Tylko życie ma przyszłość!

dr inż. Antoni Zięba

Szukaj
Close this search box.

Prawo chroni rodziców i dzieci

USG w ciąży. Fot.: pl.123rf.com

Udzie­lo­ny Kwar­tal­ni­ko­wi „Więź” przez ks. prof. An­drze­ja Szost­ka wy­wiad, któ­ry w wer­sji in­ter­ne­to­wej uka­zał się na por­ta­lu pe­rio­dy­ku 14 czerw­ca br., wzbu­dził sze­reg emo­cji. W związ­ku z tym do­strze­ga się po­trze­bę za­sy­gna­li­zo­wa­nia istot­nych za­gad­nień w od­nie­sie­niu do to­czo­nej de­ba­ty me­dial­nej na te­mat abor­cji eu­ge­nicz­nej, któ­re w sa­mym wy­wia­dzie nie wy­brzmia­ły lub zo­sta­ły wy­ra­żo­ne w mniej trans­pa­rent­ny spo­sób. Uwzględ­nie­nie tych pod­sta­wo­wych kwe­stii wy­da­je się nie­zbęd­ne dla pró­by prze­zwy­cię­że­nia pre­zen­to­wa­ne­go w me­diach jed­no­stron­ne­go uję­cia abor­cji eu­ge­nicz­nej w jej etycz­nych, praw­nych, re­li­gij­no-teo­lo­gicz­nych i psy­cho­spo­łecz­nych wy­mia­rach. Po­niż­sze uwa­gi nie sta­no­wią bez­po­śred­niej od­po­wie­dzi na wy­po­wiedź ks. prof. An­drze­ja Szost­ka, ale są gło­sem, jed­nym z wie­lu, któ­ry ma na ce­lu przed­sta­wie­nie aspek­tów roz­wa­ża­ne­go pro­ble­mu naj­czę­ściej prze­mil­cza­nych w de­ba­cie me­dial­nej, a któ­re przy lek­tu­rze wy­wia­du Księ­dza Pro­fe­so­ra moż­na ewen­tu­al­nie wziąć pod uwa­gę. Z ko­niecz­no­ści nie­zbęd­ne są jed­nak pew­ne od­nie­sie­nia do wzmian­ko­wa­nej roz­mo­wy, zwłasz­cza do stwier­dzeń, któ­rych rze­czo­wość bu­dzi wąt­pli­wo­ści. Fi­nal­ną oce­nę roz­wa­ża­ne­go pro­ble­mu czy­tel­nik wy­ro­bi so­bie sam, się­ga­jąc do spe­cja­li­stycz­nych źró­deł i kom­plek­so­wych opracowań.

1. Ry­zy­ko błęd­nej dia­gno­zy le­kar­skiej. W de­ba­cie o le­ga­li­za­cji abor­cji eu­ge­nicz­nej naj­czę­ściej po­mi­ja się ry­zy­ko po­sta­wie­nia błęd­nej dia­gno­zy le­kar­skiej i w kon­se­kwen­cji uśmier­ce­nia zdro­we­go dziec­ka, przyj­mu­jąc u sa­mych pod­staw roz­wią­zań praw­nych rze­ko­mo nie­kwe­stio­no­wa­ne etycz­nie za­ło­że­nie o do­pusz­czal­no­ści uśmier­ce­nia dziec­ka nie­wąt­pli­wie cho­re­go. O ta­kich uda­rem­nio­nych przy­pad­kach prze­pro­wa­dze­nia abor­cji ze wska­zań eu­ge­nicz­nych na zdro­wym dziec­ku in­for­mu­ją śro­do­wi­ska obroń­ców ży­cia ro­dzi­ce, któ­rzy mi­mo przed­sta­wia­nych przez per­so­nel me­dycz­ny nie­ko­rzyst­nych pro­gnoz sta­nu zdro­wia dziec­ka oraz jed­no­znacz­nych wska­zań do prze­pro­wa­dze­nia abor­cji, od­mó­wi­li jej wy­ko­na­nia. Po po­ro­dzie pro­gno­zy oka­zy­wa­ły się błędne.

W od­nie­sie­niu do pa­cjen­tów w in­nych gru­pach wie­ko­wych niż dzie­ci w okre­sie pre­na­tal­nym ry­zy­ko czy też mniej lub bar­dziej okre­ślo­ne praw­do­po­do­bień­stwo wy­stą­pie­nia cięż­kiej jed­nost­ki cho­ro­bo­wej lub nie­peł­no­spraw­no­ści nie sta­no­wi praw­nej prze­słan­ki do pod­da­nia pa­cjen­ta pro­ce­du­rze eu­ta­na­tycz­nej. Na­wet w re­gu­la­cjach kra­jów do­pusz­cza­ją­cych eu­ta­na­zję stan cho­ro­bo­wy pa­cjen­ta mu­si zo­stać wy­star­cza­ją­co udo­wod­nio­ny ja­ko fak­tycz­ny, nie zaś tyl­ko po­ten­cjal­ny. Tym­cza­sem w przy­pad­ku nie­na­ro­dzo­ne­go dziec­ka sa­mo praw­do­po­do­bień­stwo, a nie z ca­łą pew­no­ścią po­twier­dzo­ne wy­stą­pie­nie wa­dy ge­ne­tycz­nej lub nie­pra­wi­dło­wo­ści roz­wo­jo­wej, ma sta­no­wić prze­strzeń „wol­no­ści ro­ze­zna­nia” ro­dzi­ców w kwe­stii je­go uśmier­ce­nia. Jest to ra­żą­ca po­stać dys­kry­mi­na­cji nie­na­ro­dzo­ne­go dziec­ka ze wzglę­du na wiek i stan zdrowia.

Mil­cze­niem po­mi­ja się rów­nież fakt, że pa­cjen­ci z ze­spo­ła­mi ge­ne­tycz­ny­mi róż­ni­cu­ją się mię­dzy so­bą pod wzglę­dem na­si­le­nia cech fe­no­ty­po­wych. Na pod­sta­wie ba­dań pre­na­tal­nych mia­ro­daj­na oce­na fak­tycz­ne­go na­tę­że­nia u da­ne­go pa­cjen­ta po­szcze­gól­nych cech fe­no­ty­po­wych, zna­mio­nu­ją­cych okre­ślo­ny ze­spół, nie jest moż­li­wa. De­cy­zję o abor­cji po­dej­mu­je się wy­łącz­nie na pod­sta­wie stwier­dze­nia lub praw­do­po­do­bień­stwa wy­stą­pie­nia ze­spo­łu ja­ko ta­kie­go. W re­zul­ta­cie uśmier­ca się dzie­ci, któ­re mi­mo no­si­ciel­stwa ze­spo­łu ge­ne­tycz­ne­go, mo­gły nie wy­ka­zy­wać je­go cięż­kiej po­sta­ci i być zdol­ne do re­la­tyw­nie po­praw­ne­go funk­cjo­no­wa­nia. Wie­le dziew­czy­nek z Ze­spo­łem Tur­ne­ra wy­cho­dzi za mąż, ro­dzi dzie­ci, osią­ga suk­ce­sy za­wo­do­we, uzy­sku­je stop­nie naukowe.

Uwzględ­nie­nia wy­żej sy­gna­li­zo­wa­nych za­gad­nień w in­te­re­su­ją­cym nas wy­wia­dzie za­bra­kło. Wie­lo­krot­nie w dys­ku­sji na­stę­pu­je swo­bod­ne przej­ście, nie­rzad­ko za­ciem­nia­ją­ce ja­sność wy­wo­du, od sy­tu­acji za­gro­że­nia zdro­wia i ży­cia mat­ki do dia­gno­zy lub co naj­wy­żej pro­gno­zy ze­spo­łu ge­ne­tycz­ne­go bądź nie­pra­wi­dło­wo­ści roz­wo­jo­wej. Wąt­pli­wo­ści bu­dzą nie­któ­re roz­strzy­gnię­cia de­fi­ni­cyj­ne Księ­dza Pro­fe­so­ra ma­ją­ce pryn­cy­pial­ne zna­cze­nie dla bu­do­wa­nia świa­do­mo­ści spo­łecz­nej. Ksiądz Pro­fe­sor stwier­dza przy­kła­do­wo, że „abor­cja jest z de­fi­ni­cji usu­nię­ciem cią­ży”. W rze­czy­wi­sto­ści abor­cja nie jest z de­fi­ni­cji usu­nię­ciem sta­nu fi­zjo­lo­gicz­ne­go ko­bie­ty, ale uśmier­ce­niem dziec­ka roz­wi­ja­ją­ce­go się w jej ło­nie. Do­pie­ro wtór­nym na­stęp­stwem usu­nię­cia ży­we­go dziec­ka z ja­my ma­ci­cy jest za­koń­cze­nie fi­zjo­lo­gicz­ne­go sta­nu cią­ży. To ści­słe roz­róż­nie­nie za­cią­ga dia­me­tral­nie od­mien­ne kon­se­kwen­cje dla de­ba­ty spo­łecz­nej. Po­dob­nie dzie­ci nie „przy­cho­dzą na świat” wraz z na­ro­dzi­na­mi, jak za­uwa­ża Ksiądz Pro­fe­sor. Okres pre­na­tal­ny jest bo­wiem tyl­ko jed­nym z eta­pów roz­wo­jo­wych czło­wie­ka. Ża­den z póź­niej­szych eta­pów nie do­rów­nu­je dy­na­mi­ką zmian roz­wo­jo­wych pre­na­tal­ne­mu stu­dium życia.

2. Do­świad­cza­nie bó­lu przez dziec­ko pod­czas pro­ce­du­ry abor­cyj­nej. W ana­li­zie pro­ble­mu abor­cji ze wska­zań eu­ge­nicz­nych, pod­ję­tej we wzmian­ko­wa­nym wy­wia­dzie, po­mi­nię­to tak­że istot­ną oko­licz­ność do­świad­cze­nia bó­lu przez nie­na­ro­dzo­ne dziec­ko w trak­cie do­ko­ny­wa­nia na nim pro­ce­du­ry abor­cyj­nej. W prze­strze­ni pu­blicz­nej w związ­ku z orze­cze­niem Try­bu­na­łu Kon­sty­tu­cyj­ne­go z 22 paź­dzier­ni­ka 2020 r. upo­wszech­nia­no nar­ra­cję wska­zu­ją­cą na „em­brio­pa­tie” ja­ko pod­sta­wę prze­pro­wa­dze­nia abor­cji zgod­nie z uchy­lo­ny­mi prze­pi­sa­mi usta­wy o pla­no­wa­niu ro­dzi­ny z 1993 r. Tym sa­mym pod­pro­go­wo su­ge­ro­wa­no opi­nii pu­blicz­nej, że stwier­dze­nie wa­dy ge­ne­tycz­nej czy nie­pra­wi­dło­wo­ści roz­wo­jo­wej pło­du do­ko­nu­je się na eta­pie em­brio­ge­ne­zy, kie­dy pro­ce­du­ra abor­cyj­na nie wią­że się z ry­zy­kiem do­świad­cza­nia bó­lu przez uśmier­ca­ne dziec­ko. Ta­ka nar­ra­cja by­ła oczy­wi­stym kłam­stwem i słu­ży­ła ma­ni­pu­la­cji opi­nią publiczną.

