Z okazji rocznicy posiedzenia TK w sprawie przesłanki eugenicznej, środowiska proaborcyjne pochwaliły się ilością kobiet, którym pomogły w aborcji. Czy powinniśmy wierzyć tym statystykom?
34 000 to liczba w kręgach grup proaborcyjnych numer jeden. Zdaniem organizacji „Aborcji Bez Granic” tylu osobom z Polski pomogli w aborcji od orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego. Przyjrzyjmy się bliżej tej liczbie, bo trudno się zorientować, skąd ona się wzięła.
Do „Aborcji Bez Granic” według podawanych statystyk zadzwoniło w minionym roku blisko 8500 osób, a ponad 2700 napisało wiadomości e‑mailowe z prośbą o uśmiercenie swojego dziecka. Być może były to wiadomości lub komentarze pod postami na portalu społecznościowym. Zakładając, że były to unikalne kontakty daje to liczbę 11 tysięcy osób. Czy każdej kontaktującej się osobie aborcjonistki umożliwiały aborcję? 100 procent skuteczności? Załóżmy, że tak. Jednak nadal nie wiemy, skąd się wzięły 34 tysiące. Prawdopodobnie zadziałało po prostu mnożenie przez dwa. Pół roku po orzeczeniu Trybunału, grypy proaborcyjne chwaliły się, że pomogły w przeprowadzeniu 17 tys. aborcji. Pół roku – 17 tys. rok – 34 tys. Taka matematyka.
Warto też przyjrzeć się słownictwu. Aborcjonistki pomogły w aborcji nie kobietom, ale osobom. Za osobę może być uznana kobieta albo ten, kto w danym momencie czuje się kobietą. Skoro może czuć się kobietą choć nią nie jest, to równie dobrze może czuć się w ciąży, a w niej nie być. Szaleństwo? Przecież wszystko jest płynne i względne według nowej filozofii. A aborcyjna narracja jest od początku do końca oparta na kłamstwie.
Magicznej i okrągłej liczbie 34 tys. warto się jeszcze przyjrzeć w kontekście danych udostępnianych przez kraje, do których mają być wysyłane Polki na aborcje. Tymczasem np. w Wielkiej Brytanii w 2020 roku przeprowadzono 22 aborcje u Polek.
Mitem jest również twierdzenie, że to Polska jest zacofanym krajem, a w innych państwach Europy Zachodniej nikt nie ma problemu z aborcją. Okazuje się jednak, że nawet w Holandii lekarze odmawiają przeprowadzania aborcji u swoich obywatelek. W tym roku holenderskiemu małżeństwu miało się urodzić chore dziecko. W 30 tyg. ciąży stwierdzono u syna znaczny niedorozwój struktur mózgu. Lekarze odmówili zabicia dziecka, para szukała tzw. pomocy w Belgii. Mamy wierzyć, że Holenderkom utrudnia się dostęp do aborcji, ale na rzekome tysiące Polek holenderskie kliniki czekają z otwartymi rękami?
Przy tej okazji warto przypomnieć sobie o starej i sprawdzonej metodzie grup proaborcyjnych – manipulacji sondażami i danymi. Ujawnił to już w latach osiemdziesiątych dr Bernard Nathanson. To on stał w dużej mierze za legalizacją aborcji w Stanach Zjednoczonych i odpowiadał za zabicie ponad 70 tys. dzieci. Nawrócił się jednak i stał się gorliwym obrońcą życia. To on ujawnił strategię przeciwników życia, która opierała się na fałszowaniu statystyk, tak by sugerowały powszechność aborcji i wysoką śmiertelność kobiet dokonujących nielegalnego przerwania ciąży. Miało to przekonać społeczeństwo, że legalizacja aborcji ochroni życie matek, a aborcja i tak jest wykonywana. Jak się okazuje, wszystkie dane były zmyślane i zawyżane. Niestety, równocześnie media bezrefleksyjnie je publikowały. Teraz również media podchwyciły liczbę 34 tysięcy. Oczywiście, nie bagatelizujemy problemu, bo każda aborcja jest dramatem. Nie wierzmy jednak w liczby, które z matematyką mają pewnie niewiele wspólnego.
Przy okazji komentowania rocznicy orzeczenia Trybunału niemal we wszystkich mediach pojawiła się jeszcze jedna liczba. 300. Tyle kobiet według skrajnie lewicowej i proaborcyjnej organizacji dokonało aborcji z powodu ryzyka pogorszenia zdrowia psychicznego kobiety. Także te dane trudno w tym momencie skomentować. Czy są wiarygodne, dowiemy się w połowie przyszłego roku – wtedy możemy spodziewać się corocznych oficjalnych statystyk z przeprowadzenia aborcji w polskich szpitalach. Dane te podaje Ministerstwo Zdrowia. Spodziewaliśmy się, że właśnie ta przesłanka – zagrożenie zdrowia psychicznego kobiety – będzie teraz wystarczającą wymówką do zabijania niewinnych dzieci. Odtąd skierowania na aborcje nie będą wystawiać lekarze ginekolodzy, ale psychiatrzy. Cały czas jednak trudno nam uwierzyć, że już wiosną politycy partii rządzącej wprost sugerowali to rozwiązanie. Lub wyjazd za granicę.
„Bzdurą jest twierdzenie, że aborcja jest zakazana. Wciąż jest dopuszczalna, jeśli ciąża wywodzi się z przestępstwa i jeżeli zagraża życiu, albo zdrowiu kobiety. Wśród możliwości dopuszczania aborcji jest furtka w postaci zdrowia psychicznego. Dla jednych jest to być może nie do przyjęcia, ale można z tego skorzystać.”
„Chodzi tylko o zespół Downa i Turnera, gdzie możliwość aborcji zlikwidowano. Ale też wiem, że są ogłoszenia w prasie, które każdy średnio rozgarnięty człowiek rozumie i może sobie taką aborcję za granicą załatwić, taniej lub drożej” – powiedział w wywiadzie dla „Wprost” prezes obecnie rządzącej partii.
MN