Tylko życie ma przyszłość!
dr inż. Antoni Zięba
Szukaj
Close this search box.

Prawo rzymskie i kultura etyczna starożytnych wobec dziecka poczętego

(skrót pra­cy ma­gi­ster­skiej An­ny Ku­bac­kiej – lau­re­at­ki I na­gro­dy w III edy­cji kon­kur­su na pra­ce ma­gi­ster­skie i li­cen­cjac­kie z za­kre­su pro­ble­ma­ty­ki pro-life)

Nie­za­prze­czal­nym fak­tem jest, że w sta­ro­żyt­nym Rzy­mie abor­cja by­ła wy­ko­ny­wa­na, a kwe­stie jej do­pusz­czal­no­ści, ka­ral­no­ści, czy oce­ny etycz­nej za­le­ża­ły nie tyl­ko od sta­nu wie­dzy me­dycz­nej, ale też po­li­ty­ki, wie­rzeń i wy­obra­żeń re­li­gij­nych, sy­tu­acji spo­łecz­nej i eko­no­micz­nej, w koń­cu – jak to u sta­ro­żyt­nych – od kon­cep­cji fi­lo­zo­ficz­nych. Li­te­ra­tu­ra rzym­ska – obok do­wo­dów na ist­nie­nie prak­ty­ki prze­ry­wa­nia cią­ży – do­star­cza wie­lu przy­kła­dów na zde­cy­do­wa­ne po­tę­pie­nie te­go zjawiska.

Jed­nym z naj­cie­kaw­szych dzieł, w któ­rych znaj­du­je­my od­nie­sie­nia do ży­cia po­czę­te­go, a za­ra­zem kwe­stii praw­nych i spo­łecz­nych zwią­za­nych z abor­cją, jest mo­wa obroń­cza Pro Clu­en­tio Avi­to, wy­gło­szo­na przez Cy­ce­ro­na (106 – 43 przed Chr.). Cy­ce­ron opo­wia­da w niej m. in. o za­mor­do­wa­niu brze­mien­nej ko­bie­ty oraz przy­czy­nie­niu się do spę­dze­nia pło­du przez in­ną. Od stro­ny praw­nej wy­ka­zu­je prze­wrot­ność za­bój­cy, chcą­ce­go po­zbyć się „po­ten­cjal­nych” spad­ko­bier­ców. Mó­wiąc o tym, kon­se­kwent­nie po­wta­rza, że czy­ny za­bój­cy by­ły ode­bra­niem ży­cia nie­na­ro­dzo­nym dzie­ciom. Uży­cie ta­kich sfor­mu­ło­wań przez wy­bit­ne­go mów­cę, ja­kim bez wąt­pie­nia był Cy­ce­ron, świad­czyć mo­że, że z punk­tu wi­dze­nia mo­ral­ne­go i emo­cjo­nal­ne­go mu­sia­ło to mieć znaczenie.

Nie­zwy­kle śmia­łe i bez­dy­sku­syj­ne po­tę­pie­nie prak­tyk abor­cyj­nych znaj­du­je­my też u Owi­diu­sza (43 przed Chr. – ok. 18 po Chr.). Je­go sta­no­wi­sko jest kon­se­kwent­nie po­wta­rza­ne nie w jed­nym, lecz kil­ku utwo­rach, któ­re po­wsta­wa­ły na prze­strze­ni lat. Księ­ga dru­ga zbio­ru ele­gii mi­ło­snych Amo­res, któ­re barw­nie od­da­ją re­alia Rzy­mu za cza­sów Okta­wia­na Au­gu­sta ja­ko „mia­sta mi­ło­ści”, ale i nie­by­wa­łe­go roz­luź­nie­nia oby­cza­jów, czy wręcz upad­ku mo­ral­no­ści, za­wie­ra aż dwie pie­śni w ca­ło­ści po­świę­co­ne pro­ble­ma­ty­ce prze­ry­wa­nia cią­ży. W pierw­szej z nich, po­eta, nie kry­jąc gnie­wu i ża­lu, opo­wia­da o fik­cyj­nej ko­chan­ce Ko­ryn­nie, któ­ra spę­dziw­szy płód zna­la­zła się w sta­nie za­gro­że­nia ży­cia. Z utwo­ru Owi­diu­sza wy­ni­ka, że czyn, któ­re­go się do­pu­ści­ła, mu­siał być ów­cze­śnie uwa­ża­ny za na­gan­ny, przy­naj­mniej w sfe­rze „pu­blicz­nej”, sko­ro jej ko­cha­nek zwra­ca się do bo­gów nie tyl­ko z proś­bą o przy­wró­ce­nie zdro­wia, ale wręcz bła­ga o li­tość dla zu­chwa­łej ko­bie­ty. Z ko­lei w dru­giej pie­śni pod­kre­ślo­na zo­sta­je krzyw­da, ja­ką ko­bie­ta czy­ni sa­ma so­bie, oka­le­cza­jąc się pod­czas prób prze­rwa­nia cią­ży. Ob­ra­że­nia te po­rów­nu­je po­eta do ran, ja­kie moż­na od­nieść w cza­sie woj­ny. Wprost jed­nak przy­zna­je, że ko­bie­ta sa­ma go­tu­je so­bie ta­ki los i śmierć ta­kiej mat­ki, któ­ra czy­ni ze swe­go ło­na „plac krwa­we­go bo­ju” , uwa­ża za spra­wie­dli­wą ka­rę. W dal­szych wer­sach pie­śni pięt­nu­je próż­ność ko­biet i umi­ło­wa­nie przez nie wła­sne­go cia­ła po­nad dar macierzyństwa.