W rze­czy­wi­sto­ści dia­gno­sty­ka wad i nie­pra­wi­dło­wo­ści roz­wo­jo­wych oraz pro­ce­du­ra abor­cyj­na bę­dą­ca jej na­stęp­stwem by­ły po­dej­mo­wa­ne po za­koń­cze­niu em­brio­nal­ne­go eta­pu roz­wo­ju dziec­ka w póź­niej­szych ty­go­dniach cią­ży. Do­nie­sie­nia z ba­dań po­twier­dza­ją zdol­ność od­czu­wa­nia bó­lu przez nie­na­ro­dzo­ne dziec­ko po­wy­żej 15. ty­go­dnia cią­ży. Spo­sób do­ko­na­nia abor­cji eu­ge­nicz­nej i ty­dzień cią­ży, w któ­rej jest ona prze­pro­wa­dza­na, nie tyl­ko na­ra­ża­ją, ale wprost eks­po­nu­ją dziec­ko na do­świad­cze­nia bó­lo­we. W wy­mia­rze fi­zjo­lo­gicz­nym abor­cja wy­ko­ny­wa­na na pod­sta­wie prze­sła­nek eu­ge­nicz­nych od­po­wia­da me­cha­ni­zmo­wi po­ro­du. Dziec­ko ro­dzi się mar­twe, po­nie­waż w trak­cie po­ro­du do­cho­dzi do je­go udu­sze­nia się w dro­gach rod­nych ko­bie­ty. Je­śli zaś ro­dzi się ży­we, tak­że umie­ra na sku­tek udu­sze­nia się i nie­za­pew­nie­nia mu ja­kiej­kol­wiek for­my opie­ki neo­na­to­lo­gicz­nej. W tej sy­tu­acji na­le­ży za­tem mó­wić o ży­wym uro­dze­niu i na­stę­pu­ją­cym po nim zgo­nie no­wo­rod­ka. Nie po­win­no się zaś uży­wać eu­fe­mi­stycz­nych okre­śleń ma­ją­cych ob­ni­żyć świa­do­mość spo­łecz­ną, co do isto­ty po­dej­mo­wa­nych wo­bec dziec­ka działań.

Tym­cza­sem w dys­kur­sie me­dial­nym zwra­ca się uwa­gę je­dy­nie na prze­wi­dy­wa­ne po po­ro­dzie cier­pie­nie dziec­ka z po­mi­nię­ciem oko­licz­no­ści, że ist­nie­ją sku­tecz­ne środ­ki je­go efek­tyw­ne­go ła­go­dze­nia. Ska­la pro­gno­zo­wa­ne­go cier­pie­nia dziec­ka jest wy­so­ce prze­sa­dzo­na w prze­ka­zie me­dial­nym. Prze­waż­nie eks­po­nu­je się naj­cięż­sze przy­pad­ki, by ob­ra­zem nie­fi­zjo­lo­gicz­nej fi­zjo­no­mii dziec­ka szo­ko­wać opi­nię pu­blicz­ną, pod­czas gdy fi­zjo­no­mia ta nie­ko­niecz­nie mu­si prze­kła­dać się na wy­so­ki po­ziom cier­pie­nia pa­cjen­ta. Cał­ko­wi­cie na­to­miast prze­mil­cza się fakt, w ja­ki spo­sób abor­cja eu­ge­nicz­na jest wy­ko­ny­wa­na. Nie udzie­la się od­po­wie­dzi na py­ta­nia, czy dziec­ko do­świad­cza bó­lu pod­czas pro­ce­du­ry abor­cyj­nej, czy otrzy­mu­je środ­ki ła­go­dzą­ce ból lub wprost go usu­wa­ją­ce, czy ży­wo abor­to­wa­ne uzy­sku­je wspar­cie neo­na­to­lo­gicz­ne, czy też nie­ogrza­ne ko­na w zim­nym na­czy­niu. W me­dial­nym prze­ka­zie upo­wszech­nia się ob­raz abor­cji eu­ge­nicz­nej wy­łącz­nie ja­ko nie­kwe­stio­no­wa­ny akt mi­ło­sier­dzia, uwal­nia­ją­cy dziec­ko od prze­wi­dy­wa­ne­go po po­ro­dzie bó­lu, gdy w rze­czy­wi­sto­ści uśmier­ce­nie dziec­ka z nie­ko­rzyst­ną dia­gno­zą pre­na­tal­ną wią­że się z za­da­wa­niem go w trak­cie aborcji.

Jest rze­czą zna­mien­ną, że stan­dar­dy me­dycz­ne re­gu­lu­ją­ce wa­run­ki prze­pro­wa­dza­nia ope­ra­cji we­wnątrz­ma­cicz­nych w ana­lo­gicz­nych ty­go­dniach cią­ży, w któ­rych wy­ko­nu­je się rów­nież abor­cje eu­ge­nicz­ne, bez­względ­nie wy­ma­ga­ją znie­czu­le­nia pre­na­tal­ne­go pa­cjen­ta. W sy­tu­acji abor­tyw­nej kwe­stię bó­lu zby­wa się mil­cze­niem. Na­wet naj­bar­dziej ra­dy­kal­ni re­pre­zen­tan­ci ety­ki ja­ko­ści ży­cia w na­uko­wym dys­kur­sie bio­etycz­nym, na któ­re­go nie­jed­no­znacz­ność wska­zu­ją roz­mów­cy w przy­wo­ła­nym wy­wia­dzie, przy­zna­ją ochro­nę etycz­ną jed­nost­kom, któ­re są zdol­ne do od­czu­wa­nia bó­lu i przez to po­no­sze­nia szkód moralnych.

W tym kon­tek­ście chwy­tli­we dla śro­do­wisk abor­cyj­nych stwier­dze­nie Księ­dza Pro­fe­so­ra, że nie na­le­ży „zmu­szać” ko­biet do ro­dze­nia cho­re­go dziec­ka, jest o ty­le nie­rze­czo­we, o ile uzna się me­dycz­ny fakt, że abor­cja na dziec­ku, wo­bec któ­re­go pro­gno­zu­je się ry­zy­ko wad ge­ne­tycz­nych lub nie­pra­wi­dło­wo­ści roz­wo­jo­wych, jest prze­pro­wa­dza­na w for­mie in­duk­cji po­ro­du, w wy­ni­ku któ­re­go dziec­ko umie­ra. Abor­cja nie uwal­nia ko­bie­ty od rze­ko­me­go „przy­mu­su” uro­dze­nia dziec­ka, po­nie­waż po­ród jest nie­unik­nio­ną for­mą za­koń­cze­nia za­awan­so­wa­nej cią­ży. Abor­cja nie uwal­nia rów­nież ko­bie­ty od ma­cie­rzyń­stwa, męż­czy­zny od oj­co­stwa. Ro­dzi­ce sta­ją przed wy­bo­rem, czy uro­dzić dziec­ko, by oto­czyć je opie­ką i za­trosz­czyć się o je­go zdro­wie lub wy­ra­zić zgo­dę na przy­spo­so­bie­nie dziec­ka w przy­szło­ści bez wska­za­nia oso­by przy­spo­sa­bia­ją­cej, czy też przed­wcze­snym po­ro­dem spro­wo­ko­wać je­go śmierć. Jest to wy­bór wy­so­ce jed­no­znacz­ny i brze­mien­ny w skut­kach: w przy­pad­ku do­ko­na­nia abor­cji mał­żon­ko­wie nie prze­sta­ją być ro­dzi­ca­mi, ale sta­ją się ro­dzi­ca­mi dziec­ka mar­twe­go, przez sie­bie uśmierconego.

Rów­nie nie­praw­dzi­we, jak przy­wo­ła­ne wy­żej stwier­dze­nie Księ­dza Pro­fe­so­ra, by­ły ha­sła skan­do­wa­ne w paź­dzier­ni­ku 2020 r. na uli­cach pol­skich miast mó­wią­ce, że ko­bie­ty na sku­tek orze­cze­nia Try­bu­na­łu Kon­sty­tu­cyj­ne­go bę­dą zmu­sza­ne do ro­dze­nia mar­twych dzie­ci, pod­czas gdy abor­cja eu­ge­nicz­na mo­że je uchro­nić przed tak trau­ma­tycz­nym po­ro­dem. Tak­że w tym przy­pad­ku prze­mil­cza­no fakt prze­pro­wa­dza­nia abor­cji eu­ge­nicz­nej w for­mie in­du­ko­wa­ne­go porodu.

3. Abor­cja ja­ko akt de­ter­mi­nu­ją­cy na­stęp­stwa psy­cho­lo­gicz­ne, du­cho­we, spo­łecz­ne i pa­sto­ral­ne. W wy­wia­dzie uwzględ­nia się ne­ga­tyw­ne na­stęp­stwa wy­łącz­nie uro­dze­nia cho­re­go dziec­ka, za­rów­no te uzna­wa­ne za ak­tu­al­nie prze­ży­wa­ne w okre­sie cią­ży przez ko­bie­tę, jak i prze­wi­dy­wa­ne po po­ro­dzie i w dal­szym ży­ciu. Cał­ko­wi­cie na­to­miast prze­mil­cza się po­ten­cjal­ne na­stęp­stwa psy­cho­lo­gicz­ne, spo­łecz­ne i du­cho­we abor­cji. Ksiądz Pro­fe­sor stwier­dza: „na­le­ży za­sta­na­wiać się nad mia­rą ko­li­du­ją­cych ze so­bą dóbr. Z jed­nej stro­ny ma­my po­czę­tą ludz­ką isto­tę, a z dru­giej – obec­ne i przy­szłe jesz­cze cier­pie­nia mat­ki tej isto­ty”, jed­nak cier­pie­nia te w nar­ra­cji wy­wia­du są wią­za­ne je­dy­nie z po­ro­dem i wy­cho­wa­niem cho­re­go dziec­ka. Tu ko­niecz­ne jest za­strze­że­nie, po­nie­waż Ksiądz Pro­fe­sor uczci­wie przy­zna­je, że przy­ję­cie cho­re­go dziec­ka nie za­wsze sta­je się dla mat­ki ży­cio­wą tra­ge­dią. Wprost prze­ciw­nie, dla nie­któ­rych ko­biet, jak pod­kre­śla Ksiądz Pro­fe­sor, „mo­że ozna­czać po­pra­wę sta­nu zdro­wia psy­chicz­ne­go”. Lu­bel­ski etyk wy­pro­wa­dza przy tym słusz­ny wnio­sek, że „nie moż­na z prze­słan­ki o praw­do­po­do­bień­stwie wy­stą­pie­nia za­ła­ma­nia psy­chicz­ne­go” u ko­bie­ty, któ­ra otrzy­ma­ła nie­ko­rzyst­ną dia­gno­zę pre­na­tal­ną, „wy­cią­gać zbyt da­le­ko idą­cych wnio­sków”. W dal­szej czę­ści roz­mo­wy Ksiądz Pro­fe­sor od­wo­łu­je się do wła­snych po­zy­tyw­nych do­świad­czeń re­la­cji z ko­bie­ta­mi wy­cho­wu­ją­cy­mi dzie­ci z ze­spo­łem Do­wna. Czy­tel­nik nie znaj­du­je jed­nak w wy­wia­dzie otwar­cie ani też po­śred­nio wy­ra­żo­ne­go stwier­dze­nia, że cier­pie­nie mat­ki ujaw­nia­ją­ce się w związ­ku z nie­po­myśl­ną dia­gno­zą pre­na­tal­ną mo­że przy­jąć zgo­ła od­mien­ną po­stać i przy­czy­nę – skut­ków prze­pro­wa­dzo­nej abor­cji, i że skut­ki te rów­nież po­win­ny być bra­ne pod uwa­gę przy okre­śle­niu „mia­ry ko­li­du­ją­cych ze so­bą dóbr”. W re­zul­ta­cie roz­mów­cy nie po­dej­mu­ją się roz­wa­że­nia kwe­stii, czy do­ko­na­nie abor­cji w kon­tek­ście na­stępstw nią de­ter­mi­no­wa­nych mo­że spo­wo­do­wać w dal­szym ży­ciu mał­żon­ków więk­sze cier­pie­nie niż trud­no­ści wy­ni­ka­ją­ce z nie­peł­no­spraw­no­ści dziecka.

Abor­cja nie jest ak­tem neu­tral­nym psy­cho­spo­łecz­nie, nie­wy­wo­łu­ją­cym na­wet po­ten­cjal­nie ne­ga­tyw­nych kon­se­kwen­cji. Psy­cho­lo­gia kli­nicz­na po­ten­cjal­ne i fak­tycz­nie roz­po­zna­wa­ne na­stęp­stwa dzia­łań abor­tyw­nych sta­ran­nie udo­ku­men­to­wa­ła, przez co za­prze­cza­nie moż­li­wo­ści ich wy­stą­pie­nia lub prze­mil­cza­nie zwią­za­ne­go z ni­mi ry­zy­ka jest nie­ra­cjo­nal­ne. Kie­ru­jąc się ty­tu­ło­wym dla ca­łe­go wy­wia­du do­brem ko­bie­ty, na­le­ży je co naj­mniej po­ten­cjal­nie rozważyć.

