Tylko życie ma przyszłość!

dr inż. Antoni Zięba

Szukaj
Close this search box.

Zadaniem lekarzy jest służyć i chronić życie

Wręczenie wyróżnień „Przyjaciel Życia” 2024

Z dr n. med. Ewą Śli­zień-Ku­czap­ską, le­ka­rzem spe­cja­li­stą po­łoż­ni­kiem-gi­ne­ko­lo­giem pre­ze­sem Pol­skie­go Sto­wa­rzy­sze­nia Na­uczy­cie­li Na­tu­ral­ne­go Pla­no­wa­nia Ro­dzi­ny, in­struk­to­rem i me­dycz­nym kon­sul­tan­tem me­tod roz­po­zna­wa­nia płod­no­ści, wy­kła­dow­cą aka­de­mic­kim, współ­au­tor­ką wie­lu pu­bli­ka­cji oraz Lau­re­at­ką na­gro­dy „Przy­ja­ciel Ży­cia” przy­zna­wa­nej przez Za­rząd Pol­skie­go Sto­wa­rzy­sze­nia Obroń­ców Ży­cia Czło­wie­ka oso­bom, któ­re bu­du­ją cy­wi­li­za­cję ży­cia i mi­ło­ści, roz­ma­wia Aga­ta Gołda.

„Dziec­ko od po­cząt­ku ży­cia jest oso­bą. Dla­te­go już w sta­nie za­rod­ko­wym przy­na­le­ży mu zwrot: TY. Od swe­go za­ist­nie­nia jest to KTOŚ, a nie coś”. To sło­wa prof. Wło­dzi­mie­rza Fi­jał­kow­skie­go. Od po­cząt­ku swo­jej ka­rie­ry za­wo­do­wej wzię­ła so­bie pa­ni do ser­ca na­uko­wy fakt, że ży­cie czło­wie­ka za­czy­na się od poczęcia?
Za­wsze by­ło dla mnie oczy­wi­ste, że ży­cie czło­wie­ka za­czy­na się od mo­men­tu po­łą­cze­nia ko­mór­ki ja­jo­wej z plem­ni­kiem, czy­li za­płod­nie­nia pro­wa­dzą­ce­go do po­wsta­nia zy­go­ty, naj­wcze­śniej­szej em­brio­nal­nej fa­zy na­sze­go – ludz­kie­go ży­cia. Do­wie­dzia­łam się te­go na wy­kła­dach z em­brio­lo­gii i fi­zjo­lo­gii w cza­sie stu­diów, któ­re koń­czy­łam na prze­ło­mie lat 80. i 90. XX wie­ku w War­sza­wie. Za­czy­na­jąc pra­cę za­wo­do­wą, nie my­śla­łam o tym, że wy­bra­na prze­ze mnie spe­cjal­ność bę­dzie wią­zać się z róż­ny­mi de­fi­ni­cja­mi do­ty­czą­cy­mi po­cząt­ku ży­cia, a w to­ku mej pra­cy bę­dę świad­kiem pod­wa­ża­nia fak­tów bio­lo­gicz­nych. Pra­ca i kon­takt z ludź­mi (pa­cjent­ka­mi oraz ko­le­ga­mi) uświa­do­mi­ły mi, że je­że­li chcę uczci­wie wy­ko­ny­wać za­wód, to war­to być w tym wy­pad­ku bez­kom­pro­mi­so­wym i zgod­nie z współ­cze­sną na­uką wy­ja­śniać na­wet naj­bar­dziej pod­sta­wo­we za­gad­nie­nia. Prze­ko­na­łam się, że nie wszy­scy zda­ją so­bie spra­wę z te­go, jak dzia­ła an­ty­kon­cep­cja i dla­cze­go jej sto­so­wa­nie mo­że na­ra­zić ży­cie dziec­ka w fa­zie przed im­plan­ta­cją, w cza­sie jej trwa­nia i post­im­plan­ta­cyj­nie, czy­li po za­gnież­dże­niu, na śmierć.

