Tylko życie ma przyszłość!
dr inż. Antoni Zięba

Eutanazja w Anglii i Walii

Przywoływacz w szpitalu
Przywoływacz w szpitalu. Fot.: [bee32]©123RF.COM

Bry­tyj­ski par­la­ment znów po­chy­la się nad jed­nym z naj­de­li­kat­niej­szych i naj­bar­dziej kon­tro­wer­syj­nych te­ma­tów na­szych cza­sów — le­ga­li­za­cją eu­ta­na­zji. Z opu­bli­ko­wa­ne­go ra­por­tu mi­ni­ster­stwa zdro­wia wy­ni­ka, że je­śli no­we pra­wo wej­dzie w ży­cie, już w pierw­szym ro­ku mo­że z nie­go sko­rzy­stać na­wet 1300 osób. To dra­ma­tycz­na licz­ba, któ­ra skła­nia do re­flek­sji — nie tyl­ko nad lo­sem tych, któ­rzy cier­pią, ale też nad kie­run­kiem, w ja­kim zmie­rza ro­zu­mie­nie god­no­ści człowieka.

Zgod­nie z pro­jek­tem usta­wy, wspo­ma­ga­ne za­koń­cze­nie ży­cia by­ło­by do­stęp­ne je­dy­nie dla do­ro­słych, śmier­tel­nie cho­rych miesz­kań­ców An­glii i Wa­lii. Wa­run­kiem ma być m.in. peł­na zdol­ność do pod­ję­cia świa­do­mej de­cy­zji, ja­sne wy­ra­że­nie wo­li oraz prze­wi­dy­wa­ny przez le­ka­rzy okres ży­cia nie dłuż­szy niż sześć mie­się­cy. Osta­tecz­ną de­cy­zję po­prze­dza­ła­by opi­nia dwóch le­ka­rzy oraz spe­cjal­ne­go pa­ne­lu, w któ­re­go skład we­szli­by praw­nik, psy­chia­tra i pra­cow­nik socjalny.

To, co w ję­zy­ku le­gi­sla­cyj­nym brzmi jak roz­sąd­ny i upo­rząd­ko­wa­ny pro­ces, dla wie­lu mo­że ozna­czać osa­mot­nie­nie, spo­łecz­ną pre­sję i po­czu­cie by­cia cię­ża­rem. Bo czy w świe­cie, któ­ry co­raz czę­ściej mie­rzy war­tość ludz­kie­go ży­cia przez pry­zmat je­go „przy­dat­no­ści” lub „ja­ko­ści”, de­cy­zja o śmier­ci na­praw­dę bę­dzie w peł­ni wolna?

Obec­ne pra­wo w An­glii i Wa­lii ja­sno sprze­ci­wia się wszel­kiej for­mie po­mo­cy w sa­mo­bój­stwie. I nie bez po­wo­du: nie tyl­ko chro­ni naj­słab­szych, ale też przy­po­mi­na o tym, że każ­da oso­ba — nie­za­leż­nie od sta­nu zdro­wia — ma nie­zby­wal­ną war­tość i za­słu­gu­je na opie­kę, to­wa­rzy­sze­nie i wspar­cie aż do na­tu­ral­ne­go koń­ca życia.

Choć pro­jek­to­daw­czy­ni usta­wy, po­słan­ka Par­tii Pra­cy Kim Le­ad­be­ater, prze­ko­nu­je, że no­we prze­pi­sy mia­ły­by być „sku­tecz­ne i bez­piecz­ne”, to wie­lu eks­per­tów wy­ra­ża oba­wy o ry­zy­ko nad­użyć. Hi­sto­ria po­ka­zu­je, że na­wet naj­le­piej za­pro­jek­to­wa­ne me­cha­ni­zmy mo­gą z cza­sem ulec roz­luź­nie­niu, a gra­ni­ca mię­dzy współ­czu­ciem a zgo­dą na eli­mi­na­cję cier­pią­cych mo­że się nie­bez­piecz­nie przesunąć.

Trud­no nie za­uwa­żyć, że w de­ba­cie o eu­ta­na­zji zbyt czę­sto milk­nie głos tych, któ­rzy mo­gli­by żyć da­lej — gdy­by tyl­ko do­sta­li od­po­wied­nie wspar­cie: psy­chicz­ne, du­cho­we i me­dycz­ne. W cza­sach ro­sną­cej sa­mot­no­ści i prze­cią­żo­nej służ­by zdro­wia, de­cy­zja o za­koń­cze­niu ży­cia mo­że być wo­ła­niem nie o śmierć, lecz o obec­ność dru­gie­go człowieka.

Kosz­ty fi­nan­so­we? Ra­port sza­cu­je, że pro­wa­dze­nie pa­ne­li opi­niu­ją­cych wnio­ski o eu­ta­na­zję po­chło­nie od 10,9 do 13,6 mln fun­tów rocz­nie. Jed­no­cze­śnie wska­zu­je się na moż­li­we oszczęd­no­ści dla służ­by zdro­wia. Ale czy war­tość ludz­kie­go ży­cia na­praw­dę da się prze­li­czyć na funty?

Par­la­ment po­dej­mie de­cy­zję 16 ma­ja. Bę­dzie to gło­so­wa­nie nie tyl­ko nad li­te­rą pra­wa, ale nad przy­szło­ścią spo­łe­czeń­stwa, któ­re mu­si zde­cy­do­wać, czy chce być wspól­no­tą ży­cia — czy wygody.

Obec­nie po­moc w sa­mo­bój­stwie jest w An­glii, Wa­lii i Pół­noc­nej Ir­lan­dii prze­stęp­stwem, za któ­re gro­zi wy­rok do 14 lat więzienia.

Czy cier­pie­nie jest tak bez­sen­sow­ne, że od­po­wie­dzią na nie mu­si być śmierć? A mo­że praw­dzi­wym wy­zwa­niem na­szych cza­sów jest na­uczyć się być z dru­gim czło­wie­kiem do koń­ca — na­wet je­śli ten ko­niec jest trudny?

 

jb
Źró­dło: tvrepublika.pl

Udostępnij
Tweetnij
Wydrukuj