Brytyjski Sąd Najwyższy zajmie się aborcją dzieci z zespołem Downa, które na Wyspach można zabijać aż do porodu. Rozprawa w Sądzie Najwyższym odbędzie się w dniach 6 i 7 lipca. Czy to będzie historyczna rozprawa?
„Obecnie w Wielkiej Brytanii dzieci mogą być poddawane aborcji aż do urodzenia, jeśli są uważane za poważnie upośledzone. Włączają mnie w tę definicję bycia poważnie upośledzoną – tylko dlatego, że mam dodatkowy chromosom! Możesz w to uwierzyć?” – pyta Heidi Crowter, aktywistka pro-life, która jako pierwsza pozwała brytyjski rząd do sądu za dyskryminację osób z zespołem Downa.
Gdyby ktoś zastanawiał się, dlaczego przed Brexitem Wielka Brytania była wiodącym punktem turystyki aborcyjnej, to słowo Heidi Crowter daje odpowiedź. Obecnie brytyjska ustawa o aborcji (Abortion Act) pochodzi z 1967 r. Zgodnie z nią legalna jest aborcja na żądanie do 24. tygodnia życia dziecka. To koniec drugiego trymestru! Jak wiemy, lekarze potrafią uratować dziecko przedwcześnie urodzone na tym etapie ciąży. Jeśli „istnieje znaczne ryzyko, że gdyby dziecko się urodziło, cierpiałoby na fizyczne lub psychiczne nieprawidłowości i było poważnie upośledzone”, można je zabić dopóki nie zacznie przemieszczać się w dół kanału rodnego, czyli de facto do porodu (!). Czy tak okrutną praktykę można nazwać zabiegiem, aborcją? Przecież to mordowanie wcześniaków.
Wspomniana już Heidi Crowter pisze: „Komitet Praw Osób Niepełnosprawnych ONZ powiedział, że Wielka Brytania powinna zmienić swoje prawo dotyczące aborcji, aby upewnić się, że ludzie tacy jak ja nie są dyskryminowani z powodu niepełnosprawności. Niestety, rząd postanowił zignorować ich zalecenia i nie zmienił prawa”.
Brytyjskie władze nie miały ochoty zająć się tą kwestią, więc Heidi Crowter założyła społecznościową zbiórkę na pokrycie kosztów sądowych. Rozprawa w sprawie zabijania dzieci z zespołem Downa odbędzie się w brytyjskim Sądzie Najwyższym już 6 i 7 lipca.
Heidi Crowter staje się rzeczniczką dzieci, które mogłyby żyć i być szczęśliwe, jak ona. Jak ona i jej mąż, którego poślubiła rok temu. Oboje całym swoim życiem pokazują, że w nowoczesnym społeczeństwie nie może być miejsca na prenatalną selekcję, że w swoich szacowaniach „przydatności” ludzi nienarodzonych lekarze nierzadko się mylą.
Matka kobiety w wywiadzie dla brytyjskiego Channel 5 News powiedziała, iż matki nienarodzonych dzieci, u których zdiagnozowano zespół Downa, słyszą czasem od lekarzy, że już zarezerwowali im termin aborcji. Niestety, wielu się tej presji poddaje. Według stowarzyszenia „ Prawo do życia „ tylko w 2019 r. w Anglii i Walii wykonano 3,183 tys. „aborcji selektywnych ze względu na niepełnosprawność”. Aż 656 dzieci miało podejrzenie zespołu Downa.
Popatrzmy na sprawę z jeszcze innej perspektywy. Obecnie media tak chętnie podchwytują historie osób, które identyfikują się z ruchem LGBT i które uważają się za dyskryminowane. Czy ktokolwiek przejmie się Heidi, która również uważa się za dyskryminowaną? „Ludzie nie powinni być traktowani inaczej z powodu swojej niepełnosprawności” – mówiła. „Powodem, dla którego to robię, jest to, że ja i mój mąż James posiadamy Zespół Downa i chcemy pokazać światu, iż wiedziemy dobrej jakości życie” – dodała.
Za staraniami o prawną ochronę dzieci z podejrzeniem zespołem Downa stoi jeszcze jedna kobieta, 32-letnia Máire Lea-Wilson, która jest matką dwóch chłopców, w tym jednego z zespołem Downa. Chłopiec ma na imię Aidan i ma teraz dwa lata. Zespół Downa zdiagnozowano dopiero w 34. tygodniu ciąży.
Dziecko urodziło się dwa tygodnie później, ale w międzyczasie rodzicom aż trzy razy zaproponowano aborcję. To skandal. „Mam dwóch synów, których cenię i kocham tak samo, jednak prawo nie stawia ich na równi. Jako matka dołożę wszelkich starań, by zapewnić sprawiedliwe traktowanie mojemu synowi, Aidanowi” – powiedziała Maire.
Zachęcam do śledzenia tej sprawy. My na pewno będziemy o niej pisać na naszej stronie internetowej.
MN