Smut­ny prze­kaz Owi­diu­sza na te­mat przed­kła­da­nia pięk­na cia­ła po­nad dar po­tom­stwa przez rzym­skie ko­bie­ty po­twier­dza rów­nież Se­ne­ka Młod­szy (ok. 4 r. przed Chr. – 65 r. po Chr.), któ­ry w utwo­rze De con­so­la­tio­ne ad He­lviam ma­trem (O po­cie­sze­niu dla mat­ki Hel­wii) pi­sze o po­dzi­wie i ogrom­nej wdzięcz­no­ści dla mat­ki, któ­ra wbrew pa­nu­ją­cym mo­dom i nie trosz­cząc się o sie­bie, po­świę­ci­ła się ro­li ko­cha­ją­cej mat­ki: „Ni­gdy się nie wsty­dzi­łaś swe­go licz­ne­go po­tom­stwa, jak gdy­by mia­ło nie­ko­rzyst­nie świad­czyć o two­im wie­ku. Ni­gdy, zwy­cza­jem in­nych ko­biet, któ­re szu­ka­ją chwa­ły w swych kształ­tach, nie ukry­wa­łaś cię­żar­ne­go ło­na, jak gdy­by nie­przy­zwo­ite­go brze­mie­nia, ani nie uda­rem­ni­łaś po­czę­tych w swych wnętrz­no­ściach na­dziei potomstwa”.

Zde­cy­do­wa­ny głos po­tę­pia­ją­cy prak­ty­ki abor­cyj­ne za­brał tak­że Ju­we­na­lis (ok. 67 r. po Chr. – ok. 127/138r. po Chr.), pięt­nu­ją­cy w swych utwo­rach ze­psu­cie oby­cza­jów i to­czą­cy bo­je z wszel­kiej ma­ści nie­pra­wo­ścią przy po­mo­cy ostre­go mie­cza sa­ty­ry, zja­dli­wie ko­men­tu­jąc ego­istycz­ną, próż­ną tro­skę ko­biet o wy­gląd ze­wnętrz­ny i wy­go­dę ży­cia, co skut­ku­je uni­ka­niem macierzyństwa.

Za­uwa­żal­ne prze­cho­dze­nie ku po­tę­pie­niu prak­tyk abor­cyj­nych na­stę­pu­je nie­mal rów­no­le­gle z po­ja­wie­niem się i roz­wo­jem chrze­ści­jań­stwa. Po­wsta­ła w dru­giej po­ło­wie II wie­ku Apo­ka­lip­sa Pio­tra, choć dziś bez­spor­nie za­li­cza­na do apo­kry­fów no­wo­te­sta­men­to­wych, w Ko­ście­le sta­ro­żyt­nym ota­cza­na by­ła wiel­kim sza­cun­kiem i uwa­ża­na za pi­smo na­tchnio­ne. Stąd trak­to­wać na­le­ży ją ze szcze­gól­ną uwa­gą ja­ko przed­sta­wia­ją­cą wia­rę i za­pa­try­wa­nia mo­ral­ne pierw­szych chrze­ści­jan. Świa­do­mość au­to­ry­te­tu, ja­kim cie­szył się ów tekst, po­tę­gu­je ogrom­ne wra­że­nie, ja­kie po­zo­sta­wia prze­ka­za­ny w nim za­trwa­ża­ją­cy ob­raz przy­szło­ści cze­ka­ją­cej ko­bie­ty, któ­re przy­czy­ni­ły się do śmier­ci swych nie­na­ro­dzo­nych dzieci.