Szyb­ko zro­zu­mia­łam też, że w swo­jej pra­cy bę­dę mu­sia­ła prze­ciw­sta­wiać się ko­le­gom i pa­cjent­kom, któ­rzy ina­czej my­ślą. Gdy po stu­diach i sta­żu w trak­cie spe­cja­li­za­cji za­czę­łam pra­co­wać w przy­chod­ni, ko­bie­ty pro­si­ły mnie o wy­pi­sy­wa­nie ta­ble­tek an­ty­kon­cep­cyj­nych. Od­ma­wia­łam. Za­czę­ły się wte­dy two­rzyć du­że ko­lej­ki do mnie, bo wi­zy­ty trwa­ły znacz­nie dłu­żej z po­wo­du wy­ja­śnia­nia me­cha­ni­zmów dzia­ła­nia an­ty­kon­cep­cji oraz jej szko­dli­wo­ści. Czu­łam, że ja­ko le­karz po­win­nam dbać o zdro­wie ko­biet i nie na­ra­żać ich na po­ten­cjal­ne po­wi­kła­nia łącz­nie z moż­li­wo­ścią dzia­łań prze­ciw­za­gnież­dze­nio­we­go i wcze­sno­po­ron­ne­go tych środ­ków. To wy­wo­ły­wa­ło w przy­chod­ni spo­rą kon­ster­na­cję. Osta­tecz­nie zo­sta­łam z niej zwol­nio­na, bo nie speł­nia­łam oczekiwań.

Od trzy­dzie­stu lat pra­cu­je pa­ni w szpi­ta­lu ja­ko spe­cja­li­sta gi­ne­ko­lo­gii i po­łoż­nic­twa. Kie­dy po­sta­no­wi­ła pa­ni, że zro­bi tę spe­cja­li­za­cję i dla­cze­go wy­bra­ła pa­ni wła­śnie ją spo­śród wie­lu innych?

Bę­dąc na szó­stym ro­ku stu­diów na sta­żu w Sta­nach Zjed­no­czo­nych, uświa­do­mi­łam so­bie, że to jest chy­ba naj­pięk­niej­szy za­wo­do­wy kie­ru­nek. Łą­czy opie­kę nad do­ro­sły­mi ludź­mi przy­szły­mi ro­dzi­ca­mi – męż­czy­zną i ko­bie­tą, z opie­ką nad ich dziec­kiem, któ­re roz­wi­ja się pod ser­cem mat­ki. To wła­śnie per­ina­to­lo­gia, do­pie­ro ro­dzą­ca się wte­dy w Pol­sce, no­wa spe­cja­li­za­cja tak mnie za­chwy­ci­ła i przy­cią­gnę­ła. Po­nad­to idea wspól­nych ro­dzin­nych po­ro­dów, któ­re ob­ser­wo­wa­łam pod­czas sta­żu w Sta­nach Zjed­no­czo­nych, bar­dzo mnie za­in­spi­ro­wa­ła. W cza­sie kie­dy koń­czy­łam stu­dia, sa­le po­ro­do­we w War­sza­wie i nie tyl­ko wy­glą­da­ły dra­ma­tycz­nie i po­ród miał nie­wie­le wspól­ne­go z god­no­ścią każ­dej ludz­kiej isto­ty oraz wspól­nym wraz z oj­cem dziec­ka prze­ży­ciem jed­ne­go z naj­waż­niej­szych mo­men­tów w ludz­kim życiu.

