Tylko życie ma przyszłość!

dr inż. Antoni Zięba

Szukaj
Close this search box.

Razem z nami ratuj dzieci! Wpłać dar serca już dziś!

Razem z nami ratuj dzieci! Wpłać dar serca już dziś!

Ro­dzi­na Ta­dzia i Rad­ka jest jed­ną z 174 ro­dzin, ob­ję­tych w tym ro­ku na­szą po­mo­cą w ra­mach Fun­du­szu Dziec­ka Cho­re­go. Wpła­ca­jąc, po­ma­gasz ro­dzi­nom i wspie­rasz ra­to­wa­nie dzie­ci nienarodzonych.

Ten dru­gi, co na­uczył się walczyć

Le­ża­łam w szpi­ta­lu w 27. ty­go­dniu cią­ży, gdy przy ba­da­niu KTG pie­lę­gniar­ka nie usły­sza­ła jed­ne­go z bliź­nia­ków. Na­tych­miast po­ja­wił się sztab le­ka­rzy. Za­da­li py­ta­nie: Czy po­świę­ci pa­ni jed­no dziec­ko, że­by dru­gie się uro­dzi­ło o cza­sie? Al­bo czy odej­mu­je pa­ni więk­sze­mu z bliź­nia­ków tę szan­sę i ra­tu­je­my obojga?

Na pierw­szych dwóch USG wy­cho­dzi­ła cią­ża po­je­dyn­cza – śmie­je się pa­ni Mał­go­sia, ma­ma Zo­si i To­si oraz czte­ro­let­nich bliź­nia­ków: Ta­dzia i Rad­ka. – Do­pie­ro na ba­da­niach pre­na­tal­nych w 15. ty­go­dniu cią­ży usły­sze­li­śmy: Wie­cie pań­stwo, że bę­dą bliźniaki?

Nie sły­szę jed­ne­go z bliźniaków

Już wte­dy się do­wie­dzia­łam, że bliź­nia­ki ma­ją jed­no ło­ży­sko. To jest nie­ko­rzyst­ne, bo war­to­ści od­żyw­cze nie­rów­no­mier­nie się roz­kła­da­ją. Przez to je­den bliź­niak jest więk­szy, a dru­gi mniej­szy. Za­czę­ły się co chwi­lę ba­da­nia, a w 25. ty­go­dniu już mnie po­ło­ży­li w szpitalu.

Dwa ty­go­dnie póź­niej, przy ba­da­niu KTG pie­lę­gniar­ka nie sły­sza­ła jed­ne­go z bliź­nia­ków. Na­tych­miast po­ja­wił się sztab le­ka­rzy. Za­da­li py­ta­nie: Czy po­świę­ci pa­ni jed­no dziec­ko, że­by dru­gie się uro­dzi­ło o cza­sie? Al­bo czy odej­mu­je pa­ni więk­sze­mu z bliź­nia­ków tę szan­sę i ra­tu­je­my obojga?

I tak za­czę­ła się walka.

Dwie mi­nu­ty, by zdążyć

Szyb­ko mnie uśpi­li. By­ło ma­ło cza­su – na wy­cią­gnię­cie obu chłop­ców mie­li dwie mi­nu­ty. To by­ły skraj­ne wcze­śnia­ki. Rad­ka stan był bar­dzo cięż­ki, a Ta­dzia kry­tycz­ny. Wa­żył 500 gra­mów. Przy ta­kiej wa­dze prze­ży­wa jed­no dziec­ko na dzie­sięć. Lub mniej.

Bar­dzo ma­ło pa­mię­tam z te­go cza­su. Pa­mię­tam jed­nak do­brze prze­ko­na­nie, że nie mo­gę się pod­dać, bo mu­szę wal­czyć nie tyl­ko dla bliź­nia­ków, ale i dla có­rek. Usły­sza­łam wte­dy ra­dę, że­by nie pa­trzeć w przy­szłość, nie my­śleć o kon­se­kwen­cjach tak skraj­ne­go wcze­śniac­twa, tyl­ko cie­szyć się tym, że dzi­siaj żyją.

Ta­dzio przy po­ro­dzie wa­żył za­le­d­wie 500 gramów.

Jak­by nit­kę przetykać

W siód­mej do­bie ży­cia Ta­dzio do­stał sep­sy, któ­ra zde­wa­sto­wa­ła je­go or­ga­nizm: do­szło do wy­bu­chu płu­ca – 9 ty­go­dni był pod re­spi­ra­to­rem, skle­iły się je­li­ta – le­kar­ka mó­wi­ła, że ich udraż­nia­nie by­ło, jak­by chcieć nit­kę przetykać.

