Tylko życie ma przyszłość!
dr inż. Antoni Zięba
Szukaj
Close this search box.

Wielka historia małej pigułki

Pigułki. Fot.: pixabay.com / GabiSanda

Uwa­żam, że świat i pra­wie na­sza cy­wi­li­za­cja przez na­stęp­ne dwa­dzie­ścia pięć lat bę­dzie za­le­żeć od pro­ste­go, ta­nie­go, bez­piecz­ne­go środ­ka an­ty­kon­cep­cyj­ne­go do sto­so­wa­nia w ubo­gich slum­sach, dżun­glach i wśród naj­bar­dziej nie­świa­do­mych ludzi”.

I da­lej: „Na­wet to nie wy­star­czy, po­nie­waż wie­rzę, że te­raz, na­tych­miast, po­win­na na­stą­pić na­ro­do­wa ste­ry­li­za­cja pew­nych dys­ge­nicz­nych ty­pów na­szej po­pu­la­cji, któ­re są za­chę­ca­ne do roz­mna­ża­nia i wy­gi­nę­ły­by, gdy­by rząd ich nie kar­mił” – tak w ro­ku 1950 pi­sa­ła Mar­ga­ret San­ger, uwa­ża­na za mat­kę chrzest­ną an­ty­kon­cep­cji hor­mo­nal­nej. A pi­sa­ła to w li­ście do Ka­tha­ri­ne McCor­mick, jed­nej z naj­bo­gat­szych ko­biet w USA, któ­ra spon­so­ro­wa­ła ba­da­nia nad pi­guł­ką an­ty­kon­cep­cyj­ną. Pi­guł­ką, któ­ra urzą­dzi­ła świat na nowo.

Ma­gicz­na pi­guł­ka kon­tro­li urodzin

Mar­ga­ret San­ger, za­ło­ży­ciel­ka Li­gi na Rzecz Kon­tro­li Uro­dzin, od lat ma­rzy­ła o ła­twym i ta­nim środ­ku an­ty­kon­cep­cyj­nym, któ­ry dał­by ko­bie­tom wła­dzę nad ich cia­ła­mi i po­zwo­lił de­cy­do­wać, ile pra­gną mieć dzie­ci i kie­dy. Wie­dzia­ła, że po­pu­la­ry­zo­wa­ne przez nią me­to­dy, ta­kie jak: iry­ga­cje roz­two­rem li­zo­lu, sto­su­nek prze­ry­wa­ny czy sto­so­wa­nie gu­mo­wych kap­tur­ków, by­ły za­wod­ne lub nie­wy­god­ne. W 1951 r., po spo­tka­niu z bio­lo­giem Gre­go­rym Pin­ku­sem, po­mysł na stwo­rze­nie zu­peł­nie no­we­go środ­ka – ma­łej, ta­niej, wy­god­nej w uży­ciu ta­blet­ki – po­now­nie od­żył. Gre­go­ry Pin­kus zaj­mo­wał się w prze­szło­ści roz­mna­ża­niem ssa­ków, a po­stęp w pra­cach nad po­zna­niem wpły­wu hor­mo­nów na układ roz­rod­czy da­wał na­dzie­ję na zna­le­zie­nie zu­peł­nie no­we­go roz­wią­za­nia – wy­ko­rzy­sta­nia do an­ty­kon­cep­cji hor­mo­nów płcio­wych. Do lat 40. XX w. ba­da­nia nad hor­mo­na­mi płcio­wy­mi by­ły w po­wi­ja­kach. Trud­no­ści na­strę­cza­ło po­zy­ski­wa­nie hor­mo­nów, ich wy­so­ka ce­na i sła­ba przy­swa­jal­ność, gdy by­ły apli­ko­wa­ne przez skó­rę lub do­ust­nie. Po­zy­ska­nie 1 gra­ma na­tu­ral­ne­go pro­ge­ste­ro­nu wy­ma­ga­ło uży­cia na­wet 1 to­ny zwie­rzę­cych or­ga­nów, a koszt pro­duk­cji się­gał ty­sią­ca do­la­rów za 1 gram! Prze­ło­mem oka­za­ło się uzy­ska­nie syn­te­tycz­ne­go pro­ge­ste­ro­nu z ro­ślin. Che­mik Rus­sell Mar­ker użył do te­go ce­lu naj­pierw ko­rze­nia kol­co­ro­śli – ro­śli­ny sto­so­wa­nej od wie­ków na cho­ro­by ukła­du płcio­we­go. Póź­niej, w 1944 r., opra­co­wał me­to­dę po­zy­ska­nia znacz­nie tań­sze­go pro­ge­ste­ro­nu z zie­lo­ne­go pną­cza ro­sną­ce­go w Mek­sy­ku, zwa­ne­go ca­be­za de ne­gro.

