(skrót pracy magisterskiej Wiesława Prostki – laureata I nagrody w III edycji organizowanego przez Polskie Stowarzyszenie Obrońców Życia Człowieka konkursu na prace magisterskie i licencjackie z zakresu problematyki pro-life)
Każda polityka publiczna jest ingerencją państwa w naturalny bieg rzeczy ze względu na dobro publiczne, które państwo dostrzega. Takim dobrem jest m. in. ludzkie życie i właściwie każde państwo podejmuje działania, które z zasady mają to dobro ma chronić i wzmocnić. W sposób oczywisty dotyczy to także zdrowia dzieci przed narodzeniem, chociaż głównym podmiotem oddziaływania państwa jest matka i wsparcie opieki nad nią.
Przez lata polityka zdrowotna w zakresie opieki nad matką i dzieckiem, także w okresie przedporodowym, była co do swojej istoty niezmienna. Jej podmiotem była zarówno matka, jak i dziecko. Wszelkie działania nakierowane na wspieranie matki były z natury podejmowane po to, aby chronić ją i wzmacniać dziecko, które ma się narodzić. Jednak ten dominujący nurt od początku lat siedemdziesiątych XX wieku zaczął podlegać zmianie. Troska o matkę i dziecko ciągle w nim była obecna, ale jednocześnie zaczął pojawiać się nieznany dotychczas kierunek. W roku 1974 w Bukareszcie miała miejsce światowa konferencja dotycząca populacji na świecie. I choć nie osiągnięto na niej jednoznacznego porozumienia, to na agendzie ONZ po raz pierwszy zaczęto mówić o konieczności kontrolowania urodzin. Powoli ten nurt przybierał na sile, a wraz z następnymi konferencjami (1984 r. – Mexico City, 1994 r. – Kair) narastał coraz bardziej. Konferencje te nie miały żadnej mocy prawodawczej, ale poprzez deklaracje na nich podejmowane do dokumentów różnych agend ONZ zaczęły być wprowadzane pojęcia, rekomendacje czy też programy. Takim wprowadzonym, a nieznanym wcześniej pojęciem, jest pojęcie „praw reprodukcyjnych”, które zawierają w sobie także tzw. „prawo do aborcji”. W taki sposób, obok promocji zdrowia matki i dziecka, agendy ONZ, między innymi WHO, zaczęły także coraz głośniej podnosić kwestię prawa kobiety do decydowania o tym, czy chce urodzić dziecko, czy też nie. Ten sam dualny nurt zaczął coraz silniej przenosić się do krajów członkowskich ONZ, z jednej strony głosząc potrzebę troski o matkę oczekującą dziecka i troski o to dziecko, a z drugiej mówiąc o prawie matki do „podjęcia decyzji” o urodzeniu lub nie swojego dziecka. Ten drugi element zaczął przejawiać się w tworzeniu aktów prawnych przez zdecydowaną większość krajów rozwiniętych, które w swoich systemach prawnych zaczęły coraz szerzej dopuszczać depenalizację aborcji lub wprost prawo kobiety do jej dokonania.
Jak przedstawia się sytuacja w tym zakresie w krajach członkowskich Unii Europejskiej? Dla jej zobrazowania wykorzystano opracowania trzech organizacji bezpośrednio zajmujących się badaniem problemu aborcji. Jedna z nich, Political Network for Values, zajmuje się promocją ochrony życia dzieci przed narodzeniem, dwie pozostałe, Center for Reproductive Rights oraz International Planned Parenthood Federation promują z kolei jak najszerszy dostęp do aborcji. Zestawienie i porównanie informacji o prawodawstwie zebranych przez te organizacje stawiające sobie skrajnie różne cele sprawia, że zarówno informacje, jak i wyciągane z nich wnioski są wysoce obiektywne.
Biorąc pod uwagę obowiązujące prawodawstwo aborcyjne, podzielono kraje UE na cztery kategorie: ultraliberalne, liberalne, konserwatywne oraz specyficzny przypadek Malty. Dokonując tego podziału przyjęto swoisty klucz, wedle którego prawodawstwo było zestawiane i dokonywana była kategoryzacja krajów. Oczywiście w pewnym sensie była to decyzja arbitralna, ponieważ prawodawstwo krajów UE w tej kwestii nie jest ujednolicone, ma różne zapisy i na potrzeby rzetelnego zestawienia niezbędne było dokonanie pewnych uogólnień.
Kluczowym zapisem prawnym służącym do przyporządkowania danego kraju do utworzonej kategorii był zapis przyzwalający lub nie na dokonanie legalnej aborcji „na życzenie” kobiety. Jeżeli prawo rozstrzygało ten dylemat na rzecz aborcji, to brano pod uwagę granicę wiekową dziecka.
Za drugi co do ważności przyjęto zapis o prawie dokonania aborcji w przypadku choroby, podejrzenia choroby lub uszkodzenia płodu. Jeżeli zapis ten sprzyjał aborcji, to wzięto też pod uwagę fakt, do którego tygodnia ciąży może być ona z tego względu dokonana.