Na­wró­co­ny na chrze­ści­jań­stwo praw­nik i fi­lo­zof, Ter­tu­lian (ok. 150/160 – 230/240 r. po Chr.) kon­se­kwent­nie gło­sił, że dziec­ko w ło­nie mat­ki na­le­ży trak­to­wać na rów­ni z czło­wie­kiem już uro­dzo­nym. Co za tym idzie, po­stu­lo­wał, by nie róż­ni­co­wać oce­ny czy­nów za­bój­cy w za­leż­no­ści od te­go, czy je­go ofia­rą był czło­wiek na­ro­dzo­ny, czy na­sci­tu­rus, gdyż po­mi­mo róż­nic fi­zycz­nych brak jest pod­staw do wpro­wa­dza­nia od­ręb­nej oce­ny mo­ral­nej po­zba­wie­nia ży­cia tych istot. Po­gląd Ter­tu­lia­na opie­rał się na twier­dze­niu, że na­sci­tu­rus jest już de fac­to czło­wie­kiem, gdyż czło­wiek jest po­łą­cze­niem du­szy i cia­ła. Bez­kom­pro­mi­so­wość je­go po­glą­dów nie ozna­cza jed­nak, że wy­klu­czał on prze­ry­wa­nie cią­ży we wszyst­kich przy­pad­kach. Za­zna­cza­jąc, iż jest to rzecz trud­na, gdyż na sza­li wa­żą się dwa ży­cia ludz­kie, pod­kre­ślał, że w sy­tu­acjach, gdy za­gro­żo­ne jest ży­cie mat­ki, ra­to­wa­nie jej jest rze­czą ko­niecz­ną, na­wet kosz­tem ży­cia nie­na­ro­dzo­ne­go dziecka.

Ob­raz wy­ła­nia­ją­cy się z ana­li­zy wy­bra­nych przy­kła­dów li­te­rac­kich zda­je się wska­zy­wać, że spo­łe­czeń­stwo rzym­skie w za­kre­sie ety­ki przez sie­bie de­kla­ro­wa­nej za­sad­ni­czo sprze­ci­wia­ło się prze­ry­wa­niu cią­ży, jed­nak­że w za­kre­sie ety­ki prak­ty­ko­wa­nej z do­stęp­no­ści środ­ków po­ron­nych ko­rzy­sta­ło bar­dzo czę­sto i nie­rzad­ko bez szcze­gól­ne­go po­wo­du, któ­ry ta­ki krok mógł­by uspra­wie­dli­wiać. W sta­ro­żyt­no­ści gło­sy sprze­ci­wia­ją­ce się sztucz­ne­mu prze­ry­wa­niu cią­ży rzad­ko oscy­lo­wa­ły wo­kół ochro­ny roz­wi­ja­ją­ce­go się ży­cia. Sku­pia­ły się ra­czej na za­ko­rze­nio­nej w spo­łe­czeń­stwie po­win­no­ści żo­ny i mat­ki do wy­da­nia po­tom­stwa, pra­wie oj­ca do po­zy­ska­nia spad­ko­bier­cy, w koń­cu nie­bez­pie­czeń­stwie, ja­kim wy­wo­ła­nie po­ro­nie­nia gro­zi­ło ży­ciu i zdro­wiu ko­bie­ty. Do­pie­ro pi­sma chrze­ści­jań­skie wprost po­tę­pia­ły prze­ry­wa­nie cią­ży, uza­sad­nia­jąc to wzglę­da­mi mo­ral­ny­mi, wy­ni­ka­ją­cy­mi z uzna­nia roz­wi­ja­ją­ce­go się dziec­ka za czło­wie­ka rów­ne­go uro­dzo­ne­mu, a ja­ko je­dy­ny wy­ją­tek po­da­jąc za­gro­że­nie ży­cia matki.

