Tylko życie ma przyszłość!
dr inż. Antoni Zięba
Szukaj
Close this search box.

Uroczystość wręczenia Nagrody im. Sługi Bożego Jerzego Ciesielskiego – Ojca Rodziny

Jerzy Ciesielski

W pią­tek, 14 paź­dzier­ni­ka 2022 r. w Sa­li Se­nac­kiej Po­li­tech­ni­ki Kra­kow­skiej od­by­ła się uro­czy­stość wrę­cze­nia Na­gro­dy im. Słu­gi Bo­że­go Je­rze­go Cie­siel­skie­go – Oj­ca Ro­dzi­ny, któ­rą przy­zna­no Księ­dzu Pro­fe­so­ro­wi Ja­no­wi Mach­nia­ko­wi. Już po raz dwu­dzie­sty szó­sty Ka­pi­tu­ła Na­gro­dy „Źró­dła” wy­róż­nia oso­bę, któ­ra w szcze­gól­ny spo­sób za­słu­ży­ła się w dzia­łal­no­ści na rzecz umac­nia­nia rodziny.

W ostat­nich la­tach lau­re­ata­mi na­gro­dy by­li m.in.: o. dr Ta­de­usz Ry­dzyk, bp Sta­ni­sław Ste­fa­nek, lek. med. Ma­rek Kro­bic­ki, mec. Zbi­gniew Jan Ci­choń, Ma­rek Ju­rek, dr inż. Ja­cek Pu­li­kow­ski, ks. To­masz Kan­ce­lar­czyk, Lech Po­la­kie­wicz, lek. med. Cze­sław Su­de­wicz, prof. Bog­dan Cha­zan, abp Ma­rek Ję­dra­szew­ski i Ja­nusz Wardak.

Lau­re­at nagrody

Ksiądz Pro­fe­sor Jan Mach­niak jest ka­pła­nem Ar­chi­die­ce­zji Kra­kow­skiej, świę­ce­nia ka­płań­skie przy­jął z rąk kard. Fran­cisz­ka Ma­char­skie­go 19 ma­ja 1985 ro­ku. Ukoń­czył po­lo­ni­sty­kę na Uni­wer­sy­te­cie Ja­giel­loń­skim. Dok­to­rat z teo­lo­gii przy­go­to­wy­wał na Pa­pie­skim Uni­wer­sy­te­cie Teo­lo­gicz­nym świę­te­go To­ma­sza z Akwi­nu w Rzy­mie. Jest pro­fe­so­rem Uni­wer­sy­te­tu Pa­pie­skie­go Ja­na Paw­ła II, dok­to­rem ha­bi­li­to­wa­nym teo­lo­gii, kie­row­ni­kiem Ka­te­dry Du­cho­wo­ści UPJPII w Kra­ko­wie. W la­tach 1991–95 był oj­cem du­chow­nym Wyż­sze­go Se­mi­na­rium Du­chow­ne­go Ar­chi­die­ce­zji Kra­kow­skiej. Zo­stał uho­no­ro­wa­ny ty­tu­łem Ka­pe­la­na Ho­no­ro­we­go Oj­ca Świę­te­go oraz Ka­no­ni­ka Ka­pi­tu­ły św. Flo­ria­na i św. Ja­na Paw­ła II.

Pra­co­wał przy pro­ce­sie be­aty­fi­ka­cyj­nym Sio­stry Fau­sty­ny Ko­wal­skiej. Sze­rze­nie kul­tu Bo­że­go Mi­ło­sier­dzia, po­głę­bia­nie je­go ro­zu­mie­nia w Ko­ście­le i oso­bi­ste świad­cze­nie o nim jest bar­dzo waż­nym ele­men­tem je­go ka­płań­skiej po­słu­gi oraz na­uko­wej dzia­łal­no­ści. Do­świad­cze­niu Bo­ga w Ta­jem­ni­cy Bo­że­go Mi­ło­sier­dzia Ksiądz Pro­fe­sor po­świę­cił swo­ją ha­bi­li­ta­cyj­ną roz­pra­wę, jak i licz­ne pu­bli­ka­cje na­uko­we i popularne.