Spę­dził w szpi­ta­lu 8 mie­się­cy, wy­jeż­dżał tyl­ko do in­ne­go szpi­ta­la na ope­ra­cje oczu. Nie­ste­ty, nie na­uczył się jeść, nie był w sta­nie sko­or­dy­no­wać od­dy­cha­nia i je­dze­nia. Do dziś jest od­ży­wia­ny przez PEG, przez strzy­kaw­kę, pro­sto do żołądka.

Ta­dzio w szpi­ta­lu, Ra­dek też – trzy mie­sią­ce, a w do­mu ma­lut­kie dziew­czyn­ki. Dzie­li­łam mię­dzy wszyst­kich czas, ale kon­se­kwen­cje te­go okre­su w za­cho­wa­niach dziew­czy­nek wi­dzę do dziś.

Ra­dzia ro­ko­wa­nia by­ły do­bre, nie by­ło więk­szych kom­pli­ka­cji – szyb­ko zszedł z tle­nu i gdy od­po­wied­nio urósł, wró­cił do do­mu. Kie­dy Ra­dzio wy­szedł, to od­cią­ga­łam po­karm, zo­sta­wia­łam go w ko­szy­ku u ma­my i je­cha­łam do Tadzia.

Re­zy­dent

Co do Ta­dzia, to część le­ka­rzy ka­za­ła na­sta­wiać się na naj­gor­sze. A je­den pro­fe­sor po­wie­dział, że Ta­dzio jest sil­ny, co wi­dać w ba­da­niach, ale też trze­ba wziąć pod uwa­gę, że w brzu­chu on był tym dru­gim – tym, któ­ry ca­ły czas wal­czył. Ta­dzio swo­ją si­łę bie­rze też z te­go eta­pu życia.

W szpi­ta­lu na­zy­wa­li go re­zy­dent. Gdy wy­cho­dził – wszy­scy się cie­szy­li. Zwy­kle dzie­ci po tak dłu­gim po­by­cie – je­śli opusz­cza­ły szpi­tal, to tyl­ko do hospicjum.

Po pan­de­mii by­ło już za późno

Do koń­ca ży­cia bę­dzie cier­piał wsku­tek nie­doj­rza­ło­ści ca­łe­go or­ga­ni­zmu, wszyst­kich or­ga­nów. Wszyst­ko miał cho­re: trzust­kę, płu­ca, ser­ce; miał prze­pu­kli­nę, za wy­so­ki cu­kier, tra­gicz­ną sa­tu­ra­cję. Nie­ste­ty, stra­cił wzrok w jed­nym oku. Za­cho­ro­wał na za­pa­le­nie płuc, przez co mi­nął nam ter­min u spe­cja­li­sty, po­tem nad­szedł co­vid i wszyst­kie ga­bi­ne­ty za­mknę­li. Gdy wresz­cie tra­fi­li­śmy do le­ka­rza, by­ło już za późno.

Są okre­sy, kie­dy jest le­piej, ale po­tem znów się co­fa. Za­czął jeść, ale prze­stał. Za­czął mó­wić ma­mata­ta, ale prze­stał. Tra­ci pa­mięć i róż­ne umie­jęt­no­ści, któ­re nabył.

Sześć ope­ra­cji

Obaj chłop­cy mie­li sil­ną dys­pla­zję oskrze­lo­wo-płuc­ną, więc bar­dzo czę­sto cho­ro­wa­li. Ra­no kich­nę­li – a wie­czo­rem już ka­ret­ka i pod tlen. Te­raz wi­dzi­my spo­rą po­pra­wę, bo prze­szli ope­ra­cje usu­nię­cia mig­dał­ków i dre­na­ży usznych. Dla Ta­dzia to by­ła szó­sta operacja.

Re­ha­bi­li­ta­cja czy­ni cu­da – i w te cu­da trze­ba wie­rzyć. Ta­dzio cho­dzi do spe­cjal­ne­go przed­szko­la, w któ­rym czy­ni wiel­kie po­stę­py. Sześć ra­zy w ty­go­dniu jeź­dzi­my na re­ha­bi­li­ta­cję. Cho­dzi do psy­cho­lo­ga, na in­te­gra­cję sen­so­rycz­ną, do neu­ro­lo­go­pe­dy i oste­opa­ty. W przed­szko­lu ma do­go­te­ra­pię, dźwię­ko­te­ra­pię i świa­tło­te­ra­pię. Ra­dzio ma in­te­gra­cję sen­so­rycz­ną, neu­ro­lo­go­pe­dę i opie­kę psychologa.

Bar­dzo du­ża zmiana

Więk­szość ba­dań, za­bie­gów i spe­cja­li­stów opła­ca­my pry­wat­nie. Po­dob­nie jak tur­nu­sy zdro­wot­ne, któ­re dla dwóch osób po­tra­fią kosz­to­wać kil­ka­na­ście ty­się­cy zło­tych. Po obec­nych zmia­nach praw­nych bę­dzie lepiej.