Co cha­rak­te­ry­stycz­ne, ca­ła nar­ra­cja wy­wia­du do­ty­czą­ca de­cy­zji o uro­dze­niu cho­re­go dziec­ka kon­cen­tru­je się tyl­ko na ko­bie­cie, bez uwzględ­nie­nia w rów­no­waż­nym stop­niu oj­ca dziec­ka, je­go ro­li w pro­kre­acji i wy­cho­wa­niu, a tak­że do­świad­cza­nych przez nie­go wie­lo­ra­kich na­stępstw pod­ję­tych dzia­łań abortywnych.

Abor­cja nie jest ak­tem neu­tral­nym nie tyl­ko ze wzglę­du na po­ten­cjal­nie ne­ga­tyw­ne kon­se­kwen­cje in­tra­per­so­nal­ne i re­la­cyj­ne do­świad­cza­ne przez mał­żon­ków, ro­dzeń­stwo i po­zo­sta­łych człon­ków ro­dzi­ny po­sze­rzo­nej uśmier­co­ne­go dziec­ka. Po prze­pro­wa­dzo­nej abor­cji do­cho­dzi jesz­cze do gło­su kwe­stia uczy­nie­nia za­dość nor­mie pie­ty­zmu wo­bec je­go zwłok. Zgod­nie z ak­tu­al­ny­mi prze­pi­sa­mi zwło­ki dziec­ka mar­two uro­dzo­ne­go na każ­dym eta­pie cią­ży pod­le­ga­ją ochro­nie praw­nej, przez co po­wsta­je obo­wią­zek ich po­chów­ku (w przy­pad­ku re­zy­gna­cji ro­dzi­ców obo­wią­zek ten wy­peł­nia gmi­na). Speł­nie­nie tej nor­my praw­nej i jed­no­cze­śnie etycz­nej wy­ra­ża się przede wszyst­kim w urzą­dze­niu po­grze­bu, zaś w wy­mia­rze pa­sto­ral­nym w spra­wo­wa­niu li­tur­gii po­grze­bo­wej. Do­pie­ro uwzględ­nia­jąc ten szcze­gól­ny aspekt do­strze­ga się fakt on­tycz­ny i za­ra­zem etycz­ny, że mał­żon­ko­wie na sku­tek abor­cji sta­li się ro­dzi­ca­mi mar­twe­go dziec­ka, któ­re­go cia­ło na­le­ży po­cho­wać, co wy­ma­ga jed­no­znacz­ne­go usto­sun­ko­wa­nia się ro­dzi­ny do uśmier­co­ne­go dziec­ka i je­go zwłok.

I tu otwie­ra się po­le do dys­ku­sji, jak ta­kie li­tur­gicz­ne po­że­gna­nie po­win­no zo­stać przy­go­to­wa­ne i prze­pro­wa­dzo­ne. Z jed­nej bo­wiem stro­ny li­tur­gia po­grze­bo­wa spra­wo­wa­na z udzia­łem i na proś­bę ro­dzi­ców nie mo­że stać się ostat­nim ogni­wem pro­ce­du­ry abor­tyw­nej, neu­tra­li­zu­ją­cym ją etycz­ne i spo­łecz­nie, ja­ko że jest to czyn ze swej na­tu­ry we­wnętrz­nie zły. Ist­nie­je przy tym ry­zy­ko psy­cho­lo­gi­za­cji li­tur­gii, któ­ra mo­że zo­stać uzna­na za ry­tu­ał kul­tu­ro­wy ma­ją­cy za­spo­ka­jać głów­nie po­trze­by ro­dzi­ców. Nie ma po­nad­to w pol­skim Ko­ście­le od­ręb­ne­go ry­tu­ału po­grze­bu dziec­ka po abor­cji, któ­ry w do­dat­ku uwzględ­niał­by akt skru­chy i wy­zna­nie wi­ny przez ro­dzi­ca. Z pew­no­ścią ta­ki akt po­kut­ny śro­do­wi­ska li­be­ral­ne opro­te­sto­wa­ły­by ja­ko for­mę rze­ko­mej styg­ma­ty­za­cji kobiety.

Z dru­giej stro­ny za­kła­da­jąc już w punk­cie wyj­ścia re­zy­gna­cję mał­żon­ków z po­chów­ku ro­dzin­ne­go po­wsta­je za­gro­że­nie, że dziec­ko zo­sta­nie po­dwój­nie po­krzyw­dzo­ne, raz przez ode­bra­nie mu ży­cia, dru­gi raz przez brak po­chów­ku ro­dzin­ne­go, co w tym sen­sie ozna­cza­ło­by nie­ja­ko ab­so­lut­ne wy­klu­cze­nie go ze wspól­no­ty ro­dzi­ny. I nie­wąt­pli­wie tak się dzie­je, kie­dy ro­dzi­ce od­stę­pu­ją od wy­pra­wie­nia po­grze­bu in­dy­wi­du­al­ne­go na rzecz po­chów­ku zbio­ro­we­go or­ga­ni­zo­wa­ne­go przez gmi­nę, i w do­dat­ku w po­grze­bie tym nie uczest­ni­czą. W tym kon­tek­ście istot­ne jest za­tem ta­kie usta­wie­nie spra­wy, by li­tur­gia po­grze­bo­wa by­ła ce­le­bro­wa­na przede wszyst­kim ze wzglę­du na dziec­ko i dla dziec­ka oraz po­zwa­la­ła na je­go za­wie­rze­nie Bo­że­mu mi­ło­sier­dziu i god­ne po­cho­wa­nie je­go zwłok bez oba­wy o naj­mniej­szą na­wet for­mę neu­tra­li­za­cji we wspól­no­cie Ko­ścio­ła czy­nu abor­tyw­ne­go do­ko­na­ne­go z po­bu­dek eugenicznych.

4. Men­tal­ność eu­ge­nicz­na per­so­ne­lu me­dycz­ne­go. We wzmian­ko­wa­nym wy­wia­dzie roz­mów­cy wprost ży­cze­nio­wo za­kła­da­ją wy­so­ką po­sta­wę mo­ral­ną per­so­ne­lu me­dycz­ne­go ja­ko ze­spo­łu pro­fe­sjo­na­li­stów zdol­ne­go do dia­lo­gu nie­na­rzu­ca­ją­ce­go ro­dzi­com roz­wią­zań abor­tyw­nych i to­wa­rzy­sze­nia mał­żon­kom w peł­nej wol­no­ści pod­ję­cia przez nich de­cy­zji. Tym­cza­sem na­le­ży przy­naj­mniej w pod­sta­wo­wym wy­mia­rze uwzględ­nić fak­tycz­ne kon­se­kwen­cje wy­kształ­ce­nia się w śro­do­wi­sku me­dycz­nym men­tal­no­ści eu­ge­nicz­nej i spo­so­bu re­ali­za­cji prze­słan­ki eu­ge­nicz­nej w pol­skich szpitalach.

Za­dzi­wia oko­licz­ność, że w wy­wia­dzie nie po­dej­mu­je się w spo­sób otwar­ty ne­ga­tyw­nych do­świad­czeń ro­dzi­ców, któ­rzy wy­ra­zi­li sprze­ciw wo­bec le­kar­skie­go wska­za­nia do prze­pro­wa­dze­nia abor­cji z uwa­gi na ak­tu­al­ny lub prze­wi­dy­wal­ny stan zdro­wia dziec­ka. Nie­ste­ty, w wie­lu przy­pad­kach owo „wska­za­nie” sta­wa­ło się for­mą wy­wie­ra­nia na­ci­sku i sto­so­wa­nia przy­mu­su oraz kwe­stio­no­wa­nia przez per­so­nel me­dycz­ny de­cy­zji o kon­ty­nu­owa­niu cią­ży. Ro­dzi­ce, zwłasz­cza ko­bie­ty, do­świad­cza­li styg­ma­ty­za­cji w śro­do­wi­sku szpi­tal­nym z ra­cji bez­wa­run­ko­wej afir­ma­cji dziec­ka. Nie­któ­re mat­ki nie­mal przy każ­dej wi­zy­cie by­ły dys­cy­pli­no­wa­ne przez le­ka­rzy z po­wo­du nie­wy­ko­na­nia ba­dań pre­na­tal­nych ma­ją­cych zwe­ry­fi­ko­wać stan zdro­wia dziec­ka pod ką­tem prze­sła­nek eugenicznych.

Od­po­wie­dzią per­so­ne­lu me­dycz­ne­go na wy­ra­żo­ny sprze­ciw wo­bec abor­cji nie­rzad­ko by­ły ne­ga­tyw­ne oce­ny le­ka­rzy i po­łoż­nych kie­ro­wa­ne pod ad­re­sem mał­żon­ków, i to w do­dat­ku wy­ra­ża­ne w spo­sób uwła­cza­ją­cy ich god­no­ści. Ro­dzi­ce nie­jed­no­krot­nie otrzy­my­wa­li in­for­ma­cje, że w re­zul­ta­cie pod­ję­cia de­cy­zji o pod­trzy­ma­niu cią­ży nie uzy­ska­ją opie­ki po­łoż­ni­czej w da­nej jed­no­st­ce szpi­tal­nej, włącz­nie z od­mo­wą to­wa­rzy­sze­nia po­łoż­nej przy po­ro­dzie „zde­fek­to­wa­ne­go” pło­du. Mał­żon­ko­wie mu­sie­li czę­sto­kroć wy­ka­zać się he­ro­icz­nym wprost wy­sił­kiem, aby sku­tecz­nie sprze­ci­wiać się sze­ro­ko roz­po­wszech­nio­nej men­tal­no­ści eu­ge­nicz­nej po­śród per­so­ne­lu me­dycz­ne­go, chro­nić przed nią po­czę­te dziec­ko i po­szu­ki­wać pla­có­wek, któ­re ze­chcą pro­wa­dzić cią­żę z dziec­kiem o nie­ko­rzyst­nej dia­gno­zie pre­na­tal­nej, nie­raz pla­có­wek bar­dzo od­da­lo­nych od miej­sca za­miesz­ka­nia. Men­tal­ność eu­ge­nicz­na ne­ga­tyw­nie od­dzia­ły­wa­ła tak­że na re­la­cje per­so­ne­lu me­dycz­ne­go z ro­dzi­ca­mi do­świad­cza­ją­cy­mi po­ro­nie­nia kli­nicz­ne­go, co w kon­se­kwen­cji pro­wa­dzi­ło do try­wia­li­za­cji sa­mo­ist­ne­go po­ro­nie­nia dziec­ka i nie­za­pew­nie­nia psy­cho­spo­łecz­nych stan­dar­dów opie­ki nad ro­dzi­ca­mi w pro­ce­sie po­ro­nie­nia naturalnego.

Roz­wią­za­nia praw­ne ma­ją­ce rze­ko­mo gwa­ran­to­wać „wol­ność ro­ze­zna­nia” mał­żon­ków w do­świad­cze­niach wie­lu ro­dzi­ców sta­ły się for­mą abor­cyj­ne­go ter­ro­ru ze stro­ny nie­któ­rych pra­cow­ni­ków ochro­ny zdro­wia, re­ali­zo­wa­ne­go w spo­sób nie­for­mal­ny z wy­ko­rzy­sta­niem ist­nie­ją­cej po stro­nie ze­spo­łu me­dycz­ne­go prze­wa­gi po­sia­da­nych środ­ków i kom­pe­ten­cji spra­wo­wa­nia opie­ki po­łoż­ni­czej. „Wol­ność ro­ze­zna­nia”, „wol­ność su­mie­nia” przy­słu­gi­wa­ły przede wszyst­kim pa­rom, któ­re po­dej­mo­wa­ły de­cy­zje o do­ko­na­niu abor­cji. Tej wol­no­ści od­ma­wia­no na­to­miast ro­dzi­com chro­nią­cym swo­je dzie­ci przed aborcją.