Do­strze­ga szcze­gól­ną war­tość świa­dec­twa, ja­kim jest ży­cie świę­tych. Ksiądz Pro­fe­sor, ja­ko znaw­ca du­cho­wo­ści ka­to­lic­kiej, od lat ją pro­pa­gu­je ja­ko ludz­ką dro­gę dą­że­nia do świę­to­ści. Wśród po­sta­ci waż­nych w tej dzie­dzi­nie dla twór­czo­ści ks. Ja­na Mach­nia­ka zna­leź­li się m.in. wspo­mnia­na już św. Fau­sty­na, św. Jó­zef Bil­czew­ski, bł. Zo­fia Cze­ska, św. Jan Pa­weł II, św. Brat Al­bert. Rów­nież pa­tron Na­gro­dy, bł. Je­rzy Cie­siel­ski, za­wdzię­cza te­go­rocz­ne­mu Lau­re­ato­wi cen­ne pu­bli­ka­cje, któ­re przy­bli­ża­ją je­go świec­ki charyzmat.

kw

Na­gro­da im. Słu­gi Bo­że­go Je­rze­go Cie­siel­skie­go – Oj­ca Ro­dzi­ny jest co­rocz­nie (od 1997 ro­ku) przy­zna­wa­na przez Ka­pi­tu­łę usta­no­wio­ną przez Fun­da­cję „Źró­dło”. Po za­koń­cze­niu dzia­łal­no­ści Fun­da­cji, w 2021 r. tę ini­cja­ty­wę prze­ka­za­no Pol­skie­mu Sto­wa­rzy­sze­niu Obroń­ców Ży­cia Czło­wie­ka, w imie­niu któ­re­go obec­nie dzia­ła Ka­pi­tu­ła Nagrody.

Słu­ga Bo­ży Je­rzy Cie­siel­ski (1929–1970) swo­im ży­ciem da­wał świa­dec­two mi­ło­ści Bo­ga i bliź­nich. Z je­go oso­bą wią­żą się trzy cha­rak­te­ry­stycz­ne okre­śle­nia: „oj­ciec ro­dzi­ny, in­ży­nier i na­uko­wiec, chrze­ści­ja­nin XX wie­ku”. Jan Pa­weł II, pod­czas spo­tka­nia z przed­sta­wi­cie­la­mi świa­ta na­uki w ko­le­gia­cie św. An­ny w Kra­ko­wie (8 czerw­ca 1997 r.), po­wie­dział o nim: Po­słu­gę uczo­ne­go po­słu­gę my­śle­nia uczy­nił dro­gą do świętości.

Ma­te­ria­ły dla me­diów: Na­gro­da im. Słu­gi Bo­że­go Je­rze­go Cie­siel­skie­go – Oj­ca Ro­dzi­ny 2022

Od­twórz film na te­mat Na­gro­da im. Słu­gi Bo­że­go Je­rze­go Cie­siel­skie­go – Oj­ca Ro­dzi­ny 2022

Nie bać się odpowiedzialności

Z Księ­dzem Pro­fe­so­rem Ja­nem Mach­nia­kiem, lau­re­atem na­gro­dy im. Słu­gi Bo­że­go Je­rze­go Cie­siel­skie­go – Oj­ca Ro­dzi­ny, ka­pła­nem Ar­chi­die­ce­zji Kra­kow­skiej, pro­fe­so­rem Uni­wer­sy­te­tu Pa­pie­skie­go Ja­na Paw­ła II w Kra­ko­wie, kie­row­ni­kiem Ka­te­dry Du­cho­wo­ści UPJPII i pro­bosz­czem pa­ra­fii Wszyst­kich Świę­tych w Kra­ko­wie, roz­ma­wia dr Kin­ga Wenklar

Co spra­wi­ło, że mło­dy Jan Mach­niak, stu­dent po­lo­ni­sty­ki, po­sta­no­wił wstą­pić do seminarium?

