Tylko życie ma przyszłość!

dr inż. Antoni Zięba

Szukaj
Close this search box.

Aborcja eugeniczna a nauka Kościoła

Twarz dziecka ok. 4 miesiące od poczęcia. Fot.: A. Zachwieja

Roz­mo­wa dr. Pio­trem Guzd­kiem, fa­mi­lio­lo­giem z Pol­skie­go Sto­wa­rzy­sze­nia Obroń­ców Ży­cia Człowieka

Co­raz czę­ściej mo­że­my się spo­tkać, że ka­to­li­cy, po­li­ty­cy, na­ukow­cy, a na­wet ka­pła­ni roz­wa­ża­ją ak­cep­ta­cję abor­cji eu­ge­nicz­nej. Czy to jest do­pusz­czal­ne w per­spek­ty­wie na­uki Ko­ścio­ła katolickiego?

- Jest to do­syć oso­bli­wa po­sta­wa. Twier­dzeń do­pusz­cza­ją­cych abor­cję eu­ge­nicz­ną nie wy­ra­ża się wprost. Pro­wa­dzi się na­to­miast nie­jed­no­znacz­ną i męt­ną nar­ra­cję, nie­rzad­ko peł­ną od­wo­łań do Urzę­du Na­uczy­ciel­skie­go, co ma su­ge­ro­wać wier­ność Ko­ścio­ło­wi au­to­rów ta­kich wy­po­wie­dzi. Nar­ra­cja ta by­wa ob­fi­ta w licz­ne od­nie­sie­nia do pew­nej po­sta­ci my­śle­nia etycz­ne­go, któ­rą na­le­ża­ło­by na­zwać „po­zo­ro­wa­nym” lub „wy­biór­czym” per­so­na­li­zmem. Dla nie­uważ­ne­go czy­tel­ni­ka ta­kie wy­po­wie­dzi mo­gą oka­zać się wy­so­ce prze­ko­nu­ją­ce, bo rze­ko­mo pre­zen­tu­ją­ce po­sta­wą dia­lo­gicz­ną i po­dej­ście na wskroś em­pa­tycz­ne. W isto­cie jest to ilu­zja, wy­raź­nie do­strze­gal­na, je­śli te­go ty­pu nar­ra­cje pod­da się szcze­gó­ło­wej analizie.

Na co na­le­ży zwra­cać uwagę?