Ob­raz ety­ki, ja­ki uka­zu­ją do­stęp­ne źró­dła li­te­rac­kie, znaj­du­je od­zwier­cie­dle­nie w pra­wie rzym­skim, któ­re kształ­tu­jąc się, od­po­wia­da­ło na po­trze­by i ocze­ki­wa­nia ów­cze­sne­go spo­łe­czeń­stwa. W sta­ro­żyt­nym Rzy­mie ro­dzi­na i jej cią­głość po­ko­le­nio­wa od­gry­wa­ły wiel­ką ro­lę, a po­zy­cja oj­ca ro­dzi­ny by­ła za­szczy­tem i wy­znacz­ni­kiem po­zy­cji za­rów­no wśród bli­skich, jak i w spo­łe­czeń­stwie. Stąd też znaj­du­je­my w pra­wie rzym­skim licz­ne re­gu­la­cje ma­ją­ce stać na stra­ży ła­du zwią­za­ne­go z ro­dzi­ną i da­ją­ce jej człon­kom moż­li­wość do­cho­dze­nia swo­ich praw. W na­tu­ral­ny spo­sób pra­wo wkro­czy­ło tak­że w sfe­rę pro­kre­acji, gdzie w po­sta­ci jesz­cze nie­na­ro­dzo­ne­go, ale już po­czę­te­go przy­szłe­go oby­wa­te­la rzym­skie­go, czy­li na­sci­tu­ru­sa, spo­ty­ka­ły się pra­wa i in­te­re­sy prze­róż­nych pod­mio­tów: oj­ca, mat­ki, bliż­szych i dal­szych krew­nych, pań­stwa i w koń­cu je­go samego.

Już w cza­sach kró­lew­skich wpro­wa­dzo­no za­kaz prze­ry­wa­nia cią­ży. Sank­cje, ja­kie gro­zi­ły za spę­dze­nie pło­du, by­ły do­tkli­we – za­rów­no dla ko­biet za­gro­żo­nych od­da­le­niem, jak i męż­czyzn (oj­ców ro­dzin), któ­rzy za nad­uży­cie wła­dzy oj­cow­skiej mo­gli utra­cić majątek.