Trzecim zapisem branym pod uwagę, jest zapis o dopuszczalności aborcji w przypadku zagrożenia zdrowia kobiety. I podobnie jak poprzednio, w sytuacji, gdy prawo dopuszcza aborcję w takiej sytuacji, istotny był okres ciąży, do którego aborcji można dokonać.
Do krajów ultraliberalnych zaliczono te, w których aborcja „na życzenie” dopuszczalna jest powyżej piętnastego tygodnia ciąży, czyli później niż w pierwszym trymestrze ciąży. W tej grupie znalazły się:Holandia, Wielka Brytania oraz Szwecja. Za kraj ultraliberalny uznano także Francję, w której wprawdzie aborcja „na życzenie” jest dopuszczalna do czternastego tygodnia ciąży, ale w ostatnim czasie dokonują się w tym kraju bardzo szybkie i wyraźne przemiany, liberalizujące politykę państwa w zakresie ochrony życia dziecka przed narodzeniem
Do kategorii krajów liberalnych zaliczono najszerszą grupę państw, które przyzwalają na dokonywanie legalnej aborcji „na życzenie”. Są to następujące kraje: Niemcy,Rumunia, Hiszpania, Włochy, Austria, Belgia, Dania, Węgry, Luksemburg, Słowacja, Łotwa, Bułgaria, Czechy, Finlandia, Grecja, Litwa, Estonia, Chorwacja, Słowenia i Portugalia. Do tej grupy można też zaliczyć Cypr, w którym obowiązujące prawo nie zakreśla żadnego limitu czasowego dla przeprowadzenia aborcji, natomiast wylicza szereg przesłanek zezwalających na jej przeprowadzenie, które – jak na warunki europejskie- są dość restrykcyjne. Całą sytuację zmienia jednak przesłanka dopuszczająca przeprowadzenie aborcji w sytuacji, gdy jej niedokonanie może narazić na poważne ryzyko status socjalny kobiety lub jej rodziny.
Do grupy krajów konserwatywnych zaliczono te nieliczne, które nie dopuszczają przeprowadzania aborcji na życzenie. Takim krajem jest Polska, a do niedawna była nim też Irlandia. Jednakże w trakcie przeprowadzonego w maju 2018 roku referendum Irlandczycy opowiedzieli się za zniesieniem poprawki konstytucyjnej z roku 1983, gwarantującej równy status matki i nienarodzonego dziecka i wyrazili zgodę na regulowanie prawa dotyczącego aborcji w prawodawstwie zwykłym. Jedynym krajem w Unii Europejskiej, w którym aborcja jest zakazana i nie ma od tej zasady prawnej żadnego wyjątku, jest Malta.
Zapisy prawne dotyczące aborcji są przedmiotem społecznych dyskusji, a co za tym idzie, podlegają albo próbom zmian, albo są zmieniane. Czy w tej dynamice widać jakiś kierunek? Zdecydowanie tak. W ostatnich latach mogliśmy obserwować istotne zmiany legislacyjne w kilku krajach, których Hiszpania i Irlandia są dobrymi przykładami. Hiszpania przeszła bardzo szybką drogę od prawa konserwatywnego do liberalnego (rok 2010), Irlandia zaś od prawa, w którym nie było miejsca na dopuszczalność aborcji, do takiego, w którym w 2013 r. dokonano swoistego „wyłomu prawnego”, a w maju 2018 r. w referendum zniesiono konstytucyjne przepisy zakazujące aborcji i przekazano decyzje związane z tą materią parlamentowi irlandzkiemu. Różne tempo, ten sam kierunek.
Zasadniczo niemal wszystkie kraje UE podlegają temu samemu procesowi – liberalizacji prawa ochrony życia dzieci przed narodzeniem. Wyjątkiem są dwa kraje – Polska oraz Malta. Natomiast prawodawstwo pozostałej części państw UE od lat zmierza w jednym kierunku – osłabienia prawnej ochrony dziecka przed narodzeniem. Wspomniana powyżej Hiszpania do 1985 roku miała prawo, w którym nie było miejsca na aborcję. Po tym roku sytuacja była podobna do obecnej sytuacji w Polsce (trzy tzw. wyjątki – zagrożenie życia matki, ciąża w wyniku czynu karalnego, uszkodzenie lub choroba płodu). W 2010 roku, po wcześniejszym zwycięstwie parlamentarnym Hiszpańskiej Socjalistycznej Partii Robotniczej pod przywództwem José Zapatero, Hiszpania przyjęła rozwiązania prawne bardzo liberalne (z możliwością aborcji „na życzenie” do dwunastego tygodnia ciąży). Wprawdzie w 2011 roku wyborcze zwycięstwo przypadło konserwatywnej Partii Ludowej, jednak zwycięska partia nie zajęła się prawem aborcyjnym czekając od siedmiu już lat na orzeczenie hiszpańskiego Trybunału Konstytucyjnego w sprawie zgodności z Konstytucją ustaw Zapatero.
