Do Ministerstwa Edukacji Narodowej wpłynęły tysiące protestów przeciwko wprowadzeniu nowego przedmiotu – edukacji zdrowotnej, który ma zastąpić wychowanie do życia w rodzinie (WDŻ). Zgodnie z planem, przedmiot ma stać się obowiązkowy od roku szkolnego 2025/2026 i obejmować m.in. edukację seksualną. Jednak nie wszystkim ten pomysł się podoba.
Konsultacje i protesty
Uwagi do podstawy programowej można było zgłaszać do 21 listopada w ramach konsultacji społecznych. Prof. Zbigniew Izdebski, koordynator prac nad nowym przedmiotem, przyznał, że MEN otrzymało wiele protestów. Większość dotyczyła światopoglądowych kwestii, takich jak obawy o ograniczenie prawa rodziców do wychowywania dzieci zgodnie z własnymi wartościami. Niektóre uwagi miały charakter merytoryczny i zostaną rozpatrzone do świąt Bożego Narodzenia.
Sprzeciw społeczny i stanowisko Kościoła
Koalicja na Rzecz Ocalenia Polskiej Szkoły, zrzeszająca ponad 70 organizacji społecznych, złożyła petycję, w której domaga się niewprowadzania nowego przedmiotu. Zdaniem Koalicji, edukacja seksualna powinna pozostać dobrowolna, a wychowanie seksualne należy do rodziców, co gwarantuje konstytucja.
Podobne stanowisko zajęła Konferencja Episkopatu Polski. Biskupi powołali się na art. 48 i 53 Konstytucji RP, przypominając, że „wychowanie seksualne zgodnie z konstytucją pozostaje w kompetencjach rodziców, a nie państwa”.
Protest „Tak dla edukacji, nie dla deprawacji”
Na początku grudnia na placu Zamkowym w Warszawie odbył się protest pod hasłem: „Tak dla edukacji, nie dla deprawacji”. Jego uczestnicy wyrazili sprzeciw wobec wprowadzenia edukacji zdrowotnej do polskich szkół. Zbigniew Barciński, prezes Stowarzyszenia Pedagogów NATAN, podkreślił, że celem proponowanych zmian jest przeniesienie tematyki seksualności z „koszyka rodziny” do „koszyka zdrowia”. „To likwidacja przekazu, że rodzina ma wartość (…), seksualna edukacja antyrodzinna” – powiedział. W jego ocenie zmiany w programie nauczania to „próba oderwania seksualności od rodziny i jej sprowadzenia wyłącznie do kwestii zdrowotnych”.
Rząd broni nowego przedmiotu
Zupełnie innego zdania są przedstawiciele Ministerstwa Edukacji. „Edukacja zdrowotna to pierwszy przedmiot, który holistycznie uczy o zdrowiu – od profilaktyki chorób po odpowiedzialne zachowania” – powiedziała wiceminister edukacji Katarzyna Lubnauer. Dodała, że wprowadzenie tego przedmiotu było celem resortu, a jego realizacja odpowiada na potrzeby współczesnego społeczeństwa.
Podobną opinię wyraziła ministra edukacji Barbara Nowacka. W odpowiedzi na zarzuty o niezgodność edukacji zdrowotnej z konstytucją stwierdziła, że „przedmiot nie tylko nie stoi w sprzeczności z zapisami konstytucji, ale jest też szalenie potrzebny polskiej młodzieży”. „Za chwilę może pojawić się ktoś, kto zacznie kwestionować nauczanie biologii, bo tam też można się dowiedzieć czegoś o życiu seksualnym; a może ktoś zakwestionuje fizykę, która może stać w sprzeczności z wierzeniami w zjawiska nadprzyrodzone” – ironizowała.
Edukacja zdrowotna – zagrożenie dla tradycyjnych wartości?
Proponowany nowy przedmiot, edukacja zdrowotna, ma mieć interdyscyplinarny charakter, łącząc wiedzę z zakresu nauk medycznych, przyrodniczych, społecznych, humanistycznych i ścisłych. Oficjalnie ma on promować zdrowie fizyczne, psychiczne, seksualne, społeczne i środowiskowe na wszystkich etapach życia człowieka. Jednak pod pozorem kompleksowego podejścia kryje się poważne zagrożenie dla wartości i praw rodziców gwarantowanych przez Konstytucję RP. Edukacja seksualna, która stanowi część proponowanego przedmiotu, budzi szczególny niepokój. Zamiast budować szacunek dla wartości rodziny i życia w zgodzie z chrześcijańską etyką, prowadzi do promowania relatywizmu moralnego i niewłaściwych wzorców postępowania.
jb
Źródło: PAP