Samoistne poronienie czy ciąża obumarła jest najczęstszym powikłaniem ciąży, zdarzającym się co czwartej kobiecie w jej życiu prokreacyjnym.
Często widzimy tylko fragment pewnej rzeczywistości. Prawdopodobnie więcej osób, niż nam się wydaje, przeszło w swoim życiu przez tak trudne doświadczenia, jakimi są różnego typu niepowodzenia prokreacyjne. Poronienie dotknęło także naszą rodzinę.
Ten krótki wstęp zakończę apelem o większą uważność na drugiego człowieka. Pytania o czyjeś plany prokreacyjne są nie tylko niekulturalne, ale też mogę być bardzo bolesne. „Dlaczego macie tylko jedno dziecko? Kiedy następne? Chcecie wychować jedynaka samoluba?”. A gdyby tak usłyszeć w odpowiedzi: „Mamy troje dzieci, dwoje zmarło przedwcześnie. Następnego mieć nie możemy. Cóż, nasze dziecko nie jest więc jedynakiem…”.
Czym jest poronienie?
Poronienie (z łac. Abortus), to inaczej niepomyślne zakończenie ciąży w pierwszej jej połowie, a dokładnie przed upływem 22. tygodnia ciąży (21 tygodni i 6 dni). To dokładne określenie czasu trwania ciąży pomaga w wyznaczeniu granicy pomiędzy poronieniem a porodem przedwczesnym. Wzięło się to stąd, że dzieci urodzone przed 22 tygodniem ciąży niezwykle rzadko przeżywają. Powodem jest niska masa urodzeniowa – poniżej 500 g (taka waga przypada na 22. tydzień rozwoju dziecka w łonie mamy).
Jak często dochodzi do poronień?
Statystycznie przyjmuje się, że nawet blisko połowa ciąż może zakończyć się poronieniem. Nierzadko dochodzi do niego, zanim jeszcze kobieta zdążyła się zorientować, że jest w ciąży (np. jeśli ma nieregularne cykle, może jej się wydawać, że to po prostu kolejny wydłużony cykl). Samoistne poronienie (bo trzeba pamiętać, że poronienie może być również sztuczne – to aborcja) czy ciąża obumarła jest najczęstszym powikłaniem ciąży, zdarzającym się co czwartej kobiecie w jej życiu prokreacyjnym. Szczególnie trudne bywają tzw. poronienia nawykowe – nawracające, czyli następujące jedno, dwa a nawet trzy kolejno po sobie. Odsetek par doświadczających poronień nawykowych ze stratą kolejnych trzech ciąż, jest szacowany na poziomie 1 proc.
Przyczyny poronień
Najtrudniej jest odpowiedzieć na pytanie, jaka mogła być przyczyna poronienia? Jest ich bowiem naprawdę dużo i trudno ocenić ich bezpośredni wpływ na przedwczesne zakończenie ciąży. Przyglądając się sytuacji, lepiej złapać jak najszerszą perspektywę, a nie szukać „jednego winnego”. W tym samym czasie mogą się nałożyć na siebie różne czynniki.
Szczególnie trudne bywają tzw. poronienia nawykowe – nawracające, czyli następujące jedno, dwa a nawet trzy kolejno po sobie.
Przyczyny poronień mogą występować zarówno po stronie organizmu dziecka, jak i po stronie organizmu mamy. Wymię tylko te najczęstsze.
Przyczyny poronień po stronie organizmu dziecka:
- puste jajo płodowe, czyli ciąża bezzarodkowa,
- wady genetyczne dziecka – głównie nieprawidłowa budowa lub liczba chromosomów; jeśli wady genetyczne są dziedziczne, to może dochodzić do poronień nawykowych,
- zaśniad groniasty (inaczej ciąża zaśniadowa) – stan, kiedy doszło do błędu genetycznego po zapłodnieniu; ów błąd powoduje rozrost tkanki, zwanej zaśniadem. Zaśniad groniasty składa się z nieprawidłowych elementów łożyska i to one, zamiast zarodka, rozwijają się w macicy,
- zaśniad zarodkowy – zawiązki zarodka rozwijają się nieprawidłowo albo nawet zanikają,
- zaśniad krwisty – zarodek zaczyna obumierać i dochodzi do jego przekrwienia.
