Połowę osób opiekujących się chronicznie chorymi dotyka stres opiekuna. Zamiast próbować z nim walczyć, lepiej o nim opowiedzieć. Z psychoterapeutą grupowym Moniką Goriaczko rozmawia Przemysław Radzyński.
Czym jest grupa wsparcia?
– To zyskujący na popularności obszar profilaktyki zdrowia psychicznego. Metoda jest szeroko stosowana. Grupy samopomocowe skupiają się wokół wspólnego problemu uczestników. Powszechnie znane są grupy wsparcia dla anonimowych alkoholików; funkcjonują też grupy samopomocowe dla chorych na depresję albo chorych z zaburzeniami psychotycznymi (prowadzone głównie przy klinikach). Teoretycznie ten rodzaj pomocy opiekun powinien otrzymać na poziomie rodziny. Praktyka pokazuje, że często jest ona niewystarczająca.
Dlaczego?
– W Polsce w takich sytuacjach wsparcie instytucjonalne jest słabe, a niesamodzielnym czy niepełnosprawnym chorym opiekuje się najczęściej najbliższa rodzina. Główna odpowiedzialność na ogół spada na barki jednej osoby. Uczestnicy spotkań często opowiadają o niezrozumieniu np. ze strony rodzeństwa, które nie chce angażować się w opiekę nad chorym rodzicem. Pojawiają się na tej linii problemy komunikacyjne, nieraz bardzo poważne, a niekiedy eskalują do takiego stopnia, że wywołują konflikty trwające latami. Często kończy się to zerwaniem kontaktu.
Dla kogo jest taka grupa?
– Dedykowana jest opiekunom osób chorych przewlekle i niepełnosprawnych. Najczęściej są to członkowie rodziny, ale także osoby, które zawodowo pracują w ośrodkach opieki. Jest to grupa dla osób dorosłych, bez względu na status czy płeć; jest otwarta dla wszystkich.
Jakie znaczenie – także terapeutyczne – ma to zróżnicowanie wiekowe czy płciowe?
– Grupa wsparcia to małe laboratorium społeczne – w społeczeństwie koegzystują różni ludzie. W naszej grupie spotykają się osoby, które mogłyby być dla siebie rodzicami, a nawet dziadkami. Myślę, że wnosi to nieoczekiwaną wartość, bo my nie programujemy wieku osób zapisujących się do grupy. Dobór uczestników jest bardzo przypadkowy, ale jak się okazuje, potrafią się dobrze zrozumieć. Są na podobnym etapie swojego życia. Łączy ich też sposób przeżywania problemu.
W grupie mamy możliwość podzielenia się swoim problemem, ale nikt na siłę nikogo „do tablicy” nie wywołuje – uczestnicy dzielą się na tyle, na ile mają ochotę i siłę.
Ale skoro mówimy chociażby o różnicy wieku, to de facto uczestników grupy różni rodzaj opieki – niektórzy zajmują się chorymi rodzicami, inni niepełnosprawnym dzieckiem czy współmałżonkiem. Wydaje się, że są to różne rodzaje więzi czy międzyludzkich relacji.
– Ale łączy je stres. Stres opiekuna. Łączy poczucie niezrozumienia, bezradności, niekiedy poczucie pustki czy wręcz izolacji. W sytuacjach, w których brakuje instytucjonalnej pomocy albo jest ona niedostępna ze względu na koszty, opiekun niejednokrotnie ma wrażenie, że dochodzi do ściany. Do tego narasta presja otoczenia, które nie rozumie sytuacji, i wewnętrzna presja, bo opiekun zdaje się myśleć: „tylko ja mogę to zrobić”. Bywa, że opiekun sam jest „połamany”, jego ciało jest fizycznie spięte, bo ciężar odpowiedzialności, który dźwiga na barkach, wydaje się za duży. Nagle w grupie spotyka osoby, od których słyszy, że one też tak mają.