To był 1979 rok, pierw­sza piel­grzym­ka Ja­na Paw­ła II do Pol­ski. By­łem wte­dy na Mszy św. na kra­kow­skich Bło­niach. Zo­ba­czy­łem tam Pa­pie­ża ni­czym Wer­ny­ho­rę, któ­ry za­trą­bił w zło­ty róg i zro­bił to wiel­kie zwo­ła­nie. Po­my­śla­łem, że to jest ja­kaś ogrom­na si­ła i za­pra­gną­łem, że­by w to wszyst­ko się włą­czyć. Po­tem przy­szły prze­mia­ny spo­łecz­ne, któ­re prze­ży­łem ja­ko świec­ki jesz­cze czło­wiek – Solidarność’80 i wy­da­rze­nia sierp­nio­we, a po­tem już pew­ność, że po­wi­nie­nem pójść do seminarium.

Co w wy­da­rze­niach sierp­nia 1980 ro­ku by­ło tak po­ru­sza­ją­ce dla Księ­dza Profesora?

My­ślę, że naj­bar­dziej to, że ci lu­dzie mo­dli­li się, trzy­ma­li krzy­że, ró­żań­ce. To był dla mnie znak, że wia­ra jest ogrom­ną si­łą i war­to w tym kie­run­ku iść, te­go się trzymać.

Świę­ce­nia ka­płań­skie przy­jął Ksiądz Pro­fe­sor z rąk kard. Fran­cisz­ka Ma­char­skie­go. Ja­ki rys w oso­bie Księ­dza Kar­dy­na­ła po­zo­sta­je dla Księ­dza naj­bar­dziej znaczący?

Kar­dy­na­ła Ma­char­skie­go po­zna­łem ja­ko kle­ryk, on nas przyj­mo­wał do se­mi­na­rium. Był wiel­kim mi­sty­kiem. Kie­dy się mo­dlił, spra­wu­jąc li­tur­gię na Wa­we­lu – fa­scy­no­wał. Mó­wił trud­ne ka­za­nia, ale kie­dy czło­wiek się w nie wsłu­chał, wi­docz­ne w nich by­ło je­go oso­bi­ste do­świad­cze­nie. Im­po­no­wał od­wa­gą, z ja­ką w tych trud­nych cza­sach pro­wa­dził Ko­ściół kra­kow­ski. Po­za tym za­wsze był bli­sko z ludź­mi. Ale to, co tak naj­bar­dziej fa­scy­no­wa­ło, to wła­śnie spo­sób spra­wo­wa­nia li­tur­gii. Po­cią­gał nas tym w nie­zwy­kły sposób.

W swo­jej na­uko­wej pra­cy jest Ksiądz Pro­fe­sor szcze­gól­nie od­da­ny teo­lo­gii du­cho­wo­ści. Przy­bli­ża­jąc od tak wie­lu lat du­cho­wość ka­to­lic­ką, przy­czy­nia się Ksiądz rów­nież do wzro­stu i umac­nia­nia ro­dzin, któ­re chcą bu­do­wać ży­cie na Chry­stu­sie. Dla­cze­go du­cho­wość jest tak ważna?

Du­cho­wość ma bar­dzo sze­ro­ki wy­miar. Spi­na wszyst­kie prze­strze­nie ży­cia czło­wie­ka, ale ja­ko ta­ka mu­si być po­wią­za­na z re­li­gij­no­ścią. To jest prze­strzeń, któ­rej bar­dzo istot­nym ele­men­tem jest re­la­cja czło­wie­ka do Bo­ga oso­bo­we­go. Ow­szem, pró­bu­je się nie­kie­dy po­sta­wić w tym miej­scu sport, sztu­kę, eko­lo­gię, prze­ży­cia es­te­tycz­ne – któ­re są do­bre i waż­ne – ale oka­zu­je się, że naj­waż­niej­szym do­świad­cze­niem, spi­na­ją­cym to wszyst­ko, jest do­świad­cze­nie sa­crum. Owo do­świad­cze­nie Bo­ga oso­bo­we­go, obec­ne w ży­ciu każ­de­go czło­wie­ka, jak­kol­wiek bę­dzie on to do­świad­cze­nie opisywał.

