Tylko życie ma przyszłość!
dr inż. Antoni Zięba
Szukaj
Close this search box.

Dlaczego sprzeciwiamy się in vitro?

Zapłodnienie in vitro. Fot.: pl.123rf.com

Me­dia ży­ły ostat­nio te­ma­tem in vi­tro, któ­ry miał po­ja­wić się w pod­ręcz­ni­ku do no­we­go przed­mio­tu Hi­sto­ria i Te­raź­niej­szość. To do­sko­na­ły mo­ment by przy­po­mnieć pod­sta­wo­we in­for­ma­cje o pro­ce­du­rze in vi­tro i po­wie­dzieć, jak na tę spra­wę pa­trzą obroń­cy ży­cia człowieka.

Sza­cu­je się, że śred­nio jed­na na pięć par do­świad­cza trud­no­ści w na­tu­ral­nym po­czę­ciu dziec­ka. Nie do­ty­czy to tyl­ko te­raź­niej­szo­ści, bo o zma­ga­niach z nie­płod­no­ścią czy­ta­my za­rów­no w Bi­blii, jak i w Ko­dek­sie Ham­mu­ra­bie­go. Od sta­ro­żyt­no­ści wie­le się zmie­ni­ło. Dzię­ki em­brio­lo­gii po­zna­li­śmy me­cha­ni­zmy za­płod­nie­nia i eta­py roz­wo­ju czło­wie­ka w naj­wcze­śniej­szym sta­dium je­go ży­cia. Dzię­ki roz­wo­jo­wi me­dy­cy­ny moż­li­wa jest też co­raz lep­sza dia­gno­sty­ka i le­cze­nie. Ja­ko je­den ze spo­so­bów le­cze­nia nie­płod­no­ści przed­sta­wia się pro­ce­du­rę in vi­tro. Ale czy słusz­nie? Czy in vi­tro fak­tycz­nie le­czy nie­płod­ność, czy je­dy­nie ją omija?

Dy­na­micz­ny roz­wój tech­no­lo­gii spra­wia, że współ­cze­sny czło­wiek po­tra­fi po­le­cieć w ko­smos, wy­pro­du­ko­wać au­to za­si­la­ne prą­dem czy po­cząć czło­wie­ka po­za or­ga­ni­zmem mat­ki. Na­le­ży jed­nak za­dać py­ta­nie: czy to, że po­tra­fi­my coś zro­bić ozna­cza, że mo­że­my? Punk­tem wyj­ścia do dys­ku­sji na te­mat in vi­tro jest py­ta­nie: kie­dy roz­po­czy­na się ży­cie czło­wie­ka? Jed­ną z od­po­wie­dzi przy­ta­cza prof. An­drzej Le­goc­ki z In­sty­tu­tu Che­mii Bio­or­ga­nicz­nej Pol­skiej Aka­de­mii Na­uk: „Za­ro­dek jest czło­wie­kiem, bo je­śli nie, to czym jest? Nie jest je­dy­nie tkan­ką ludz­ką, bo je­śli tak, to czyją?”.

Me­to­dy sztucz­ne­go za­płod­nie­nia ma­ją sze­ro­kie gro­no zwo­len­ni­ków. Jed­nak wie­lu z nich nie zna ani pro­ce­du­ry in vi­tro i jej po­szcze­gól­nych eta­pów, ani ry­zy­ka, ja­kie się z nią wią­że. Ra­cjo­nal­ne gło­sy na­ukow­ców, le­ka­rzy czy ge­ne­ty­ków są igno­ro­wa­ne. Ma­ło mó­wi się o in­nych roz­wią­za­niach dla nie­płod­nych par, bez­piecz­niej­szych dla zdro­wia dziec­ka i je­go mamy.

Wo­bec na­chal­nej pro­pa­gan­dy in vi­tro, gło­szą­cej „pra­wo do dziec­ka” dla każ­de­go, prze­cięt­ne­mu czło­wie­ko­wi trud­no zro­zu­mieć, na czym po­le­ga nie­go­dzi­wość za­płod­nie­nia po­za­ustro­jo­we­go. Naj­kró­cej moż­na by od­po­wie­dzieć, że coś ta­kie­go jak „pra­wo do dziec­ka” nie ist­nie­je, że dzie­ci nie mo­gą stać się czy­jąś wła­sno­ścią al­bo pro­duk­tem na za­mó­wie­nie. God­ność czło­wie­ka, tak­że nie­na­ro­dzo­ne­go, nie mo­że być po­świę­co­na na rzecz chę­ci po­sia­da­nia dziecka.

Mi­mo, że w in vi­tro dzie­ci po­wsta­ją po­za or­ga­ni­zmem mat­ki, od pierw­szych chwil ży­cia po­sia­da­ją nie­zby­wal­ną i nie­na­ru­szal­ną god­ność oso­by ludz­kiej. Ich ży­cie już się roz­po­czę­ło i jest tak sa­mo peł­no­war­to­ścio­we jak ży­cie dzie­ci po­czę­tych na­tu­ral­nie! Przy­słu­gu­ją im wszel­kie pra­wa czło­wie­ka, przede wszyst­kim naj­waż­niej­sze z nich – pra­wo do ży­cia i roz­wo­ju. Nie­ste­ty, jest ono na­ru­sza­ne na wie­lu eta­pach pro­ce­du­ry in vi­tro, któ­ra nie­roz­łącz­nie zwią­za­na jest z se­gre­ga­cją em­brio­nów i śmier­cią wie­lu z nich.

