W niedzielę, 13 października, w sanktuarium Bożego Miłosierdzia w krakowskich Łagiewnikach odbyły się diecezjalne obchody Dnia Dziecka Utraconego. Rodziny dzieci utraconych uczestniczyły we mszy świętej dziękczynnej za życie ich dzieci.
Mszy świętej w Godzinie miłosierdzia przewodniczył ks. Jacek Kędzierski, dyrektor Centrum Opieki Perinatalnej im. bł. Rodziny Ulmów w Sieradzu, a koncelebrował m.in. ks. Janusz Kościelniak, diecezjalny duszpasterz rodzin dzieci utraconych.
„Zawierzam moją siostrę”
Ks. Kędzierski rozpoczął homilię od poruszającego świadectwa: – W tym szczególnym dniu i miejscu zawierzam moją siostrę Ewę. Mama była wtedy w dziewiątym miesiącu ciąży. Ewa nie mogła być ochrzczona, bo urodziła się martwa. Nie było katolickiego pogrzebu, księdza, mszy świętej. Mój tata i moja babcia pochowali Ewę sami. Pamiętam, że rodzice opowiadali nam, że mamy jeszcze jedną siostrę w niebie – wspominał kapłan.
– To, co mnie uderzało to fakt, że mama i tata mówili o niej jak o kimś żywym i obecnym. Muszę przyznać, że skonfrontowanie się z tematem śmierci dzieci nienarodzonych zostawia ślad na całe życie. I taki ślad w moim życiu pozostawiła moja zmarła siostra – mówił ks. Kędzierski.
„Nie mogłem się pozbierać”
Kapłan, który dziś pełni funkcję dyrektora centrum opieki perinatalnej, przyznał, że nie spodziewał się, że będzie kiedykolwiek służyć rodzinom po stracie dzieci. – A jednak zostałem kapelanem szpitala i uczestniczyłem w pogrzebach zmarłych dzieci. Podczas pierwszego z nich, kiedy zobaczyłem ciało maleńkiego dziecka, niesamowity ból i bezradność rodziców, było to dla mnie tak trudne przeżycie, że nie mogłem dojść do siebie przez kilka tygodni – wyznał ks. Kędzierski. – Może to dziwnie zabrzmi, ale wtedy doświadczyłem bardzo mocno tego, że człowiek jest dziełem Boga. Że tu chodzi o coś więcej, niż tylko o połączenie komórek ojca i matki. Rozwijające się dziecko nosi w sobie ślady Boga Ojca – dodał.
Ks. Kędzierski wspomniał także jedno z kolejnych trudnych pożegnań: – Dziecko utracili rodzice, którzy długo na nie czekali. W piątym miesiącu strata dziecka, niesamowity ból. Mama nie mogła uwierzyć, że jej ukochane dziecko jest martwe. Kiedy trzymała je na rękach i głaskała jego główkę, powiedziała: „Tak bardzo chciałabym cię nakarmić”. Pamiętam, że wtedy zapytała mnie o to, gdzie teraz jest jej dziecko – mówił kapłan. – W takich chwilach nie ma gotowej odpowiedzi, nie ma mądrych słów. Trzeba mówić to, co dyktuje serce. Powiedziałem jej, że wierzę, że ich dziecko jest u Boga w niebie. A ona, szukając potwierdzenia, zapytała mnie o to, czy naprawdę w to wierzę – dzielił się ks. Kędzierski.
– Wtedy zrozumiałem, że wiara w Boga, jako Stwórcę człowieka, jest dopiero punktem wyjścia. Jej pytanie było pytaniem o to, czy ja rzeczywiście wierzę Bogu w to, że ich dramat nie jest końcem, że śmierć nie ma ostatniego słowa w ich życiu. Ich dziecko nie umarło na zawsze – tłumaczył kapłan.
„Trudno jest zaufać Bogu”
Ks. Kędzierski przyznał, że w okolicznościach śmierci dziecka trzeba zaufać Bogu, choć nie jest to proste. – Wiara domaga się ufności w to, że Bóg jest dobry, że szuka dobra człowieka. Muszę przyznać, że taka ufność przychodzi z trudem w czasie tych wszystkich pożegnań, nawet wtedy, kiedy jest się księdzem czy kapelanem – wyznał duszpasterz. – Trudno matkom uwierzyć w dobroć Boga, bo czują się niebłogosławione właśnie przez to, że nie mogły żywo urodzić dzieci, nie mogły ich karmić, że ich macierzyństwo zostało brutalnie przerwane. Stąd rodzi się ból tęsknoty za dzieckiem i ból tęsknoty za byciem matką dla tego konkretnego dziecka – dodał.
Kapłan odniósł się także do żałoby przeżywanej przez ojców dzieci utraconych: – Ojcowie często są zamknięci w sobie, przeżywają porażkę, bo nie ustrzegli przed śmiercią kogoś, kto został im powierzony. Dodatkowo poczuwają się do tego, by być twardymi, wspierać żonę, nierzadko zapominając o swoim bólu i żałobie – mówił. Podkreślił też, że wpływ na taką postawę ma kwestia wychowania: – Bo my, faceci, tak zostaliśmy wychowani, że nie pozwalano nam płakać. Dlatego często nie potrafimy właściwie przeżywać żałoby – mówił. Ks. Kędzierski podkreślił, że nie wolno zapominać o ojcach, bo oni też cierpią z powodu śmierci dziecka. – Trzeba być przy nich blisko, pokazać, że mogą okazać słabość, bezradność i łzy. Żeby nie wchodzili tylko w rolę męża, ale weszli w rolę ojca – wyjaśnił. – Musicie przyznać, że zagadka waszego cierpienia, rodziców po stracie i śmierci dzieci nienarodzonych, przygniata nas tak po ludzku, poza Jezusową Ewangelią – zwrócił się do rodziców.