Do­brym przy­kła­dem jest tu Słu­ga Bo­ży Je­rzy Cie­siel­ski. Czło­wiek nie­zwy­kle roz­wi­nię­ty in­te­lek­tu­al­nie, wie­le osią­gnął w dzie­dzi­nie na­uko­wej czy spor­tu, a jed­no­cze­śnie nie za­nie­dby­wał ży­cia du­cho­we­go. By­ło ono bar­dzo istot­ne w je­go oso­bi­stym ży­ciu, w re­la­cji do żo­ny, po­tem dzie­ci, rów­nie waż­ne by­ło w bu­do­wa­niu przy­jaź­ni z Ka­ro­lem Woj­ty­łą i z krę­giem lu­dzi zgro­ma­dzo­nych wo­kół nie­go. Kie­dy Cie­siel­ski wy­jeż­dżał do Su­da­nu, by re­ali­zo­wać pro­jekt za­po­ry na Ni­lu, tam rów­nież szu­kał lu­dzi, z któ­ry­mi mógł­by dzie­lić swo­je ży­cie du­cho­we. Prze­strzeń wia­ry po­ma­ga­ła mu or­ga­ni­zo­wać wła­sne ży­cie – go­dzić obo­wiąz­ki i za­in­te­re­so­wa­nia z po­win­no­ścia­mi ży­cia osobistego.

Z te­go, co Ksiądz Pro­fe­sor mó­wi, wy­ni­ka że du­cho­wość jest ele­men­tem wy­ma­ga­ją­cym sta­łej, wy­trwa­łej pra­cy. Nie jest da­na raz na zawsze.

Re­la­cja czło­wie­ka do Bo­ga jest uza­leż­nio­na od kon­dy­cji ludz­kie­go wnę­trza – te­go, na ile jest on wraż­li­wy na tę sfe­rę i za­in­te­re­so­wa­ny nią. Ten wy­si­łek za­in­te­re­so­wa­nia na­zy­wa­my współ­pra­cą z ła­ską. Świę­ty To­masz pięk­nie mó­wił, że ła­ska bu­du­je na na­tu­rze. Je­śli ta na­tu­ra jest bo­ga­ta, je­śli czło­wiek roz­wi­ja w so­bie wszyst­kie da­ry i ta­len­ty, to ła­ska ma też na czym się oprzeć. Wte­dy do­świad­cze­nie wia­ry bę­dzie obej­mo­wa­ło róż­ne prze­strze­nie ży­cia czło­wie­ka, nie wy­klu­cza­jąc żad­nej z nich.

Bo­lącz­ką co­dzien­no­ści oj­ców i ma­tek jest trud uchwy­ce­nia rów­no­wa­gi mię­dzy du­cho­wo­ścią a co­dzien­ny­mi obo­wiąz­ka­mi sta­nu. Czy jest ja­kaś zło­ta za­sa­da, któ­rej speł­nie­nie gwa­ran­tu­je zdro­wą har­mo­nię mię­dzy ty­mi dwo­ma prze­strze­nia­mi w ży­ciu świec­kie­go chrze­ści­ja­ni­na tak, że­by wspie­ra­ły one sie­bie nawzajem?

