Żyjemy w zlaicyzowanym świecie, wielokulturowym i wielowyznaniowym. A nierzadko bywa to świat wręcz daleki od kultury i wiary. W takim środowisku obrona wartości i świętości życia staje się niebywale trudnym zadaniem, żeby nie powiedzieć – niemożliwym.
Czy istnieje sposób na pozytywny i owocny dialog kształtujący postawę pro-life poza moralnością i wiarą chrześcijańską? Czy istnieje przestrzeń, w której mogą spotkać się ludzie dalecy sobie pod względem duchowym, ale w podobnym stopniu przeniknięci szacunkiem dla życia?
W kręgach francuskich ortodoksyjnych katolików ważną postacią jest Chantal Delsol, profesor filozofii, która od lat przypomina o znaczeniu wartości chrześcijańskich dla europejskiego rozumienia wolności, postępu, szczęścia i osoby. Jej kolejne książki mogą być szkołą dialogu ze światem, który dawno już zaprzeczył swoim duchowym korzeniom, a na wspomnienie o Bogu obrusza się z nieskrywaną irytacją. Żyjąc we Francji, gdzie laickość urasta do rangi religii, Profesor Delsol doświadcza na co dzień, że nieliczni już rozumieją i przyjmują, że godność człowieka ma swoje źródło w podobieństwie do Boga. Z całą pewnością w działalności pro-life, która wykracza poza wspólnotę czy parafię, prędzej czy później spotkamy ludzi, dla których słowa te są pustym i martwym frazesem. I to właśnie z nimi zobowiązani jesteśmy znaleźć nić porozumienia.
Profesor Delsol wskazuje, że współcześnie płaszczyzną porozumienia ludzi dobrej woli może okazać się… ekologia. „Jeśli zrozumiemy, że tego, czego nie wolno robić białym niedźwiedziom, nie należy również czynić nam, ludziom, mamy szansę ocalić to, co najcenniejsze”, pisała z pewnym przekąsem.
Ilustracją jej tezy może być historia Jacquesa Testarta, embriologa, współtwórcy metody in vitro, „ojca” pierwszego francuskiego dziecka poczętego w probówce w 1982 roku. Będąc u szczytu naukowej kariery, wycofał się z działalności badawczej. W 1986 roku odszedł od probówek i stał się głośnym przeciwnikiem sztucznego zapłodnienia. Nie kierował się jednak wiarą czy bojaźnią Bożą, lecz szacunkiem naukowca dla natury. Jako biolog doszedł do wniosku, że to, co zakryte, takie powinno pozostać – połączenie gamet w zygotę powinno zostać tajemnicą. Testart głośno wyrażał obawy, że zaczniemy przechowywać zarodki i będziemy je modyfikować według zlecenia co do płci czy wyglądu. Nikt mu w latach 80. nie wierzył, że in vitro sprowadzi dziecko do roli przedmiotu, który każdemu się należy. Dziś ten przenikliwy badacz może odczuwać gorzką satysfakcję…
Podobną drogę przeszła Barbara Baranowska, również embriolog i pracownik kliniki in vitro, wykładowca Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. Widząc ilość niepowodzeń przy zapłodnieniu w laboratorium, zrozumiała, że Testart miał rację – nie można b ezkarnie ingerować w procesy natury. Porzuciła dające prestiż badania nad niepłodnością i… została położną. W jednym z wywiadów mówiła: „Powinniśmy słuchać natury. Jeżeli z jakiegoś powodu natura nie daje nam dzieci, to może warto jej posłuchać. Podporządkować się”.
W postawie Jacquesa Testarta i Barbary Baranowskiej wybrzmiewa pokora badacza względem porządku, który odkrywa w naturze. Oboje doszli do uznania, że istnieją granice, za którymi człowiek nie może wziąć pełnej odpowiedzialności za skutki swoich działań. I w imię uczciwości powinien się wycofać. Może właśnie pokora, uczciwość i odpowiedzialność to te wartości, które pozwolą nam budować postawę pro-life z ludźmi, którzy nie doświadczają wiary w Boga?
KW