W cza­sach re­pu­bli­kań­skich ży­cie na­sci­tu­ru­sa by­ło chro­nio­ne przez pra­wo i to bez wzglę­du na wo­lę oj­ca ro­dzi­ny, a prze­rwa­nie cią­ży by­ło ka­ra­ne nie­za­leż­nie od te­go, czy pa­ter fa­mi­lias wy­ra­ził na nie zgo­dę. Rów­nież sank­cja gro­żą­ca mat­ce za prze­rwa­nie cią­ży zwią­za­na by­ła bez­po­śred­nio z ochro­ną pło­du. Pra­wo pu­blicz­ne, ka­rząc za prze­rwa­nie cią­ży, od­no­si­ło się przede wszyst­kim (choć nie wy­łącz­nie) do skut­ku, ja­kim by­ło zszar­ga­nie god­no­ści oj­ca. Od­po­wie­dzial­ność za czyn roz­cią­ga­ła się jed­nak nie tyl­ko na mat­kę, ale i wszel­kie oso­by, któ­re w pro­ce­de­rze tym mia­ły swój udział. Przy­czy­nie­nie się do spę­dze­nia pło­du po­przez po­da­nie środ­ka po­ron­ne­go by­ło za­tem czy­nem sprzecz­nym nie tyl­ko z ety­ką le­kar­ską, ale i pra­wem, któ­re w ta­kim dzia­ła­niu upa­try­wa­ło nie­wła­ści­we wy­ko­ny­wa­nie za­wo­du. Na­le­ży pod­kre­ślić, że z per­spek­ty­wy pra­wa, w przy­pad­ku me­dy­ków i in­nych osób do­star­cza­ją­cych, czy po­da­ją­cych prze­róż­ne spe­cy­fi­ki, to nie abor­cja sa­ma w so­bie by­ła ka­ra­na, lecz swo­isty błąd w sztu­ce le­kar­skiej, któ­ry skut­ko­wał śmier­cią pa­cjent­ki. Wśród mo­ty­wów wpro­wa­dze­nia ka­ral­no­ści ma­tek, któ­re prze­rwa­ły cią­żę oraz od­po­wie­dzial­no­ści osób, któ­re w tym po­mo­gły lub choć­by przy­pad­kiem do te­go do­pro­wa­dzi­ły, na­le­ży upa­try­wać tak­że sze­ro­ko za­kro­jo­nej pró­by od­bu­do­wy de­mo­gra­ficz­nej pań­stwa. Na­der wy­raź­nie wi­dać to już w sa­mym fak­cie jed­no­znacz­ne­go włą­cze­nia kwe­stii dziet­no­ści w za­kres za­in­te­re­so­wa­nia pra­wa pu­blicz­ne­go. Prze­ka­zy Ulpia­na, wy­bit­ne­go ju­ry­sty z II wie­ku po Chr., są źró­dłem wska­zu­ją­cym, że obok in­te­re­sów pry­wat­nych ro­dzi­ców i in­te­re­sów pań­stwa zwią­za­nych z de­mo­gra­fią, prze­pi­sy pe­na­li­zu­ją­ce spę­dze­nie pło­du mo­gły być opar­te tak­że na wo­li ochro­ny roz­wi­ja­ją­ce­go się dziec­ka. Za­pew­ne w ja­kimś stop­niu wi­dzia­no w nim od­ręb­ny byt, sko­ro zde­cy­do­wa­no się na wpro­wa­dze­nie prze­pi­sów chro­nią­cych na­sci­tu­ru­sa przed skut­ka­mi ka­ry za­są­dzo­nej je­go mat­ce. We wspo­mnia­nej po­wy­żej mo­wie Cy­ce­ro­na Pro Clu­en­to Avi­to znaj­du­je­my wie­lo­krot­nie od­nie­sie­nia do oskar­że­nia o po­dwój­ne za­bój­stwo (mat­ki i jej nie­na­ro­dzo­ne­go dziec­ka), co wska­zu­je, że Rzy­mia­nie trak­to­wa­li nie­na­ro­dzo­ne dziec­ko w ka­te­go­rii czło­wie­ka. I choć je­go sta­tus nie był rów­ny po­zy­cji dziec­ka już uro­dzo­ne­go , to jed­nak wi­docz­ne są w pra­wie rzym­skim prze­słan­ki świad­czą­ce o pew­nym, chcia­ło­by się po­wie­dzieć „pod­świa­do­mym” upodmio­to­wie­niu nie­na­ro­dzo­ne­go dziec­ka. Wi­dać to cho­ciaż­by w za­sa­dzie przy­zna­wa­nia dziec­ku po­za­mał­żeń­skie­mu sta­nu toż­sa­me­go ze sta­nem, do ja­kie­go przy­na­le­ża­ła mat­ka w chwi­li po­czę­cia, nie zaś w chwi­li na­ro­dzin. Li­te­ra­tu­ra wska­zu­je tak­że na nie­ob­cą Rzy­mia­nom tro­skli­wość o nie­na­ro­dzo­ne dziec­ko, wy­ra­ża­ną za­rów­no ja­ko tro­ska o sa­mo dziec­ko, jak i w od­czu­wa­niu po po­ro­nie­niu stra­ty tak głę­bo­kiej, że do­ty­ka­ła ona ca­łej ro­dzi­ny. Na­wet Ne­ron, chcąc zdys­kre­dy­to­wać Okta­wię w oczach lu­du, oskar­żył ją wła­śnie o ce­lo­we spo­wo­do­wa­nie po­ro­nie­nia. W jesz­cze bar­dziej jed­no­znacz­ny spo­sób pra­wo rzym­skie upodmio­to­wi­ło na­sci­tu­ru­sa w in­sty­tu­cji cu­ra­to­ris ven­tris, gdzie wprost okre­ślo­no, że to