Tu­taj zno­wu z po­mo­cą przy­cho­dzi Cie­siel­ski i je­go świa­dec­two ży­cia. Ta rów­no­wa­ga jest spra­wą przede wszyst­kim we­wnętrz­nej dys­cy­pli­ny. On sam wy­niósł ją z do­mu. Je­go oj­ciec był woj­sko­wym i wie­le z te­go prze­ka­zał swo­im sy­nom. Ja­ko na­sto­la­tek od­kry­wa zaś prze­strzeń, w któ­rej szu­ka i po­zna­je Bo­ga tak, jak On sam chce dać się Je­rze­mu po­znać. Kon­ty­nu­uje to sta­ra­nie w okre­sie stu­diów przez od­po­wied­nią lek­tu­rę, spo­tka­nia. No­si przy so­bie ró­ża­niec, każ­dy dzień roz­po­czy­na od Mszy świę­tej. Czy­ta Pi­smo Świę­te, by móc nim żyć na co dzień. To sta­łe ele­men­ty je­go pla­nu ży­cia. Je­śli czło­wiek za­dba, by wy­pra­co­wać ta­ki plan w swo­im wnę­trzu, w trud­niej­szych mo­men­tach nie po­zwo­li on odejść na sta­łe od za­in­te­re­so­wa­nia tym, co duchowe.

W tym, co Ksiądz Pro­fe­sor mó­wi, opi­su­jąc tro­skę o wła­sną du­cho­wość, po­brzmie­wa­ją sło­wa, któ­re ma­ją dziś nie naj­lep­szy, jak się zda­je, PR – po­win­ność i dys­cy­pli­na. Bez dys­cy­pli­ny i sa­mo­za­par­cia du­cho­wość nie bę­dzie ży­wym ele­men­tem na­szej osoby?

Tak, du­cho­wość cza­sem ko­ja­rzy nam się z bło­gim nic nie­ro­bie­niem, prze­ży­wa­niem emo­cji i otwie­ra­niem się na wra­że­nia ze­wnętrz­ne. Ale jest w niej też bar­dzo moc­ny ele­ment in­te­lek­tu­al­ny, po­win­no­ści i obo­wiąz­ku, któ­ry czło­wiek po­dej­mu­je. Ka­rol Woj­ty­ła ujął to w dwa sło­wa: mi­łość i od­po­wie­dzial­ność. Z jed­nej stro­ny uczu­cie, któ­re jest naj­pięk­niej­sze ze wszyst­kie­go, co czło­wiek jest zdol­ny dać dru­gie­mu. Je­że­li jed­nak nie to­wa­rzy­szy mu od­po­wie­dzial­ność, kon­se­kwent­ne po­stę­po­wa­nie, to wte­dy mi­łość sta­je się le­d­wie go­nie­niem za przy­jem­no­ścią, za tym, co nie­ste­ty ulot­ne i prze­mi­ja bar­dzo szyb­ko. Po­łą­cze­nie tych dwóch spraw: obo­wiąz­ku i otwie­ra­nia się na nie­zna­ne w prze­strze­ni we­wnętrz­nej sta­je się źró­dłem fa­scy­nu­ją­ce­go bo­gac­twa czło­wie­ka. Fakt, że to naj­bliż­si Cie­siel­skie­go wy­stą­pi­li ze sta­ra­niem o be­aty­fi­ka­cję, prze­ko­nu­je, że je­go du­cho­wość nie roz­my­ła się w świe­cie róż­nych prze­żyć i do­świad­czeń, ale po­zo­sta­ła czymś moc­nym i fa­scy­nu­ją­cym po dziś dzień.

Ja­kie wy­mie­nił­by Ksiądz Pro­fe­sor fi­la­ry for­ma­cji współ­cze­snych ro­dzin do ta­kie­go za­an­ga­żo­wa­nia du­cho­we­go i w kształ­to­wa­nie świa­ta i spo­łe­czeń­stwa, ja­kie prze­ja­wiał Je­rzy Ciesielski?

Z jed­nej stro­ny my­ślę, że ta­kim nie­zby­wal­nym fi­la­rem jest kon­takt ze sło­wem Bo­żym. Dru­ga rzecz to Eu­cha­ry­stia i Ko­mu­nia świę­ta. Ale też bar­dzo waż­ne jest do­świad­cze­nie wspól­no­ty. Oka­zu­je się, że wia­ra po­dzie­lo­na z dru­gim czło­wie­kiem ubo­ga­ca nie tyl­ko nas, ale i in­nych ludzi.

