Życie Melissy Ohden miało zakończyć się 42 lat temu w łonie jej matki. Podczas aborcji, którą wykonywała jej własna babcia, dziewczynka urodziła się żywa. Mała wojowniczka każdego dnia walczyła dzielnie o swoje życie.
Dziewiętnastoletnia mama Melissy, Ruth nie chciała dokonywać aborcji. Naciskała na nią cała rodzina. Kiedy zdecydowała się na aborcję była już w siódmym miesiącu ciąży. Melissa otrzymała zastrzyk z roztworu soli, który miał poparzyć dziecko od środka i sprawić, że umrze. Kiedy pielęgniarki zobaczyły żywą dziewczynkę nie mogły wyjść ze zdumienia. Babcia Melissy, która była wówczas pielęgniarką, kazała „zostawić to, aż umrze”. Mała wojowniczka została odłożona na bok, jak nikomu niepotrzebny przedmiot. Dwie pielęgniarki widząc, że nadal żyje, postanowiły uratować dziecko. Wzięły ją na ręce i zaniosły na oddział intensywnej terapii noworodków.
Była zbyt słaba, żeby przetrwać bez pomocy lekarzy i aparatury i każdego dnia walczyła dzielnie o swoje życie. Praca, jaką musiało wykonać jej maleńkie ciałko, aby przetrwać wiele kryzysowych momentów była wręcz heroiczna. Kiedy Ruth się wybudziła po narkozie, powiedziano jej, że aborcja przebiegła prawidłowo, a szczątki jej dziecka zostały uznane za odpady medyczne i utylizowane. Ruth przez wiele lat nie wiedziała, że jej dziecko żyje.
Trzy miesiące po całym zdarzeniu Melissa trafiła do kochającej rodziny adopcyjnej. Lekarze twierdzili, że ze względu na przeprowadzenie nieudanej aborcji, dziewczynka będzie miała ślepotę, głuchotę i upośledzenie umysłowe. Żadna z ich prognoz się nie sprawdziła.
W wieku 19 lat zaczęła szukać swoich biologicznych rodziców. Minęło ponad 10 lat zanim odnalazła swojego biologicznego ojca, który niedługo później zmarł. Po czterdziestu latach odnalazła także swoją matkę. Melissa chciała przebaczyć i przytulić kobietę, której nigdy wcześniej nie mogła poznać. Tak wspomina to spotkanie twarzą w twarz: „Gdy tylko się poznałyśmy, tuliłyśmy się do siebie i tuliłyśmy”. Matka zaś powiedziała; „Nigdy nie miałam możliwości, aby Cię wziąć na ręce, ale teraz możemy się widywać przez cały czas”.
Melissa przebaczyła nie tylko swojej matce, ale także babci. Mówi, że ta decyzja pozwala jej iść dalej bez żalu, ale z wdzięcznością za życie. Wybrała miłość, życie i wybaczenie, aby normalnie móc funkcjonować na tym świecie.
Dzisiaj Melissa Ohden jest cenioną mówczynią i obrończynią życia. Jest w pełni zdrową kobietą, żoną i matką dwóch córek. Aby pokazać, że życie zwycięża śmierć postanowiła swoją starszą córkę urodzić w tym samym szpitalu, w którym miała być uśmiercona.
Świadectwo Melissy dodaje siły i wiary wielu kobietom będącym w trudnej sytuacji, które ostatecznie postanawiają urodzić swoje dzieci.
JB
Źródło: jedenznas.pl