Po tym za­gra­nicz­nym sta­żu wie­rzy­łam, że rów­nież w Pol­sce bę­dzie po­dob­nie. Tak się sta­ło. Gdy koń­czy­łam stu­dia roz­po­czę­ła się dziś po­wszech­nie zna­na spo­łecz­na ak­cja „Ro­dzić po Ludz­ku”. Za­po­cząt­ko­wa­ła ona ogrom­ne zmia­ny, rów­nież w szpi­ta­lu, w któ­rym pra­cu­ję aż do dzi­siaj. Po­wsta­ły szpi­ta­le przy­ja­zne ro­dzi­com i dziec­ku… Prak­tycz­nie na mo­ich oczach do­ko­na­ła się nie­praw­do­po­dob­na prze­mia­na, moż­na by po­wie­dzieć re­wo­lu­cja, w po­łoż­nic­twie. I to by­ło pięk­ne. Za­czę­łam uczest­ni­czyć w róż­nych do­dat­ko­wych kur­sach do­ty­czą­cych m.in. edu­ka­cji pre­na­tal­nej w za­kre­sie przy­go­to­wa­nia do dwu­ro­dzi­ciel­stwa od po­czę­cia oraz kar­mie­nia na­tu­ral­ne­go w In­sty­tu­cie Mat­ki i Dziec­ka w War­sza­wie. Mia­łam przy­jem­ność po­znać oso­bi­ście prof. Wło­dzi­mie­rza Fi­jał­kow­skie­go, twór­cę pol­skie­go mo­de­lu szkół ro­dze­nia i na­tu­ral­nych po­ro­dów, prof. Mi­cha­ła Tro­szyń­skie­go, by­łe­go kon­sul­tan­ta kra­jo­we­go ds. po­łoż­nic­twa i gi­ne­ko­lo­gii oraz dr Han­nę Ce­rań­ską-Gosz­czyń­ską, pe­dia­trę, pierw­szą pre­zes Pol­skie­go Sto­wa­rzy­sze­nia Na­uczy­cie­li Na­tu­ral­ne­go Pla­no­wa­nia Ro­dzi­ny i świet­ne­go wy­kła­dow­cę aka­de­mic­kie­go. To m.in. te oso­by kształ­to­wa­ły mo­ją po­sta­wę le­ka­rza i czło­wie­ka wo­bec tro­ski o ży­cie każ­de­go człowieka.

Na pew­no jest jesz­cze wciąż wie­le rze­czy do zro­bie­nia w gi­ne­ko­lo­gii i po­łoż­nic­twie w na­szym kraju.

Nie­wąt­pli­wie. Za­czy­na­jąc od re­for­my służ­by zdro­wia i sys­te­mu opie­ki nad pa­cjen­tem, tak że­by le­karz był rze­czy­wi­ście w sta­nie po­ma­gać pa­cjent­kom i mógł je wspie­rać w róż­nych, cza­sem bar­dzo trud­nych sy­tu­acjach. Po­trze­ba tu róż­nych udo­sko­na­leń. Przy­da­ło­by się utwo­rzyć sys­tem opie­ki oraz ze­spo­ły wie­lo­spe­cja­li­stycz­ne wspie­ra­ją­ce ko­bie­ty i ich bli­skich w trud­nych sy­tu­acjach np.: nie­po­myśl­nej dia­gno­zy pre­na­tal­nej, cięż­kiej pa­to­lo­gii cią­ży czy roz­po­zna­nia cho­ro­by no­wo­two­ro­wej w cią­ży. War­to by by­ło rów­nież wpro­wa­dzić sys­te­mo­we roz­wią­za­nia pro­wa­dzą­ce do po­pra­wy sta­nu edu­ka­cji za­rów­no stu­den­tów, ja­ki i le­ka­rzy w za­kre­sie pro­fi­lak­ty­ki za­bu­rzeń zdro­wia pro­kre­acyj­ne­go, le­cze­nia przy­czy­no­we­go za­bu­rzeń płod­no­ści, ochro­ny płod­no­ści ludz­kiej a na­de wszyst­ko bu­do­wa­nia spo­łecz­nej świa­do­mo­ści, że ro­dzi­ciel­stwo win­no sta­wać się pierw­szą ka­rie­rą dla wie­lu par, gdyż fi­zjo­lo­gii nie da się oszu­kać i pra­wa bio­lo­gii pro­kre­acji są ści­śle określone.

