95 lat temu, 13 czerwca 1926, urodził się profesor Jérôme Lejeune, francuski genetyk, odkrywca przyczyny występowania zespołu Downa. Ponieważ stanął po stronie dzieci i walczył o ich prawo do życia, nigdy nie dostał zasłużonego Nobla. Dziś wiemy, że jego przełomowe odkrycie mogło nas znacząco przybliżyć także do odkrycia leku na Alzeimera.
„Czy mierząca centymetr istota ludzka zasługuje na szacunek? A jeśli ma czterdzieści centymetrów, to czy zasługuje na szacunek czterdzieści razy mocniej? Ludzie, którzy używają lat i wagi, by kwantyfikować szacunek należny drugiemu człowiekowi, nie kierują się dobrymi intencjami” – powiedział profesor Jérôme Lejeune.
Najpierw nazywany geniuszem – kiedy odkrył, że przyczyną zespołu downa jest dodatkowy, trzeci chromosom, w dwudziestej pierwszej parze. Kiedy nie poparł aborcji dzieci z trisomią, szybko dostał nową etykietę: „łajdak”.
Jego córka, Clara, opowiadała: „Ojciec często jeździł na konferencje do Stanów Zjednoczonych, jako oficjalny francuski ekspert do spraw „skutków promieniowania atomowego”.
Pewnego dnia w gronie naukowców rozgorzała dyskusja na temat aborcji. Przytaczano zwykłe argumenty: o śmierci kobiet na skutek nielegalnych zabiegów, o dzieciach opóźnionych w rozwoju, o moralnych i psychicznych cierpieniach kobiet. Jérôme Lejeune jako jedyny zabrał głos w obronie dzieci. Mówił, że każde z nich jest jedyne w swoim rodzaju, że kwestionuje się tutaj wartość życia człowieka. Na koniec powiedział: „Oto instytut, który miał służyć życiu przekształca się w instytut śmierci. W angielskim była to gra słów: „Institute of Health, Institute of Death”. Wieczorem ja zwykle pisał list do mamy. Umieścił tam również te słowa: „Dziś po południu straciłem mojego Nobla”.
„Na kilka miesięcy przed śmiercią tata razem z jedną z asystentek opublikował bardzo interesujące studium na temat związków między trisomią dwudziestego pierwszego chromosomu i chorobą Alzheimera. Później badania te doczekały się potwierdzenia” – powiedziała jego córka Clara. O co chodzi?
Do opinii publicznej nie przedostają się głosy, że masowe aborcje dzieci z zespołem Downa utrudniają prace nad wynalezieniem leku na Alzheimera. Choroba Alzheimera należy do chorób demencyjnych i prowadzi do stopniowego niszczenia mózgu. Rozwija się powoli, latami. Może wpływać na mowę, pamięć, podejmowanie decyzji. Cierpią na nią głównie osoby starsze. Alzheimer jest chorobą kosztowną, szacuje się, że na świecie zapadły na nią ponad czterdzieści cztery miliony ludzi i liczba chorych gwałtownie rośnie. To choroba demokratyczna, bo cierpią na nią i biedni i bogaci np. prezydent Ronald Reagan czy Charles Kuen Kao, wybitny fizyk, „ojciec światłowodów”, noblista z 2009 roku.
Wzrost liczby chorych na Alzheimera i kosztów opieki spowodował gorączkowe poszukiwanie mechanizmów demencji i skutecznego leku. Okazało się, że wśród dzieci z zespołem Downa mechanizm powstawania wczesnej demencji jest dokładnie taki sam, jak u starszych z chorobą Alzeimera. U dzieci z trisomią 21 demencja nie rozwija się w tak szybkim tempie.
Dzieci w jakiś sposób nauczyły się sobie z nią radzić, w przeciwieństwie do starszych, u których choroba postępuje zwykle dość szybko. Dzieci z zespołem Downa nierzadko osiągają kilkadziesiąt lat życia bez bardzo wyraźnych oznak demencji.
Profesor Andrea Pfeifer, dyrektor generalny szwajcarskiej firmy farmaceutycznej uważa, że badanie populacji z zespołem Downa ma kluczowe znaczenie dla opracowania skutecznych terapii dla wszystkich osób z chorobą Alzheimera. Pozwala to na testowanie potencjalnych leków na chorobę Alzheimera w bardziej jednorodnej grupie i na wcześniejszym etapie rozwoju objawów choroby Alzheimera, niż byłoby to możliwe w innym przypadku.
Co to oznacza? Że być może rozwiązanie zagadki Alzheimera było na wyciągnięcie ręki. To brzmi niezręcznie, ale dzieci z zespołem Downa mogą być „kluczem” do opracowania leku dla ich starzejących się rodziców i dziadków.
Pierwszy problem polega jednak na tym, że najpierw trzeba chcieć je przyjąć, a – jak wiemy – w niektórych krajach europejskich dzieci z trisomią 21 prawie się nie rodzą. Może gdyby było inaczej, w badaniach klinicznych nad lekiem na Alzheimera bylibyśmy o pięćdziesiąt lat do przodu?
To zgubiony skarb, zaprzepaszczona szansa, bo egoistyczny i despotyczny człowiek wie lepiej, kto ma żyć, a kto umrzeć jeszcze w łonie matki. Profesor Lejeune miał rację, domagając się leczenia dzieci z zespołem Downa, a nie ich prenatalnej selekcji.
MN
Fot.: Fundacja im. Jérôme’a Lejeune’a