„Działanie globalnego przemysłu in vitro opiera się na założeniu, że daje on gwarancję bezpieczniejszych ciąż, ale wysoki poziom wskaźnika umieralności matek sugeruje, iż jest odwrotnie” – napisali naukowcy w „British Medical Journal”.
Pragnienie posiadania dziecka jest czasem tak silne, że ludzie decydują się zrobić niemal wszystko, by w ich życiu pojawiło się potomstwo. To jedno z największych ludzkich pragnień, często przesłaniające inne. Bywa, że nieważne są wtedy koszty. O finansowaniu procedury in vitro potencjalni rodzice są zwykle dobrze poinformowani. Zapominają jednak, że decydując się na sztuczne zapłodnienie, muszą ponieść jeszcze inne – koszty zdrowotne dla kobiety.
Aby doprowadzić do procedury in vitro, trzeba wywołać u kobiety tzw. mnogie jajeczkowanie. Jest to możliwe dzięki podaniu dużej dawki hormonów. Także po poczęciu i przeniesieniu dziecka do macicy podaje się kobiecie hormony, aby podtrzymać zagnieżdżenie się zarodka. U kilku procent kobiet powoduje to tzw. zespół hiperstymulacji (bóle brzucha, płyn w jamie otrzewnej, opłucnej i osierdziu, powiększenie jajników, a w późniejszym czasie może dojść do przedwczesnego wygaśnięcia czynności jajników).
W ciągu kolejnych 15 lat od poddania się in vitro blisko czterokrotnie może się zwiększyć ryzyko zachorowania na raka jajnika.
Jednak ryzyko z poddania się in vitro, to nie tylko zespół hiperstymulacji, dotykający 2–4 proc. kobiet. Efektem procedury bywają powikłania w trakcie ciąży, porodu, a także poważne choroby: wątroby, nowotworowe, zakrzepica żylna i tętnicza.
Medyczne argumenty przeciw in vitro
W porównaniu z tymi, do których doszło w wyniku naturalnego poczęcia, ciąże wskutek in vitro wiążą się z większym ryzykiem wystąpienia nadciśnienia i cukrzycy w czasie ich trwania. Matki i dzieci są narażone na wyższe ryzyko wystąpienia porodu przedwczesnego czy zastosowania cesarskiego cięcia. U noworodków z większym prawdopodobieństwem wystąpi niska waga urodzeniowa. Ponadto u dzieci częściej diagnozuje się wady wrodzone oraz częściej dochodzi do śmierci okołoporodowej. Tak wynika z przeprowadzonego przez badaczy brytyjskich przeglądu wyników 30 badań nad konsekwencjami ciąż wskutek procedury in vitro. („Human Reproduction Update”, Vol. 18, 2012).
Presja rynkowa?
Z kolei Holendrzy przeprowadzili badania umieralności matek, które przeszły procedurę in vitro. Wykazali, że współczynnik umieralności matek w społeczeństwie holenderskim wynosi 12,8 na 100 000, natomiast wśród matek, które poddały się in vitro, jest o wiele wyższy i sięga poziomu 42,5 na 100 000. Jako przyczyny tego stanu rzeczy badacze wskazują:
- starszy wiek kobiet zachodzących w ciążę wskutek IVF niż naturalnie,
- ciąże mnogie
- i stan przedrzucawkowy (ryzyko wystąpienia wzrasta przy stosowaniu procedury in vitro).
Badacze sygnalizują, że pacjentki po IVF doświadczające syndromu hiperstymulacji jajników, komplikacji ciąży czy rodzące wcześniaki na ekstremalnie wczesnym etapie ciąży, szukają pomocy zazwyczaj w publicznych szpitalach. Są zdania, że placówki działające poza sektorem publicznym powinny informować pacjentki o grożącym im ryzyku oraz skuteczniej oceniać procedury IVF. Zaznaczają przy tym, że realizacja nawet najlepszej i najbezpieczniejszej praktyki służącej dobru kobiety może być ograniczona przez „presję rynkową”. Autorzy wstępniaka w tym jednym z najważniejszych medycznych czasopism świata piszą jasno: „Działanie globalnego przemysłu in vitro opiera się na założeniu, że daje on gwarancję bezpieczniejszych ciąż, ale wysoki poziom wskaźnika umieralności matek sugeruje, iż jest odwrotnie” (za: „British Medical Journal”, 2011; 342: d436).
Ryzyko nowotworów
Holenderskie badanie przeprowadzone wśród ponad 19 000 kobiet, które były poddane procedurze in vitro, wykazały, że w ciągu kolejnych 15 lat od poddania się in vitro blisko czterokrotnie może się zwiększyć ryzyko zachorowania na raka jajnika. W grupie porównawczej badano także kobiety o obniżonej płodności, ale które nie przeszły procedury in vitro. Nie stwierdzono u nich zwiększonego ryzyka zachorowania („Human Reproduction”, Vol. 26, 2011).
Z kolei badanie z Australii przeprowadzono wśród 29 700 kobiet. Analiza wystąpienia nowotworu w ciągu 12 miesięcy po wystawieniu na działanie leków stymulujących płodność w czasie procedury in vitro, wykazała znacząco wyższy niż oczekiwano wskaźnik występowalności raka piersi (wskaźnik ryzyka 1,96) oraz raka trzonu macicy (wskaźnik ryzyka 4,96). Jednym z wyjaśnień jest, według badaczy, możliwość spowodowania rozwoju wcześniej istniejącego nowotworu przez leki stymulujące płodność, używane do wywołania hiperowulacji, która ma spowodować mnogie jajeczkowanie („The Lancet”, Vol. 354, 1999).
Wiele par borykających się z problemem niepłodności jest gotowych podjąć duże ryzyko i zapłacić wszelką cenę za szansę na posiadanie potomstwa. Trudno się dziwić ich determinacji. Dlatego odpowiedzialność za uświadomienie im konsekwencji medycznych, wiążących się z tym zabiegiem, spoczywa na lekarzach przeprowadzających in vitro oraz na mediach.
Kamila Gałuszka