Co w pra­cy za­wo­do­wej spra­wia pa­ni naj­więk­szą ra­dość? Ja­kie mo­men­ty by­wa­ją najtrudniejsze? 

Ko­cham swo­ją pra­cę. Bar­dzo lu­bię kon­takt z czło­wie­kiem i to, że pra­ca sta­wia przede mną wy­zwa­nia. Cią­gle na­po­ty­kam na róż­ne wy­da­rze­nia po­zor­nie po­dob­ne, ale jed­nak prze­ży­wa­ne od­mien­nie przez każ­dą ro­dzi­nę. Bar­dzo du­żo uczę się od mo­ich pa­cjen­tek. Wiel­ką sa­tys­fak­cją i przede wszyst­kim ra­do­ścią jest dla mnie to, że mo­gę po­ma­gać im i je wspie­rać. To dla mnie za­szczyt i przy­wi­lej, że je­stem do­pusz­czo­na do tak du­żej in­tym­no­ści. Dzię­ki te­mu czu­je­my się jed­ną wiel­ką rodziną.

Trud­ne jest to, że wie­le rze­czy się nie uda­je, wciąż się uczę a jed­nak są sy­tu­acje bar­dzo skom­pli­ko­wa­ne, gdzie nie spo­sób na dziś po­móc, co wy­ni­ka za­rów­no z nie­mo­cy sys­te­mo­wych, ale też z nie­ule­czal­no­ści, nie­od­wra­cal­no­ści pew­nych schorzeń.

Jest pa­ni rów­nież le­ka­rzem po kur­sie Na­Pro­TECH­NO­LO­GY, in­struk­tor­ką me­tod roz­po­zna­wa­nia płod­no­ści i wy­kła­dow­cą. Z któ­rej pra­cy czer­pie pa­ni naj­wię­cej satysfakcji?

Je­stem bar­dzo dum­na z te­go, że od wie­lu lat je­stem pre­ze­sem Pol­skie­go Sto­wa­rzy­sze­nia Na­uczy­cie­li Na­tu­ral­ne­go Pla­no­wa­nia Ro­dzi­ny. To jed­na z naj­star­szych, bo po­nad trzy­dzie­sto­let­nia, nie­do­cho­do­wa i po­za­rzą­do­wa or­ga­ni­za­cja, któ­ra zaj­mu­je się pro­mo­cją i edu­ka­cją spo­łecz­ną w za­kre­sie zdro­wia pro­kre­acyj­ne­go. Jest tu ogrom pra­cy zwłasz­cza, że na­dal brak pod­sta­wo­wej wie­dzy do­ty­czą­cej płod­no­ści… a rze­sza do­brze wy­kształ­co­nych na­uczy­cie­li nie­ste­ty po­zo­sta­je zu­peł­nie nie­wy­ko­rzy­sta­na w prze­strze­ni służ­by zdro­wia. Szkoda…

Na­Pro­TECH­NO­LO­GY to no­wa­tor­ska dzie­dzi­na wie­dzy, któ­ra otwo­rzy­ła no­we per­spek­ty­wy tzw. przy­czy­no­we­go le­cze­nia za­bu­rzeń płod­no­ści. Zaj­mu­ję się nią od 2011 r. Bar­dzo po­mo­gły mi w po­głę­bie­niu wie­dzy na jej te­mat kur­sy w Sta­nach Zjed­no­czo­nych, Ir­lan­dii, Wło­szech oraz w Pol­sce. Ta część mo­jej pra­cy sta­wia przede mną wie­le wy­zwań i da­je mi ogrom­ną sa­tys­fak­cję. To dzie­dzi­na bar­dzo pręż­nie się roz­wi­ja­ją­ca, co spra­wia, że na­le­ży wciąż do­sko­na­lić wie­dzę i być na bie­żą­co, na co li­czą na­si pa­cjen­ci… Czę­ści pa­cjen­tów uda­je się po­móc i to jest fan­ta­stycz­ne, ale ja­kiejś czę­ści nie i to by­wa fru­stru­ją­ce. Mi­mo to uwa­żam, że war­to to robić…

Wy­kła­da­nie też bar­dzo lu­bię. Lu­dzie mó­wią mi, że do­brze się mnie słu­cha i że po­tra­fię pro­stym ję­zy­kiem wy­ja­śniać skom­pli­ko­wa­ne spra­wy. Sta­ram się za­tem i ten ta­lent wykorzystywać.