Od 1 stycz­nia do­sta­nie­my po­dwój­ne świad­cze­nie pie­lę­gna­cyj­ne – i na Ta­dzia, i na Rad­ka. Do tej po­ry by­ło tyl­ko jed­no. To bę­dzie dla nas du­ża zmia­na. Bar­dzo duża.

Ro­dzin­ną pa­sją jest od­kry­wa­nie wo­do­spa­dów. „Jed­ne­go dnia po gó­rach prze­szli­śmy 12 ki­lo­me­trów” – mó­wi z du­mą tata.

Mąż spo­ro pra­cu­je, czę­sto jest w tra­sie – wia­do­mo: że­by za­ro­bić. Bar­dzo po­ma­ga nam ma­ma, ale i tak jesz­cze do nie­daw­na spa­łam mak­sy­mal­nie czte­ry go­dzi­ny dzien­nie. Póź­no w no­cy jesz­cze trze­ba by­ło chłop­ców in­ha­lo­wać, czę­sto się du­si­li. Po ostat­nich ope­ra­cjach jest le­piej. Cho­dzę spać po pół­no­cy, a nie po drugiej.

„Zwy­czaj­ny” dzień

Za­czy­nam po szó­stej, od kar­mie­nia Ta­dzia. Po­tem szy­ku­ję spe­cjal­ne je­dze­nie dla Rad­ka, wy­pra­wiam dziew­czyn­ki do szko­ły. Gdy jest mąż, to bio­rę Ta­dzia do przed­szko­la i tam cze­kam na nie­go do go­dzi­ny 13. To spo­re od­le­gło­ści, bar­dzo du­że kosz­ty do­jaz­du i nie ma sen­su wra­cać. Go­rzej gdy zo­sta­ję sa­ma i wte­dy trze­ba jesz­cze Rad­ka za­wieźć na re­ha­bi­li­ta­cję. Wte­dy bio­rę Ta­dzia i cze­ka­my pod bu­dyn­kiem, aż Ra­dek skończy.

Dziew­czyn­ki, nie­ste­ty, ma­ją na róż­ne go­dzi­ny do szko­ły – jed­na na ra­no, dru­ga na po­łu­dnie. Wra­ca­ją szkol­nym au­to­bu­sem. Kie­row­ca zna na­szą sy­tu­ację, więc od­wo­zi je pod dom i cze­ka, aż wej­dą do środka.

Gdy już wszy­scy są w do­mu, jest mnó­stwo za­jęć przy dzie­ciach. Co­dzien­nie pra­cu­je­my, by uda­ło się ty­le zro­bić, że­by zdro­wym dzie­ciom by­ło lżej z ty­mi cho­ry­mi, gdy nas zabraknie.

Wie­rzy­my też, że me­dy­cy­na idzie do przo­du i znaj­dzie no­we moż­li­wo­ści np. dla oka Tadzia.

Coś dla siebie?

Tak szcze­rze? Cie­szy­my się, że jest, jak jest. Mo­gło w ogó­le nie być Ta­dzia, al­bo był­by dziec­kiem ca­łe ży­cie leżącym.

Sta­ra­my się tak wszyst­ko zor­ga­ni­zo­wać, że­by każ­dy miał coś dla sie­bie. Mąż – maj­ster­ko­wa­nie, dziew­czyn­ki – ma­lo­wa­nie, gim­na­sty­kę i ro­bót­ki. A ja? Chcia­ła­bym wspie­rać in­ne cho­re dzie­ci. Ma­rzę, by skoń­czyć kurs in­te­gra­cji sen­so­rycz­nej. To mnie trzy­ma, to bym chcia­ła dla sie­bie zro­bić. Sko­ro mo­je­mu Ta­dzio­wi ktoś po­mógł, to ja też chcę pomagać.

Ja­kie są przy­kła­do­we kosz­ty opie­ki nad cho­ry­mi dziećmi?

  • Gry­zak or­to­pe­dycz­ny  – oko­ło 58 zł;
  • Go­dzi­na fi­zjo­te­ra­pii – oko­ło 100 zł;
  • Kosz­ty mie­sięcz­nych do­jaz­dów na te­ra­pię – oko­ło 1000 zł.

Prosimy o dar serca na obronę życia.

Przekaż dar serca
 
/
 
W związku z wejściem w życie Rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych (RODO) informujemy, że wraz z dokonaniem przez Państwa wpłaty, Polskie Stowarzyszenie Obrońców Życia Człowieka z siedzibą w Krakowie (ul. Krowoderska 24/6, 31–142 Kraków) będzie przetwarzać Państwa dane osobowe. Za­po­zna­łem (-am) się z Klau­zu­lą o prze­twa­rza­niu da­nych oso­bo­wych i ak­cep­tu­ję jej treść.
Udostępnij
Tweetnij
Wydrukuj