Ko­bie­ty jak kró­li­ki doświadczalne

Gre­go­ry Pin­kus po­sta­no­wił prze­pro­wa­dzić w swo­im la­bo­ra­to­rium ba­da­nia z uży­ciem do­stęp­nych ro­dza­jów syn­te­tycz­nych pro­ge­ste­ro­nów. Po ro­ku te­stów na kró­li­kach i szczu­rach uda­ło się uzy­skać za­trzy­ma­nie owu­la­cji przy daw­ce 10 mg. Jed­nak aby pro­jekt mógł się roz­wi­jać, ko­niecz­ne by­ło zna­le­zie­nie fun­du­szy na dal­sze ba­da­nia oraz… gru­py ko­biet, na któ­rych moż­na by­ło­by prze­te­sto­wać dzia­ła­nie pro­ge­ste­ro­nu. Pro­jek­tem no­wej pi­guł­ki Gre­go­ry Pin­kus za­in­te­re­so­wał bo­stoń­skie­go gi­ne­ko­lo­ga, Joh­na Roc­ka, na­to­miast Mar­ga­ret San­ger swo­ją daw­ną zna­jo­mą, Ka­tha­ri­nę McCor­mick. Dok­tor Rock ba­dał w kli­ni­ce wpływ es­tro­ge­nów i pro­ge­ste­ro­nu na układ roz­rod­czy, w ce­lu wy­wo­ła­nia pra­wi­dło­we­go cy­klu u nie­płod­nych ko­biet. Był więc ide­al­nym part­ne­rem do ko­lej­nej fa­zy pro­jek­tu. Spad­ko­bier­czy­ni wiel­kiej for­tu­ny, Ka­tha­ri­ne McCor­mick, za­in­te­re­so­wa­na pierw­szy­mi wy­ni­ka­mi ba­dań na zwie­rzę­tach, zgo­dzi­ła się wes­przeć pro­jekt fi­nan­so­wo. Do­dat­ko­wym spon­so­rem ba­dań zo­sta­ła też fir­ma G. D. Se­ar­le, któ­ra do­star­cza­ła po­trzeb­ny do ba­dań progesteron.

W 1953 r. prze­pro­wa­dzo­no pierw­sze te­sty pro­ge­ste­ro­nu na pa­cjent­kach dok­to­ra Joh­na Roc­ka, na­stęp­nie na pa­cjent­kach szpi­ta­la psy­chia­trycz­ne­go, a w 1956 r. roz­po­czę­to te­sty ta­ble­tek Eno­vid w daw­ce 10 mg na ubo­gich ko­bie­tach z osie­dli so­cjal­nych w Por­to­ry­ko. Żad­na z nich nie zo­sta­ła po­in­for­mo­wa­na, że bie­rze udział w eks­pe­ry­men­cie me­dycz­nym, ani nie otrzy­ma­ła wynagrodzenia.

Wszyst­kie zgła­sza­ne efek­ty ubocz­ne igno­ro­wa­no – bó­le gło­wy, bó­le pier­si, nud­no­ści, wy­mio­ty, upła­wy, spa­dek li­bi­do, wy­stą­pie­nie lak­ta­cji czy po­ja­wie­nie się u jed­nej z pa­cjen­tek rop­nia. Wie­le ko­biet z po­wo­du skut­ków ubocz­nych szyb­ko wy­co­fy­wa­ło się z ba­da­nia, kil­ka ko­biet zmar­ło pod­czas ba­dań w Por­to­ry­ko, ale sek­cje zwłok nie zo­sta­ły wy­ko­na­ne i od­no­to­wa­ne. Skut­ków ubocz­nych nie uda­ło się wy­eli­mi­no­wać na­wet po do­da­niu do pro­ge­ste­ro­nu nie­wiel­kiej ilo­ści syn­te­tycz­ne­go es­tro­ge­nu, któ­ry zmniej­szał skut­ki uboczne.

„Dzie­sie­cio­mi­li­gra­mo­wa daw­ka Eno­vi­du przyj­mo­wa­na co­dzien­nie przez 20 dni w mie­sią­cu da­je 100% gwa­ran­cje unik­nię­cia cią­ży – nie­mniej po­wo­du­je zbyt wie­le skut­ków ubocz­nych, by lek zy­skał po­wszech­ną ak­cep­ta­cję” – stwier­dzi­ła dr Ri­ce-Wray, le­kar­ka nad­zo­ru­ją­ca pa­cjent­ki w Portoryko.

