Rozporządzenie Minister Zdrowia, Izabeli Leszczyny, które ma wejść w życie 1 maja, wymaga od szpitali zatrudniania lekarzy specjalizujących się w aborcji. To praktycznie uniemożliwia lekarzom korzystanie z klauzuli sumienia. Proces prawny w tej sprawie wciąż trwa.
Minister Zdrowia Izabela Leszczyna zapowiedziała niedawno wprowadzenie przepisów, które mogłyby zobowiązać szpitale do zapewnienia lekarza gotowego do wykonywania aborcji na życzenie. Rozwiązanie to zakłada, że specjalista ten będzie dostępny na wezwanie, by uśmiercić dziecko każdej matce, która wyrazi taką wolę. Warto zaznaczyć, że koszty aborcji mają być pokrywane z publicznych funduszy.
Projekt rozporządzenia został ukończony 11 marca. Zgodnie z jego zapisami, każdy szpital oferujący usługi ginekologiczne miałby obowiązek wykonywania aborcji. W przeciwnym razie ryzykowałby natychmiastową utratę kontraktu z Narodowym Funduszem Zdrowia lub musiałby zapłacić karę finansową.
„Nie obchodzi mnie, jaki lekarz to zrobi. Dyrektor szpitala może zawrzeć umowę z lekarzem spoza szpitala, który na telefon przyjedzie i dokona terminacji ciąży” – tłumaczyła minister Leszczyna.
W praktyce takie regulacje mogłyby uniemożliwić korzystanie z klauzuli sumienia, zwłaszcza przez osoby na kierowniczych stanowiskach w szpitalu lub na oddziale. Nawet jeśli sam dyrektor nie wykonywałby aborcji, byłby zobowiązany do zorganizowania zabiegu i zapewnienia, że zostanie on przeprowadzony.
Minister stwierdziła, że szpitale muszą uznawać zaświadczenia od psychiatrów, które wskazują na konieczność aborcji ze względu na zagrożenie dla zdrowia psychicznego matki. Doświadczenie pokazuje, że wskazania dotyczące zdrowia psychicznego można interpretować bardzo szeroko, co sprawia, że przepis ten może służyć jako ukryty sposób na aborcję na życzenie.
Planowane przepisy zakładają, że lekarz odpowiedzialny za przeprowadzanie aborcji będzie pod specjalną ochroną prawną Związku Zawodowego, zapewniającą mu swobodę w wykonywaniu zabiegów i ochronę przed wszelkimi naciskami. To daje mu wolność w podejmowaniu decyzji dotyczących zakończenia życia nienarodzonego dziecka.
Wszystkie cztery projekty ustaw dotyczące rozszerzenia dostępu do aborcji zostały przekazane do komisji nadzwyczajnej. Minister Zdrowia oczekuje, że podczas prac komisji odbędzie się „prawdziwa debata”, w której oprócz polityków, swoje opinie przedstawią lekarze, ginekolodzy, położnicy, perinatolodzy, eksperci i stowarzyszenia naukowe. „Żyjemy w środku Europy w XXI wieku i musimy wiedzieć, o czym rozmawiamy” – podkreśliła.
Minister przypomniała też, że w Koalicji Obywatelskiej (KO) od wielu miesięcy obowiązuje stanowisko, według którego osoby głosujące przeciwko liberalizacji prawa aborcyjnego nie będą umieszczane na listach wyborczych. To stanowisko ogłosił Donald Tusk, lider KO. Dopytywana, czy sprzeciw wobec którejś z propozycji aborcyjnych może spowodować, że dana osoba nie znajdzie się na listach KO w kolejnych wyborach, odpowiedziała: „To będzie oczywiście decyzja Donalda Tuska. Ale jestem przekonana, że premier tak zrobi, znam go kilkanaście lat”.
Co więcej, Rozporządzenie Minister Zdrowia może być wdrażane nawet przed wprowadzeniem ustaw aborcyjnych przez Sejm.
Rozporządzenie opracowane 11 marca trafiło do konsultacji, które miały trwać 21 dni, ale do tej pory nie zostały zakończone. Oznacza to, że przepisy wymagające od szpitali organizowania aborcji mogą się opóźnić i nie wejść w życie 1 maja. Resort zdrowia wydaje się jednak zdeterminowany, by wprowadzić te przepisy w życie, nawet jeśli miałyby one zostać wdrożone przed uchwaleniem ustaw aborcyjnych przez Sejm.
Istnieje ryzyko, że rozporządzenie, które nakazywałoby szpitalom organizowanie aborcji, mogłoby prowadzić do zamknięcia wielu oddziałów ginekologicznych, skutkując brakiem opieki zdrowotnej dla ciężarnych kobiet. Te regulacje wzbudzają duże obawy w społeczeństwie, a tylko zdecydowany opór może zatrzymać kontrowersyjne plany. To, jak zareagują Polacy, może mieć ogromny wpływ na przyszłość kraju i życie milionów dzieci. Dlatego potrzeba jest mobilizacji i aktywnego sprzeciwu.
jb
Źródło: gazetaprawna.pl