­sa Chry­stu­sa przy­no­szą­ce­go świa­tu na­dzie­ję zwy­cię­stwa nad śmier­cią, grze­chem i sza­ta­nem. „On [bo­wiem] jest Tym, któ­ry nas wy­wiódł z nie­wo­li na wol­ność, z ciem­no­ści do świa­tła, ze śmier­ci do ży­cia, spod wła­dzy ty­ra­na do wiecz­ne­go kró­le­stwa i uczy­nił nas no­wym ka­płań­stwem oraz lu­dem wy­bra­nym na wie­ki. On jest Pas­chą na­sze­go zba­wie­nia”. Ta­jem­ni­ce Ukrzy­żo­wa­ne­go i Zmar­twych­wsta­łe­go Pa­na św. Me­li­ton od­czy­ty­wał po­przez ży­cie wiel­kich po­sta­ci, o któ­rych mó­wi Sta­ry Te­sta­ment: „Bio­rąc cia­ło pod­le­głe cier­pie­niu, wziął na sie­bie mę­kę cier­pią­ce­go czło­wie­ka. To On w wie­lu mu­siał zno­sić wie­le. W Ablu zo­stał za­bi­ty, w Iza­aku zwią­za­no Mu no­gi, w Ja­ku­bie prze­by­wał na ob­czyź­nie, w Jó­ze­fie zo­stał sprze­da­ny, w Moj­że­szu pod­rzu­co­ny, w ba­ran­ku pas­chal­nym za­bi­ty, w Da­wi­dzie prze­śla­do­wa­ny, w pro­ro­kach zelżony”.

Świę­ty Jan Pa­weł II Wiel­ki w dniu 2 czerw­ca 1979 ro­ku na Pla­cu Zwy­cię­stwa w War­sza­wie w ja­kiejś mie­rze pod­jął myśl św. Me­li­to­na. Mó­wił wte­dy, że Chry­stus jest dla każ­de­go czło­wie­ka klu­czem do zro­zu­mie­nia sie­bie, tak­że dla czło­wie­ka nie­wie­rzą­ce­go. Bez od­nie­sie­nia do Chry­stu­sa nie mo­że po­jąć, „ani kim jest, ani ja­ka jest je­go wła­ści­wa god­ność, ani ja­kie jest je­go po­wo­ła­nie i osta­tecz­ne prze­zna­cze­nie”. Bez roz­wa­ża­nia ży­cia i na­ucza­nia Chry­stu­sa, a zwłasz­cza bez wni­ka­nia w Je­go Mę­kę i Zmar­twych­wsta­nie czło­wiek nie mo­że do koń­ca zgłę­bić i od­kryć sen­su swych cier­pień, do­zna­nych nie­spra­wie­dli­wych osą­dów i krzywd, ale tak­że si­ły na­dziei w swym zdą­ża­niu do wieczności.

Bez wnik­nię­cia w prze­bieg są­du Pi­ła­ta nad Chry­stu­sem nie zro­zu­mie­my też isto­ty dra­ma­tu, ja­ki ma dzi­siaj miej­sce, gdy wiel­cy te­go świa­ta sprzy­się­gli się prze­ciw­ko ży­ciu nie­na­ro­dzo­ne­go dziecka.