Nie­wła­ści­wie ro­zu­mia­na „wol­ność ro­ze­zna­nia” i kom­pe­ten­cja udzia­łu le­ka­rzy w tym pro­ce­sie by­ły wy­ko­rzy­sty­wa­ne tak­że wbrew po­szcze­gól­nym me­dy­kom, któ­rzy po­wo­łu­jąc się na klau­zu­lę su­mie­nia i obiek­tyw­ne prze­słan­ki me­dycz­ne, od­ma­wia­li wy­ko­na­nia abor­cji ze wzglę­dów eu­ge­nicz­nych we­dle swo­jej naj­lep­szej wie­dzy me­dycz­nej, eto­su le­kar­skie­go chro­nią­ce­go ludz­kie ży­cie i prze­ko­nań re­li­gij­nych, po­no­sząc za to do­tkli­we kon­se­kwen­cje w for­mie ostra­cy­zmu spo­łecz­ne­go, me­dial­ne­go lin­czu i utra­ty za­trud­nie­nia, co sta­ło się bo­le­snym do­świad­cze­niem prof. Bog­da­na Chazana.

W przy­wo­ła­nym wy­wia­dzie Ksiądz Pro­fe­sor nie od­wo­łu­je się do ne­ga­tyw­nych po­staw per­so­ne­lu me­dycz­ne­go bę­dą­cych na­stęp­stwem men­tal­no­ści eu­ge­nicz­nej. Je­że­li wska­zu­je na nie­wła­ści­we za­cho­wa­nia wo­bec ro­dzi­ców, to po­śred­nio w kon­tek­ście nad­uży­wa­nia, je­go zda­niem, klau­zu­li su­mie­nia. Mi­mo że otwar­cie nie od­no­si te­go pro­ble­mu do śro­do­wi­ska le­kar­skie­go, to wcze­śniej­sze gło­śne wy­po­wie­dzi Księ­dza Pro­fe­so­ra mo­gą to su­ge­ro­wać. Fak­tycz­nie jed­nak klau­zu­la su­mie­nia nie jest przez le­ka­rzy nad­uży­wa­na, po­nie­waż me­dy­cy w ogó­le oba­wia­ją się z niej ko­rzy­stać. Mi­mo praw­nych gwa­ran­cji, le­ka­rze nie ma­ją za­pew­nio­nych w re­aliach pol­skich szpi­ta­li ta­kich wa­run­ków pra­cy i roz­wo­ju za­wo­do­we­go, aby móc od­wo­ły­wać się do klau­zu­li su­mie­nia bez ry­zy­ka po­no­sze­nia za to po­waż­nych kon­se­kwen­cji w po­sta­ci nie­prze­dłu­że­nia kon­trak­tu, wy­dłu­że­nia cza­su uzy­ska­nia spe­cja­li­za­cji, utrud­nia­nia awan­su za­wo­do­we­go w da­nej pla­ców­ce i ka­rie­ry na­uko­wej, do­świad­cze­nia ostra­cy­zmu w śro­do­wi­sku za­wo­do­wym. Twier­dze­nia o nad­uży­wa­niu klau­zu­li su­mie­nia nie przy­sta­ją do rzeczywistości.

Nie spo­sób nie za­uwa­żyć, że Ksiądz Pro­fe­sor w dru­giej czę­ści wy­wia­du wspo­mi­na o klau­zu­li su­mie­nia w kon­tek­ście unor­mo­wań pra­wa ka­no­nicz­ne­go do­ty­czą­cych abor­cji. Czy­tel­nik mo­że tak sfor­mu­ło­wa­ną i kon­tek­stu­al­ne umiej­sco­wio­ną wy­po­wiedź uznać za po­stu­lat za­pew­nie­nia sto­so­wal­no­ści klau­zu­li su­mie­nia wo­bec ka­no­nicz­nej sank­cji kar­nej za do­ko­na­ną abor­cję. Wy­da­je się, że Ksiądz Pro­fe­sor ta­ki po­stu­lat wła­śnie sta­wia: „Trze­ba w Ko­ście­le roz­wa­żyć, do­kąd się­ga, a do­kąd się­gać nie mo­że pra­wo kar­ne. Do­ty­czy to nie tyl­ko abor­cji. Dla­te­go po­trzeb­na jest klau­zu­la su­mie­nia (choć, przy­zna­ję, by­wa ona nad­uży­wa­na)”. I tu po­wsta­je py­ta­nie, na czym w isto­cie po­le­ga­ło­by za­sto­so­wa­nie klau­zu­li su­mie­nia w od­nie­sie­niu do pra­wa ka­no­nicz­ne­go. W wy­wia­dzie ta­ka od­po­wiedź nie pa­da. Przy­pusz­czal­nie jed­nak klau­zu­la w tym kon­tek­ście nie słu­ży­ła­by już do uza­sad­nie­nia sprze­ci­wu wo­bec prze­pro­wa­dze­nia abor­cji, lecz do od­mo­wy uzna­nia jej wy­ko­na­nia za czyn ka­no­nicz­nie karalny.

W in­te­re­su­ją­cym nas wy­wia­dzie, co praw­da, sy­gna­li­zu­je się nie­bez­pie­czeń­stwo na­chal­ne­go na­kła­nia­nia do abor­cji, jed­nak bez wy­raź­ne­go związ­ku z wy­stą­pie­niem ne­ga­tyw­nych za­cho­wań po stro­nie per­so­ne­lu me­dycz­ne­go, ma­ją­cych swo­je źró­dło w men­tal­no­ści eu­ge­nicz­nej. Wy­so­ce za­sta­na­wia­ją­ce jest stwier­dze­nie Księ­dza Pro­fe­so­ra: „Na­chal­ne, a nie do koń­ca uza­sad­nio­ne na­kła­nia­nie do abor­cji w sy­tu­acji, gdy nie­na­ro­dzo­ne dziec­ko jest ob­cią­żo­ne wa­dą ge­ne­tycz­ną, mo­że być pró­bą na­rzu­ca­nia ko­muś wła­snej wi­zji ży­cia szczę­śli­we­go”. Wąt­pli­wość na­rzu­ca­ją­ca się w tym stwier­dze­niu do­ty­czy su­ge­stii, że mo­gą ist­nieć przy­pad­ki uza­sad­nio­ne­go na­kła­nia­nia do abor­cji, sko­ro uży­to okre­śle­nia „nie do koń­ca uza­sad­nio­ne na­kła­nia­nie do aborcji”.

Za­in­te­re­so­wa­nie spo­łecz­ne do­bro­sta­nem psy­chicz­nym mał­żon­ków, zgła­sza­ne przez oso­by wy­wie­ra­ją­ce sil­ny na­cisk na pod­ję­cie przez ro­dzi­ców de­cy­zji abor­tyw­nej, naj­czę­ściej koń­czy się po wy­ko­na­nej abor­cji i już nie obej­mu­je jej psy­cho­lo­gicz­nych, du­cho­wych, mo­ral­nych i spo­łecz­nych na­stępstw dla mał­żon­ków i ko­lej­no po­czę­tych dzie­ci. Pre­sja ta zaś sta­je się moż­li­wa i fak­tycz­nie po­zo­sta­je praw­nie bez­kar­na, je­że­li pra­wo do­pusz­cza prze­słan­kę eugeniczną.

5. Eu­ge­nicz­na wa­lo­ry­za­cja pre­na­tal­ne­go sta­dium roz­wo­ju czło­wie­ka. W wy­wia­dzie mil­cze­niem po­mi­ja się rów­nież ne­ga­tyw­ne na­stęp­stwa sto­so­wa­nia ba­dań pre­na­tal­nych w ce­lach eu­ge­nicz­nych dla spo­so­bu wa­lo­ry­za­cji w spo­łe­czeń­stwie pre­na­tal­ne­go sta­dium roz­wo­ju czło­wie­ka i po­dej­mo­wa­nej w tym okre­sie dia­gno­sty­ki. To­wa­rzy­sze­nie dziec­ku na wcze­sno pre­na­tal­nym eta­pie roz­wo­ju sta­ło się w isto­cie ze­spo­łem dzia­łań bio­me­dycz­nych kon­tro­lu­ją­cych je­go ja­kość ge­ne­tycz­ną i roz­wo­jo­wą. Wy­klu­cza się przy tym ak­cep­ta­cję sta­nu cho­ro­bo­we­go dziec­ka, a w ra­zie po­wzię­cia da­nych do­ty­czą­cych wy­stą­pie­nia u nie­go de­fek­tu roz­wo­jo­we­go lub ge­ne­tycz­ne­go, trak­tu­je się je ja­ko jed­nost­kę, któ­rą na­le­ży wy­eli­mi­no­wać. Nie spo­sób uznać tę po­stać od­nie­sień do nie­na­ro­dzo­ne­go dziec­ka za po­zy­tyw­ną re­la­cję ro­dzin­ną, re­spek­tu­ją­cą god­ność dziec­ka ob­da­rza­ne­go we wspól­no­cie ro­dzi­ny przy­wią­za­niem ro­dzi­ciel­skim, w któ­rym do­cho­dzi do je­go afir­ma­cji, czy­li bez­wa­run­ko­we­go przy­ję­cia w po­sta­wie mi­ło­ści i tro­ski. Eu­ge­nicz­na lo­gi­ka opie­ki le­kar­skiej, pro­ce­su dia­gno­stycz­ne­go i po­sta­wy ro­dzi­ny nie jest, jak na ra­zie, sto­so­wa­na w pol­skim spo­łe­czeń­stwie wo­bec pa­cjen­tów w póź­niej­szych okre­sach roz­wo­jo­wych. Ba­da­nia pre­na­tal­ne i opie­ka le­kar­ska nad dziec­kiem ja­ko pa­cjen­tem w pre­na­tal­nym wie­ku roz­wo­jo­wym z za­sa­dy mia­ły słu­żyć pod­ję­ciu moż­li­wie naj­wcze­śniej dzia­łań lecz­ni­czych. Tym­cza­sem „te­ra­peu­tycz­ne” zna­cze­nie dia­gno­sty­ki pre­na­tal­nej w rze­czy­wi­sto­ści pol­skich szpi­ta­li przy­ję­ło nie ty­le for­mę dzia­łań ukie­run­ko­wa­nych na le­cze­nie jed­nost­ki cho­ro­bo­wej, ile głów­nie po­stać se­lek­cji eu­ge­nicz­nej ma­ją­cej na ce­lu usu­nię­cie pod­mio­tu bę­dą­ce­go praw­do­po­dob­nym no­si­cie­lem nie­pra­wi­dło­wo­ści roz­wo­jo­wej czy ze­spo­łu genetycznego.

6. Brak sys­te­mo­we­go wspar­cia ro­dzin ja­ko kon­se­kwen­cja do­pusz­czal­no­ści abor­cji. W wy­wia­dzie słusz­nie pod­kre­śla się nie­do­sta­tecz­ną po­moc me­dycz­ną i psy­cho­spo­łecz­ną dla ro­dzi­ców wy­cho­wu­ją­cych dzie­ci z nie­peł­no­praw­no­ścią i po­trze­bu­ją­cych już w okre­sie cią­ży, przy nie­ko­rzyst­nej dia­gno­zie pre­na­tal­nej dziec­ka, spe­cja­li­stycz­nej opie­ki me­dycz­nej i psy­cho­lo­gicz­nej. Nie wska­zu­je się jed­nak fak­tycz­nych po­wo­dów sy­gna­li­zo­wa­nych za­nie­dbań w po­li­ty­ce zdro­wot­nej i ro­dzin­nej pań­stwa. Wy­ma­ga­ło­by to bo­wiem jed­no­znacz­nie ne­ga­tyw­nej oce­ny abor­cji eugenicznej.