Wiel­ki blef, czy­li za­twier­dze­nie ta­blet­ki hor­mo­nal­nej przez FDA

Po trzech la­tach te­stów prze­pro­wa­dzo­nych na ko­bie­tach by­ło ja­sne, że licz­ba da­nych jest zbyt ma­ła, aby li­czyć na szyb­ką re­je­stra­cję ta­blet­ki ja­ko środ­ka an­ty­kon­cep­cyj­ne­go. Wte­dy Pin­kus i fir­ma G. D. Se­ar­le po­słu­ży­li się kłam­stwem – we wnio­sku, zło­żo­nym do Agen­cji do spraw Le­ków i Żyw­no­ści (FDA), z kwiet­nia 1957 r. po­da­li nie licz­bę ko­biet uczest­ni­czą­cych w ba­da­niu (130 osób), lecz licz­bę cy­kli mie­siącz­ko­wych (1297), a wnio­sek zło­ży­li nie o re­je­stra­cję środ­ka an­ty­kon­cep­cyj­ne­go, tyl­ko środ­ka na… za­bu­rze­nia mie­siącz­ko­wa­nia. W tym cza­sie FDA na pierw­szym miej­scu sta­wia­ła sku­tecz­ność le­ku, a kwe­stie bez­pie­czeń­stwa by­ły na dru­gim pla­nie. Na przy­kład pe­ni­cy­li­na wy­wo­ły­wa­ła groź­ne re­ak­cje aler­gicz­ne, te­tra­cy­kli­na mo­gła do­pro­wa­dzać do za­bu­rzeń roz­wo­ju ko­ści, a di­lan­tin (lek prze­ciw­pa­dacz­ko­wy) mógł uszko­dzić mię­sień ser­co­wy. Jed­nak przy za­twier­dza­niu le­ków pod­sta­wą by­ło stwier­dze­nie, czy ko­rzy­ści z uży­wa­nia le­ku prze­wyż­sza­ją ryzyko.

I tak Eno­vid bez pro­ble­mu uzy­skał w 1957 r. do­pusz­cze­nie ja­ko lek na bez­płod­ność i za­bu­rze­nia mie­siącz­ki. Nie­wia­ry­god­ne? A jednak.

Po dwóch la­tach od re­je­stra­cji Eno­vi­du, fir­ma G. D. Se­ar­le za­sto­so­wa­ła ko­lej­ny for­mal­ny wy­bieg – zło­ży­ła wnio­sek uzu­peł­nia­ją­cy o do­pi­sa­nie do li­sty za­sto­so­wań Eno­vi­du dzia­ła­nia an­ty­kon­cep­cyj­ne­go. Po­mi­mo za­strze­żeń co do kom­plet­no­ści przed­sta­wio­nych da­nych, w po­ło­wie 1960 r. do­pusz­czo­no do sprze­da­ży pierw­szą ta­blet­kę an­ty­kon­cep­cji do­ust­nej, w dra­koń­skiej daw­ce 10 mg w jed­nej tabletce.

Czy „pi­guł­ka zabija”?

Pierw­sze oba­wy o bez­pie­czeń­stwo sto­so­wa­nia pi­guł­ki po­ja­wi­ły się już w 1961 r., gdy na za­krze­pi­cę zmar­ła pierw­sza mło­da ko­bie­ta. Do sierp­nia 1962 r. zgło­szo­no 26 przy­pad­ków za­krze­pi­cy, a sześć mło­dych ko­biet zmar­ło. Wkrót­ce licz­ba zgło­szo­nych do FDA przy­pad­ków gwał­tow­nie wzro­sła do 242 ko­biet z za­krze­pi­cą i 30 zgonów.