A gdy na­stał ra­nek no­we­go dnia ludz­ko­ści, kie­dy rzą­dy pra­wa mia­ły osią­gnąć jesz­cze wyż­szy niż do­tąd po­ziom, wszyst­kie tak zwa­ne au­to­ry­te­ty i przy­wód­cy lu­du za­war­li pakt prze­ciw nie­na­ro­dzo­ne­mu dziec­ku. Cho­dzi­ło o to, aże­by ko­bie­ta, w któ­rej ło­nie to dziec­ko już się po­czę­ło i peł­ne uf­no­ści w jej opie­kę mia­ło przez dzie­więć mie­się­cy wzra­stać aż do dnia swych na­ro­dzin, mo­gła w do­wol­nej chwi­li tej opie­ki od­mó­wić, a dziec­ko ka­zać za­bić. Spra­wę wnie­śli przed sąd Na­miest­ni­ka, któ­ry miał moc sta­no­wie­nia pra­wa. W tym sa­mym cza­sie pod­bu­rzo­ny przez wszech­wład­ne me­dia tłum na uli­cach wszyst­kich więk­szych i mniej­szych miast świa­ta wo­łał: „Abor­cja na ży­cze­nie! Abor­cja na ży­cze­nie!”. „Ja­ką skar­gę wno­si­cie prze­ciw­ko te­mu dziec­ku? – za­py­tał Na­miest­nik. „Gdy­by nie do­ma­ga­ło się opie­ki ze stro­ny ko­bie­ty i in­nych lu­dzi, któ­ra to opie­ka ogra­ni­cza ich pra­wo do bez­tro­skie­go roz­ko­szo­wa­nia się do­bra­mi te­go świa­ta, nie wy­da­li­by­śmy go to­bie” – od­po­wie­dzia­ły zgod­nie au­to­ry­te­ty i przy­wód­cy lu­du. Wo­bec ta­kie­go po­sta­wie­nia spra­wy Na­miest­nik rzekł: „Ja jed­nak nie znaj­du­ję w nim żad­nej wi­ny. Nie zna­la­złem w nim ni­cze­go za­słu­gu­ją­ce­go na śmierć”. Wów­czas au­to­ry­te­ty od­par­ły: „Stwier­dzi­li­śmy, że sa­mym swo­im za­ist­nie­niem pod­bu­rza nasz na­ród, od­wo­dzi od pła­ce­nia po­dat­ków na in­ne, bar­dziej waż­ne dla ży­cia na­sze­go spo­łe­czeń­stwa ce­le, a po­nad­to po­da­je sie­bie za czło­wie­ka. A prze­cież to jest co naj­wy­żej zle­pek ko­mó­rek, za­ro­dek, zy­go­ta, płód – a nie czło­wiek!”. Rów­no­cze­śnie wo­ła­nia tłu­mu: „Abor­cja! Abor­cja!” sta­wa­ły się co­raz bar­dziej gło­śne i agre­syw­ne. „Nie sły­szysz, jak wie­le ze­zna­ją prze­ciw to­bie?” – po­my­ślał Na­miest­nik. Dziec­ko jed­nak mil­cza­ło. W tym mo­men­cie żo­na Na­miest­ni­ka przy­sła­ła mu ostrze­że­nie: „Nie miej nic do czy­nie­nia z tym nie­na­ro­dzo­nym dziec­kiem, bo dzi­siaj we śnie wie­le na­cier­pia­łam się z je­go po­wo­du”. Na­miest­nik przy­po­mniał so­bie cu­dow­ne chwi­le, kie­dy jesz­cze tak nie­daw­no wy­czu­wał swą dło­nią, jak w jej ło­nie po­ru­sza się ich dziec­ko i kie­dy kil­ka mie­się­cy póź­niej przy­szedł na świat uko­cha­ny sy­nek. Od te­go cza­su żo­na sta­ła się nie­prze­jed­na­nym wro­giem abor­cji, a za­gro­że­nie ży­cia każ­de­go dziec­ka prze­ży­wa­ła tak głę­bo­ko, jak­by cho­dzi­ło o jej syn­ka. Przy­po­mniał so­bie rów­nież, co ob­ja­śnia­li mu przed­sta­wi­cie­le na­uk bio­lo­gicz­nych, zwłasz­cza ge­ne­ty­ki i em­brio­lo­gii, że ży­cie czło­wie­ka roz­po­czy­na się w chwi­li po­czę­cia i że ta­ka wła­śnie jest na­uko­wa praw­da. Ale że bał się po­są­dze­nia o sła­bość, szyb­ko stłu­mił w so­bie to wspo­mnie­nie. „Cóż to jest praw­da?” – po­my­ślał, z sa­tys­fak­cją przy tym za­uwa­ża­jąc, że scep­ty­cyzm jest naj­lep­szym le­kar­stwem na wszel­kie praw­dy, w tym rów­nież na­uko­we. Je­go wa­ha­nie bez­błęd­nie wy­czu­li przy­wód­cy lu­du. „Je­że­li ten zbiór ko­mó­rek uznasz za czło­wie­ka i przy­znasz mu pra­wo do ży­cia, nie je­steś przy­ja­cie­lem wład­ców te­go świa­ta. Co wię­cej, sta­jesz się wro­giem «ma­in­stre­amo­wych» me­diów. Każ­dy, kto tak czy­ni, sprze­ci­wia się wol­no­ści i postępowi”.