Bywa, że ktoś, kto często opowiada o powtarzającym się problemie z higieną u starszej osoby z demencją, przychodzi na spotkanie z komunikatem: „udało mi się”. Jak to się stało? Pomogły podpowiedzi innej osoby, jakaś metoda, której spróbował ktoś inny albo podzielił się tym, o czym słyszał lub gdzieś przeczytał. Staramy się szukać sposobów w kontrze do bezradności, która z poziomu emocji przytłacza, ogarnia, rozlewa się i powoduje zagrożenie kryzysem psychologicznym, kryzysem nerwowym u opiekuna.
50 proc. osób opiekujących się chronicznie chorym dotyka stres opiekuna; statystyki mówią, że w przeważającej większości dotyczy to kobiet.
Dlaczego?
– Najczęściej to kobiety pełnią role opiekuńcze lub częściej o tym stresie mówią i sięgają po pomoc. Depresję, jako chorobę o różnym podłożu, diagnozuje się głównie u kobiet, ale prawdopodobnie dlatego, że mężczyźni rzadziej zwracają się o pomoc specjalistyczną.
Z racji ról społecznych, jakie pełnią kobiety (mamy, siostry, babcie, wnuczki), funkcje opiekunów najczęściej to właśnie im przypadają w udziale. Zawodowymi opiekunkami przeważnie także są kobiety. Ale przez naszą grupę przewijają się też panowie – i młodsi, i w wieku emerytalnym.
Co powinno skłonić opiekuna do zastanowienia się nad tym, czy grupa wsparcia jest dla niego?
– Warto pomyśleć o grupie, kiedy ogarnia nas poczucie pustki, bezradności, zniechęcenia, widzenia tylko w czarnych barwach. Kiedy orientujemy się, że sami nie mamy sił albo towarzyszy nam pesymistyczne nastawienie, ale również wtedy, kiedy – na poziomie uczuć – wzrasta w nas poczucie złości na podopiecznego, złości na samego siebie, co prowadzi w prostej linii do poczucia winy. To jest moment, w którym trzeba się zastanowić, czy nie warto poszukać pomocy w formie indywidualnej konsultacji psychologicznej albo grupy.
Opiekunowie narażeni są na depresję. To jest choroba przez WHO zaliczana do cywilizacyjnych. W skrajnym nasileniu jest to choroba śmiertelna. Jest groźna i dla chorego, i dla jego otoczenia.
Grupa wsparcia jest dla opiekuna formą profilaktyki czy wsparciem leczenia, gdy już zachoruje na depresję?
– Głównym założeniem jest profilaktyka. Dlatego grupa jest dla osób, które zauważają u siebie pierwsze symptomy depresji. Niektórzy z uczestników mówią o tym, że musieli korzystać z pomocy np. psychiatrów. Epizody depresyjne nie są przeciwskazaniem do udziału w grupie wsparcia, a wręcz przeciwnie – wyjście „do ludzi”, przekroczenie swojej niechęci do kontaktów społecznych może działać terapeutycznie.
Na czym polega działanie grupy wsparcia?
– Grupa wsparcia jest miejscem, gdzie można przyjść po to, aby się wygadać, gdzie można być usłyszanym bez oceniającego komentarza. Raczej nie udzielamy „dobrych rad”, a jedynie dzielimy się informacjami, mówimy, jak to jest u nas, jak sobie radzimy w podobnej sytuacji; opowiadamy, co działa w naszym przypadku, z pomocy jakiej instytucji korzystamy, jakiego rekomendujemy specjalistę. W grupie mamy możliwość podzielenia się swoim problemem, ale nikt na siłę nikogo „do tablicy” nie wywołuje – uczestnicy dzielą się na tyle, na ile mają ochotę i siłę. Grupa doskonale wyczuwa, kto w jakim jest nastroju w danym dniu, nawet jeśli sam tego nie mówi, bo przyszedł akurat tylko posłucha, ogrzać się ciepłem grupy i zwyczajnie pobyć.