Po­waż­ne za­strze­że­nia co do bez­pie­czeń­stwa sto­so­wa­nia ta­ble­tek hor­mo­nal­nych do­pro­wa­dzi­ły w 1970 r. do prze­pro­wa­dze­nia po­stę­po­wa­nia przed Kon­gre­sem. Wte­dy po raz pierw­szy ujaw­nio­no, że pi­guł­ka zo­stał wpro­wa­dzo­na na ry­nek de fac­to na pod­sta­wie dłuż­sze­go sto­so­wa­nia je­dy­nie u 132 ko­biet, a bez­pie­czeń­stwo jej sto­so­wa­nia ni­gdy nie zo­sta­ło spraw­dzo­ne (dla po­rów­na­nia: w tym sa­mym cza­sie co ba­da­nia nad Eno­vi­dem pro­wa­dzo­no ba­da­nia nad sku­tecz­ną szcze­pion­ką na po­lio; przed jej za­twier­dze­niem przez FDA w ba­da­niach wzię­ło udział 600 tys. dzie­ci). Pod­czas prze­słu­chań jed­no­znacz­nie wy­ka­za­no wy­so­kie ry­zy­ko zwią­za­ne z dłu­go­ter­mi­no­wym przyj­mo­wa­niem ta­ble­tek hor­mo­nal­nych (za­to­ro­wość żył głę­bo­kich i płuc, uda­ry, to­czeń, roz­wój no­wo­two­rów i po­waż­nych za­bu­rzeń psy­chicz­nych – od de­pre­sji po my­śli sa­mo­bój­cze). Po­stę­po­wa­niu przed Kon­gre­sem to­wa­rzy­szy­ły też gwał­tow­ne pro­te­sty grup ko­biet, któ­re wy­ra­ża­ły sprze­ciw wo­bec wy­ko­rzy­sty­wa­nia ich ja­ko kró­li­ków do­świad­czal­nych. Na przy­nie­sio­nych trans­pa­ren­tach wid­nia­ły ha­sła: „Pi­guł­ka za­bi­ja”, „Ko­bie­ty nie są kur­cza­ka­mi ani bia­ły­mi mysz­ka­mi”, „Karm swo­imi ta­blet­ka­mi szczu­ry w FDA”.

Ta­blet­ki jed­nak nie wy­co­fa­no z ryn­ku. Wy­ni­kiem prac Ko­mi­sji by­ło je­dy­nie na­ło­że­nie na pro­du­cen­tów obo­wiąz­ku do­łą­cze­nia do opa­ko­wań ta­ble­tek in­for­ma­cji o moż­li­wych skut­kach ubocz­nych i ry­zy­ku, ja­kie nie­sie sto­so­wa­nie do­ust­nych środ­ków hormonalnych.

Ko­lej­ne spra­wy są­do­we, wy­to­czo­ne przez pa­cjent­ki lub ich ro­dzi­ny fir­mie G. D. Se­ar­le, po­twier­dzi­ły, że pro­du­cent ce­lo­wo za­ta­jał lub igno­ro­wał da­ne, któ­re już na eta­pie ba­dań na zwie­rzę­tach pre­zen­to­wa­ły ry­zy­ko, z ja­kim wią­za­ło się dłuż­sze sto­so­wa­nia ta­ble­tek hor­mo­nal­nych. Tak by­ło w trak­cie pro­ce­su w 1986 r., ja­ki pa­ni C. Ba­iley wy­to­czy­ła fir­mie Se­ar­le po dzie­wię­ciu lat sto­so­wa­nia ta­ble­tek Eno­vid i Ovu­len. U ko­bie­ty stwier­dzo­no 24-krot­ne po­więk­sze­nie i uszko­dze­nie wą­tro­by. Je­den z po­wo­ła­nych świad­ków, by­ły pra­cow­nik FDA, ujaw­nił iż fir­ma Se­ar­le już w 1963 r. po­sia­da­ła ra­por­ty o zna­czą­cym uszko­dze­niu wą­tro­by w ba­da­niach la­bo­ra­to­ryj­nych na szczu­rach, na któ­rych te­sto­wa­no ta­blet­ki Eno­vid i ta­blet­ki Ovu­len. Udo­wod­nił rów­nież, iż fir­ma nie tyl­ko zi­gno­ro­wa­ła te wy­ni­ki, lecz sys­te­ma­tycz­nie oszu­ki­wa­ła FDA, wy­sy­ła­jąc ra­por­ty, któ­re prze­czy­ły ze­bra­nym danym.

Nic jed­nak nie za­trzy­ma­ło ko­lej­nych firm far­ma­ceu­tycz­nych przed pro­mo­wa­niem ta­ble­tek hor­mo­nal­nych ja­ko bez­piecz­nej i sku­tecz­nej an­ty­kon­cep­cji hor­mo­nal­nej oraz wy­co­fy­wa­niem z ryn­ku tych, któ­re sta­no­wi­ły po­waż­ne za­gro­że­nie dla zdro­wia pacjentek.