Mi­mo wszyst­ko Na­miest­nik pod­jął jesz­cze jed­ną pró­bę oca­le­nia ży­cia nie­na­ro­dzo­ne­go dziec­ka. „Jest u was zwy­czaj – po­wie­dział – że na świę­ta do­ko­nu­ję wy­bo­ru zgod­ne­go z wa­szą wo­lą. Czy chce­cie za­tem, abym ob­da­ro­wał pra­wem do ży­cia to cał­ko­wi­cie nie­win­ne i bez­bron­ne dziec­ko, czy też abym uła­ska­wił zna­ne­go wam wszyst­kim zbrod­nia­rza?”. Był to czło­wiek wtrą­co­ny do wię­zie­nia za roz­ruch po­wsta­ły w mie­ście i za za­bój­stwo. Jed­nak­że oni od­po­wie­dzie­li wiel­kim wrza­skiem, do­ma­ga­jąc się, aby wpro­wa­dził abor­cję na ży­cze­nie, a zbrod­nia­rzo­wi oka­zał swą ła­skę. Sły­sząc co­raz bar­dziej na­tar­czy­we krzy­ki tłu­mu: „Abor­cja! Abor­cja!”, Na­miest­nik za­siadł na try­bu­na­le, aby ogło­sić wy­rok. Wi­dząc, że nic nie osią­ga, a wzbu­rze­nie ra­czej wzra­sta, wziął wo­dę i umył rę­ce, mó­wiąc: „Nie je­stem win­ny krwi te­go dziec­ka”. Zgod­nie z za­sa­da­mi no­wo­cze­snej to­le­ran­cji, któ­ra po­zwa­la czy­nić każ­de­mu to, co uwa­ża on za sto­sow­ne, do­dał jesz­cze: „To wa­sza rzecz”, a nie­na­ro­dzo­ne dziec­ko zdał na ich wolę.

W ten spo­sób roz­po­czę­ła się dro­ga dziec­ka w stro­nę kli­ni­ki abor­cyj­nej. Po ja­kimś cza­sie wzniósł się do nie­ba je­go przej­mu­ją­cy, nie­my krzyk. Otrzy­maw­szy sto­sow­ne o tym in­for­ma­cje, Na­miest­nik wy­słał swe służ­by, aby spraw­dzi­ły, czy wszyst­ko od­by­ło się zgod­nie z pro­ce­du­ra­mi: czy tak zwa­ny „za­bieg usu­nię­cia cią­ży” zo­stał sku­tecz­nie do­ko­na­ny, to zna­czy, czy dziec­ko na pew­no zo­sta­ło za­bi­te, czy pro­te­stu­ją­cy ak­ty­wi­ści ru­chów „pro li­fe” zo­sta­li za­trzy­ma­ni i czy, zgod­nie z dok­try­ną o roz­dzia­le Ko­ścio­ła od pań­stwa, od­po­wied­nio sku­tecz­nie zneu­tra­li­zo­wa­no gło­sy du­chow­nych ka­to­lic­kich, do­ma­ga­ją­cych się po­sza­no­wa­nia każ­de­go ludz­kie­go ży­cia od chwi­li je­go po­czę­cia aż do mo­men­tu na­tu­ral­nej śmier­ci. Upew­niw­szy się, że za­mie­rzo­ny cel zo­stał osią­gnię­ty ku peł­nej sa­tys­fak­cji tłu­mu, Na­miest­nik na­ka­zał spra­wę wpi­sać do od­po­wied­nich re­je­strów, aby mo­gła stać się pra­wem obo­wią­zu­ją­cym dla wszystkich.