W isto­cie jed­ną z pod­sta­wo­wych przy­czyn bra­ku sys­te­mo­wych roz­wią­zań w tym za­kre­sie jest sze­ro­ko roz­po­wszech­nio­na spo­łecz­nie men­tal­ność abor­cyj­na. Praw­na do­pusz­czal­ność abor­cji ze wzglę­dów eu­ge­nicz­nych, któ­rej za­kwe­stio­no­wa­nie przez Try­bu­nał Kon­sty­tu­cyj­ny zo­sta­ło w wy­wia­dzie ne­ga­tyw­nie oce­nio­ne, i for­mu­łu­ją­ca się na jej pod­sta­wie przez de­ka­dy men­tal­ność an­ty­na­ta­li­stycz­na, skut­ko­wa­ły bra­kiem za­in­te­re­so­wa­nia me­diów i śro­do­wisk po­li­tycz­nych wy­pra­co­wa­niem kom­plek­so­wej po­mo­cy mał­żon­kom ro­dzą­cym dzie­ci z wa­da­mi ge­ne­tycz­ny­mi i nie­pra­wi­dło­wo­ścia­mi roz­wo­jo­wy­mi. Pa­ra­dok­sal­nie, gło­śni dzia­ła­cze pro­abor­cyj­ni do­ma­ga­li się utrzy­ma­nia do­pusz­czal­no­ści abor­cji eu­ge­nicz­nej z po­wo­du bra­ku sys­te­mo­we­go wspar­cia ko­biet w wy­cho­wa­niu cho­rych dzie­ci. Jed­no­cze­śnie nie zre­ali­zo­wa­li efek­tyw­nych dzia­łań po­li­tycz­nych i le­gi­sla­cyj­nych ma­ją­cych ta­ką po­moc za­pew­nić, by stwo­rzyć od­po­wied­nie wa­run­ki tak­że tym ko­bie­tom, któ­re ko­rzy­sta­jąc z pra­wa do „swo­je­go wy­bo­ru” opo­wie­dzą za uro­dze­niem dziec­ka. Ak­ty­wi­ści abor­cyj­ni twier­dzi­li prze­wrot­nie, że wy­łącz­nym przed­mio­tem ich tro­ski i dzia­łań jest nie ty­le le­ga­li­za­cja abor­cji, do któ­rej nikt ko­biet nie chce przy­mu­szać, ile za­gwa­ran­to­wa­nie im naj­lep­szych wa­run­ków pod­ję­cia wła­snej, ni­czym nie­skrę­po­wa­nej de­cy­zji. Na­tu­ral­nym na­stęp­stwem ta­kich de­kla­ra­cji po­win­no być przy­go­to­wa­nie i sku­tecz­ne prze­pro­wa­dze­nie w par­la­men­cie przez po­li­ty­ków pre­zen­tu­ją­cych po­wyż­sze sta­no­wi­sko pa­kie­tu ustaw gwa­ran­tu­ją­cych ko­bie­tom ro­dzą­cym cho­re dzie­ci kom­plek­so­wą po­moc. Fak­tycz­nie jed­nak śro­do­wi­ska pro­abor­cyj­ne do­ma­ga­ły się wy­pra­co­wa­nia ta­kich roz­wią­zań praw­nych, któ­re sprzy­ja­ły­by moż­li­wo­ści pod­ję­cia de­cy­zji abor­tyw­nej bez po­no­sze­nia kon­se­kwen­cji kar­nych przez oso­by uczest­ni­czą­ce w pro­ce­du­rze uśmier­ce­nia dziec­ka oraz za­pew­nia­ły jej fi­nan­so­wa­nie ze środ­ków pu­blicz­nych. Nie dą­ży­ły na­to­miast z ca­łą de­ter­mi­na­cją do przy­go­to­wa­nia pro­jek­tów ustaw, prze­ko­na­nia do nich de­cy­den­tów po­li­tycz­nych i opi­nię pu­blicz­ną oraz wy­eg­ze­kwo­wa­nia ich po­myśl­nej le­gi­sla­cji od li­de­rów frak­cji po­li­tycz­nych za­sia­da­ją­cych w par­la­men­cie, któ­re umoż­li­wi­ły­by ro­dzi­com przy­ję­cie dziec­ka z nie­ko­rzyst­ną dia­gno­zą pre­na­tal­ną bez obaw o pro­ble­my fi­nan­so­we i lo­gi­stycz­ne zwią­za­ne z opie­ką i wy­cho­wa­niem. Kwe­stia wy­pra­co­wa­nia sku­tecz­nej i kom­plek­so­wej po­mo­cy ro­dzi­nom ocze­ku­ją­cym na­ro­dzin cho­rych dzie­ci wciąż po­zo­sta­je za­nie­dba­na przez wszyst­kie ugru­po­wa­nia po­li­tycz­ne obec­nej i po­przed­nich ka­den­cji parlamentu.

Tym sa­mym w de­ba­cie spo­łecz­nej brak wspar­cia ta­kich ro­dzin sta­no­wił pod­sta­wo­wy ar­gu­ment na rzecz le­ga­li­za­cji, po­sze­rze­nia lub za­cho­wa­nia do­tych­cza­so­wych prze­pi­sów do­pusz­cza­ją­cych abor­cję. Rów­no­cze­śnie praw­ne umo­co­wa­nie abor­cji i na­bu­do­wa­na na tym men­tal­ność spo­łecz­na, zwłasz­cza elit po­li­tycz­nych, skut­ko­wa­ły za­nie­cha­niem dzia­łań na rzecz sys­te­mo­we­go wspar­cia ro­dzin z nie­ko­rzyst­ną dia­gno­zą pre­na­tal­ną. Pol­skie spo­łe­czeń­stwo jesz­cze dłu­go bę­dzie prze­zwy­cię­żać skut­ki za­ko­rze­nio­nej men­tal­no­ści an­ty­na­ta­li­stycz­nej, za­nim po­waż­nie po­trak­tu­je trud­ną sy­tu­ację psy­cho­spo­łecz­ną ro­dzi­ców z nie­ko­rzyst­ną dia­gno­zą pre­na­tal­ną, od­stą­pi od do­ma­ga­nia się w for­mie wul­gar­nych ma­ni­fe­sta­cji za­bi­ja­nia dzie­ci i skon­cen­tru­je swo­je wy­sił­ki na wy­wie­ra­niu na de­cy­den­tach po­li­tycz­nych sku­tecz­ne­go na­ci­sku, któ­re­go ce­lem jest wpro­wa­dze­nie sys­te­mo­wych roz­wią­zań po­mo­cy ro­dzi­nom ocze­ku­ją­cym na­ro­dzin i wy­cho­wu­ją­cym dzie­ci z niepełnosprawnością.

We wzmian­ko­wa­nym wy­wia­dzie nie do­strze­ga się wska­za­nej wy­żej za­leż­no­ści mię­dzy bra­kiem efek­tyw­nej po­mo­cy ro­dzi­nom a men­tal­no­ścią abor­cyj­ną i praw­ną do­pusz­czal­no­ścią prze­słan­ki eu­ge­nicz­nej. Stwier­dza się na­to­miast, że Ko­ściół nie chce uczest­ni­czyć w fi­nan­so­wa­niu ta­kiej kom­plek­so­wej po­mo­cy. Jest to oce­na ab­so­lut­nie bez­pod­staw­na. Roz­mów­cy bez przy­wo­ła­nia wia­ry­god­nych źró­deł oce­nia­ją in­ten­cje lu­dzi Ko­ścio­ła, brak do­brej wo­li w tym wzglę­dzie osób od­po­wie­dzial­nych za Ko­ściół in­sty­tu­cjo­nal­ny. Jest to wy­po­wiedź, któ­rej nie moż­na oce­niać ina­czej, jak tyl­ko w ka­te­go­rii ma­ni­pu­la­cji. Od­po­wia­da­ją­ce praw­dzie by­ło­by sfor­mu­ło­wa­nie oce­ny, czy po­ziom ofe­ro­wa­nej już po­mo­cy jest wy­star­cza­ją­cy i w ja­kim kie­run­ku po­win­na ona zo­stać po­sze­rzo­na. Nie­mniej jed­nak wy­su­wa­nie twier­dzeń, wbrew oczy­wi­stym fak­tom, że ta­kiej po­mo­cy in­sty­tu­cje ko­ściel­ne i pod­mio­ty zwią­za­ne z Ko­ścio­łem nie chcą fi­nan­so­wać, czy­li jej udzie­lać, jest bez­pod­staw­ne i świad­czy o bra­ku wie­dzy i do­brej wo­li w oce­nie pa­sto­ral­nej dzia­łal­no­ści Ko­ścio­ła w Polsce.

7. Ochro­na ro­dzi­ców i dziec­ka przez nor­my ka­no­nicz­ne­go pra­wa kar­ne­go. Pra­wo ka­no­nicz­ne nie na­kła­da sank­cji kar­nej za pro­ces mo­ral­ne­go „ro­ze­zna­nia” sy­tu­acji ro­dzi­ców mie­rzą­cych się z nie­po­myśl­ną dia­gno­zą pre­na­tal­ną. W oce­nę nie­ko­rzyst­nej dia­gno­zy dziec­ka, okre­śla­ną przez Księ­dza Pro­fe­so­ra mia­nem „ro­ze­zna­nia”, Ko­ściół nie wkra­cza z ka­no­nicz­nym pra­wem kar­nym, po­zo­sta­wia­jąc miej­sce na po­stu­lo­wa­ne „ro­ze­zna­nie”. Pro­ces ten w ety­ce nor­ma­tyw­nej i teo­lo­gii mo­ral­nej ro­zu­mie się jed­nak ja­ko doj­rze­wa­nie do przy­ję­cia dziec­ka i ochro­ny ro­dzi­ciel­stwa mał­żon­ków, ja­ko wy­trwa­łe to­wa­rzy­sze­nie ma­ją­ce wspo­móc ro­dzi­ców w ak­cep­ta­cji dziec­ka z nie­peł­no­spraw­no­ścią, mi­mo ewen­tu­al­nych wąt­pli­wo­ści i do­strze­ga­nych trud­no­ści. Tym­cza­sem w kon­cep­cji „ro­ze­zna­nia” za­pre­zen­to­wa­nej w wy­wia­dzie za­kła­da się moż­li­wość uśmier­ce­nia dziecka.

Nie jest za­tem ob­ję­ta sank­cją kar­ną grun­tow­na oce­na sta­nu kli­nicz­ne­go dziec­ka oraz je­go po­ten­cjal­nych i fak­tycz­nych na­stępstw, jak rów­nież ewen­tu­al­ne roz­wa­ża­nie abor­cji. Spo­sób sfor­mu­ło­wa­nia ka­no­nicz­nej sank­cji eks­ko­mu­ni­ki uwzględ­nia bo­wiem zło­żo­ność i wie­lo­ra­kie uwa­run­ko­wa­nie, tak­że psy­cho­spo­łecz­ne i emo­cjo­nal­ne, sy­tu­acji ro­dzi­ców otrzy­mu­ją­cych in­for­ma­cję o po­czę­ciu dziec­ka, za­nim na­stą­pi je­go peł­na afir­ma­cja, je­że­li nie do­szło do niej już przed je­go po­czę­ciem. Wsze­la­ko w kwe­stii po­stu­lo­wa­ne­go „ro­ze­zna­nia” na­le­ży uwzględ­nić na płasz­czyź­nie etycz­nej do­ty­czą­ce nie­go­dzi­we­go wy­ko­rzy­sta­nia ba­dań pre­na­tal­nych roz­strzy­gnię­cia Kon­gre­ga­cji Na­uki Wia­ry, za­war­te w In­struk­cji o sza­cun­ku dla ro­dzą­ce­go się ży­cia ludz­kie­go i o god­no­ści je­go prze­ka­zy­wa­nia Do­num vi­tae: „Ko­bie­ta za­tem, któ­ra pod­da­ła­by się dia­gno­zie przed­po­ro­do­wej ze zde­cy­do­wa­ną in­ten­cją prze­ry­wa­nia cią­ży w wy­pad­ku, gdy­by wy­nik dia­gno­zy stwier­dził ist­nie­nie de­for­ma­cji lub ano­ma­lię, do­pu­ści­ła­by się czy­nu nie­go­dzi­we­go. Po­dob­nie dzia­ła­li­by w spo­sób prze­ciw­ny za­sa­dom mo­ral­nym mał­żo­nek, krew­ni lub kto­kol­wiek in­ny, gdy­by do­ra­dza­li lub zmu­sza­li ko­bie­tę w cią­ży do pod­ję­cia ba­dań przed­po­ro­do­wych w ce­lu ewen­tu­al­ne­go prze­rwa­nia cią­ży. Był­by rów­nież od­po­wie­dzial­ny za nie­go­dzi­wą współ­pra­cę spe­cja­li­sta, któ­ry, prze­pro­wa­dza­jąc ba­da­nia czy po­da­jąc je­go wy­ni­ki, roz­myśl­nie przy­czy­nił­by się do spo­wo­do­wa­nia lub sprzy­ja­nia po­wią­za­niom mię­dzy ba­da­nia­mi przed­po­ro­do­wy­mi a prze­rwa­niem cią­ży”. W przy­wo­ła­nym frag­men­cie in­struk­cji wa­ty­kań­skiej dy­ka­ste­rii for­mu­łu­je się są­dy wy­łącz­nie na­tu­ry etycz­nej, od­no­szą­ce się do nie­go­dzi­wo­ści eu­ge­nicz­ne­go wy­ko­rzy­sta­nia ba­dań pre­na­tal­nych, a nie wpro­wa­dza sank­cje praw­no-ka­no­nicz­ne za ta­ki pro­ces diagnostyczny.