No­we ta­blet­ki – to sa­mo ryzyko

Od lat 90. fir­my far­ma­ceu­tycz­ne roz­po­czę­ły no­we kam­pa­nie re­kla­mo­we ta­ble­tek hor­mo­nal­nych, choć ich skład i spo­sób dzia­ła­nia nie róż­nił się od tych wy­pro­du­ko­wa­nych trzy de­ka­dy wcze­śniej. W re­kla­mach pod­kre­śla­no no­we za­sto­so­wa­nia hor­mo­nów ja­ko środ­ków na trą­dzik, zmniej­sza­ją­cych ob­ja­wy na­pię­cia przed­mie­siącz­ko­we­go i do­le­gli­wo­ści zwią­za­nych z bo­le­snym mie­siącz­ko­wa­niem. Ma­gicz­na ta­blet­ka sprzed 40 lat zo­sta­ła wy­kre­owa­na na no­wo ja­ko „lek” li­fe­sty­lo­wy, któ­ry miał po­pra­wiać ja­kość ży­cia pa­cjen­ta, a nie być tyl­ko po­strze­ga­ny ja­ko śro­dek an­ty­kon­cep­cyj­ny. W ta­ki spo­sób na ryn­ku po­ja­wi­ły się Yasmin, Yaz i Se­aso­na­le – pierw­szy śro­dek przyj­mo­wa­ny w cy­klu cią­głym, któ­ry miał uwol­nić ko­bie­ty od ko­niecz­no­ści co­mie­sięcz­nych krwa­wień. Ja­ką ce­nę za­pła­ci­ły ko­bie­ty? Ta­ką sa­mą jak 40 lat wcze­śniej. W krót­kim cza­sie po wpro­wa­dze­niu na ry­nek no­wych pre­pa­ra­tów od­no­to­wa­no pierw­sze skut­ki ubocz­ne: aryt­mie ser­ca, uda­ry, scho­rze­nia pę­che­rzy­ka żół­cio­we­go, za­krze­py, za­to­ry i zgo­ny. W sa­mych Sta­nach Zjed­no­czo­nych prze­ciw­ko pro­du­cen­to­wi ta­ble­tek Yaz i Yasmin – fir­mie Bay­er – wy­to­czo­no po­nad 19 000 po­zwów, któ­re kosz­to­wa­ły pro­du­cen­ta kil­ka mi­liar­dów dolarów.

 

Iwo­na Cichoń

 

Bi­blio­gra­fia:

Eig Jo­na­than, Na­ro­dzi­ny pi­guł­ki, Wy­daw­nic­two Czar­ne, Wo­ło­wiec 2019

Fields Ar­mond, Ka­tha­ri­ne De­xter McCor­mick: Pio­ne­er for Wo­me­n’s Ri­ghts, Pra­eger, We­st­port 2003

Ken­ne­dy K., The Pill Has Be­en Kil­ling Wo­men for 70 Years and No One is Tal­king Abo­ut it 2020, Me­dium, https://aninjusticemag.com/the-pill-has-been-killing-women-for-70-years-and-no-one-is-talking-about-it-de1e9b2dc0d

Lla­mas M., Yaz Law­su­its, https://www.drugwatch.com/yaz/lawsuits/

Mintz M., For­mer FDA Of­fi­cial Says Se­ar­le Ga­ve Fal­se Da­ta on «Pill», The Wa­shing­ton Post, https://www.washingtonpost.com/archive/business/1986/01/25/former-fda-official-says-searle-gave-false-data-on-pill/d5923861-22d0-46f0-b925-1fb3e23b63d7/

Pen­drer­grass D.C, Ra­ji, The Bit­ter Pill: Ha­rvard and the Dark Hi­sto­ry of Birth Con­trol, The Ha­rvard Crim­son, Sep­tem­ber 28, 2017, https://www.thecrimson.com/article/2017/9/28/the-bitter-pill/

Pre­scott H. M., The Pill Kills: Women’s He­alth and Fe­mi­nist Ac­ti­vism 2017, Nur­sing Clio, https://nursingclio.org/2017/04/27/womens-health-feminist-activism-and-the-pill/

Wat­kins E., How the Pill Be­ca­me a Li­fe­sty­le Drug: The Phar­ma­ceu­ti­cal In­du­stry and Birth Con­trol in the Uni­ted Sta­tes Sin­ce 1960, Ame­ri­can Jo­ur­nal of Pu­blic He­alth 2012 Au­gust; 102(8): s. 1462–1472

Wat­kins E., On the Pill: A So­cial Hi­sto­ry of Oral Con­tra­cep­ti­ves, 1950–1970, Johns Hop­kins Uni­ver­si­ty Press 1998.

 

Udostępnij
Tweetnij
Wydrukuj