Uczestnicy grupy zobowiązują się do dyskrecji i nie opowiadają na zewnątrz o tym, co usłyszeli w czasie spotkania. Nasza grupa ma akurat taką specyfikę, że na spotkaniach jest sporo śmiechu i radości. Jest grupą z pozytywną energią.
Mówimy o śmiechu przez łzy…
– To prawda, bywa trudno, ale możemy zastosować formę mechanizmu obronnego, jakim jest poczucie humoru. Opiekunowie bywają źli na samych siebie, na swoich podopiecznych, na swoją rodzinę – poprzez złapanie dystansu do siebie radzą sobie z problemami i wentylują trudne emocje. Opowiadając w luźny sposób o codzienności, pomagają rozładować napięcie i swoje, i innych.
Ponadto przenoszą nowe kontakty poza nasze spotkania – umawiają się do kina, spotykają w mieście. To jest ważne, żeby oderwać się od swojej codzienności, wyjść z domu. Istotne jest także to, żeby pokazać reszcie rodziny, że my też musimy zadbać o siebie, o swoją kondycję, żeby mieć siłę podołać trudnym obowiązkom. W ramach pracy grupy mamy też wspólne wyjścia do instytucji kultury. Uczestnicy sami decydują o formie. Oferta jest szeroka: kino, teatr, muzeum, ogród botaniczny itp.
Staramy się szukać sposobów radzenia sobie z bezradnością, która z poziomu emocji przytłacza, ogarnia, rozlewa się i powoduje zagrożenie kryzysem psychologicznym u opiekuna.
A propos sił mówimy też o kondycji fizycznej. W naszym projekcie jest również gimnastyka. Zwiększamy liczbę godzin, bo taką potrzebę sygnalizują uczestnicy. Ona również pomaga rozładować napięcie na poziomie mięśni, przeciążonego kręgosłupa, bo stres powoduje dysfunkcje fizyczne. Jest to gimnastyka relaksacyjna, która daje instrukcję, co możemy sami zrobić w domu, żeby się rozluźnić. Gimnastykę prowadzi fizjoterapeutka, która na codzień pracuje z osobami niepełnosprawnymi.
Czy coś wyklucza z uczestnictwa w grupie?
– Grupa jest otwarta, więc można przyjść jeden raz i zobaczyć, na czym to polega. Jeśli ktoś stwierdzi, że to nie jest forma pomocy odpowiednia dla niego, to nie musi się pojawiać kolejny raz. Może się zdarzyć, że ktoś nie będzie stosował się do zasad panujących w grupie, co może być powodem do „naturalnego” wykluczenia tej osoby.
Jaka jest Pani rola jako prowadzącej?
– Grupy samopomocowe z założenia mogą radzić sobie same – bez pomocy specjalisty. Z mojego punktu widzenia, obecność osoby przygotowanej do prowadzenia grupy, jest ważna. Każda osoba ma inny temperament, następują interakcje między uczestnikami. Terapeuta z zewnątrz, który nie przeżywa tego rodzaju problemów, czuwa nad relacjami, które mogą stać się trudne. Prowadzący czuwa też nad przestrzeganiem kontraktu: nie oceniamy, nie konfliktujemy się ze sobą, nie pouczamy, szanujemy swój czas.
Konsekwencją obecności specjalisty w grupie jest też możliwość indywidualnych konsultacji. Znajomość z opiekunem zachęca do większej otwartości i skonsultowania z nim bardziej osobistych spraw. Bywa to pomocne w pogłębieniu własnej terapii albo podjęciu decyzji o indywidualnej psychoterapii czy specjalistycznym leczeniu. Z konsultacji tych mogą skorzystać również inni członkowie rodziny opiekuna, np. rodzeństwo lub dzieci osób niepełnosprawnych.
Monika Goriaczko – psychoterapeutka, od ponad trzech lat prowadzi grupę wsparcia przy Fundacji Evangelium Vitae we Wrocławiu w ramach projektu dofinansowanego z budżetu Gminy Wrocław.