Ten przypadek ilustruje pewną przypadłość w rzeczywistości politycznej Europy. Do władzy dochodzą różne partie, parlamenty zmieniają swój skład, zmieniają się rządy. Jednak pozostaje pewna prawidłowość. Gdy przy władzy jest partia lewicowa czy liberalna światopoglądowo, to stara się przesunąć, często skutecznie, „suwak zmian” w prawie dotyczącym aborcji na bardziej liberalne. Gdy do władzy dochodzą partie chadeckie czy konserwatywne, to oznajmiają, że nie zgodzą się na żadne zaostrzanie przepisów. Zmienionych oczywiście nie dotykając. I tak do następnej zmiany rządów. Europejskie partie chadeckie czy konserwatywne w sprawach prawa aborcyjnego są chadeckie czy konserwatywne jedynie w deklaracjach. I na deklaracjach poprzestają.
Nurt liberalnych zmian w prawie dotyczącym ochrony życia dzieci przed narodzeniem jest bardzo konsekwentny, a strategia zmian jednoznaczna. Ostatecznym celem zmian prawnych jest jak najpełniejsza liberalizacja praw chroniących dziecko i jak największa dostępność aborcji. Sposób dochodzenia do tego strategicznego celu jest różny w różnych krajach, w zależności od sytuacji społecznej i od społecznego poparcia dla tego typu postulatów. W Hiszpanii można było dokonać tej zmiany skokowo, społeczne „podłoże” było przygotowane. W Irlandii zmianę prawa wprowadzano stopniowo, rozpoczynając od najmniej społecznie kontrowersyjnego elementu, od wprowadzenia niekaralności aborcji w przypadku zagrożenia zdrowia i życia kobiety. Ale następnym krokiem, który stał się faktem 25 maja 2018 roku, było wykreślenie poprawki w irlandzkiej konstytucji chroniącej życie dzieci przed narodzeniem i przeniesienie stanowienia prawa w tej dziedzinie do prawodawstwa zwykłego, a projekt ustawy rządowej jest już gotowy. Można się domyślać z bardzo dużą dozą prawdopodobieństwa kroków następnych.
Natomiast taktyka, czyli sposoby działania ruchów i ośrodków proaborcyjnych, nie dla wszystkich jest tak oczywista. Wielu uważa, że działania na rzecz zmian prawnych doprowadzających do większej dostępności aborcji są spontaniczne. Prawdę o taktyce postępowania ujawnił prof. Bernard Nathanson. Osoba niedawno zmarłego Nathansona jest bardzo wiarygodnym źródłem, ponieważ całe lata był on nie tylko liderem ruchu proaborcyjnego w USA, ale tę strategię współtworzył. Po latach, gdy stał się jedną z wiodących postaci ruchu obrony prawa do życia dzieci przed narodzeniem, ujawnił ten mechanizm działania. Wśród jego elementów znajdują się przede wszystkim takie, które opinie publiczną mają wprowadzić w błąd oraz „podgrzać” emocje. Niebagatelną rolę odgrywa zawsze to, aby główny nurt mediów stał się głosem, który ma sprawiać wrażenie, że wszyscy „rozsądni ludzie” myślą podobnie.
Tak jak celem nurtu liberalnego jest maksymalne osłabienie prawa do życia dziecka przed narodzeniem, tak istotą nurtu konserwatywnego jest maksymalizacja tego prawa ‑aż do pełnej ochrony życia każdego dziecka. Nurt konserwatywny na pewno jest w dzisiejszej Europie w zdecydowanej defensywie, ale istnieje, a w niektórych państwach przybiera na znaczeniu. Warto tutaj wspomnieć marsze dla życia we Francji, w Niemczech, w Wielkiej Brytanii, ale przede wszystkim w Polsce. W wielu europejskich krajach tworzą się ruchy pro-life, których działania stają się coraz bardziej profesjonalne i metodyczne. Rośnie, chociaż zdecydowanie zbyt wolno, liczba osób politycznie zaangażowanych, dla których prawo do życia dzieci przed narodzeniem staje się jednym z fundamentalnych postulatów programowych. Jednak przekładając to na prawodawstwa państw członkowskich Unii Europejskiej, kraje konserwatywne, chroniące oraz starające się powiększać ochronę praw nienarodzonych,stanowią ilościowy margines.
Rodzi się pytanie, czy jest możliwe odwrócenie dominującego obecnie nurtu prawnej i moralnej dekadencji. Na skuteczne działania polityków, którzy nawet mając dobre intencje, porywani są przez polityczną machinę demokratycznych procedur, nie można raczej liczyć Dziesiątki lat wskazują, że politycy są bezradni i tej sytuacji nie odmienią. Czy odmieni ją samo społeczeństwo.….?