Dys­ku­sja na te­mat in vi­tro jest bar­dzo trud­ną dys­ku­sją. Chce­my usza­no­wać cier­pie­nie wszyst­kich mał­żeństw, któ­re czę­sto od lat nio­są na swo­ich bar­kach dra­mat nie­płod­no­ści. Chce­my z naj­wyż­szym sza­cun­kiem od­no­sić się do dzie­ci po­czę­tych me­to­dą in vi­tro. Rów­no­cze­śnie nie mo­że­my po­zo­sta­wać obo­jęt­ni na los tych, któ­re za­mro­żo­ne w tem­pe­ra­tu­rze cie­kłe­go azo­tu cze­ka­ją na ro­dzi­ców. Sza­nu­je­my wszyst­kie oso­by, tak­że po­czę­te me­to­dą in vi­tro. Co wię­cej, wszyst­kie dzie­ci po­czę­te in vi­tro, tak­że te za­mro­żo­ne w cie­kłym azo­cie, ma­ją nie­zby­wal­ną god­ność oso­by ludzkiej.

Dla­cze­go sprze­ci­wia­my się in vitro?

Po­nie­waż pro­ce­du­ra ta uprzed­mio­ta­wia czło­wie­ka, nie­rzad­ko spro­wa­dza­jąc po­tom­stwo do ro­li „pro­duk­tu” na za­mó­wie­nie, co już dzie­je się na za­cho­dzie. Co wię­cej, in vi­tro jest ści­śle po­wią­za­ne z eu­ge­ni­ką – se­lek­cja dzie­ci i wy­bór „naj­le­piej ro­ku­ją­cych za­rod­ków” od­by­wa się już na eta­pie roz­wo­ju embrionalnego.

Pa­trzy­my na do­bro dziec­ka i je­go pra­wo do roz­wo­ju w ro­dzi­nie. Naj­star­sza mat­ka, któ­ra uro­dzi­ła dziec­ko po­czę­te in vi­tro, mia­ła 74 la­ta. Dzię­ki me­to­dzie in vi­tro moż­li­wa jest su­ro­ga­cja czy han­del ludź­mi. In vi­tro umoż­li­wia wy­rwa­nie dzie­ci z bez­piecz­nej, peł­nej ro­dzi­ny, po­nie­waż dziec­ko mo­że „za­mó­wić” oso­ba sa­mot­na lub part­ne­rzy w związ­ku jednopłciowym.

In vi­tro re­kla­mo­wa­ne jest ja­ko me­to­da sku­tecz­na. Jed­nak we­dług ame­ry­kań­skich ba­dań za­le­d­wie 7,5% ludz­kich em­brio­nów po­wsta­łych w wy­ni­ku za­sto­so­wa­nia me­tod sztucz­ne­go za­płod­nie­nia ro­dzi się ży­wych (Ame­ri­can So­cie­ty for Re­pro­duc­ti­ve Me­di­ci­ne). War­to też pa­mię­tać o skut­kach zdro­wot­nych dla mat­ki i uro­dzo­ne­go dziec­ka. Ry­zy­ko wy­stą­pie­nia wad roz­wo­jo­wych i cho­rób jest znacz­nie wyż­sze dla dzie­ci po­czę­tych w la­bo­ra­to­rium niż po­czę­tych na­tu­ral­nie. Te­ra­pia hor­mo­nal­na, któ­rej pod­da­wa­na jest ko­bie­ta, nie jest obo­jęt­na dla jej zdrowia.

A ja­ka jest alternatywa?

To wni­kli­wa dia­gno­sty­ka przy­czyn nie­płod­no­ści tak ko­bie­ty jak i męż­czy­zny, bo nie­płod­ność ni­gdy nie do­ty­czy tyl­ko jed­nej ze stron. Z po­mo­cą przy­cho­dzi Na­pro­tech­no­lo­gia, któ­ra ma po­trzeb­ne ku te­mu me­to­dy. War­to wspo­mnieć, że 30 proc par, któ­re wcze­śniej nie­sku­tecz­nie ko­rzy­sta­ło z tech­nik wspo­ma­ga­ne­go roz­ro­du, za­szło w cią­żę dzię­ki na­pro­tech­no­lo­gii. Dla czę­ści mał­żeństw prze­szko­dy bio­lo­gicz­ne są nie do na­pra­wie­nia. Wte­dy war­to za­sta­no­wić się nad ad­op­cją czy ro­dzi­ciel­stwem za­stęp­czym. To szan­sa by po­dzie­lić się mi­ło­ścią z dziec­kiem, któ­re te­go ocze­ku­je, a któ­re uro­dzi­ło się w in­nej rodzinie.

 

MN

Udostępnij
Tweetnij
Wydrukuj