- W przyj­mo­wa­nych czę­sto ar­bi­tral­nie za­ło­że­niach i wy­su­wa­nej ar­gu­men­ta­cji, nie­rzad­ko błęd­nej me­to­do­lo­gicz­nie, oraz w nie­do­po­wie­dzia­nych otwar­cie kon­klu­zjach for­mu­łu­je się sta­no­wi­sko dia­me­tral­nie od­mien­ne od kla­row­ne­go na­ucza­nia Ko­ścio­ła ka­to­lic­kie­go o nie­go­dzi­wo­ści eu­ge­nicz­ne­go wy­ko­rzy­sta­nia ba­dań pre­na­tal­nych i uśmier­ce­nia nie­na­ro­dzo­ne­go dziec­ka na pod­sta­wie uzy­ska­nych w ten spo­sób wy­ni­ków stwier­dza­ją­cych lub pro­gno­zu­ją­cych je­go stan zdro­wia. Sta­no­wi­sko to jest nie­zgod­ne z ade­kwat­nie ro­zu­mia­ną nor­mą per­so­na­li­stycz­ną, obiek­tyw­nie od­kry­wa­ną praw­dą o oso­bie ludz­kiej i jej in­te­gral­nie roz­pa­try­wa­nym do­brem, na któ­re Urząd Na­uczy­ciel­ski, po­za ar­gu­men­ta­cją teo­lo­gicz­ną, w swo­im na­ucza­niu się po­wo­łu­je. Rów­nie czę­sto nie przy­sta­je do fak­tycz­nych za­gro­żeń, z ja­ki­mi mu­szą się mie­rzyć ro­dzi­ce z nie­ko­rzyst­ną dia­gno­zą pre­na­tal­ną. Z jed­nej stro­ny bo­wiem de­kla­ru­je się zro­zu­mie­nie trud­nych uwa­run­ko­wań sy­tu­acji, w któ­rej mał­żon­ko­wie się zna­leź­li, z dru­giej na­to­miast cał­ko­wi­cie prze­mil­cza ka­ta­stro­fal­ne skut­ki wy­kształ­ce­nia się men­tal­no­ści eu­ge­nicz­nej w spo­łe­czeń­stwie, zwłasz­cza wśród per­so­ne­lu me­dycz­ne­go, co prze­kła­da się na in­stru­men­tal­ne trak­to­wa­nie nie­na­ro­dzo­ne­go dziec­ka i je­go ro­dzi­ców. Prze­mil­cza się rów­nież, co naj­mniej po­ten­cjal­ne, ne­ga­tyw­ne skut­ki abor­cji dla sa­mej ro­dzi­ny. Ko­ściół wpro­wa­dza­jąc ka­te­go­rycz­ną nor­mę od­rzu­ca­ją­cą abor­cję eu­ge­nicz­ną wy­ka­zu­je się głę­bo­ką zna­jo­mo­ścią spraw ludz­kich, da­le­ko­sięż­nym spoj­rze­niem na na­stęp­stwa okre­ślo­nych dzia­łań mo­ral­nych oraz ich rze­tel­ną oce­na etycz­ną. Nie kie­ru­je się ko­niunk­tu­ral­nym my­śle­niem, ani fał­szy­wie de­fi­nio­wa­nym do­brem ro­dzi­ców i ich dziec­ka. Po­sta­wa Ko­ścio­ła nie ule­ga rów­nież zmia­nie na sku­tek ulicz­nej prze­mo­cy, bo te­go wy­ma­ga wier­ność prawdzie.

Zwo­len­ni­cy abor­cji eu­ge­nicz­nej od­wo­łu­ją się do dia­gnoz cho­rób le­tal­nych u dzie­ci. Czy to, że dziec­ko umrze po na­ro­dze­niu, po­zwa­la nam je za­bić? Czy te dia­gno­zy są nieomylne?