Czy wie­my, jak Cie­siel­ski kształ­to­wał du­cho­wość wła­snych dzieci?

W ro­dzi­nie Cie­siel­skich naj­waż­niej­sza by­ła wspól­na mo­dli­twa. Gdy tyl­ko by­li ra­zem, Je­rzy sta­rał się wie­czo­rem uklęk­nąć z dzieć­mi do mo­dli­twy. Po­tem wspól­ne uczest­ni­cze­nie w Eu­cha­ry­stii. My­ślę, że rów­nie waż­nym świa­dec­twem ży­cia by­ło za­bie­ra­nie dzie­ci na wszyst­kie ich wy­jaz­dy z przy­ja­ciół­mi – w gó­ry, na ka­ja­ki. Wszyst­ko to skła­da­ło się na co­dzien­ne wpro­wa­dza­nie dzie­ci w ży­cie wia­rą – przez przy­kład ro­dzi­ców, wuj­ków, cioć… Za­przy­jaź­nio­nych do­ro­słych, któ­rzy łą­czą za­ba­wę, wy­po­czy­nek i pra­cę z modlitwą.

Kie­dy przy­glą­da się Ksiądz Pro­fe­sor współ­cze­sno­ści, to ja­kie wi­dzi Ksiądz naj­więk­sze du­cho­we wy­zwa­nia, sto­ją­ce przed mał­żon­ka­mi i rodzicami?

Naj­więk­szym pro­ble­mem dzi­siaj jest umie­jęt­ność by­cia ra­zem. Za­ję­cia, obo­wiąz­ki, pra­ca po­wo­du­ją, że je­ste­śmy po­dzie­le­ni na róż­ne ka­wał­ki. Za­ni­ka do­świad­cze­nie wspól­no­ty. I nie cho­dzi o to, że­by zmie­nić spo­sób ży­cia, bo te­go nie da się dziś zro­bić, ale o dba­łość, by wy­ko­rzy­sty­wać te chwi­le, któ­re są do wy­ko­rzy­sta­nia. W nie­dzie­lę niech to bę­dzie wspól­ny wy­jazd, ale nie do aqu­apar­ku, tyl­ko tam, gdzie moż­na praw­dzi­wie być z dzieć­mi: po­roz­ma­wiać, za­chwy­cić się świa­tem, wspól­nie coś przeżyć.

Ko­lej­ne wiel­kie a za­nie­dba­ne wy­zwa­nie to wspól­na mo­dli­twa. Ten po­stu­lat wspól­ne­go cza­su i mo­dli­twy jest co­raz trud­niej­szy do zre­ali­zo­wa­nia, ale szczę­śli­wie wciąż są ro­dzi­ny, któ­re po­dej­mu­ją wy­si­łek, by mu sprostać.

Bę­dąc oj­cem du­chow­nym Wyż­sze­go Se­mi­na­rium Du­chow­ne­go Ar­chi­die­ce­zji Kra­kow­skiej, to­wa­rzy­szył Ksiądz mło­dym męż­czy­znom ro­ze­zna­ją­cym swo­je po­wo­ła­nie. Cze­go współ­cze­sny męż­czy­zna po­trze­bu­je, że­by doj­rzeć duchowo?

My­ślę, że pod­sta­wo­wą spra­wą jest umie­jęt­ność przyj­mo­wa­nia obo­wiąz­ków. Mą­drzy ro­dzi­ce po­wie­rza­ją dzie­ciom obo­wiąz­ki tak wcze­śnie, jak to tyl­ko moż­li­we. I, co jest naj­istot­niej­sze, czu­wa­ją nad ich przy­kład­nym wy­peł­nia­niem, oka­zu­jąc za­in­te­re­so­wa­nie i uzna­nie. W przy­pad­ku na­sto­lat­ków i mło­dych lu­dzi waż­ne jest, by trak­to­wać ich po­waż­nie. Na­wet je­śli po­peł­nia­ją błę­dy, po­dej­mu­ją trud­ne dla nas de­cy­zje – win­ni je­ste­śmy oka­zy­wać sza­cu­nek ich wy­bo­rom. Cza­sem trze­ba, by się po­my­li­li, by po­szli nie­wła­ści­wą dro­gą i do­świad­czy­li te­go konsekwencji.