nie­na­ro­dzo­ne dziec­ko, a nie je­go mat­ka, otrzy­mu­je ali­men­ty, a czyn­no­ści po­dej­mo­wa­ne przez ku­ra­to­ra dla wła­ści­we­go go­spo­da­ro­wa­nia ma­jąt­kiem i za­pew­nie­nia god­nych wa­run­ków ży­cia brze­mien­nej mat­ce są dyk­to­wa­ne obo­wiąz­kiem wo­bec jej i spad­ko­daw­cy dziec­ka. Moż­na więc po­wie­dzieć, że pra­wo rzym­skie z pew­no­ścią nie po­zwa­la­ło na do­wol­ne dys­po­no­wa­nie ży­ciem nie­na­ro­dzo­ne­go. Mo­ty­wa­cje ku te­mu by­ły prze­róż­ne – od prag­ma­tycz­ne­go po­dej­ścia pań­stwa, świa­do­me­go, że dla je­go pra­wi­dło­we­go funk­cjo­no­wa­nia ko­niecz­ne jest po­sia­da­nie od­po­wied­nich za­so­bów ludz­kich, przez przy­ję­te w kul­tu­rze i tra­dy­cji opar­cie spo­łe­czeń­stwa rzym­skie­go na ro­dzi­nie, z cze­go wy­ni­ka­ło sil­ne za­ko­rze­nie­nie po­win­no­ści wy­da­nia na świat i wy­cho­wa­nia po­tom­stwa, a skoń­czyw­szy na aspek­tach re­li­gij­nych, praw­do­po­dob­nie tak­że po­gań­skich, a w póź­niej­szym okre­sie – z pew­no­ścią chrze­ści­jań­skich. Te sa­me czyn­ni­ki, któ­re z róż­nym na­tę­że­niem wpły­wa­ły na kształt pra­wa (po­trze­by pań­stwa, kul­tu­ra, tra­dy­cja, re­li­gia), kształ­to­wa­ły jed­no­cze­śnie kul­tu­rę etycz­ną sta­ro­żyt­nych. Ta zaś, prę­dzej czy póź­niej mu­sia­ła znaj­do­wać od­zwier­cie­dle­nie w pra­wie. Pro­ces swo­iste­go „rów­no­wa­że­nia” za­sad etycz­nych i praw­nych oka­zał się być do­sko­na­le wi­docz­ny po ze­sta­wie­niu ze so­bą tek­stów li­te­rac­kich i re­gu­la­cji praw­nych, od­no­szą­cych się do kon­kret­ne­go prze­dzia­łu cza­so­we­go. Spój­no­ści za­sad etycz­nych i pra­wa sprzy­jał fakt, że twór­cza pra­ca praw­ni­ków rzym­skich czę­sto­kroć za­li­cza­na by­ła do źró­deł pra­wa cy­wil­ne­go. Praw­ni­cy zaś cie­szy­li się wiel­ką po­wa­gą nie tyl­ko ze wzglę­du na swo­ją zna­jo­mość pra­wa po­zy­tyw­ne­go, ale i zna­jo­mość fi­lo­zo­fii, przez co znaj­do­wa­li po­słuch u spo­łe­czeń­stwa nie tyl­ko w spra­wach praw­nych, ale i mo­ral­nych. Wszyst­kie wy­mie­nio­ne czyn­ni­ki jed­no­znacz­nie wska­zu­ją na sil­ną wza­jem­ną ko­re­la­cję za­sad pra­wa obo­wią­zu­ją­ce­go sta­ro­żyt­nych i za­sad etycz­nych przez sta­ro­żyt­nych wy­zna­wa­nych. Pra­wo rzym­skie, choć z róż­nych przy­czyn i w róż­nym za­kre­sie, sta­ło na stra­ży by­tu dziec­ka po­czę­te­go w opar­ciu o za­sa­dę słusz­no­ści. Kon­tekst obec­no­ści w pra­wie in­te­re­sów nie­na­ro­dzo­ne­go dziec­ka wska­zu­je, że ochro­na na­sci­tu­ru­sa by­ła czę­sto­kroć swe­go ro­dza­ju efek­tem ubocz­nym tro­ski o in­te­re­sy in­nych (oj­ca, pań­stwa), co jed­nak nie zmie­nia fak­tu, że ochro­na ta wy­stę­po­wa­ła. Re­gu­la­cje na­ka­zu­ją­ce od­ro­cze­nie wy­ko­na­nia ka­ry na brze­mien­nej ko­bie­cie, do cza­su„ aż ta nie uro­dzi ‚wska­zu­ją, że w opar­ciu o za­sa­dę słusz­no­ści i spra­wie­dli­wo­ści pra­wo chro­ni­ło bez­po­śred­nio wła­śnie na­sci­tu­ru­sa. Ety­ka, któ­rej śla­dy od­naj­du­je­my nie tyl­ko w pra­wie, ale przede wszyst­kim w li­te­ra­tu­rze, wraz z bie­giem hi­sto­rii co­raz bar­dziej pe­jo­ra­tyw­nie za­pa­try­wa­ła się na prze­ry­wa­nie cią­ży, aż w koń­cu w epo­ce chrze­ści­jań­skiej po­tę­pi­ła je z ca­łą mo­cą. Na­le­ży jed­nak za­zna­czyć, że choć kul­tu­ra etycz­na Rzy­mian z pew­no­ścią ewo­lu­owa­ła pod wpły­wem dok­try­ny chrze­ści­jań­skiej, to na­wet w mo­men­cie usta­no­wie­nia chrze­ści­jań­stwa re­li­gią pań­stwo­wą nie mo­że­my mó­wić o do­sto­so­wa­niu pra­wa do za­sad ety­ki re­li­gii Chrystusowej.

Udostępnij
Tweetnij
Wydrukuj