- To py­ta­nie tra­fia w sed­no ab­sur­dal­no­ści prze­ko­nań osób, któ­re ta­kie po­glą­dy wy­ra­ża­ją. Za­kła­da ono wszak­że, że le­kar­stwem na śmierć jest jej wcze­śniej­sze za­da­nie. Je­śli chcesz chro­nić dziec­ko przed spo­dzie­wa­ną śmierć, uprzed­nio sam mu ją za­daj, ale w ta­ki spo­sób, by oto­cze­nie by­ło prze­ko­na­ne, że dzię­ki Two­im dzia­ła­niom ta śmierć nie na­stą­pi­ła i już nie na­dej­dzie. Wy­star­czy, że na­zwiesz ją nie­co ina­czej i umie­ścisz pod szyl­dem rze­ko­me­go mi­ło­sier­dzia, któ­re tak na­praw­dę słu­ży tyl­ko Two­im in­te­re­som. Po orze­cze­niu Try­bu­na­łu Kon­sty­tu­cyj­ne­go z paź­dzier­ni­ka 2020 r. pro­pa­ga­to­rzy abor­cji eu­ge­nicz­nej świa­do­mie ma­ni­pu­lo­wa­li opi­nią pu­blicz­ną upo­wszech­nia­jąc ha­sła wska­zu­ją­ce, że ko­bie­ty bę­dą zmu­szo­ne do ro­dze­nia mar­twych dzie­ci, na­to­miast abor­cja eu­ge­nicz­na przed tak trau­ma­tycz­nym po­ro­dem ma ich ustrzec. To czy­sta ma­ni­pu­la­cja. Ter­min wy­ko­na­nia ba­dań pre­na­tal­nych ma­ją­cych sta­no­wić pod­sta­wę uśmier­ce­nia dziec­ka, jak rów­nież sa­ma pro­ce­du­ra abor­cyj­na by­ły prze­pro­wa­dza­ne w ty­go­dniach cią­ży, w któ­rych abor­cja przyj­mu­je me­cha­nizm po­ro­du. Ko­bie­ta za­tem, aby do­ko­nać abor­cji eu­ge­nicz­nej, mu­sia­ła uro­dzić dziec­ko, a więc zma­gać się z tru­da­mi po­ro­du. Dziec­ko naj­czę­ściej ro­dzi­ło się mar­twe, a prze­cież abor­cja pa­ra­dok­sal­nie mia­ła ko­bie­tę uchro­nić przed ta­kim po­ro­dem. Je­że­li dziec­ko ro­dzi­ło się ży­we, to umie­ra­ło na sku­tek udu­sze­nia się i bra­ku pod­sta­wo­wej opie­ki neo­na­to­lo­gicz­nej. Abor­cja w prze­ka­zie pro­pa­gan­do­wym jej zwo­len­ni­ków mia­ła tak­że chro­nić sa­mo dziec­ka przed cier­pie­niem. Tym­cza­sem cał­ko­wi­cie prze­mil­cza­no fakt, że w rze­czy­wi­sto­ści oka­zy­wa­ła się pro­ce­du­rą za­da­ją­cą ból uśmier­ca­ne­mu dziec­ku. Agre­sja ulicz­na i nie­spo­ty­ka­na do­tąd wul­ga­ry­za­cja prze­ka­zu śro­do­wisk po­pie­ra­ją­cych abor­cję, któ­re to­wa­rzy­szy­ły orze­cze­niu Try­bu­na­łu Kon­sty­tu­cyj­ne­go w paź­dzier­ni­ku 2020 r., od­sło­ni­ły sa­mą isto­tę abor­cji, ja­ką jest prze­moc wy­mie­rzo­na w najsłabszych.

Pro­pa­ga­to­rzy do­stę­pu do abor­cji mar­gi­na­li­zu­ją ne­ga­tyw­ne skut­ki, ja­kie do­ty­ka­ją ro­dzi­ców po za­bi­ciu dziec­ka. Dla­cze­go nie stać ich na uczci­wą debatę?

- Od­po­wiedź jest nad­zwy­czaj pro­sta: zwo­len­ni­cy abor­cji nie chcą uczci­wej de­ba­ty spo­łecz­nej. Od­dzia­łu­jąc sil­nie na emo­cje i dy­stan­su­jąc się od ra­cjo­nal­nej ar­gu­men­ta­cji, jak rów­nież sto­su­jąc stra­te­gię me­dial­ne­go lin­czu i ulicz­ne­go awan­tur­nic­twa zmie­rza­ją do re­ali­za­cji swo­ich po­stu­la­tów me­to­dą fak­tów do­ko­na­nych i za­stra­sza­nia de­cy­den­tów po­li­tycz­nych. Wpły­wa­jąc na świa­do­mość spo­łecz­ną, dą­żą zaś do cał­ko­wi­tej neu­tra­li­za­cji abor­cji, a więc uczy­nie­nia z niej spo­wsze­dnia­łe­go dzia­ła­nia, któ­re sta­je się rów­nie neu­tral­ne i nie­po­wo­du­ją­ce ne­ga­tyw­nych na­stępstw, jak za­ży­cie pi­guł­ki na ból gło­wy. Tak wła­śnie przed­sta­wia się sto­so­wa­nie środ­ków wczesnoporonnych.

Jak prze­ciw­dzia­łać pro­abor­cyj­nej pro­pa­gan­dzie? Ja­kie­go wspar­cia dla ro­dzin potrzebujemy?