Nie­za­prze­czal­nie nor­ma ka­no­nicz­na pe­na­li­zu­ją­ca abor­cję wy­zna­cza okre­ślo­ne gra­ni­ce, a jest nią ochro­na za­rów­no dziec­ka, jak i je­go ro­dzi­ców, nie zaś wy­łącz­nie jed­nej stro­ny. Za­dzi­wia za­pre­zen­to­wa­ne w wy­wia­dzie za­wę­żo­ne, ne­ga­tyw­ne uję­cie ka­no­nicz­ne­go pra­wa kar­ne­go. Sank­cja kar­na ma wszak­że na ce­lu przede wszyst­kim ochro­nę tak po­ten­cjal­ne­go spraw­cy, jak i je­go ofia­ry. Tym­cza­sem w wy­wia­dzie uka­zu­je się nor­mę ka­no­nicz­ną ja­ko za­gro­że­nie, tak­że dla sa­me­go pro­ce­su „ro­ze­zna­nia”. Pa­ra­dok­sal­nie jed­nak nor­ma ta po­zwa­la upo­rząd­ko­wać nie­wła­ści­wie prze­bie­ga­ją­cy pro­ces „ro­ze­zna­nia”, w któ­rym do­bra niż­sze­go rzę­du i par­ty­ku­lar­ne mo­ty­wa­cje je­go uczest­ni­ków ma­ją­cych swo­bo­dę zgła­sza­nia swo­ich in­te­re­sów, błęd­nie przed­kła­da się nad war­to­ści wy­żej po­zy­cjo­no­wa­ne oraz do­bro słab­szych i po­zba­wio­nych moż­li­wo­ści wy­ra­że­nia wła­sne­go sta­no­wi­ska, któ­rym chce się ode­brać do­bro fun­da­men­tal­ne, ja­kim jest ludz­kie ży­cie. Nie­jed­no­krot­nie wie­lość pod­no­szo­nych kwe­stii i in­te­re­sów w ra­mach pro­ce­su „ro­ze­zna­nia” tak kom­pli­ku­je oce­nę etycz­ną sy­tu­acji pro­kre­acyj­nej, że nie­moż­li­we sta­je się uzy­ska­nie roz­strzy­gnię­cia zgod­ne­go z praw­dą i obiek­tyw­nym, nie zaś jed­no­stron­nie i su­biek­tyw­nie ro­zu­mia­nym, do­brem mał­żon­ków i ich dziec­ka, bez od­wo­ła­nia się do nor­my ogól­nej wy­ra­żo­nej jed­no­znacz­nie w sank­cji karnej.

Pra­wo ka­no­nicz­ne przez usta­no­wio­ne nor­my kar­ne peł­ni funk­cję ochron­ną i wspo­ma­ga­ją­cą ro­dzi­ców i ich dziec­ko, jak rów­nież wy­cho­waw­czą w aspek­cie spo­łecz­no-ekle­zjal­nym. Ka­no­nicz­na sank­cja kar­na sa­ma w so­bie nie zno­si wol­no­ści „ro­ze­zna­wa­nia”, ale wprost prze­ciw­nie, tę wol­ność wła­śnie za­kła­da i jej się do­ma­ga. Jej brak ozna­czał­by wy­klu­cze­nie oso­bi­stej od­po­wie­dzial­no­ści oso­by za do­ko­na­nie czy­nu we­wnętrz­nie złe­go, a tym sa­mym brak pod­staw do stwier­dze­nia od­po­wie­dzial­no­ści karnej.

Cha­rak­te­ry­stycz­ne dla wspo­mnia­ne­go wy­wia­du jest for­mu­ło­wa­nie po­stu­la­tów bez pre­cy­zyj­ne­go wy­ja­śnia­nia za­kre­su pro­po­no­wa­nych roz­wią­zań, w swej isto­cie ra­dy­kal­nych, któ­re w za­ło­że­niu roz­mów­ców ma­ją usu­nąć in­ne for­my rze­ko­me­go ra­dy­ka­li­zmu. Ja­skra­wym te­go przy­kła­dem jest zgła­sza­na po­trze­ba zmia­ny obo­wią­zu­ją­cych re­gu­la­cji pra­wa ka­no­nicz­ne­go w za­kre­sie ka­ry eks­ko­mu­ni­ki za prze­pro­wa­dze­nie abor­cji. Czy­tel­nik je­dy­nie przez ana­lo­gię do ne­ga­tyw­nej oce­ny wska­za­ne­go orze­cze­nia Try­bu­na­łu Kon­sty­tu­cyj­ne­go mo­że snuć do­my­sły, na czym ta zmia­na ma po­le­gać i czy po­win­na ob­jąć swo­im za­kre­sem tyl­ko ko­bie­tę, czy rów­nież oj­ca dziec­ka i człon­ków per­so­ne­lu me­dycz­ne­go. Wy­da­je się, że sa­mo pod­nie­sie­nie tych po­stu­la­tów ma wy­łącz­nie je­den cel – po­da­nie w wąt­pli­wość obo­wią­zu­ją­ce­go w Pol­sce roz­wią­za­nia praw­ne­go, tak­że na grun­cie ko­ściel­nym. Nie moż­na bo­wiem za­prze­czyć, że jed­nym z ce­lów wy­wia­du jest kry­ty­ka orze­cze­nia Try­bu­na­łu Kon­sty­tu­cyj­ne­go z 22 paź­dzier­ni­ka 2020 r. i norm pra­wa ka­no­nicz­ne­go do­ty­czą­cych aborcji.

Na­le­ży przy­po­mnieć, że w kla­sycz­nej teo­lo­gii mo­ral­nej ka­te­go­ria „ro­ze­zna­nia” by­ła od­no­szo­na wy­łącz­nie do wy­bo­ru ma­ją­ce­go się do­ko­nać mię­dzy róż­ny­mi po­sta­cia­mi i stop­nia­mi do­bra, nie zaś do bez­po­śred­nie­go i oczy­wi­ste­go wy­bo­ru mię­dzy czy­nem do­brym i ze swej na­tu­ry we­wnętrz­nie złym. W przy­pad­ku abor­cji nie ma­my za­tem do czy­nie­nia z „ro­ze­zna­niem”, lecz wprost z wy­bo­rem mię­dzy do­brem i złem, ży­ciem i śmier­cią kon­kret­nej oso­by. Uży­cie okre­śle­nia „ro­ze­zna­nie”, za­miast „wy­bo­ru do­bra lub zła”, re­la­ty­wi­zu­je isto­tę czy­nu abor­tyw­ne­go, któ­ry ma zo­stać pod­da­ny uprze­dza­ją­cej ocenie.

Wy­pa­da, aby po­stu­lo­wa­ny w wy­wia­dzie pro­ces „ro­ze­zna­nia” i rze­czo­wość w je­go re­ali­za­cji zna­la­zły prze­ło­że­nie na rów­nie uczci­wą i obiek­tyw­ną oce­nę kwe­stio­no­wa­ne­go orze­cze­nia Try­bu­na­łu Kon­sty­tu­cyj­ne­go z 22 paź­dzier­ni­ka 2020 r. Nie moż­na wszak­że nie do­strzec, że w wy­wia­dzie zo­sta­ją wy­ra­żo­ne ne­ga­tyw­ne oce­ny wspo­mnia­ne­go orze­cze­nia, jed­nak bez przy­wo­ła­nia wprost lub przed­sta­wie­nia czy­tel­ni­ko­wi w re­pre­zen­ta­tyw­nym za­ry­sie ar­gu­men­ta­cji, któ­rą sam Try­bu­nał sfor­mu­ło­wał dla uza­sad­nie­nia przy­ję­te­go orze­cze­nia. Po­da­nie tej­że ar­gu­men­ta­cji umoż­li­wi­ło­by uczci­wą oce­nę orze­cze­nia Try­bu­na­łu, a jej brak nie­wąt­pli­wie za­cią­ga okre­ślo­ne skutki.

Moż­na je do­strzec w na­stę­pu­ją­cej wy­po­wie­dzi Księ­dza Pro­fe­so­ra: „Nie prze­czę, że cza­sem do­cho­dzi do sy­tu­acji bar­dzo trud­nych, gdy za­gro­żo­ne jest zdro­wie bądź ży­cie cię­żar­nej ko­bie­ty. Ma­my wte­dy do czy­nie­nia z dra­ma­tycz­nym kon­flik­tem mo­ral­nym. Ta­kiej szcze­gól­nej dra­ma­tycz­no­ści nie po­win­no się roz­wią­zy­wać wy­łącz­nie na po­zio­mie pra­wa ogól­ne­go. Każ­dy te­go ty­pu przy­pa­dek po­wi­nien być ro­ze­zna­wa­ny in­dy­wi­du­al­nie. Ta wol­ność w ro­ze­zna­wa­niu jest czymś nie­zwy­kle istot­nym. Dla­te­go nie zga­dzam się z wy­ro­kiem Try­bu­na­łu Kon­sty­tu­cyj­ne­go, któ­ry nie bie­rze pod uwa­gę owej wol­no­ści ro­ze­zna­wa­nia i jest przez wie­le osób (mo­im zda­niem słusz­nie) od­bie­ra­ny ja­ko krzyw­dzą­ce przymuszanie”.

Wbrew cy­to­wa­nym su­ge­stiom Księ­dza Pro­fe­so­ra na­le­ży jed­no­znacz­nie stwier­dzić, że przed­mio­tem orze­cze­nia Try­bu­na­łu Kon­sty­tu­cyj­ne­go z 22 paź­dzier­ni­ka 2020 r. nie był art. 4a ust. 1 pkt 1 Usta­wy z dnia 7 stycz­nia 1993 r. o pla­no­wa­niu ro­dzi­ny, ochro­nie pło­du ludz­kie­go i wa­run­kach do­pusz­czal­no­ści prze­ry­wa­nia cią­ży, któ­ry re­gu­lu­je do­pusz­czal­ność „prze­rwa­nia cią­ży”, gdy sta­no­wi ona za­gro­że­nie dla ży­cia lub zdro­wia ko­bie­ty cię­żar­nej. Na pod­sta­wie orze­cze­nia uchy­lo­no bo­wiem pkt 2 te­go ar­ty­ku­łu od­no­szą­cy się wy­łącz­nie do prze­słan­ki eu­ge­nicz­nej. Tym­cza­sem przy­wo­ła­na wy­po­wiedź Księ­dza Pro­fe­so­ra su­ge­ru­je czy­tel­ni­ko­wi, że Try­bu­nał ode­brał ko­bie­cie „wol­ność ro­ze­zna­wa­nia”, gdy za­gro­żo­ne jest jej zdro­wie bądź ży­cie. Ce­chą cha­rak­te­ry­stycz­ną pro­wa­dzo­nej w ko­men­to­wa­nym wy­wia­dzie nar­ra­cji jest do­wol­ne i, jak wi­dać to na przy­kła­dzie po­wyż­sze­go cy­ta­tu, wpro­wa­dza­ją­ce w błąd nie­ja­sne prze­cho­dze­nie roz­mów­ców od kwe­stii za­gro­że­nia ży­cia mat­ki do abor­cji eu­ge­nicz­nej, do­ko­ny­wa­ne na kan­wie orze­cze­nia do­ty­czą­ce­go wy­łącz­nie prze­słan­ki eugenicznej.

