Tylko życie ma przyszłość!

dr inż. Antoni Zięba

Szukaj
Close this search box.

Przegrana walka o życie

Szpital. Fot.: pixabay.com

„Mó­wio­no nam, że to na­sze upo­mi­na­nie się o je­go ży­cie, o je­go ra­to­wa­nie, jest „nie­etycz­ne”. Mó­wio­no nam to pro­sto w oczy” – po­wie­dzia­ła w roz­mo­wie z „Na­szym Dzien­ni­kiem” sio­stra Po­la­ka, któ­ry przed kil­ko­ma dnia­mi zmarł w szpi­ta­lu w bry­tyj­skim Plymouth.

Sio­stra zmar­łe­go Po­la­ka za­py­ta­na o za­kres czyn­no­ści ja­kie zo­sta­ły pod­ję­te ze stro­ny pol­skiej na dro­dze dy­plo­ma­tycz­nej i praw­nej, po­wie­dzia­ła że: „Na­szym zda­niem nie wszyst­ko zo­sta­ło zro­bio­ne. Ma­my tro­chę ża­lu, szcze­gól­nie do Mi­ni­ster­stwa Spraw Za­gra­nicz­nych”. Ko­rzyst­nie oce­ni­ła na­to­miast dzia­ła­nia do­ko­ny­wa­ne przez mi­ni­stra Mar­ci­na War­cho­ła. Zda­niem ko­bie­ty nie­sio­ną po­moc bar­dzo utrud­nia­ła stro­na bry­tyj­ska: „W An­glii, na miej­scu, mie­li­śmy utrud­nio­ne za­da­nie, mię­dzy in­ny­mi ze wzglę­du na są­do­wy za­kaz wy­po­wia­da­nia się dla tu­tej­szych me­diów na­wet po śmier­ci mo­je­go bra­ta. Brat na sa­mym po­cząt­ku utrzy­my­wa­ny był do­dat­ko­wo na wspo­ma­ga­nym od­de­chu, ale po odłą­cze­niu tej apa­ra­tu­ry oka­za­ło się, że jest w sta­nie od­dy­chać sa­mo­dziel­nie. To wo­dę i ży­wie­nie odłą­cza­no w su­mie czte­ry ra­zy. Ze sta­nu śpiącz­ki wy­szedł po ja­kichś dzie­się­ciu dniach od za­wa­łu. Wcze­śniej fak­tycz­nie był w śpiącz­ce – i to też jest prze­kła­ma­nie. Ja nie wiem, dla­cze­go w me­diach po­ja­wia­ły się in­for­ma­cje o tym, że prze­by­wa w śpiącz­ce”- wy­ja­śnia­ła kobieta.

Sio­stra zmar­łe­go Po­la­ka zwró­ci­ła tak­że uwa­gę na sło­wa jej cór­ki, któ­ra mó­wi­ła że jesz­cze po pierw­szej spra­wie są­do­wej wi­ce­kon­sul RP mó­wił o za­ak­cep­to­wa­niu ja­kie­go­kol­wiek wy­ro­ku są­do­we­go w tej spra­wie: „…na ostat­niej roz­pra­wie praw­nik z na­sze­go kon­su­la­tu prze­pra­szał za to, że w Pol­sce zro­bił się wo­kół te­go ta­ki szum. Strasz­nie przy­kro by­ło te­go słu­chać. A sąd ze­brał się bar­dzo szyb­ko, chy­ba tyl­ko po to, by orzec, że bra­ta mo­że od­wie­dzać tyl­ko ro­dzi­na i że­by za­bro­nić kon­su­lo­wi wej­ścia na te­ren szpi­ta­la. Mam wra­że­nie, że mo­je­go bra­ta po­trak­to­wa­no go­rzej niż prze­stęp­cę”- stwier­dzi­ła kobieta.

Za­py­ta­na o sta­tus dy­plo­ma­tycz­ny od­par­ła, że jej praw­ni­kom za­le­ża­ło na li­ście po­twier­dza­ją­cym wy­da­nie ta­kie­go sta­tu­su, aby przed­sta­wić to są­do­wi i wy­móc pod­łą­cze­nie na no­wo wo­dy i je­dze­nia: „To już był dzie­sią­ty dzień. I od piąt­ku – bez­sku­tecz­nie. Dzwo­ni­li­śmy, wy­sy­ła­li­śmy e‑maile do kon­su­la­tu, do mi­ni­ster­stwa, pró­bo­wał in­ter­we­nio­wać też mi­ni­ster War­choł, ale nie wy­da­no nam ta­kie­go do­ku­men­tu. W koń­cu to mi­ni­ster War­choł, a nie MSZ, na­pi­sał dla nas ta­ki list. Ale by­ło już za późno”-opowiadała sio­stra Polaka.