- To nie­zwy­kle sze­ro­kie za­gad­nie­nie, ale od­wo­łam się tyl­ko jed­nej kwe­stii. Ja­ko wy­bor­cy ma­my pra­wo, a na­wet obo­wią­zek ocze­ki­wać od de­cy­den­tów po­li­tycz­nych, że w Pol­sce nie bę­dzie usta­na­wia­ne pra­wo wy­zna­cza­ją­ce gru­py spo­łecz­ne, któ­re moż­na pod­da­wać eu­ge­nicz­nej eks­ter­mi­na­cji, a ta­ką wła­śnie gru­pą do paź­dzier­ni­ka 2020 r. by­ły nie­na­ro­dzo­ne dzie­ci z nie­ko­rzyst­ną dia­gno­zą pre­na­tal­ną. Par­la­men­ta­rzy­ści i sam pre­zy­dent nie mo­gą zgła­szać i pro­ce­do­wać pro­jek­tów ustaw speł­nia­ją­cych eu­ge­nicz­ne po­stu­la­ty ja­kiej­kol­wiek for­ma­cji spo­łecz­nej czy po­li­tycz­nej dla uspo­ko­je­nia ulicz­nych awan­tur­ni­ków. Nie­ste­ty, pre­zy­dent An­drzej Du­da tak uczy­nił, wno­sząc do Sej­mu pro­jekt usta­wy przy­wra­ca­ją­cy czę­ścio­wo abor­cję eu­ge­nicz­ną. Im wię­cej ustępstw czy­ni się na rzecz pro­wo­ka­to­rów w spo­sób prze­mo­co­wy do­ma­ga­ją­cych się le­ga­li­za­cji pra­wa do za­bi­ja­nia ko­go­kol­wiek w spo­łe­czeń­stwie, tym bar­dziej ra­dy­kal­ne for­my dzia­ła­nia bę­dą oni przyj­mo­wa­li i jesz­cze sil­niej ra­dy­ka­li­zo­wa­li swo­je żądania.

Abor­cja to za­ne­go­wa­nie ludz­kiej god­no­ści u nie­na­ro­dzo­nych dzie­ci. Czy nie jest to od­czło­wie­cze­nie pro-abor­cjo­ni­stów? Czy ta po­sta­wa li­cu­je z by­ciem ka­to­li­kiem, księ­dzem, ka­to­lic­kim naukowcem?

- Nie li­cu­je przede wszyst­kim z god­no­ścią, któ­rą oso­by te no­szą. Wszyst­kie po­zo­sta­łe po­słu­gi, za­da­nia i funk­cje po­tę­gu­ją tyl­ko za­kres spo­czy­wa­ją­cej na nich od­po­wie­dzial­no­ści. Tak, jest to praw­dzi­wie stwier­dze­nie – od­ma­wia­jąc dru­giej oso­bie god­no­ści, zwłasz­cza oso­bie jesz­cze nie­na­ro­dzo­nej, bo naj­bar­dziej bez­bron­nej, de­pre­cjo­nu­ję i znie­wa­żam swo­ją wła­sną god­ność. Nie mu­szę kwe­stio­no­wać god­no­ści dru­gie­go wprost, w spo­sób de­kla­ra­tyw­ny. Mo­gę to czy­nić w prak­ty­ce dzia­ła­nia, gło­sząc po­glą­dy iście per­so­na­li­stycz­ne. Ta­kiej od­po­wie­dzi udzie­lił­by ks. prof. Ta­de­usz Sty­czeń, na­stęp­ca kard. Ka­ro­la Woj­ty­ły na Ka­te­drze Etyk KUL. War­to, aby śro­do­wi­sko ka­to­lic­kie to wła­śnie w tym ka­pła­nie uzna­ło swój au­to­ry­tet, ze wzglę­du na rze­czo­wość je­go ar­gu­men­ta­cji etycz­nej i antropologicznej.

Dzię­ku­ję za rozmowę

 

Krzysz­tof Gajkowski/Nasz Dziennik

 

Udostępnij
Tweetnij
Wydrukuj