Tylko życie ma przyszłość!
dr inż. Antoni Zięba
Szukaj
Close this search box.

Wystąpienie Magdaleny Guziak-Nowak w Sejmie RP

Magdalena Guziak-Nowak. Fot.: www.sejm.gov.pl

Je­stem w 23. ty­go­dniu cią­ży. Mo­je dziec­ko nie mo­że zdać eg­za­mi­nu na pra­wo jaz­dy, wy­bie­rać pre­zy­den­ta al­bo za­brać dzi­siaj gło­su. Ale rów­no­cze­śnie pra­wo pol­skie po­zwa­la np. za­pi­sać mu spa­dek. I, co naj­waż­niej­sze, da­je mu pra­wo do ży­cia. W jak wiel­kim kon­tra­ście sto­ją po­my­sły Le­wi­cy, Ko­ali­cji Oby­wa­tel­skiej i Trze­ciej Dro­gi, by za­bi­jać dzie­ci, w nie­któ­rych sy­tu­acjach aż do porodu. 

Dla­te­go ja­ko se­kre­tarz za­rzą­du PSOŻC, ale na­de wszyst­ko ja­ko ko­bie­ta, żo­na i mat­ka ape­lu­ję tu­taj, w pol­skim Sej­mie, o po­sza­no­wa­nie Kon­sty­tu­cji. Każ­dy z dys­ku­to­wa­nych pro­jek­tów pro­po­nu­je jaw­ne ła­ma­nie usta­wy za­sad­ni­czej, głów­nie art. 38. Usta­wy te nie zy­ska­ją po­par­cia pre­zy­den­ta An­drze­ja Du­dy. Są więc ob­li­czo­ne na wy­wo­ła­nie ko­lej­nych nie­po­ko­jów spo­łecz­nych, co w obec­nej sy­tu­acji mię­dzy­na­ro­do­wej jest wy­so­ce nieroztropne.

Po dru­gie, ape­lu­ję o słu­cha­nie Po­la­ków. A Po­la­cy, pro­szę pań­stwa, nie chcą abor­cji na ży­cze­nie. Z ba­dań CBOS‑u wy­ni­ka, że po­pie­ra ją 39% Po­la­ków. Le­wi­ca nie chce re­fe­ren­dum w tej spra­wie, bo wie, że je prze­gra. 39% oby­wa­te­li to mniej­szość krzy­czą­ca, ale cią­gle mniej­szość. Nie chce­my pła­cić za abor­cję z na­szych po­dat­ków. Pol­skie mat­ki nie chcą pod­no­sić rę­ki na swo­je nie­na­ro­dzo­ne dzie­ci. Prze­ciw­nie – żą­da­my, by trak­to­wać je z sza­cun­kiem, jak ma­łych pa­cjen­tów, i nie igno­ro­wać po­stę­pu me­dy­cy­ny, szcze­gól­nie per­ina­to­lo­gii, któ­ra już w ło­nie mat­ki po­tra­fi przy­wra­cać im zdro­wie, tak­że w Pol­sce, pro­wa­dząc te­ra­pię pło­du na świa­to­wym po­zio­mie. Każ­da abor­cja, ale szcze­gól­nie ta eu­ge­nicz­na, po­stu­lo­wa­na wprost lub po­śred­nio we wszyst­kich pro­jek­tach, jest nie tyl­ko po­gwał­ce­niem pra­wa do ży­cia. To kpi­na z roz­wo­ju me­dy­cy­ny. To dys­kry­mi­na­cja dziec­ka ze wzglę­du na wiek i stan zdro­wia, to od­wró­ce­nie na­tu­ral­ne­go po­rząd­ku, gdzie le­karz le­czy pa­cjen­ta, sil­niej­szy bro­ni słab­sze­go, a ro­dzic dba o dziecko.

Wła­śnie – dziec­ko. W pro­jek­tach ustaw nie ma dziec­ka, jest „em­brion” i „płód”. Ale to nic nie zmie­nia. Na­wet tak wy­ra­fi­no­wa­na ma­ni­pu­la­cja, jak pod­mie­nia­nie de­fi­ni­cji po­czę­cia, cią­ży czy po­ro­nie­nia przez mię­dzy­na­ro­do­we agen­dy nie spra­wi, że od­tąd czło­wiek za­cznie roz­wi­jać się ina­czej. A dziec­ko ży­je od za­płod­nie­nia. Od za­płod­nie­nia ma wła­sny ze­staw ge­nów. Na żad­nym eta­pie roz­wo­ju pre­na­tal­ne­go nie jest frag­men­tem cia­ła ko­bie­ty-mat­ki. I ni­gdy nie jest tak, że jest nie­chcia­ne przez wszyst­kich. Na­wet w tej sa­li sie­dzą ro­dzi­ce za­stęp­czy sy­na z ze­spo­łem Downa.