Przyczyny poronień po stronie organizmu mamy:
- nieprawidłowa budowa anatomiczna macicy (np. macica częściowo przegrodzona, macica dwurożna),
- konsekwencje ingerencji w środowisko macicy, takie jak operacje, wcześniejsze porody, zabieg łyżeczkowania (powodujące np. zrosty wewnątrzmaciczne),
- infekcje i stany zapalne w obrębie macicy,
- choroby przewlekłe (takie jak cukrzyca czy zaburzenia czynności tarczycy),
- choroby autoimmunologiczne,
- długotrwały stres,
- używanie substancji psychoaktywnych,
- używanie leków bez konsultacji z lekarzem
…i wiele innych. Warto też wspomnieć, że na wiele przyczyn poronień, które wynikają z fizjologii ciąży, kobiety nie mają żadnego wpływu (np. nieprawidłowy rozwój łożyska, błon płodowych czy przyczyny immunologiczne).
Straty wczesnych ciąż są wpisane w naszą prokreację i nie jest możliwe wyeliminowanie wszystkich czynników mogących stanowić przyczynę poronienia. Faktem jest też to, że naturalne poronienia są sposobem natury na eliminację błędów, które skutkowałyby np. poważnymi chorobami – w końcu przetrwają najsilniejsze osobniki. Tyle mówią biolodzy. Oczywiście, to mało pocieszające dla wszystkich rodziców, którzy stracili swoje ukochane, często długo wyczekiwane dziecko. Racjonalizacja, że „tak po prostu jest” okazuje się mało przydatna, kiedy samemu trzeba się zmierzyć z tak trudną sytuacją…
Objawy poronienia
Swego rodzaju profilaktyką poronień może być wiedza. Jeśli kobieta ma świadomość, co powinno ją zaniepokoić i skłonić do konsultacji medycznej, jest szansa, że dziecko uda się uratować.
Poronienie zagrażające (to stan, kiedy ciąża wciąż trwa, ale ryzyko utraty jest wysokie) może się objawiać niejasnymi dolegliwościami bólowymi w podbrzuszu (ewentualnie także w odcinku krzyżowym kręgosłupa), plamieniem treścią krwistą, krwawieniem, odczuwaniem silnych emocji. Lekarz, do którego zgłosi się pacjentka, oceni sytuację i niekiedy może jeszcze wdrożyć postępowanie wspierające ciążę. Jeśli natomiast wspomniane objawy się utrzymają oraz dodatkowo pojawi się czynność skurczona macicy lub/i rozwieranie się szyjki, to rokowania są już nie najlepsze.
Oczywiście, kobieta sama może przeczuwać, że coś jest nie tak, ale każdą wątpliwość należy skonsultować z lekarzem. Trudne jest samodzielne i ze stuprocentową pewnością stwierdzenie, że doszło do poronienia – muszą to potwierdzić badania. Warto dodać, że równie ważne jest prawidłowe postępowanie po poronieniu – lekarz dostosowuje je do historii konkretnej kobiety.
*
Na koniec jeszcze krótka refleksja. Sformułowania „kobieta poroniła” lub „poroniłam” wydają mi się dość nieszczęśliwe. Odbieram je jako przerzucanie odpowiedzialności za tę trudną sytuację na kobietę („ona poroniła”) lub czuję w nich nadmierne obarczanie się winą przez samą kobietę („ja poroniłam”). Tymczasem poza obiektywnymi i rażącymi zaniedbaniami ciężarnych (jak sięganie po używki, krańcowe zaniedbanie swojego organizmu itp.), naprawdę w niewielu sytuacjach możemy powiedzieć, że to działania matki wprost przyczyniły się do śmierci nienarodzonego dziecka. Z tego powodu o wiele bliższe jest mi sformułowanie „straciłam dziecko” czy „straciliśmy dziecko”, pokazujące, że poronienie to cierpienie. I to nie tylko mojej, ale całej rodziny.
Małgorzata Bechler