Zda­niem ko­bie­ty le­ka­rze po­sta­no­wi­li odłą­czyć jej bra­ta od apa­ra­tu­ry już po czte­rech dniach od za­wa­łu. Wte­dy też pod­ję­ta zo­sta­ła de­cy­zja o wy­ko­rzy­sta­niu or­ga­nów. Szpi­tal bar­dzo szyb­ko spraw­dził, że męż­czy­zna w Pol­sce był za­re­je­stro­wa­ny w spi­sie tzw. daw­ców or­ga­nów. W An­glii zgod­nie z pra­wem obo­wią­zu­je do­myśl­na zgo­da na po­bra­nie or­ga­nów: „Trze­ba ofi­cjal­nie zgło­sić sprze­ciw – i my te­raz z mę­żem to uczy­ni­li­śmy. Tak, że bar­dzo szyb­ko pod­ję­li ta­ką de­cy­zję i mo­że dla­te­go kon­se­kwent­nie trzy­ma­li się jej do koń­ca”- wyjaśniła.

Do­da­ła rów­nież, że wie­le ra­zy sły­sza­ła od le­ka­rzy, że nie na­stę­pu­je żad­na po­pra­wa: „Za­czął otwie­rać oczy – a my sły­sze­li­śmy: „bez zmian”. Gdy po­ja­wi­ły się in­ne od­ru­chy świad­czą­ce o tym, że na­stę­pu­je po­pra­wa – cią­gle to sa­mo: „No chan­ges”. Pro­szę so­bie wy­obra­zić, że mó­wio­no nam, że to na­sze upo­mi­na­nie się o je­go ży­cie, o je­go ra­to­wa­nie, jest „nie­etycz­ne”. Mó­wio­no nam to pro­sto w oczy. I nie do­pusz­cza­no do kon­sul­to­wa­nia opi­nii in­nych neu­ro­lo­gów, nie chcia­no nam też po­wie­dzieć, kto w szpi­ta­lu pod­jął ta­ką, a nie in­ną decyzję”.

Ko­bie­ta za­py­ta­na o dzia­ła­nia ja­kie pla­nu­je pod­jąć, po­wie­dzia­ła że sta­ra­ją się te­raz o ofi­cjal­ną sek­cję zwłok męż­czy­zny, w czym po­ma­ga mi­ni­ster War­choł i tym­cza­so­wy peł­no­moc­nik zmar­łe­go: „Nie­któ­rzy mó­wią, że po­win­ni­śmy już tyl­ko się mo­dlić, ale nie chce­my, że­by ta ofia­ra na­sze­go bra­ta po­szła na mar­ne. Mo­że ta je­go hi­sto­ria po­zwo­li na pod­ję­cie od­po­wied­nich dzia­łań w in­nych przy­pad­kach w przy­szło­ści, gdy bę­dzie zno­wu cho­dzi­ło o ra­to­wa­nie na­sze­go ro­da­ka” – po­wie­dzia­ła sio­stra Po­la­ka zmar­łe­go w szpi­ta­lu w Plymouth.

By­ło to mor­der­stwo w ma­je­sta­cie pra­wa, męż­czy­zna zo­stał za­gło­dzo­ny na śmierć. Ży­cie uzna­ne zo­sta­ło za mniej uży­tecz­ne i po­trzeb­ne. By­ła to śmierć ce­lo­wo spro­wo­ko­wa­na przez tych, któ­rzy po­win­ni nieść po­moc i opie­kę. Wy­ko­rzy­sty­wa­nie pra­wa do spo­wo­do­wa­nia śmier­ci cho­rych jest wy­ni­kiem po­stę­pu­ją­cej prak­ty­ki eu­ta­na­tycz­nej. Przy­po­mi­na­my, że od­ży­wia­nie i na­wad­nia­nie nie są te­ra­pią me­dycz­ną, ale sta­no­wią for­mę pie­lę­gna­cji na­leż­nej oso­bie pa­cjen­ta, pier­wot­ną i niezbywalną.

 

JB
Źró­dło: „Nasz Dziennik”/radiomaryja.pl

 

 

 

Udostępnij
Tweetnij
Wydrukuj