8. De­per­so­na­li­za­cja pło­du w na­stęp­stwie do­pusz­czal­no­ści abor­cji. W wy­wia­dzie po­sta­wio­no po­stu­lat, aby od­stą­pić od jed­no­znacz­ne­go okre­śla­nia na grun­cie pra­wa sta­tu­su ludz­kie­go pło­du na rzecz pro­por­cjo­nal­ne­go wy­wa­że­nia dóbr ist­nie­ją­cych po stro­nie ko­bie­ty. Pod­kre­śla się, że w dys­ku­sjach bio­ety­ków i bio­lo­gów ist­nie­je zna­czą­ca od­mien­ność sta­no­wisk na te­mat po­zy­cji on­tycz­nej i etycz­nej ludz­kie­go pło­du oraz po­cząt­ków ludz­kie­go ży­cia. Owe­mu zróż­ni­co­wa­niu sta­no­wisk fak­tycz­nie nie spo­sób za­prze­czyć. Przy­ję­cie jed­nak za­ło­że­nia o uzna­niu tej nie­jed­no­znacz­no­ści za pod­sta­wę od­stą­pie­nia od roz­strzy­ga­nia sta­tu­su pło­du na płasz­czyź­nie praw­nej i w kon­se­kwen­cji od­mó­wie­nia mu ochro­ny na­leż­nej oso­bie ludz­kiej nie jest w żad­nym wy­pad­ku za­ję­ciem sta­no­wi­ska moż­li­we neu­tral­ne­go i w peł­ni bez­stron­ne­go, ale wprost prze­ciw­nie, sta­no­wi oczy­wi­stą re­ali­za­cję jed­ne­go z pryn­cy­pial­nych po­stu­la­tów ru­chu aborcyjnego.

Śro­do­wi­ska te bo­wiem, po­wo­łu­jąc się na roz­bież­ność sta­no­wisk w dys­kur­sie bio­etycz­nym, w istot­nym stop­niu ce­lo­wo przez sie­bie pro­wo­ko­wa­ną, do­ma­ga­ją się nie­roz­strzy­ga­nia na grun­cie praw­nym sta­tu­su ludz­kie­go pło­du, jed­no­cze­śnie żą­da­jąc przy­ję­cia ta­kich roz­wią­zań praw­nych, któ­re w peł­ni le­ga­li­zu­ją dzia­ła­nia abor­tyw­ne lub od­stę­pu­ją od ich ka­ral­no­ści i przez sam fakt usta­no­wie­nia ich praw­nej do­pusz­czal­no­ści bądź też bra­ku pe­na­li­za­cji do­ko­nu­ją co naj­mniej po­śred­nio, wbrew skła­da­nym de­kla­ra­cjom, praw­ne­go usank­cjo­no­wa­nia sta­tu­su pło­du ludz­kie­go ja­ko jed­nost­ki, któ­rej nie przy­słu­gu­je ochro­na rów­no­rzęd­na pod­mio­tom oso­bo­wym. W re­zul­ta­cie, mi­mo że sta­tus pło­du expre­sis ver­bis po­zo­sta­je rze­ko­mo nie­roz­strzy­gnię­ty i dwu­znacz­ny, w wy­ni­ku przy­zwo­le­nia na okre­ślo­ne dzia­ła­nia abor­tyw­ne, już to w for­mie znie­sie­nia ich pe­na­li­za­cji bądź otwar­tej le­ga­li­za­cji, po­zy­cja praw­na pło­du zo­sta­je fak­tycz­nie usta­lo­na ja­ko niż­sza niż oso­by ludz­kiej. Sys­tem praw­ny, wbrew po­stu­la­tom uwol­nie­nia go od wpły­wów świa­to­po­glą­do­wych i ide­olo­gicz­nych, w tym przy­pad­ku rze­ko­mych ry­go­ry­stów mo­ral­nych do­ma­ga­ją­cych się etycz­nej i praw­nej ochro­ny ludz­kie­go em­brio­nu na po­zio­mie przy­słu­gu­ją­cym pod­mio­tom oso­bo­wym, zo­sta­je w peł­ni pod­po­rząd­ko­wa­ny rosz­cze­niom ru­chów abor­cyj­nych i re­ali­zu­je de­zy­de­ra­ty re­pre­zen­to­wa­nej przez nich ide­olo­gii antynatalistycznej.

Co istot­ne, je­śli rze­czo­wo, a nie in­stru­men­tal­nie chcieć po­trak­to­wać dys­kurs bio­etycz­ny, na­le­ża­ło­by uczci­wie stwier­dzić, że sta­tus jed­nost­ki ludz­kiej w sta­dium pre­na­tal­nym po­zo­sta­je w de­ba­cie bio­etycz­nej rów­nie nie­jed­no­znacz­ny, jak sta­tus no­wo­rod­ka czy nie­mow­lę­cia. Stąd po­ja­wia­ją się pro­po­zy­cje le­ga­li­za­cji tzw. „abor­cji po­st­na­tal­nej”. Je­śli za­tem po­waż­nie przy­ję­to­by w prze­strze­ni pu­blicz­nej i w pro­ce­sie le­gi­sla­cyj­nym roz­bież­ność sta­no­wisk na te­mat sta­tu­su jed­nost­ki ludz­kiej, a nie wy­ko­rzy­sty­wa­no in­stru­men­tal­nie je­dy­nie frag­men­ta­rycz­nych ele­men­tów dys­kur­su etycz­ne­go do­ty­czą­ce­go pre­na­tal­ne­go sta­dium roz­wo­ju czło­wie­ka dla uzy­ska­nia po­li­tycz­nych ce­lów śro­do­wisk pro­abor­cyj­nych, to po­zy­cja praw­na jed­nost­ki ludz­kiej mu­sia­ła­by po­zo­stać nie­roz­strzy­gnię­ta na ko­lej­nych eta­pach roz­wo­ju po­st­na­tal­ne­go. Sta­wia­ło­by to za­tem pod zna­kiem za­py­ta­nia zna­czą część ko­dek­su kar­ne­go i in­nych ak­tów normatywnych.

Nie ma wąt­pli­wo­ści, że po­stu­la­ty ety­ków ja­ko­ści ży­cia wo­bec sta­dium po­st­na­tal­ne­go tak­że do­cho­dzą do gło­su w de­ba­cie pu­blicz­nej i sta­ją się pod­sta­wą ar­gu­men­ta­cji na rzecz le­ga­li­za­cji eu­ta­na­zji no­wo­rod­ków, nie­mow­ląt i in­nych osób, któ­rych ży­cie zo­sta­je oce­nio­ne ja­ko ist­nie­nie o tzw. ni­skiej ja­ko­ści. Prze­waż­nie dzie­je się tak do­pie­ro wów­czas, kie­dy de­zy­de­ra­ty do­ty­czą­ce abor­cji zo­sta­ją już usank­cjo­no­wa­ne w kra­jo­wym po­rząd­ku praw­nym i sil­nie po­stę­pu­je w spo­łe­czeń­stwie pro­ces kształ­to­wa­nia ko­re­lu­ją­cej z ety­ką ja­ko­ści ży­cia men­tal­no­ści eugenicznej.

9. Okre­śle­nie po­zy­cji on­tycz­nej i etycz­nej ludz­kie­go pło­du pod­sta­wą ade­kwat­nej oce­ny sy­tu­acji ro­dzi­ny z nie­ko­rzyst­ną dia­gno­zą pre­na­tal­ną. Zgod­nie z wy­ra­żo­ny­mi w wy­wia­dzie po­glą­da­mi Ksiądz Pro­fe­sor dą­ży do wy­zna­cze­nia mia­ry ko­li­du­ją­cych ze so­bą dóbr w sy­tu­acji abor­tyw­nej i za­sto­so­wa­nia za­sa­dy pro­por­cjo­nal­no­ści, od­stę­pu­jąc od okre­śle­nia sta­tu­su on­tycz­ne­go i etycz­ne­go ludz­kie­go pło­du. Jest to ra­żą­cy błąd me­to­do­lo­gicz­ny. Wszel­kie roz­strzy­gnię­cia bę­dą­ce re­zul­ta­tem ta­kie­go pro­ce­su „ro­ze­zna­nia” są już w punk­cie wyj­ścia błęd­ne i nie­uchron­nie pro­wa­dzą do roz­wią­zań abor­tyw­nych. Uda­rem­nia­ją moż­li­wość zde­fi­nio­wa­nia już sa­mej re­la­cji mał­żon­ków do no­szo­ne­go w ło­nie ko­bie­ty pło­du w aspek­cie on­to­lo­gicz­nym, an­tro­po­lo­gicz­nym, etycz­nym i spo­łecz­nym. Chcąc ze­sta­wiać ze so­bą okre­ślo­ne do­bra i szko­dy wy­ni­ka­ją­ce z ich utra­ty, trze­ba wpierw okre­ślić po­zy­cję on­tycz­ną i etycz­ną tych dóbr. Coś, co jest tyl­ko przy­pa­dło­ścią by­tu ja­ko do­bro­stan psy­chicz­ny i trud­no­ści re­la­cyj­ne ro­dzi­ca, nie mo­że zo­stać po­sta­wio­ne wy­żej nad by­to­wość o naj­wyż­szej po­zy­cji on­tycz­nej i etycz­nej spo­śród wszyst­kich ro­dza­jów by­tów ‒ oso­bę (dziec­ka), któ­ra jest war­to­ścią naj­wyż­szą sa­mą w sobie.

Po stro­nie ro­dzi­ców po­win­no się rów­nież wziąć pod uwa­gę nie tyl­ko ak­tu­al­ne i prze­wi­dy­wa­ne cier­pie­nia zwią­za­ne z uro­dze­niem cho­re­go dziec­ka, z któ­re­go wy­cho­wa­nia po po­ro­dzie mał­żon­ko­wie mo­gą ewen­tu­al­nie zre­zy­gno­wać, ale tak­że rów­nie po­ten­cjal­ne, do­tkli­we i, co naj­waż­niej­sze, nie­od­wra­cal­ne skut­ki abor­cji dla oboj­ga mał­żon­ków i ca­łe­go sys­te­mu ro­dzin­ne­go. Trze­ba po­nad­to roz­wa­żyć, ja­ka jest przy­czy­na i na­tu­ra ak­tu­al­nych cier­pień mat­ki (ro­dzi­ców) po uzy­ska­niu nie­ko­rzyst­nej dia­gno­zy pre­na­tal­nej i czy nie moż­na ich prze­zwy­cię­żyć już w okre­sie cią­ży. Ko­bie­ta w sy­tu­acji przy­mu­su śro­do­wi­ska, nie tyl­ko le­ka­rzy, ale tak­że part­ne­ra, dal­szej ro­dzi­ny i oto­cze­nia za­wo­do­we­go, mo­że dojść do wnio­sku, że do­ko­nu­jąc abor­cji, opo­wia­da się w trud­nym cza­sie pod­ję­cia de­cy­zji za naj­lep­szym dla sie­bie wy­bo­rem, fak­tycz­nie jed­nak uwal­nia­jąc się nie ty­le od „pro­ble­mu zde­fek­to­wa­ne­go pło­du”, ile od abor­cyj­ne­go na­po­ru śro­do­wi­ska. Do­świad­cza­jąc w tym okre­sie pre­sji, mo­że nie być zdol­na do ra­cjo­nal­nej oce­ny moż­li­wych skut­ków abor­cji, któ­re ujaw­nią się, kie­dy sy­tu­acja spo­łecz­nie zo­sta­nie już za­mknię­ta po zre­ali­zo­wa­nej pro­ce­du­rze abor­tyw­nej. Ko­bie­ta po­win­na wie­dzieć, że mie­rząc się z na­stęp­stwa­mi abor­cji, z o wie­le wyż­szym stop­niem praw­do­po­do­bień­stwa nie otrzy­ma wspar­cia spo­łecz­ne­go niż w przy­pad­ku przy­ję­cia cho­re­go dziecka.