Ma­ma. Ko­bie­ta. Ona też jest waż­na. Chro­niąc ży­cie dziec­ka, rów­no­cze­śnie chro­ni­my ko­bie­tę przed fa­tal­ny­mi skut­ka­mi abor­cji. To praw­da, że więk­szość ko­biet po tzw. za­bie­gu czu­je ulgę. Ale czy wie­cie, co dzie­je się póź­niej? Sprze­daw­cy abor­cji te­go nie wie­dzą, bo ich pseu­do­po­moc koń­czy się na wrę­cze­niu ko­bie­cie ta­ble­tek abor­cyj­nych al­bo do­pro­wa­dze­niu do kli­ni­ki. A po­tem te ko­bie­ty przy­cho­dzą do nas. Bo bez­piecz­na abor­cja to mit, pu­sty fra­zes. Po­wi­kła­nia bez­po­śred­nie i od­le­głe w cza­sie, dys­funk­cje sek­su­al­ne, pro­ble­my w re­la­cji z part­ne­rem – cza­sem wy­da­je się, że to nic w po­rów­na­niu z za­bu­rze­nia­mi zdro­wia psy­chicz­ne­go i wy­rzu­ta­mi su­mie­nia – wiel­kim cię­ża­rem, któ­ry wie­le ko­biet nie­sie sa­mot­nie do koń­ca swo­je­go ży­cia. Abor­cja to ta­nia mi­łość, pseu­do­ro­zwią­za­nie re­al­nych pro­ble­mów, któ­re spra­wia­ją, że ko­bie­ta za­czy­na ją roz­wa­żać. Mo­że słu­cha mnie ja­kaś ko­bie­ta w cią­ży w trud­nej sy­tu­acji. Chcę ci po­wie­dzieć, dro­ga ma­mo, dwie rze­czy. Pierw­sza – za­słu­gu­jesz na coś lep­sze­go niż abor­cja. I dru­ga – nikt ni­gdy nie bę­dzie cię ko­chał tak jak to dziecko.

Wno­szę o od­rzu­ce­nie wszyst­kich projektów.

Nie­na­ro­dzo­ne dziec­ko jest mia­rą demokracji.

A je­śli uro­dzi się cho­re, to sys­tem po­wi­nien do­sto­so­wać się do je­go potrzeb

To „za­bój­stwo, któ­re sta­je się sa­mo­bój­stwem de­mo­kra­cji”, jak w ese­ju pi­sze Ta­de­usz Sty­czeń SDS:

„Kto wska­że nam i za­gwa­ran­tu­je au­ten­tycz­ny kształt de­mo­kra­cji, gdy na­dej­dzie dzień wiel­kiej od­po­wie­dzial­no­ści, dzień, w któ­rym sa­mi bę­dzie­my mo­gli o tym kształ­cie zde­cy­do­wać? Kto mo­że nas ustrzec od po­peł­nie­nia błę­du, któ­ry po­peł­ni­li in­ni? Mo­że to uczy­nić je­dy­nie on, Nie­na­ro­dzo­ny. Tyl­ko wte­dy, kie­dy nikt z naj­mniej­szych nie bę­dzie się mu­siał lę­kać na­szej de­mo­kra­cji, my nie bę­dzie­my się mu­sie­li lę­kać o kształt na­szej de­mo­kra­cji. To je­dy­ny dla niej nie­za­wod­ny «test prawdy».

„Czy więc ludz­kość nie wkro­czy­ła – bra­mą de­mo­kra­cji – w sta­dium no­wej, per­ma­nent­nej woj­ny świa­to­wej, któ­rą lu­dzie uro­dze­ni wy­po­wie­dzie­li lu­dziom nie urodzonym?”

„Głos więk­szo­ści nie jest – sam w so­bie – nie­za­wod­nym kry­te­rium prawdy!”

Udostępnij
Tweetnij
Wydrukuj