Jana Pawła II nauka o zaufaniu
Kapłan przywołał także słowa papieża Jana Pawła II: – On przychodził tutaj, do Łagiewnik, i uczył się ufać Bogu mimo wszystko. Wierzę, że on chciał nas, Polaków, zgromadzić w tej bazylice, żebyśmy uczyli się tego, jaki jest Bóg, i kim jest człowiek – mówił. – Papież uczył, że człowieka nie można do końca zrozumieć bez Chrystusa. A raczej: człowiek nie może siebie sam do końca zrozumieć bez Chrystusa. Nie może zrozumieć, ani kim jest, ani jaka jest jego właściwa godność, ani jakie jest jego powołanie i ostateczne przeznaczenie.
– To nie przypadek, że jesteśmy tutaj, w miejscu, skąd na cały świat chce się wylewać Boże miłosierdzie. On zaprosił nas tutaj, żebyśmy – może po raz pierwszy – popatrzyli na Boga jako na tego, który wasze dzieci ukochał. Żebyśmy w miłości Boga do tych dzieci dostrzegli także miłość Boga wobec nas. Żebyśmy uwierzyli, że On nas stworzył z miłości i dla Niego nie ma znaczenia, jak długo żyjemy na tym świecie. Dla Niego liczy się to, żebyśmy byli z Nim w wieczności, bo On nas dla wieczności stworzył – mówił ks. Kędzierski.
„Wasze dzieci nie umierały same”
– Myślę, że Pan Bóg zaprosił nas tutaj po to, żebyśmy usłyszeli to, że wasze dzieci, tak po ludzku utracone, po Bożemu takie nie są. Żebyśmy zobaczyli, że Bóg pragnął ich życia. On, zanim się poczęły i narodziły, już zaplanował ich przyjście na świat. On tym dzieciom, jak każdemu z nas, dał anioła stróża. Dlatego, drodzy rodzice, możecie być pewni, że wasze dzieci nie umierały same. Czuwał nad nimi anioł Boży, którego zadaniem było to, żeby doprowadzić je do nieba – mówił kapłan.
„Trzeba przebaczyć!”
– Drodzy, to nie przypadek, że tutaj jesteśmy. To właśnie tutaj trzeba uczyć się tej wymagającej miłości miłosiernej. To doskonała okazja, by – jakkolwiek to brzmi – przebaczyć samemu Bogu. Kardynał Wyszyński mówił, że trzeba wybaczyć Bogu to, że On działa, jak chce, choć nas to boli – tłumaczył kapłan. – Trzeba nam zrozumieć, że tego przebaczenia potrzebuje również człowiek. Być może potrzebuje go twój mąż, bo czułaś się przez niego w jakiś sposób zraniona i opuszczona, bo nie potrafił zrozumieć, jak cierpisz – zwrócił się do kobiet. – Może trzeba wybaczyć swoim rodzicom, dziadkom, że nie potrafili was pocieszyć wtedy, kiedy cierpieliście po stracie dziecka. Może udawali, że nic się nie stało. A może to wynikało z tego, że nie potrafili, nie wiedzieli, co powiedzieć? Może was oskarżali, że nie chcecie mieć dziecka, że jesteście egoistyczni? Może nie wiedzieli, że straciliście jedno, a może dwoje czy troje dzieci? – mówił ks. Kędzierski.
Kapłan podkreślił, że potrzebne jest także wybaczyć dziecku, które odeszło: – Trzeba przyjąć tę trudną prawdę, że dziecko miało prawo żyć, ale miało też prawo umrzeć – wyjaśnił. I dodał: – Myślę, że najtrudniejsze zadanie to przebaczenie samemu sobie: za to, że przypisywaliśmy sobie odpowiedzialność za to, że dziecko zmarło, za oskarżanie się o to, że niedostatecznie uważaliście. Trzeba wybaczyć sobie wszystkie drobne zaniedbania, które nie miały żadnego wpływu na życie i zdrowie dziecka – podkreślił.
Ks. Kędzierski poruszył także temat pochówku dzieci utraconych: – Być może trzeba sobie wybaczyć to, że ze szpitala nie odebraliście szczątek swojego dziecka, bo nie mieliście na tyle odwagi i sił… Bo tak ogromny ból, tak ogromne było cierpienie. Wybaczyć sobie po to, by móc na nowo żyć, dla męża, żony i dla pozostałych dzieci – podkreślił.
„Bóg nas jeszcze zaskoczy”
– Drodzy, chciałbym powiedzieć, że temu Chrystusowi, którego widzimy na tym łagiewnickim obrazie, warto zaufać. Myślę, że On nas jeszcze niesamowicie zaskoczy. On tam w niebie przygotowuje niesamowite spotkanie dla was, spotkanie z waszym dzieckiem, którego nie mieliście okazji poznać, spotkać, złapać za rączkę – mówił do zebranych w sanktuarium. – Dziś warto postanowić, że warto tak żyć, warto podejmować takie decyzje, żeby się z tym dzieckiem spotkać w niebie. I tego wam z całego serca życzę. Niech miłość Chrystusa zwycięża. Ta miłość, która jest silniejsza od każdej śmierci – zakończył.
Karolina Krawczyk