Tylko życie ma przyszłość!
dr inż. Antoni Zięba
Szukaj
Close this search box.

W obozie śmierci upomniał się o prawo do życia

O. Maksymilian Kolbe. Fot.:.Wikimedia Commons

O. Mak­sy­mi­lian Kol­be miał za­le­d­wie 47 lat, gdy od­dał ży­cie za współ­więź­nia w Oświę­ci­miu. Mia­ło to miej­sce 80 lat te­mu, 14 sierp­nia. Jak wy­glą­da­ło to krót­kie ży­cie czło­wie­ka, któ­ry zdo­był się na naj­bar­dziej naj­pięk­niej­sze poświęcenie?

Uro­dził się w Zduń­skiej Wo­li. Gdy wstą­pił do za­ko­nu, zmie­nił imię z Raj­mun­da na Mak­sy­mi­lian. W Rzy­mie stu­dio­wał teo­lo­gię i fi­lo­zo­fię (otrzy­mał dok­to­rat w tej dzie­dzi­nie). Za­ło­żył Ry­cer­stwo Nie­po­ka­la­nej. Po po­wro­cie do Pol­ski stwo­rzył pod War­sza­wą Nie­po­ka­la­nów. Z cza­sem Nie­po­ka­la­nów stał się naj­więk­szym klasz­to­rem ka­to­lic­kim na świe­cie. A Oj­ciec Kol­be – naj­więk­szym wy­daw­cą pra­sy ka­to­lic­kiej w Pol­sce. Na­kład „Ry­ce­rza Nie­po­ka­la­nej” się­gnął 750 000 egz. Przy­szły świę­ty był też za­ło­ży­cie­lem pierw­sze­go w Pol­sce ra­dia ka­to­lic­kie­go. W pla­nach miał te­le­wi­zję, a na­wet lot­ni­sko. Wszyst­ko to zro­bił wal­cząc z gruź­li­cą, przez któ­rą miał tyl­ko jed­no czyn­ne płu­co. Na 3 la­ta wy­je­chał do Ja­po­nii, gdzie za­ło­żył tam­tej­szą wer­sję Niepokalanowa.

II woj­na świa­to­wa od sa­me­go po­cząt­ku wcią­gnę­ła za­kon­ni­ka w wir tra­gicz­nych wy­da­rzeń. Po raz pierw­szy przy­szły świę­ty zo­stał aresz­to­wa­ny już we wrze­śniu 1939 r. Tra­fił na Pa­wiak. Tam był bi­ty, rów­nież za to, że nie chciał wy­rzec się swo­ich prze­ko­nań i ró­żań­ca. Tra­fił do szpi­ta­la. Zo­stał zwol­nio­ny po kil­ku miesiącach.

Po po­wro­cie do Nie­po­ka­la­no­wa rzu­cił się w wir pra­cy. Ob­jął opie­ką 3 ty­sią­ce osób wy­pę­dzo­nych z Po­zna­nia, z cze­go więk­szość sta­no­wi­li Ży­dzi. Mi­mo za­ka­zu pu­bli­ko­wa­nia wy­wal­czył wy­da­nie jed­ne­go nu­me­ru „Ry­ce­rza”. Za­warł w nim kry­ty­kę ide­olo­gii na­zi­stow­skiej. Zo­stał aresz­to­wa­ny po raz dru­gi. Tra­fił do Oświęcimia.

W obo­zie za­gła­dy umiał zdo­być się na to, by po­ma­gać in­nym. Był wspar­ciem dla zroz­pa­czo­nych, dzie­lił się gło­do­wy­mi ra­cja­mi chle­ba. Wil­helm Że­la­zny, współ­wię­zień wspo­mi­nał: „Za­ła­ma­łem się, po­sta­no­wi­łem pójść na dru­ty. [o. Mak­sy­mi­lian] dłu­go ze mną roz­ma­wiał i na ko­niec wy­cią­gnął (…) po­rwa­ny na Pa­wia­ku ró­ża­niec. Wrę­czył mi go mó­wiąc, że pod­nie­sie mnie na duchu”.

In­ny wię­zień, Zbi­gniew Gor­son miał 13 lat, gdy tra­fił do Oświę­ci­mia. Je­go ro­dzi­nę za­mor­do­wa­no. W chwi­li za­ła­ma­nia po­ma­gał mu oj­ciec Kol­be. „Był dla mnie jak anioł. Ocie­rał za­wsze mo­je łzy. Wie­dział, że by­łem Ży­dem, lecz to nie sta­no­wi­ło róż­ni­cy. On ko­chał wszystkich”.

W lip­cu 1941 ro­ku, po uciecz­ce jed­ne­go z więź­niów, ko­men­dant obo­zu ska­zał dzie­sięć lo­so­wych osób na śmierć gło­do­wą. O. Mak­sy­mi­lian do­bro­wol­nie za­mie­nił się i ofia­ro­wał ży­cie za nie­zna­ne­go mu Fran­cisz­ka Ga­jow­nicz­ka. Na py­ta­nie hi­tle­row­ca, dla­cze­go to ro­bi, od­po­wie­dział: „ży­cie mo­je prze­ży­łem, a ten ma ży­cie przed so­bą. Ma żo­nę i dzie­ci”. I do­dał: „chcę in­nym do­dać od­wa­gi do życia”.

Za­kon­ni­ka za­pro­wa­dzo­no do bun­kra gło­do­we­go. Dwa ty­go­dnie prze­trwał. 14 sierp­nia do­bi­to go za­strzy­kiem fe­no­lu. Je­go cia­ło spa­lo­no w kre­ma­to­rium 15 sierp­nia. Pro­chy roz­rzu­co­no na polach.

Św. Jan Pa­weł ka­no­ni­zo­wał za­kon­ni­ka. Mó­wił: „Oj­ciec Mak­sy­mi­lian Kol­be, wię­zień obo­zo­wy, upo­mniał się w obo­zie śmier­ci o pra­wo do ży­cia nie­win­ne­go czło­wie­ka – jed­ne­go z mi­lio­nów. Wła­śnie dla­te­go śmierć Mak­sy­mi­lia­na Kol­be­go sta­ła się zna­kiem zwycięstwa”.

Przed śmier­cią oj­ciec Kol­be po­wie­dział do współ­więź­nia: „Nie­na­wiść nie jest si­łą twór­czą. Si­łą twór­czą jest miłość”.

Ta mi­łość do ży­cia, u oj­ca Kol­be­go zre­ali­zo­wa­na w naj­bar­dziej naj­pięk­niej­szej for­mie, jest zo­bo­wią­za­niem, ale i źró­dłem na­dziei dla ru­chów pro-li­fe, a dla na­sze­go Sto­wa­rzy­sze­nia szczególnie.

Ta hi­sto­ria – jak to prze­wi­dział o. Kol­be – „do­da­je od­wa­gi do ży­cia”. Pły­nie z niej prze­ko­na­nie, da­ją­ce si­łę do pra­cy na rzecz obro­ny każ­de­go czło­wie­ka: śmierć nie jest w sta­nie po­ko­nać ży­cia! Ży­cie zwy­cię­ży śmierć!

 

WZ

 

Udostępnij
Tweetnij
Wydrukuj