Naj­waż­niej­szą czę­ścią mo­je­go ży­cia jest mo­ja ro­dzi­na, mój mąż i dzie­ci. Bar­dzo ich ko­cham i je­stem wdzięcz­na za ich po­moc, wspar­cie i zro­zu­mie­nie. Bez te­go nie mo­gła­bym łą­czyć tak wie­lu spraw i obo­wiąz­ków. Ży­ją jesz­cze moi ro­dzi­ce, któ­rym dzię­ku­ję za wy­cho­wa­nie, prze­ka­za­nie war­to­ści i ide­ałów oraz umoż­li­wie­nie ukoń­cze­nia stu­diów w nie­ła­twych czasach.

Trud­no jest być le­ka­rzem pro-li­fe w świe­cie, któ­ry dą­ży do le­ga­li­za­cji abor­cji, wpro­wa­dza in vi­tro? Czy spo­ty­ka się pa­ni z ostra­cy­zmem za­wo­do­wym z po­wo­du pa­ni prze­ko­nań? Nie­ste­ty, mam wra­że­nie, że więk­szość gi­ne­ko­lo­gów wspie­ra ra­czej opcję pro-cho­ice niż pro-life.

Te­raz już ra­czej nie spo­ty­kam się z ostra­cy­zmem za­wo­do­wym. Je­stem za­do­wo­lo­na z te­go, że od po­cząt­ku swo­jej ka­rie­ry za­wo­do­wej po­stę­pu­ję w zgo­dzie ze swo­im su­mie­niem. Bar­dzo po­ma­ga­ją mi w tym moi pa­cjen­ci, któ­rzy dzię­ku­ją mi za wspar­cie w trud­nych dla nich chwi­lach. Oni też są dla mnie zna­kiem, że je­stem na wła­ści­wej drodze.

Ni­gdy nie trak­to­wa­łam i nie trak­tu­ję le­ka­rzy ma­ją­cych in­ne po­glą­dy w kwe­stii ochro­ny ludz­kie­go ży­cia ja­ko wro­gów, tyl­ko lu­dzi, któ­rzy są w dro­dze. Część z nich jest prze­ko­na­na, że np. dzię­ki an­ty­kon­cep­cji lu­dzie czu­ją się wol­ni lub pro­po­nu­jąc tech­ni­ki roz­ro­du wspo­ma­ga­ne­go (in vi­tro) re­ali­zu­ją ich ma­rze­nia o dziec­ku. Chcia­ła­bym, że­by ci le­ka­rze, któ­rzy re­pre­zen­tu­ją opcję pro-cho­ice, do­strze­gli i zro­zu­mie­li, naj­le­piej jak naj­szyb­ciej, dla­cze­go ich wy­bo­ry po­zor­nie tyl­ko przy­no­szą roz­wią­za­nia okre­ślo­nych pro­ble­mów. Dziś do­stęp­ne są ba­da­nia wska­zu­ją­ce za­rów­no na szko­dli­wość, jak i nie­bez­pie­czeń­stwo okre­ślo­nych dzia­łań. Na­czel­ną za­sa­dą le­kar­ską jest po­stę­po­wać zgod­nie z wie­dzą le­kar­ską, z wła­snym su­mie­niem. Nie szko­dzić pa­cjen­tom, ale chro­nić ich zdro­wie i życie.