Dnia 4 mar­ca 1979 ro­ku św. Jan Pa­weł II ogło­sił swo­ją pierw­szą en­cy­kli­kę, za­ty­tu­ło­wa­ną Re­demp­tor ho­mi­nis – „Od­ku­pi­ciel czło­wie­ka”. Pi­sał w niej mię­dzy in­ny­mi o szcze­gól­nej obec­no­ści, ja­ką w dzie­jach świa­ta i czło­wie­ka zaj­mo­wał, zaj­mu­je i aż do skoń­cze­nia świa­ta bę­dzie zaj­mo­wał Chry­stus. Z jed­nej stro­ny jest On „dro­gą Ko­ścio­ła, po­nie­waż „On sam jest na­szą dro­gą «do do­mu Oj­ca» (por. J 14, 1 nn.)”. Rów­no­cze­śnie jest On dro­gą, któ­ra „pro­wa­dzi do każ­de­go czło­wie­ka w ca­łej je­go praw­dzie, w peł­nym je­go wy­mia­rze. Nie cho­dzi [bo­wiem o ja­kie­goś] czło­wie­ka «abs­trak­cyj­ne­go», ale rze­czy­wi­ste­go, o czło­wie­ka «kon­kret­ne­go», «hi­sto­rycz­ne­go»„. Co wię­cej, we­dług św. Ja­na Paw­ła II, ten czło­wiek cie­szy się nie­zwy­kłą, wprost wy­jąt­ko­wą god­no­ścią oso­bi­stą, po­nie­waż „jest [on] ogar­nię­ty Ta­jem­ni­cą Od­ku­pie­nia [i po­nie­waż] z każ­dym [czło­wie­kiem] Chry­stus w tej ta­jem­ni­cy raz na za­wsze się zjed­no­czył”. Dla­te­go też „po­czy­na­jąc się w ło­nie swej mat­ki i ro­dząc się z niej, jest z tej wła­śnie ra­cji po­wie­rzo­ny tro­sce Ko­ścio­ła”. Stąd „Ko­ściół nie mo­że od­stą­pić czło­wie­ka, któ­re­go «los» – to zna­czy wy­bra­nie i po­wo­ła­nie, na­ro­dzi­ny i śmierć, zba­wie­nie lub od­rzu­ce­nie – w tak ści­sły i nie­ro­ze­rwal­ny spo­sób ze­spo­lo­ne są z Chry­stu­sem” (por. RH, 13–14).

Trzy­dzie­ści lat te­mu, w czerw­cu 1991 ro­ku św. Jan Pa­weł II przy­był po raz czwar­ty ja­ko pa­pież do Pol­ski. By­ły to za­le­d­wie pierw­sze mie­sią­ce i la­ta, w któ­rych w na­szej Oj­czyź­nie za­czął kształ­to­wać się de­mo­kra­tycz­ny ład po prze­mia­nach roz­po­czę­tych w 1989 ro­ku. Dla wie­lu de­mo­kra­cja utoż­sa­mia­ła się wte­dy z ab­so­lut­ną wol­no­ścią i do­wol­no­ścią, co mia­ło przy­jąć kształt uku­te­go wów­czas i bar­dzo pro­mo­wa­ne­go w me­diach ha­sła: „Rób­ta, co chce­ta”. W tej sy­tu­acji Oj­ciec Świę­ty po­sta­no­wił, aby je­go IV Piel­grzym­ka sta­ła się roz­wa­ża­niem tre­ści Bo­żych przy­ka­zań wy­ra­żo­nych w De­ka­lo­gu. Uwa­żał bo­wiem, że tyl­ko De­ka­log mo­że sta­no­wić au­ten­tycz­ny fun­da­ment dla bu­do­wa­nia trwa­łych zrę­bów III Rzeczypospolitej.

Kie­dy 4 czerw­ca 1991 ro­ku św. Jan Pa­weł II na­wie­dzał Ra­dom, pod­jął roz­wa­ża­nia zwią­za­ne z V przy­ka­za­niem: „Nie za­bi­jaj!”. W kon­tek­ście nie­zli­czo­nych ofiar dru­giej woj­ny świa­to­wej, bę­dą­cych na­stęp­stwem „obłęd­nych ide­olo­gii”, w któ­rych „na miej­sce Bo­że­go: «Nie za­bi­jaj» po­sta­wio­no ludz­kie: «Wol­no za­bi­jać», a na­wet: «Trze­ba za­bi­ja滄, Oj­ciec Świę­ty na­wią­zał do cią­gle trwa­ją­ce­go dra­ma­tu koń­ca dwu­dzie­ste­go wie­ku. Mó­wił: „Do te­go cmen­ta­rzy­ska ofiar ludz­kie­go okru­cień­stwa w na­szym stu­le­ciu do­łą­cza się in­ny jesz­cze wiel­ki cmen­tarz: cmen­tarz nie­na­ro­dzo­nych, cmen­tarz bez­bron­nych, któ­rych twa­rzy nie po­zna­ła na­wet wła­sna mat­ka, go­dząc się lub ule­ga­jąc pre­sji, aby za­bra­no im ży­cie, za­nim jesz­cze się na­ro­dzą. A prze­cież już mia­ły to ży­cie, już by­ły po­czę­te, roz­wi­ja­ły się pod ser­cem swych ma­tek, nie prze­czu­wa­jąc śmier­tel­ne­go za­gro­że­nia. A kie­dy już to za­gro­że­nie sta­ło się fak­tem, te bez­bron­ne isto­ty ludz­kie usi­ło­wa­ły się bro­nić. Apa­rat fil­mo­wy utrwa­lił tę roz­pacz­li­wą obro­nę nie­na­ro­dzo­ne­go dziec­ka w ło­nie mat­ki wo­bec agre­sji. Kie­dyś oglą­da­łem ta­ki film – i do dziś dnia nie mo­gę się od nie­go uwol­nić, nie mo­gę uwol­nić się od je­go pa­mię­ci. Trud­no wy­obra­zić so­bie dra­mat strasz­liw­szy w swej mo­ral­nej, ludz­kiej wymowie”.

