Roe kontra Vade przeszło do historii. Za oceanem nie ma już tzw. prawa do aborcji, śmiercionośny układ sił został rozbity, choć – powiedzmy to sobie szczerze – wielu wydawało się to niemożliwe. Czego nas, Europejczyków i Polaków, uczy ta sprawa?
Proaborcyjne pseudoprawo obowiązywało w Stanach Zjednoczonych od 1973 roku, czyli przez blisko pięć dekad. Wiele razy podkreślaliśmy, że było ono prawnym bublem, gdyż Sąd Najwyższy uchwalił je, powołując się na zakłamaną, zmanipulowaną historię. Nie przeszkodziło to jednak w tym, by podpierając się tym kłamstwem odebrać życie sześćdziesięciu milionom dzieci. Kobiety mogły dokonywać aborcji na życzenie, w niektórych stanach nawet do porodu. To istne barbarzyństwo w majestacie prawa.
Biznes aborcyjny kręcił się w najlepsze. Teraz kurek z pieniędzmi dla klinik aborcyjnych został zakręcony, niemal natychmiast zamknięto prawie 50 z nich. Już 9 stanów znacząco wzmocniło ochronę życia, a będzie ich przybywać. Dla tej części świata, która uważa się za intelektualną elitę, propagującą rozwój i postęp, był to po prostu szok. A jednak stało się. To, co wydarzyło się za oceanem, uczy nas po pierwsze, że nie ma rzeczy niemożliwych. O ile mieliśmy nadzieję na pro-lifeowe zmiany za prezydentury Donalda Trumpa, o tyle po Joe Bidenie zupełnie nie można było się spodziewać zachęty do obrony życia. Wprost przeciwnie, jego administracja znana jest z radykalnych, proaborcyjnych deklaracji. Także teraz ma przygotować rozwiązania, które – jak pięknie zapowiada – zapewnią kobietom opiekę medyczną, czyli – tym razem mówiąc wprost – obejdą nowe przepisy, by umożliwić aborcję.
Mimo wszystko nasze polityczne wybory mają znaczenie – i to też warto sobie znowu przypomnieć. Wyrok Sądu Najwyższego został wydany stosunkiem głosów 5:4. Było to możliwe dzięki nominacjom sędziowskim, których dokonał jeszcze za swojej prezydentury Donald Trump. Gdy dwa lata temu na naszym polskim podwórku decyzją Trybunału Konstytucyjnego zostało wzmocnione prawo do życia, patrzył na nas cały świat. Także z niedowierzaniem. Ale dziś mówimy o Stanach Zjednoczonych – wielkim imperium, nie o małym kraju nad Wisłą. Zmiany w USA mogą być jak klocek, który popchnie pro-lifeowe domino na innych kontynentach.
Nową nadzieję zyskali na przykład Irlandczycy. 2 lipca ulicami Dublina przeszedł wielotysięczny tłum obrońców życia. Pamiętamy, że po przegranym referendum w 2018 roku Irlandia zalegalizowała aborcję. Usunęła z konstytucji tzw. 8 poprawkę, która dawała dziecku w łonie matki takie same prawa jak wszystkim obywatelom. Było to możliwe dzięki potężnej, proaborcyjnej kampanii społecznej. Teraz Irlandczycy podczas marszu dla życia mówili: „Życie zwycięży!” oraz „Roe przeciwko Wade obalone – my będziemy następni!” Obrońcy życia nigdy nie tracą nadziei. Może dlatego, że wierzymy, że Panem życia jest Bóg?
I tu mamy nasze „po trzecie”: od amerykańskich pro-liferów możemy uczyć się modlitwy i zawierzenia tej sprawy Panu Bogu. Jednym z najbardziej przejmujących widoków jest klęcząca przed kliniką aborcyjną osoba z różańcem. Młodsza czy starsza, matka, żona albo siostra zakonna, ksiądz albo ojciec rodziny. Jest to dobra zmiana, która została wymodlona w cichym, pokojowym proteście, z różańcem w ręku i na adoracji Najświętszego Sakramentu. We dnie i w nocy. W ostrym słońcu i w deszczu. Nawet za cenę szykan, nieprzyjemności, wytykania palcami.
Dr Jack Willke, Amerykanin, jeden z ojców światowego ruchu pro-life podkreślał, że właśnie modlitwa musi być fundamentem naszych działań, że zawsze jest pierwszym punktem w strategii budowania cywilizacji życia i miłości. Pamiętajmy jednak, że oprócz modlitwy ruch pro-life od lat na różne sposoby pomaga kobietom, które chciały dokonać aborcji, ale także tym, które borykają się ze skutkami tej decyzji.
Prawo chroniące życie w USA spotkało się z oporem dużych koncernów. Wiele firm zapowiedziało, że sfinansuje zatrudnionym kobietom aborcję w stanach, które dopuszczają zabijanie dzieci. Z jednej strony mówią o odpowiedzialnym biznesie, zrównoważonym rozwoju i ochronie klimatu. Z drugiej strony ochrona życia człowieka nie mieści się w ich wartościach. Większość z firm to globalne koncerny, których produkty czy usługi są dostępne w Polsce. Są wśród nich Amazon, Apple, Microsoft, Google, Tesla, Disney, Meta właściciel Facebooka, Uber, Netflix, Starbucks, Airbnb, Adidas, Johnson & Johnson, H&M, Nike, PayPal, Sony, Worner Bross, Hewlett-Packard czy Mastercard.
Warto wiedzieć, że obrona życia to nie tylko modlitwa. Jako konsumenci mamy wpływ do kogo powędrują nasze pieniądze. Wybierajmy więc mądrze, wybierajmy życie.
MN