10. Pry­mat „wol­no­ści ro­ze­zna­nia” pod­sta­wą dzia­łań eu­ge­nicz­nych. Je­że­li uznać za rze­czo­we sta­no­wi­sko Księ­dza Pro­fe­so­ra, nie­zga­dza­ją­ce­go się „z wy­ro­kiem Try­bu­na­łu Kon­sty­tu­cyj­ne­go”, któ­ry w je­go oce­nie „nie bie­rze pod uwa­gę owej wol­no­ści ro­ze­zna­wa­nia i jest przez wie­le osób (mo­im zda­niem słusz­nie) od­bie­ra­ny ja­ko krzyw­dzą­ce przy­mu­sza­nie”, na­le­ży po­sta­wić py­ta­nie, dla­cze­go owa wol­ność ro­ze­zna­wa­nia nie mia­ła­by zo­stać do­pusz­czo­na tak­że w in­nych niż eu­ge­nicz­na sy­tu­acjach abor­tyw­nych. Rów­nie do­brze za „krzyw­dzą­ce przy­mu­sza­nie”, we­dle pre­zen­to­wa­nej lo­gi­ki my­śle­nia, moż­na uznać każ­dą for­mę pe­na­li­za­cji abor­cji, a za­tem tak­że orze­cze­nie Try­bu­na­łu Kon­sty­tu­cyj­ne­go z 1997 r. zno­szą­ce prze­słan­kę so­cjal­ną. Po­wo­ły­wa­nie się na czyn­ni­ki pod­mio­to­we wy­stę­pu­ją­ce wy­łącz­nie po stro­nie ko­bie­ty, jak „wol­ność ro­ze­zna­wa­nia” i wol­ność od „krzyw­dzą­ce­go przy­mu­sza­nia” re­gu­la­cja­mi obo­wią­zu­ją­ce­go pra­wa, bez uwzględ­nie­nia rów­no­rzęd­nych oso­bie upraw­nień i ochro­ny etycz­nej nie­na­ro­dzo­ne­go dziec­ka, mo­że sta­no­wić uza­sad­nie­nie ne­ga­cji do­wol­nej po­sta­ci prze­pi­sów praw­nych ogra­ni­cza­ją­cych do­stęp­ność aborcji.

Kon­se­kwent­ne sto­so­wa­nie pry­ma­tu „wol­no­ści ro­ze­zna­nia” i wol­no­ści od „krzyw­dzą­ce­go przy­mu­sza­nia” do okre­ślo­nych dzia­łań lub ich za­nie­cha­nia nie po­win­no wy­zna­czać ka­ta­lo­gu wol­no­ści i praw wy­łącz­nie ro­dzi­ców z nie­po­myśl­ną dia­gno­zą pre­na­tal­ną, ozna­cza­ło­by to bo­wiem dys­kry­mi­na­cję, ale re­gu­lo­wać po­stę­po­wa­nie mo­ral­ne ro­dzi­ców rów­nież w od­nie­sie­niu do dzie­ci w póź­niej­szych okre­sach roz­wo­jo­wych, a więc tak­że w przy­pad­kach wy­stą­pie­nia cięż­kiej nie­peł­no­spraw­no­ści nie­zwią­za­nej ze sta­dium pre­na­tal­nym. Je­śli nie wol­no „zmu­szać ko­biet do ro­dze­nia cho­rych dzie­ci”, a zro­dze­nie w spo­sób na­tu­ral­ny za­kła­da wy­cho­wa­nie dziec­ka (choć tu za­wsze otwar­ta po­zo­sta­je kwe­stia ad­op­cji), to nie spo­sób ra­cjo­nal­nie uza­sad­nić sto­so­wa­nia ana­lo­gicz­ne­go przy­mu­su do wy­cho­wa­nia dzie­ci z cięż­ką nie­peł­no­spraw­no­ścią na­by­tą już po po­ro­dzie. Tu otwie­ra się prze­strzeń do le­ga­li­za­cji dzia­łań eutanatycznych.

Uzna­jąc na płasz­czyź­nie etycz­nej i praw­nej moż­li­wość ce­lo­we­go po­zba­wie­nia w okre­ślo­nych przy­pad­kach ży­cia dziec­ka przez je­go ro­dzi­ców, któ­re sta­no­wi naj­bar­dziej ra­dy­kal­ną for­mę krzyw­dy wy­rzą­dza­nej dziec­ku i czyn ze swej na­tu­ry we­wnętrz­nie zły (nie­za­leż­nie od oko­licz­no­ści i in­ten­cji do­ko­nu­ją­cych go osób), nie spo­sób wska­zać prze­ko­nu­ją­cych ra­cji dla wy­klu­cze­nia praw­nej i etycz­nej do­pusz­czal­no­ści do­ko­ny­wa­nia na dziec­ku w róż­nych okre­sach je­go roz­wo­ju in­nych czy­nów we­wnętrz­nie złych, wsze­la­ko za­cią­ga­ją­cych re­la­tyw­nie mniej do­tkli­we skut­ki od je­go uśmier­ce­nia. Ich le­ga­li­za­cję lub co naj­mniej brak pe­na­li­za­cji moż­na po­dob­nie ar­gu­men­to­wać wa­run­kiem „wol­no­ści ro­ze­zna­wa­nia” ro­dzi­ców. Ka­ta­log ta­kich czy­nów po­zo­sta­je wprost trud­ny do wy­czer­pu­ją­ce­go sfor­mu­ło­wa­nia, włącz­nie z ak­ta­mi wy­mie­rzo­ny­mi w god­ność i nie­win­ność dziecka.

Pra­wo nie zmu­sza do ro­dze­nia i wy­cho­wa­nia dzie­ci, ale chro­ni oso­bę o praw­nym sta­tu­sie dziec­ka przed do­ko­ny­wa­niem na nim dzia­łań we­wnętrz­nie złych, jak abor­cji w okre­sie pre­na­tal­nym czy pe­do­fi­lii do ukoń­cze­nia przez dziec­ko 15. ro­ku życia.

11. Za­sa­da in du­bio pro reo chro­ni ży­cie nie­na­ro­dzo­ne­go dziec­ka. W oma­wia­nym wy­wia­dzie w spo­sób nie­ja­sny, wprost we­wnętrz­nie sprzecz­ny zo­sta­ła za­pre­zen­to­wa­na za­sa­da in du­bio pro reo, co sta­no­wi ko­lej­ny przy­kład bra­ku przej­rzy­sto­ści pro­wa­dzo­nej roz­mo­wy. Pro­fe­sor A. Szo­stek przy­ta­cza tzw. apel zwy­kłych księ­ży i sióstr, cy­tu­jąc je­go frag­ment, w któ­rym stwier­dza się, że żad­na opcja po­li­tycz­na nie mo­że okre­ślać, kie­dy płód sta­je się czło­wie­kiem. Po­dej­mu­jąc ten wą­tek, dr S. Du­da w na­stę­pu­ją­cym po za­koń­czo­nej cy­ta­cji py­ta­niu przy­wo­łu­je za­sa­dę in du­bio pro reo i wy­pro­wa­dza na jej kan­wie twier­dze­nie ana­lo­gicz­ne do po­wyż­szej oce­ny prof. A. Szost­ka: „Je­śli na­wet wie­lu lu­dzi ma wąt­pli­wo­ści, czy za­ro­dek i płód to isto­ta ludz­ka, pra­wo w swo­ich for­mu­łach nie mo­że jed­no­znacz­nie tych wąt­pli­wo­ści roz­strzy­gać”. I tu nie­ocze­ki­wa­nie na po­par­cie tej kon­sta­ta­cji Ksiądz Szo­stek w swo­jej od­po­wie­dzi po­pie­ra­ją­cej twier­dze­nie dra Du­dy, od­wo­łu­je się do frag­men­tu en­cy­kli­ki Evan­ge­lium vi­tae, któ­ry w żad­nej mie­rze nie mo­że sta­no­wić po­twier­dze­nia po­glą­du zgod­nie wy­ra­żo­ne­go przez obu roz­mów­ców. W tym bo­wiem frag­men­cie św. Jan Paw­ła II wła­ści­wie de­fi­niu­je za­sa­dę in du­bio pro reo, któ­ra w oce­nie pa­pie­ża ma chro­nić ży­cie nie­na­ro­dzo­ne­go dziec­ka, a nie sprze­ci­wiać się roz­strzy­ga­niu sta­tu­su ludz­kie­go pło­du na płasz­czyź­nie praw­nej. Jan Pa­weł II stwier­dza wszak­że: „Na­wet sa­mo praw­do­po­do­bień­stwo ist­nie­nia oso­by ludz­kiej wy­star­czy­ło­by dla uspra­wie­dli­wie­nia naj­bar­dziej ka­te­go­rycz­ne­go za­ka­zu wszel­kich in­ter­wen­cji zmie­rza­ją­cych do za­bi­cia em­brio­nu ludz­kie­go” (Evan­ge­lium vi­tae, p. 60). Mo­wa tu za­tem o za­ka­zie wszel­kiej po­sta­ci dzia­łań abor­tyw­nych, a nie sprze­ci­wie wo­bec roz­strzy­ga­nia sta­tu­su em­brio­nu ludz­kie­go w po­rząd­ku praw­nym. W tym kon­tek­ście jesz­cze bar­dziej wy­ra­zi­ste­go zna­cze­nia na­bie­ra sta­no­wi­sko Kon­gre­ga­cji Na­uki Wia­ry, wy­ra­żo­ne w In­struk­cji o sza­cun­ku dla ro­dzą­ce­go się ży­cia ludz­kie­go i o god­no­ści je­go prze­ka­zy­wa­nia Do­num vi­tae, w spra­wie wpro­wa­dze­nia do po­rząd­ku praw­ne­go sank­cji kar­nych za do­bro­wol­ne na­ru­sze­nie praw nie­na­ro­dzo­ne­go dziec­ka: „Ja­ko kon­se­kwen­cję sza­cun­ku i opie­ki na­leż­nej dziec­ku, któ­re ma się na­ro­dzić, po­cząw­szy od chwi­li je­go po­czę­cia, pra­wo po­win­no prze­wi­dzieć od­po­wied­nie sank­cje kar­ne za każ­de do­bro­wol­ne po­gwał­ce­nia je­go praw”.

Wzmian­ko­wa­ny wy­wiad Księ­dza Pro­fe­so­ra An­drze­ja Szost­ka udzie­lo­ny Kwar­tal­ni­ko­wi „Więź”, oprócz przy­kła­do­wo wska­za­nych wy­żej wąt­pli­wo­ści, do­star­cza tak­że kon­sta­ta­cje ma­ją­ce do­nio­słe zna­cze­nie dla de­ba­ty spo­łecz­nej, któ­rych war­to­ści nie spo­sób nie do­ce­nić, a wy­ra­żo­nych w nich sta­no­wisk nie pod­jąć i da­lej nie roz­wi­jać. Do­ty­czy to co naj­mniej trzech kwe­stii: (1) uzna­nia za po­chop­ną i uprosz­czo­ną ta­ką in­ter­pre­ta­cję za­sa­dy „po­dwój­ne­go skut­ku”, któ­rą uży­wa się do uza­sad­nie­nia abor­cji w przy­pad­ku stwier­dze­nia de­pre­sji lub in­nej cho­ro­by psy­chicz­nej ko­bie­ty w na­stęp­stwie nie­ko­rzyst­nej dia­gno­zy pre­na­tal­nej; (2) od­rzu­ce­nia po­glą­du, że zmia­ny po­staw spo­łecz­nych mo­gą sta­no­wić de­cy­du­ją­cy ar­gu­ment w de­fi­nio­wa­niu „czło­wie­czeń­stwa po­czę­tej isto­ty ludz­kiej”; (3) za­kwe­stio­no­wa­nia za­sad­no­ści wy­ko­rzy­sta­nia orze­czeń są­dów wy­da­wa­nych w in­nych kra­jach eu­ro­pej­skich, sta­wia­ją­cych pra­wo do pry­wat­no­ści i do­bro­stan ko­biet po­nad do­bro no­szo­nych w ich ło­nach dzie­ci, „ja­ko ar­gu­men­tu prze­ciw­ko uzna­niu dzie­ci po­czę­tych za oso­by ludzkie”.

Bez­dy­sku­syj­nie, de­ba­ta spo­łecz­na na te­mat wzmoc­nie­nia praw­nej ochro­ny ży­cia ludz­kie­go w okre­sie pre­na­tal­nym do­ma­ga się uczci­we­go przed­sta­wie­nia tych aspek­tów abor­cji, któ­re naj­czę­ściej po­zo­sta­ją prze­mil­cza­ne lub wprost są prze­kła­my­wa­ne przez śro­do­wi­ska pro­abor­cyj­ne w dys­kur­sie medialnym.

 

dr Piotr Guz­dek, familiolog
Pol­skie Sto­wa­rzy­sze­nie Obroń­ców Ży­cia Czło­wie­ka w Krakowie

 

Do po­bra­nia:
Plik DOC – Pra­wo chro­ni ro­dzi­ców i dzieci
Plik PDF – Pra­wo chro­ni ro­dzi­ców i dzieci

Udostępnij
Tweetnij
Wydrukuj