Nowoczesne odkrycia w dziedzinie genetyki są niczym kolejne misje NASA w Kosmosie. „Ten mały krok dla człowieka, to wielki skok dla ludzkości” – powiedział Neil Armstrong, gdy stawiał stopę na Księżycu. Podobnie dokonania genetyków, choć niewidoczne gołym okiem, są skokami dla ludzkości tak wielkimi, że tym, którzy ich dokonują, wręcz trudno dokładnie przewidzieć ich skutki. Dlatego w tej dziedzinie, jak w żadnej innej, zobowiązani jesteśmy do szczególnej rozwagi i czujności etycznej.
Alfred Nobel, wynalazca dynamitu, był jednocześnie zdeklarowanym pacyfistą. Wielki chemik zdawał sobie sprawę, że jego odkrycia w nieodpowiedzialnych rękach mogą nieść śmierć i zniszczenie. To dlatego u progu swego życia cały majątek przekazał na wsparcie badań naukowych, które posłużą budowie pokoju na świecie. Tak ufundowana została, przyznawana do dziś, Nagroda Nobla.
Laureatką Nagrody Nobla jest m.in. Jennifer Doudna, amerykańska biochemik i biolog molekularna, która w 2012 roku ogłosiła metodę CRISPR/Cas. Umożliwia ona dokonywanie precyzyjnych zmian w kodzie genetycznym roślin i zwierząt, dając sposobność eliminowania chorób genetycznych na poziomie tkanek lub komórek. Dziś Doudna ostrzega przed „dynamitem”, który wynalazła – głośno sprzeciwia się wykorzystaniu jej metody w badaniach, które poddają manipulacji ludzki kod DNA na etapie zarodkowym. Ze względu na wysokie ryzyko wystąpienia nieprzewidzianych skutków w mutacjach DNA kolejnych pokoleń ludzi poddawanych tym eksperymentom rodzą one sprzeciw również wśród badaczy wielu zachodnich ośrodków. Są oni przekonani, że w tym wypadku lekarstwo może okazać się gorsze od choroby.
Genetyce bez wątpienia zawdzięczamy niezwykły postęp w medycynie. Dzięki diagnostyce molekularnej możemy z coraz większą skutecznością formułować spersonalizowaną terapię farmakologiczną, celując w konkretną mutację wykrytą w tkance nowotworowej. Gdy znamy genetyczne predyspozycje pacjenta, z większym powodzeniem rozpoznajemy i zapobiegamy takim chorobom, jak cukrzyca, choroby serca i naczyń czy choroby nowotworowe. W tych wszystkich wypadkach wiedza wspiera leczenie i działania profilaktyczne.
Szczególnie wrażliwym i trudnym etycznie obszarem genetyki klinicznej jest medycyna prenatalna. Diagnostyka stosowana względem nienarodzonego pacjenta pozwala rozpoznać szereg chorób genetycznych. Część z nich, jak na przykład rozszczep kręgosłupa czy niektóre wady serca, można operować wewnątrzmacicznie. Jednak większość chorób wynikających z nieprawidłowej budowy genomu pozostaje nieuleczalna. W takich wypadkach diagnoza pozwala lekarzom przygotować się do narodzin chorego dziecka, by zapewnić mu konieczną pomoc medyczną, a w najtrudniejszych sytuacjach – ulżyć cierpieniu i zadbać o bezpieczeństwo w ramionach rodziców w ostatnich chwilach krótkiego życia. Genetyka, która nie może już leczyć, wciąż może potwierdzać godność człowieka.
Wyzwanie, z jakim świat genetyki współcześnie się mierzy, to skądinąd zrozumiałe pragnienie, by wyeliminować choroby genetyczne. Jest ono niezwykle silne w świecie, który utożsamia szczęście ze zdrowiem i niezależnością. Niestety, błędna antropologia zbyt często prowadzi do tego, że chcąc wyeliminować chorobę, eliminuje się samego pacjenta – jeszcze przed jego narodzeniem, w drodze aborcji…
Aby przezwyciężyć tę nieludzką logikę w medycynie, trzeba uznać bezradność lekarza i cierpienie chorych i ich bliskich, a wszystkie wysiłki skupić na opiece i wspierającym towarzyszeniu. Żeby ukształtować w medykach tę postawę duchowego mędrca, konieczne są studia bioetyczne na akademiach medycznych oraz formowanie lekarzy w kierunku „medycyny troski”, która dostrzega nie tylko dysfunkcyjne ciało, ale również emocje, relacje i duchowość pacjenta.
Gdy Armstrong stawiał swój mały krok na Księżycu, robił to ostrożnie, niczym saper stąpający po polu minowym. W podbojach genetycznego mikrokosmosu konieczna jest podobna rozwaga i pokora. W przeciwnym razie odkrycia w tej dziedzinie prędzej czy później okażą się śmiercionośną dla ludzkości detonacją, której tak bardzo obawiał się Alfred Nobel.
Kinga Wenklar