Pró­bu­jąc zro­zu­mieć „ko­rzeń [te­go] dra­ma­tu”, św. Jan Pa­weł II, zda­wał so­bie spra­wę z te­go, że „by­wa on roz­le­gły i zróż­ni­co­wa­ny”. Z dru­giej jed­nak stro­ny wie­dział do­sko­na­le, że istot­ną je­go czę­ścią są tak­że pew­ne struk­tu­ry pań­stwo­we, ist­nie­ją­ce rów­nież w pań­stwach uwa­ża­ją­cych się za de­mo­kra­tycz­ne. W od­nie­sie­niu do nich mó­wił z wy­raź­nym wy­rzu­tem: „Po­zo­sta­je i tu­taj ta ludz­ka in­stan­cja, te gru­py, cza­sem gru­py na­ci­sku, te cia­ła usta­wo­daw­cze, któ­re «le­ga­li­zu­ją» po­zba­wie­nie ży­cia czło­wie­ka nie­na­ro­dzo­ne­go”. W związ­ku z tym Oj­ciec Świę­ty po­sta­wił kil­ka za­sad­ni­czych py­tań o cha­rak­te­rze czy­sto re­to­rycz­nym: „Czy jest ta­ka ludz­ka in­stan­cja, czy jest ta­ki par­la­ment, któ­ry ma pra­wo za­le­ga­li­zo­wać za­bój­stwo nie­win­nej i bez­bron­nej ludz­kiej isto­ty? Kto ma pra­wo po­wie­dzieć: «Wol­no za­bi­jać», na­wet: «Trze­ba za­bi­jać», tam gdzie trze­ba naj­bar­dziej chro­nić i po­ma­gać życiu?”.

Na te py­ta­nia św. Jan Pa­weł II dał od ra­zu od­po­wiedź, któ­ra i dzi­siaj po­zo­sta­je dla nas praw­dzi­wie fun­da­men­tal­na, zwłasz­cza te­raz, gdy roz­wa­ża­my sąd Pi­ła­ta nad Chry­stu­sem. „Przy­ka­za­nie: «Nie za­bi­jaj» za­wie­ra w so­bie nie tyl­ko za­kaz. Ono wzy­wa nas do okre­ślo­nych po­staw i za­cho­wań po­zy­tyw­nych. Nie za­bi­jaj, ale ra­czej chroń ży­cie, chroń zdro­wie i sza­nuj god­ność ludz­ką każ­de­go czło­wie­ka, nie­za­leż­nie od je­go ra­sy czy re­li­gii, od po­zio­mu in­te­li­gen­cji, stop­nia świa­do­mo­ści czy wie­ku, zdro­wia czy cho­ro­by. Nie za­bi­jaj, ale ra­czej przyj­mij dru­gie­go czło­wie­ka ja­ko dar Bo­ży – zwłasz­cza je­śli jest to two­je wła­sne dziec­ko. Nie za­bi­jaj, ale ra­czej sta­raj się po­móc two­im bliź­nim, aby z ra­do­ścią przy­ję­li swo­je dziec­ko. (…) Mu­si­my zwięk­szyć rów­no­cze­śnie na­szą spo­łecz­ną tro­skę nie tyl­ko o dziec­ko po­czę­te, ale rów­nież o je­go ro­dzi­ców, zwłasz­cza o je­go matkę”.

„Nie za­bi­jaj!”. Ko­chaj! Broń! Strzeż! Po­ma­gaj! – bo w ten spo­sób bro­nisz i strze­żesz rów­nież swo­je­go człowieczeństwa…

Na­gra­nie ho­mi­lii ks. abp. Mar­ka Jędraszewskiego:

Za­pra­sza­my do lek­tu­ry ar­ty­ku­łu opu­bli­ko­wa­ne­go na stro­nie „Na­sze­go Dzien­ni­ka” – „Unie­win­nić nie­na­ro­dzo­ne dzie­ci”.

 

Udostępnij
Tweetnij
Wydrukuj