To, co dla mnie by­ło waż­ne, gdy sam by­łem w se­mi­na­rium, to od­kry­cie we­wnętrz­nej prze­strze­ni, w któ­rej mo­gę na­wią­zać re­la­cję z Bo­giem. To jest bar­dzo waż­ne dla każ­de­go męż­czy­zny: zo­ba­czyć, że je­stem cał­ko­wi­cie wol­ny i wła­śnie w tej wol­no­ści mo­gę otwo­rzyć się na Bo­ga i pod­jąć de­cy­zję, że przyj­mę Je­go de­ka­log, Sło­wo, za­sa­dy życia.

Isto­tą doj­rza­łej du­cho­wo­ści jest, że­by czło­wiek nie bał się po­dej­mo­wać od­po­wie­dzial­no­ści za sie­bie. Dziś du­żo mó­wi­my o wol­no­ści, ale w chwi­lach de­cy­zji naj­czę­ściej szu­ka­my ko­goś, kto nam po­wie, co ma­my zro­bić. Do­bre wy­cho­wa­nie po­win­no po­le­gać na na­uce po­dej­mo­wa­nia de­cy­zji i przyj­mo­wa­nia kon­se­kwen­cji. To bar­dzo waż­ne, aby sta­wiać przed dziec­kiem wy­zwa­nia, a po­tem dać mu swo­bo­dę dzia­ła­nia. Im wcze­śniej czło­wiek opa­nu­je tę umie­jęt­ność, tym le­piej dla niego.

Du­żo da­ło mi w tym wzglę­dzie przy­glą­da­nie się ży­ciu Ka­ro­la Woj­ty­ły, je­go przed­wcze­snej doj­rza­ło­ści i sa­mo­dziel­no­ści wy­mu­szo­nej śmier­cią mat­ki, po­tem woj­ną, trud­nym cza­sem po­wo­jen­nym. Czę­sto wa­hał się, co ma ro­bić w ży­ciu. W każ­dym prze­ło­mo­wym mo­men­cie wi­dać u nie­go wiel­ką od­wa­gę w po­dej­mo­wa­niu od­po­wie­dzial­no­ści. Na­wet tam, gdzie nie jest do koń­ca pe­wien – pró­bu­je, ba­da, spraw­dza. Na pew­no fun­da­men­tem tej od­wa­gi by­ła dla nie­go mo­dli­twa, w któ­rą wpro­wa­dzi­ła go mat­ka, a po­tem uczył się jej od ojca.

Lo­sy Woj­ty­ły, ale i wie­lu in­nych świę­tych – św. Fran­cisz­ka, Igna­ce­go Loy­oli, Bra­ta Al­ber­ta – po­ka­zu­ją, że nie moż­na bać się bo­gac­twa moż­li­wo­ści, ja­kie ry­su­je ży­cie. Pro­ces wy­bie­ra­nia, de­cy­do­wa­nia jest tym, co nas kształ­tu­je. Po­wo­ła­nie do by­cia oj­cem w swo­jej za­sad­ni­czej tre­ści jest prze­cież we­zwa­niem do bra­nia w przy­szło­ści od­po­wie­dzial­no­ści za dru­gie­go czło­wie­ka i je­go doj­rze­wa­nie. I to w ta­ki spo­sób, aby ni­gdy nie wska­zy­wać na sie­bie sa­me­go, a tyl­ko na Chrystusa.

Dzię­ku­ję za rozmowę.

Udostępnij
Tweetnij
Wydrukuj