Zda­ję so­bie spra­wę z te­go, że nie je­stem w sta­nie prze­ko­nać wszyst­kich do swo­je­go punk­tu wi­dze­nia. By­wa­ło, że spo­ty­ka­łam w szpi­ta­lu ko­bie­ty, któ­re de­cy­do­wa­ły się na prze­rwa­nie cią­ży i nie by­łam w sta­nie skło­nić ich do re­zy­gna­cji z za­bie­gu. One już tę de­cy­zję prze­my­śla­ły, „prze­ro­bi­ły” we wła­snych gło­wach, kon­sul­to­wa­ły. Wręcz mia­ły mi za złe, że jesz­cze z ni­mi na ten te­mat chcę roz­ma­wiać. Mu­sia­łam usza­no­wać ich de­cy­zję, choć je­stem prze­ciw­nicz­ką abor­cji. Po­dob­nie, wie­le ko­biet i męż­czyzn ma­rzy o tym, że­by zo­stać ro­dzi­ca­mi i są go­to­wi na mnó­stwo wy­rze­czeń, łącz­nie z wy­bo­rem tech­nik sztucz­ne­go roz­ro­du. Mu­szę zo­sta­wić im tę de­cy­zję cho­ciaż wiem, że efek­tyw­ność po­stę­po­wa­nia przy­czy­no­we­go opar­te­go na żmud­nej opty­ma­li­za­cji zdro­wia oboj­ga jest wy­so­ka, cho­ciaż nie dla wszyst­kich. Cza­sem po­zo­sta­je ro­dzi­ciel­stwo ser­ca – ad­op­cja, do któ­rej nie wszy­scy są gotowi.

Cze­go po­trze­bu­je współ­cze­sna me­dy­cy­na, by zo­ba­czy­ła czło­wie­ka w bez­bron­nym, nie­na­ro­dzo­nym człowieku?

Hu­ma­ni­za­cji, czy­li po­wro­tu do ko­rze­ni. Tra­dy­cyj­na przy­się­ga Hi­po­kra­te­sa wska­zu­je, że naj­waż­niej­szym za­da­niem le­ka­rza jest do­bro cho­re­go. Obec­nie, jak już wspo­mnia­łam, po­wszech­nie do­stęp­ne są do­wo­dy za­rów­no z dzie­dzi­ny ge­ne­ty­ki, jak i em­brio­lo­gii, że ży­cie czło­wie­ka za­czy­na się od mo­men­tu po­łą­cze­nia ko­mór­ki ja­jo­wej z plem­ni­kiem. Nie­ste­ty te­mat ten, po­dob­nie jak in­ne po­krew­ne za­gad­nie­nia, pod­le­ga upo­li­tycz­nie­niu i ide­olo­gi­za­cji. Dą­żąc do praw­dy w me­dy­cy­nie, po­win­ni­śmy opie­rać się na EBM (ang. evi­den­ce ba­sed me­di­ci­ne), czy­li ba­da­niach na­uko­wych i fak­tach bio­lo­gicz­nych. W ży­ciu zaś po­szu­ku­je­my źró­dła uni­wer­sal­ne­go, czy­li do­bra i piękna.

Czło­wiek za­wsze stoi w cen­trum me­dy­cy­ny. Czło­wiek nie jest rze­czą, jak mó­wi­ła dr Wan­da Pół­taw­ska. Jest isto­tą ży­wą, z du­szą i cia­łem. Nie mo­że­my trak­to­wać go jak przedmiotu.

Me­dy­cy­na to na­uka o cie­le ludz­kim, o du­szy ludz­kiej, o tym, jak to cia­ło funk­cjo­nu­je od po­czę­cia do na­tu­ral­nej śmier­ci. Na­szym za­da­niem ja­ko le­ka­rzy jest słu­żyć i chro­nić ży­cie, oraz po­ma­gać, zwłasz­cza gdy jest ONO bar­dzo kru­che i sła­be i nie mo­że się sa­mo­dziel­nie bro­nić, co ma miej­sce w obu skraj­nych je­go fa­zach. Ży­cie ludz­kie jest darem.

Udostępnij
Tweetnij
Wydrukuj